Ryan Clisset, amerykański oficer, pisze na Wydziale Historii doktorat o Wielkopolskiej Eskadrze Lotniczej. Pilot wojskowy, który na co dzień latał myśliwcem F-16, teraz prowadzi badania naukowe w Poznaniu.
Major otrzymał trzyletnie stypendium z fundacji The Olmsted Foundation. Organizacja, założona w 1959 roku, przyznaje stypendia wybranym oficerom, którzy spędzają trzy lata poza główną kwaterą i studiują w różnych krajach na całym świecie.
- Chciałem wrócić do Europy, szczególnie do Europy Wschodniej, bo Zachodnią trochę już znam - wcześniej mieszkałem we Włoszech. Fundacja wybrała dla mnie Polskę i Poznań z dziesięciu lokalizacji, jakie wskazałem, ubiegając się o stypendium. Polska była na czwartym miejscu na mojej liście. Cieszę się, że tu jestem - mówi Ryan Clisset.
Przez pierwszy rok pobytu w stolicy Wielkopolski Amerykanin uczył się języka polskiego, którym włada już w stopniu komunikatywnym. - To jest chyba najtrudniejsze wyzwanie intelektualne w całym moim życiu. Czasem bywa koszmarem, ale mam nadzieję, że pod koniec pobytu będę czuł się swobodnie mówiąc w tym języku - twierdzi Amerykanin. – Niestety, pandemia sprawiła, że mam mało okazji, żeby poznawać studentów i nowych ludzi. Mam nadzieję, że w kolejnym roku wrócimy do normalności i będę uczestniczył w zajęciach na kampusie.
Doktorant, pod okiem prof. Bartosza Kruszyńskiego z Pracowni Historii Wojskowości, bada historię udziału Wielkopolskiej Eskadry Lotniczej w wojnie polsko-bolszewickiej, ponieważ jako lotnik interesuje się historią wojskowości i lotnictwa. Wybrał temat mniej znany, w przeciwieństwie do dobrze opracowanej historii 7 Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki, w której walczyli amerykańscy ochotnicy m.in. Maerian C. Cooper i Cedric Fauntleroy.
- Celem mojego stypendium jest zanurzenie się w obcej kulturze, kraju i języku po to, by zdobyć nową perspektywę w życiu i poszerzyć światopogląd. Mam nadzieję, że dzięki studiom, lepiej poznam Wielkopolan i historię Polski, zrozumiem, co to znaczy być Polakiem i Wielkopolaninem. Chcę dowiedzieć się, jakie były początki lotnictwa w Polsce, jacy byli ludzie, którzy tworzyli Eskadrę, jaka była ich skuteczność w walce z Armią Czerwoną.
Na przeprowadzenie badań i napisanie rozprawy Ryan Clisset ma tylko 2 lata, potem musi wrócić do swojej kariery w wojsku. Na szczęście niedawno po lockdownie otworzono archiwum, gdzie doktorant zamierza przeprowadzić kwerendę. Na tym, co odkryje w dokumentach, oprze swoją pracę, ponieważ literatury dotyczącej Wielkopolskiej Eskadry Lotniczej nie ma zbyt wiele.
Wiadomo, że jednostka odznaczyła się wysoką skutecznością w walce z Armią Konną generała Siemiona Budionnego. Miała zasługi w bitwie pod Lwowem. Jej działania skutecznie spowolniły ruchy kawalerii, która, choć mogła pokonywać dziennie kilkanaście kilometrów, posuwała się do przodu zaledwie o 2-3 kilometry.
- Duże wrażenie zrobiła na mnie opowieść majora Ajdukiewicza z 3 Armii, któremu ocaliły życie skuteczne działania wywiadowcze i rozpoznawcze lotników. Ich raporty były bardzo szczegółowe, podawały dokładne informacje o położeniu nieprzyjacielskich sił. Dzięki nim np. uratowano pociąg, bo odpowiednio wcześnie zauważono wojska bolszewickie na torach.
Mimo, że technologia dopiero się rozwijała, to lotnictwo dobrze przysłużyło się polskiej armii. Z początku niełatwo było pozyskać potrzebny sprzęt. Powstańcy wielkopolscy w 1919 roku zdobyli halę sterowców na Winiarach, gdzie skonfiskowali blisko 300 samolotów. Pozyskany sprzęt przyczynił się do powstania polskiego lotnictwa.
- Wielkopolanie cieszą się dobrą reputacją, mają opinię zdolnych, dobrze zorganizowanych profesjonalistów. Myślę, że tacy byli piloci, mechanicy, zwiadowcy z Wielkopolski, którzy brali udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Chciałbym to pokazać w swojej pracy – podkreśla badacz.
Wiedza i doświadczenia, jakie zdobywa zagranicą Ryan Clisset, mogą przyczynić się do tego, że stanie się lepszym przywódcą. Taki jest cel jego stypendium. Czy chciałby służyć w Polsce? - Być może - odpowiada. - Wtedy przydałaby się moja znajomość języka polskiego. Jak będzie - zobaczymy. Wszystkie decyzje podejmuje wojsko.
Obcokrajowiec dobrze czuje się w Polsce. Spodziewał się, że jesteśmy chłodnym i zamkniętym w sobie narodem, ale, ku jego zdumieniu, ludzie których poznał okazali się mili, ciepli i przyjaźni. - Wiele osób pyta mnie, skąd jestem, dlaczego tu przyjechałem, Polacy wydają się bardzo zainteresowani moją sytuacją. To miłe.
Jedynym mankamentem wydaje się pandemia: - Moje życie w Polsce wygląda dokładnie jak w Stanach - cały czas w domu – mówi. - Wszystko robię zdalnie, dobrze, że uczestniczę w zajęciach i mam okazję do rozmowy, poznawania języka - to mi na pewno pomaga. \
Czytaj też: Dr Patricia Aranha. Z Amazonii do Poznania