Historyk wojskowości prof. UAM Bartosz Kruszyński specjalizuje się m.in. w dziejach najnowszych konfliktów zbrojnych. Jednym z jego obszarów badawczych jest front zachodni I wojny światowej. W lipcu 2021 roku ukazała się w języku angielskim książka, która traktuje o dziejach poznańskiej – niemieckiej 10. Dywizji Piechoty.
Publikacja pt. „The German 10th Infantry Division. Tactical Combat Operations on the Western Front in August 1914” została wydana w prestiżowym, niemieckim wydawnictwie naukowym Vandenhoeck & Ruprecht Verlag z siedzibą w Getyndze, które jest częścią domu wydawniczego Brill Publishers. Autor zebrał tam swoje najnowsze ustalenia badawcze m.in. wyniki analizy odnalezionych francuskich archiwaliów.
Prof. Kruszyński: – Początek tej historii to rok 1820, kiedy Poznań stał się macierzystym garnizonem tytułowej dywizji. Odtąd Wielkopolanie, aż do listopada 1918 roku stanowili większość jej żołnierzy. Do wybuchu I wojny światowej podległe jej pułki stacjonowały zarówno w Poznaniu, jak i miastach ówczesnej Prowincji Poznańskiej. Po zakończeniu mobilizacji w sierpniu 1914 roku 10. Dywizja Piechoty liczyła 17 000 żołnierzy. Byli oni zgrupowani w 4 pułkach piechoty, 2 pułkach artylerii, pułku strzelców konnych oraz służbach dywizyjnych. W kontekście tego projektu jednym z moich najważniejszych ustaleń badawczych jest to, że Polacy stanowili w szeregach badanej dywizji blisko 70% żołnierzy (szeregowi oraz podoficerowie niższych stopni). Wszyscy oficerowie oraz znaczna część podoficerów zawodowych była niemieckiej narodowości. Można zatem powiedzieć, że stopień polskości był w tej jednostce bardzo wysoki. Choć pruskie (niemieckie) władze wojskowe oficjalnie nie przyznawały się do takiego stanu rzeczy. Aż do wybuchu wojny na terenie koszar żołnierze nie mogli używać języka polskiego. Dopiero po jej wybuchu te antypolskie obostrzenia zelżały. Pozwolono na korespondencję w języku polskim oraz przysyłanie na front polskiej prasy m.in. takich tytułów jak: „Kurier Poznański”, czy „Dziennik Poznański”.
W pierwszy rozdziale autor ukazał tradycje tytułowej dywizji przed 1914 rokiem, a w kolejnym organizację na stopie wojennej, osłonę mobilizacji oraz transport do rejonu koncentracji na front zachodnim. Dwa kolejne rozdziały dotyczą już działań bojowych i walk niemieckiej 10. Dywizji Piechoty z francuską (paryską) 7. Dywizją Piechoty. Pierwsza z nich odbyła się 22 sierpnia 1914 roku pod Éthe w Belgii (południowe pasmo Ardenów). W szerszym wymiarze stanowiła epizod tzw. bitwy granicznej. Kolejny rozdział został poświęcony bitwie pod Charency i Marville, które miały miejsce na terytorium Francji 24 i 25 sierpnia 1914 roku. Załącznik stanowią wspomnienia gen. Edgar’a de Trentinian – dowódcy francuskiej 7. Dywizji Piechoty, które prof. Kruszyński poddał krytycznej edycji źródłowej. Uzupełnieniem tekstu jest unikatowy materiał ikonograficzny gromadzony przez Autora przez przeszło 10 lat. Znaczna część tych fotografii została zakupiona ze zbiorów antykwarycznych we Francji, Niemczech oraz Polsce. Inne pochodzą ze zbiorów Biblioteki Kongresu USA, czy archiwów w Niemczech. Całość uzupełniają schematy organizacyjne omawianych jednostek oraz 16 kolorowych map opracowanych według projektu Autor zgodnie z standardami NATO.
Prof. Kruszyński: – Wszystkie te cztery bitwy zostały wygrane przez poznańską dywizję, a data 22 sierpnia 1914 roku to najczarniejszy dzień w historii francuskiej wojskowości. Tylko bowiem w ciągu 24 godzin wojsko francuskie straciło 27 000 poległych. Takich strat podczas jednego dnia francuska wojskowość nie odnotowała nigdy wcześniej ani nigdy później. Pod Éthe poznańska dywizja dosłownie rozgromiła paryską 7. Dywizję Piechoty, zadając jej straty w wysokości 5324 żołnierzy (polegli, ranni, wzięci do niewoli). Choć również pułki poznańskie zapłaciły za ten sukces stratami w liczbie 1482 żołnierzy, w tym 428 polskiej narodowości. Po dwóch kolejnych bitwach pod Charency i Marville oraz do końca sierpnia 1914 roku straty poznańskiej 10. Dywizji Piechoty wrosły do 1800 żołnierzy, w tym 525 polskiej narodowości. A był to dopiero pierwszy miesiąc Wielkiej Wojny, która na froncie zachodnim miała trwać do listopada 1918 roku.
