„Do trzech razy sztuka” – kierując się tą dewizą, entomolog prof. Marek Bąkowski z Wydziału Biologii trzykrotnie podjął próbę dotarcia do Mozambiku. W czasach postpandemicznych podróż okazała się męcząca, trudna i niebezpieczna, ale co najważniejsze - możliwa.
Wyjazd do Mozambiku odbył się w ramach projektu uczelnianego Erasmus Plus KA107. Pierwotnie planowany na marzec 2020 roku, z powodu pandemii przekładany był jeszcze dwukrotnie. Ostatecznie termin ustalono na koniec lipca 2021. To była też ostatnia możliwość, aby odbyć zaplanowane spotkania i przeprowadzić badania naukowe w terenie. Podróż rozpisana na kilka przesiadek trwała ponad 40 godzin, co w odniesieniu do tygodniowego wyjazdu było sporym wyczynem.
W ramach projektu Erasmus Plus KA107, UAM ma podpisaną umowę z Uniwersytetem Lurio w Mozambiku, w szczególności zaś z Wydziałem Nauk Przyrodniczych w Pembie, położonej w północnej części kraju. - Miejsce to miałem już okazję odwiedzić w 2018 roku, w ramach wcześniejszej edycji projektu – mówi prof. Bąkowski. – Tym razem jednak nie mogłem się udać do Pemby, gdyż cały północny Mozambik, w szczególności prowincja Cabo Delgado, jest miejscem bardzo niebezpiecznym ze względu na częste akty terrorystyczne. Zdecydowałem się zatem pojechać do Nampuli, gdzie znajduje się główna siedziba administracyjna Uniwersytetu Lurio oraz liczne wydziały, w tym wydział nauk medycznych. Zostałem tam niezwykle ciepło przyjęty przez władze uczelni oraz oprowadzony po wydziałach.
Głównym celem podróży prof. Bąkowskiego była wyspa Mozambik (Ilha de Moçambique), oddalona od Nampuli o 180 km. Do roku 1898 pełniła ona funkcję stolicy kraju. Obecnie jest nią Maputo. Ilha de Moçambique to niewielka wyspa o długości 3 km i szerokości 0,6 km, połączona z lądem mostem o długości 3,8 km wybudowanym w 1966 roku. Wyspa jest jedną z największych atrakcji turystycznych Mozambiku. Znajduje się na niej wiele zabytków m.in. wzniesiona w 1508 roku twierdza św. Sebastiana.
Pierwszym Europejczykiem, który dotarł na wyspę, był w 1498 roku Vasco da Gama, stąd kilka jego pomników na wyspie. Dzięki swojemu dogodnemu położeniu, Ilha de Moçambique była przez wiele wieków centrum handlu (w tym również niewolnikami) na drodze do Indii. O tym obecnie przypomina Ogród Pamięci (Jardin de Memoria) z charakterystyczną bramą, przez którą transportowani byli niewolnicy. Miasto Mozambik było jednym z najważniejszych portów morskich portugalskiej Afryki Wschodniej. Pod koniec XIX wieku wyspa Mozambik była siedzibą gubernatora generalnego oraz biskupstwa. W czasach największej świetności wyspy istniał tu pałac gubernatorski, a także katedra, posterunek celny, arsenał i faktorie kupców różnych narodowości.
Ze względu na bogactwo zabytków z czasów kolonialnych w 1991 roku wyspę wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. - Wyspa zrobiła na mnie ogromne wrażenie – mówi prof. Bąkowski. - głównie ze względu na…brak turystów. W trakcie mojego trzydniowego pobytu nie spotkałem tam żadnego turysty! Niewątpliwie był to efekt pandemii i trudności w podróżowaniu.
Wyjazd w ramach Erasmusa Plus miał głównie charakter dydaktyczno-naukowy. Prof. Marek Bąkowski nawiązał kontakt z przedstawicielami Wydziału Nauk Społecznych i Humanistycznych z siedzibą właśnie na wyspie Mozambik. - Z rozmów z dziekanem wydziału dr. Wilsonem wynikało, że Mozambijczycy mają dużą chęć nawiązania współpracy z naszym uniwersytetem. Zarówno Uniwersytet Lurio, jak i Uniwersytet Rovuma (Universidade Rovuma) w Nampuli są uczelniami, które powstały niedawno, dlatego usilnie ubiegają o kontakty z uczelniami zagranicznymi.
Na koniec przyszedł też czas na badania naukowe. Prof. Bąkowski razem z pracownikami oraz studentami UniLurio uczestniczył w badaniach bioróżnorodności w Lumbo, w sąsiedztwie wyspy Mozambik. (MAZ)
Zaczęło się od Gorongosy
Z prof. Markiem Bąkowskim rozmawia Magda Ziółek.