zob. też. Prof. UAM Łukasz Różycki. Z emocjami o bitwie…
Prof. Kruszyński: – Podczas konstrukcji książki postawiłem sobie za cel ukazanie losów poznańskiej 10. Dywizji Piechoty i jej żołnierzy na wielu płaszczyznach. Tylko takie założenie mogło oddać jak najpełniejszy obraz tych wydarzeń. Należy tutaj dodać, że poznańska dywizja, razem z 9. Dywizją Piechoty, tworzyły V Korpus Armijny. Zatem nie mogłem analizować dziejów tej dywizji bez ukazania zadań jakie w sierpniu 1914 roku postawiono przed V korpusem, który przynależał do niemieckiej 5. Armii. Kolejnym poziomem był wymiar taktyczny, a zatem działania bojowe poszczególnych pułków tej dywizji. Wreszcie była perspektywa tych wydarzeń z poziomu szeregowego żołnierza, podoficera, czy też oficera. Również w tym przypadku starałem się zbudować wielowymiarową strukturę narracji oraz ukazać te wydarzenia ze strony niemieckiej, jak i francuskiej. Było to możliwe dzięki zgromadzeniu znacznej liczby źródeł (w tym archiwalnych) i to zarówno niemieckich, jak francuskich. Natomiast niezwykle trudne było uchwycenie w tych wydarzeniach polskich wątków. Niemieckie księgi pułkowe i źródła najczęściej milczały na temat bezpośredniego udziału Polaków w tych zmaganiach i tylko epizodycznie o nich wspominano. Jednak oni tam byli, walczyli i ginęli u boku swoich niemieckich „kolegów”, odnosili rany i przeżywali te przerażające chwile na polach bitew. Postrzegani jako Niemcy przez swoich francuskich przeciwników, szeregowych żołnierzy. Byli przecież w niemieckich mundurach. Choć francuscy oficerowie z paryskiej 7. Dywizji Piechoty mieli świadomość z kim walczyli i wspominali o wysokich walorach bojowych żołnierzy polskiej narodowości z Prowincji Poznańskiej. Dopiero szczegółowa analiza niemieckiej listy start z I wojny światowej, pozwoliła ustalić wymiar strat poznańskiej 10. Dywizji Piechoty oraz określić procent Polaków w jej szeregach. Mogę zdecydowania stwierdzić, że była to najtrudniejsza część pracy nad tą książką, gdyż wymagał analizy setek stron nazwisk poległych, rannych i zaginionych. Całe szczęście pruscy urzędnicy wojskowi byli bardzo skrupulatni.
Prof. Kruszyński: – Pisząc tę książkę zależało mi w dużej mierze na upamiętnieniu Poznaniaków i Wielkopolan w szeregach niemieckiej 10. Dywizji Piechoty. Chciałem pokazać tragizm tych młodych ludzi, którzy po wybuchu I wojny światowej w sierpniu 1914 roku, zostali wcieleni do niemieckich pułków, ubrani w niemieckie mundury i rzuceni w nieznane, setki kilometrów od rodzinnych stron. Walczyli, ginęli i odnosili rany za obcą, niemiecką sprawę. Poległych żołnierzy polskiej narodowości, Poznaniaków i Wielkopolan, chowano na niemieckich cmentarzach wojskowych, gdzie spoczywają w większości przypadków zapomniani do dziś. Pewne światło na skalę tego zjawiska rzucają liczby. Dziś dysponujemy niestety tylko szacunkowymi danymi, według których na 13 000 000 mężczyzn, których wcielono do wojska niemieckiego podczas I wojny światowej, aż 850 000 stanowili żołnierze, którzy władali językiem polskim. Z liczby tej szacunkowo 130 000 żołnierzy poległo na froncie.
W 2019 roku przeprowadziłem objazd naukowy po terenach zachodniej Lotaryngii, gdzie poszukiwałem niemieckich cmentarzy wojennych na których pochowani są żołnierze pułków poznańskiej 10. Dywizji Piechoty. Odnalazłem kilkanaście z nich, a polskie nazwiska na żeliwnych krzyżach napotykałem bardzo często. Miejscowa francuska ludność była przekonana, że na tych cmentarzach spoczywają wyłącznie niemieccy żołnierze, którzy podczas I wojny światowej walczyli na tych terenach. Dużym zaskoczeniem była dla nich informacja, że spoczywają tam także Polacy, którzy walczyli w szeregach wojsk niemieckich.
Poza tym brutalnym obliczem wojny, Wielkopolanie w niemieckim szeregach podczas I wojny światowej potrafili odnaleźć także pozytywne aspekty. Dla wielu, którzy trafili na zachód Europy była to rewolucja cywilizacyjno-kulturowa. Często wyrwani z poznańskich folwarcznych wsi po raz pierwszy mieli okazje zobaczyć, jak żyją ludzie w innych częściach świata. Dla wielu z nich był to katalizator rozwoju i wojenna szkoła życia. W szeregach wojska mieli styczność z kulturą techniczną, uczyli się obsługi maszyn, część ukończyła nawet kurs prowadzenia motocykla czy samochodu. Wraz z rosnącą liczbą strat wojsk niemieckich po 1916 roku, władze wojskowe zezwoliły Polakom na wojenne kursy oficerskie. Po nich awansowali na pierwsze stopnie oficerskie. Dotyczyło to także wojskowych kursów specjalistycznych. Doświadczenia te były bezcenne, kiedy pod koniec grudnia 1918 roku w Wielkopolsce wybuchła niepodległość. Po wybuchu Powstania Wielkopolskiego wstępowali w szeregi wojsk powstańczych, później tworzyli struktury Wojsk Wielkopolskich. W przełomowych chwilach wojny polsko-bolszewickiej 1919–1920 dywizje z wielkopolskim rodowodem, złożone w dużej części z weteranów wojsk niemieckich, udowodniły swoją wartość w walce o polską niepodległość.