Podróż w czasie pandemii? Czy to możliwe?
Jak już wspomniałem, to było moje trzecie podejście do tego wyjazdu. Do samego końca zwlekałem z podjęciem decyzji, tym bardziej, że pandemia nie została opanowana, a nawet powstają nowe ogniska i nowe warianty tego wirusa. Istniało zagrożenie, że w czasie mojego pobytu w Mozambiku kraj ten wprowadzi lockdown i nastąpi zamknięcie granic. Z racji wyraźnej tendencji wzrostu zachorowań, dwa dni przed moim wyjazdem Mozambik został sklasyfikowany przez niektóre kraje, np. Niemcy, jako kraj podwyższonego ryzyka i w czasie mojego pobytu w Mozambiku musiałem przebukować bilety omijając lotniska niemieckie, które nie przyjmowały pasażerów przybywających z takich krajów, jak Mozambik, nawet w tranzycie. Również niejasność pewnych dokumentów wyjazdowych związanych z pandemią budziła moje obawy. Niestety, liczba połączeń lotniczych też została ograniczona, co wpłynęło na znaczny wzrost cen biletów lotniczych. Zdobycie testu PCR w Nampuli przed powrotem było również małym wyzwaniem. Oczywiście, w przypadku rezultatu pozytywnego groziła mi dwutygodniowa kwarantanna w Mozambiku. Reasumując, wszystko się jednak udało i byłem naprawdę szczęśliwy, gdy dwa dni po moim powrocie odzyskałem jeszcze w Polsce mój bagaż, wcześniej zagubiony przez linie lotnicze na przesiadce w Afryce.
Czuł się pan tam bezpiecznie?
Cały czas byłem pod dobrą opieką pracowników UniLurio, szczególnie z Wydziału Nauk Przyrodniczych. Jednakże należy pamiętać, że Nampula czy Maputo to bardzo niebezpieczne miasta, o bardzo dużej przestępczości, dlatego tam nie czułem się bezpiecznie. Widok krat, zasieków, ochrony z bronią prawie każdego budynku też dawał mi dużo do myślenia. Bardzo niebezpieczny był tam również ruch uliczny, szczególnie w Nampuli. Dla Mozambijczyków problemem numer jeden jest terroryzm oraz destabilizacja na północy kraju, w mniejszym stopniu pandemia.
A jak efekty naukowe?
Moja przygoda z Mozambikiem rozpoczęła się w 2015 roku, kiedy to zostałem zaproszony przez mojego kolegę dr. Piotra Naskręckiego do badań bioróżnorodności w Parku Narodowym Gorongosa. Od tego czasu miałem już okazję być w Mozambiku osiem razy. Na bazie tych badań został zebrany liczny materiał biologiczny, na podstawie którego powstało szereg prac naukowych, nie tylko dotyczących motyli, w których się specjalizuję, ale również innych grup zwierząt, jak ważki, roztocza czy niesporczaki. Na podstawie tego materiału było i jest realizowanych szereg prac dyplomowych studentów Wydziału Biologii UAM.
Czy badania bioróżnorodności są ważne?
Oczywiście, że tak. Jesteśmy świadkami kolejnego wymierania gatunków, zmian siedlisk oraz zmian klimatycznych. Na naszych oczach znikają niezwykle cenne przyrodniczo obszary, dlatego ich ochrona oraz dokumentacja jeszcze tam żyjących roślin i zwierząt jest niezwykle ważna. Podam tylko jeden przykład. Na bazie naszych dwuletnich badań bioróżnorodności w rezerwacie Chimanimani w Mozambiku, przy granicy z Zimbabwe, wspomniany rezerwat górski został przekształcony w Park Narodowy, o czym ostatnio pisano w The New York Times.
Skąd u pana zainteresowanie fauną afrykańską?
Mój pierwszy kontakt z fauną afrykańską zaczął się od zorganizowanych w 2006 roku przez organizację Conservation Internationale w ramach Rapid Assessment Programme badań motyli rezerwatów leśnych w Ghanie. Później przyszedł czas na Mozambik. Muszę podkreślić, że na Wydziale Biologii wiele osób prowadziło i nadal prowadzi badania w krajach afrykańskich. Potwierdzeniem tego jest szereg umów bilateralnych w ramach projektu Erasmus Plus, podpisanych z licznymi uczelniami w takich krajach, jak Ghana, Kamerun, Madagaskar, Mozambik, Rwanda, Uganda. Spektakularnym przykładem współpracy jest również kurs biologii tropikalnej w Ugandzie dla studentów Wydziału Biologii. Niestety, ostatni wyjazd z racji pandemii został zawieszony. Mam jednak nadzieję, że niebawem wrócimy do normalności i do realizacji zaległego kursu.
zob. też: Prof. Marek Bąkowski. Motyle i wojna