Wersja kontrastowa

Prof. Joanna Mucha. Nie ugoda a pojednanie

Prof. Joanna Mucha
Prof. Joanna Mucha

Z prof. Joanną Muchą, kierowniczką Centrum Wsparcia Mediacji przy WPiA UAM, o mediacji i nie tylko, rozmawia Krzysztof Smura.

 

 

Centrum było odpowiedzią na zapotrzebowanie, czy też jest to jednostka biorąca aktywny udział w mediacji?

Koncepcja centrum powstawała w mojej głowie bardzo długo. Jego powołanie, przy ogromnym wsparciu władz dziekańskich, jest pewnego rodzaju zinstytucjonalizowaniem moich dotychczasowych działań, w tym we współpracy ze środowiskiem mediatorów i koordynatorem ze strony Sądu Okręgowego w Poznaniu.  Zależało mi, by w nazwie centrum wyeksponowany był element wsparcia. Przy polskich uniwersytetach istnieje kilka podobnych jednostek, ale mają one inny charakter, pełniąc w dużej mierze rolę ośrodków mediacyjnych. Ja natomiast wychodzę z założenia, że konkurencja w środowiskach zajmujących się mediacją nie jest potrzebna, przeciwnie, celem Centrum jest wzajemne wspieranie się praktyki i nauki.

 

Pani przygoda z mediacją trwa już wiele lat?

Zajmuję się mediacją, odkąd weszły w życie przepisy kodeksu postępowania cywilnego, dotyczące  mediacji, czyli od 2005 roku. Początkowo był to wykład dla studentów, prowadzony zresztą do dziś. Uczestniczyłam też w szkoleniu dla mediatorów, współpracowałam z kołem naukowym. Obecnie bywam ekspertem w różnych mediacyjnych inicjatywach zewnętrznych, realizuję projekty badawcze, także międzynarodowe, a od 2016 roku organizuję cykliczne konferencje poświęcone mediacji. Kilka lat temu w sposób naturalny nawiązała się współpraca z sędzią Piotrem Marciniakiem, koordynatorem ds. mediacji,  w związku z organizowanymi przez sąd konferencjami propagującymi mediację. I to do tego stopnia, że od dwóch edycji nasze konferencje łączymy, co przełożyło się na dość charakterystyczną ich nazwę – ostatnio mieliśmy VI Konferencję Szkoleniową i IX Poznański Salon Mediacji.

 

Bez wsparcia by się nie udało?

Zdecydowanie. Wspierają nas mediatorzy z poznańskiego oddziału Polskiego Centrum Mediacji, z którym wydział zawarł porozumienie o współpracy, ale też z innych organizacji. Prowadzą zajęcia na studium podyplomowym, warsztaty dla chętnych studentów. W tym roku pierwszy raz uruchomiliśmy razem z Wydziałem Psychologii i Kognitywistyki wspólne warsztaty dla studentów prawa i psychologii. Najcenniejsze dla nich było chyba to, że zobaczyli, jak można spojrzeć na konflikt z różnych perspektyw. Mediatorzy pomagali też przygotować studentów do udziału w ogólnopolskim konkursie mediacyjnym, gdzie dziewczyny zdobyły drugie miejsce, mimo że były najmłodsze. Pomysłów na współpracę jest bardzo dużo.

 

Czym zajmuje się Centrum?

Obok pełnienia funkcji naukowo-badawczej i dydaktyczno-edukacyjnej jest przestrzenią wymiany wiedzy, doświadczeń i poglądów, nakierowaną na budowanie relacji ze środowiskami zaangażowanymi w promowanie mediacji jako formy rozwiązywania konfliktów. Misją Centrum jest podejmowanie działań na rzecz wspierania rozwoju mediacji poprzez przyczynianie się do zwiększania stopnia jej poznania jako przedmiotu badań i nauki, do rozpowszechnienia i ugruntowania wiedzy o niej w społeczeństwie przez edukację oraz propagowanie jej idei. Jak mówiłam, Centrum ma być ośrodkiem wspierania praktyki przez naukę. To inicjatywa uzupełniająca i współistniejąca ze środowiskami mediatorów i innymi zainteresowanymi mediacją podmiotami dla maksymalnego wykorzystania osiągnięć nauki w praktyce.

 

Mediacja to działalność sądowa czy pozasądowa?

To forma rozwiązywania konfliktów. Już to pokazuje różnicę między tą instytucją a postępowaniem sądowym, ponieważ rolą sądów jest rozstrzyganie sporów. W nauce, zwłaszcza w teorii konfliktów, zwraca się uwagę na różnice między rozwiązywaniem konfliktów, a rozstrzyganiem sporów. To pierwsze sformułowanie należy do języka socjologii, psychologii, natomiast drugie ewidentnie należy do języka prawnego. Konflikt jest rozwiązywany przez same strony, sąd zaś narzuca im sposób rozstrzygnięcia sporu. W naszym systemie prawnym mediacja jest ulokowana zarówno w ramach postępowania sądowego, jak i poza nim. W myśl przepisów kodeksu postępowania cywilnego strony mogą przystąpić do mediacji na podstawie umowy między sobą albo też na podstawie skierowania sądu w toku postępowania. Ta pierwsza mediacja zastępuje proces: strony z pomocą mediatora rozwiązują konflikt, więc postępowanie sądowe nie jest potrzebne. W przypadku mediacji sądowej postępowanie już się toczy, ale sąd w zasadzie na każdym jego etapie z własnej inicjatywy albo na wniosek stron może skierować je do mediacji. Jeśli strony dojdą do porozumienia, postępowanie zostaje umorzone.

 

Ale sąd może sprawić też, że obie strony będą przegrane….

Dokładnie tak. Sąd wydaje wyrok, w którym zawsze jedna ze stron przegrywa. Tylko jedna z nich wygrywa. Czasem wygrana jest pozorna, bo jeżeli przegrywający wyroku nie wykona, wygrywającemu pozostaje wszcząć egzekucję, która często okazuje się bezskuteczna. Wtedy można powiedzieć, że obie strony faktycznie przegrały.

 

Mediacja jest więc lekiem na sądowy wyrok?

W mediacji obie strony, które są w sytuacji spornej, mają szansę wyjść z konfliktu jako wygrane. Dlaczego? Dlatego, że inaczej niż proces sądowy nie tyle skupia się ona na kwestiach prawnych, ile na całej otoczce konfliktu. Dobry mediator pomaga stronom wyjść z konfliktu w lepszych relacjach aniżeli było to wcześniej. Wymaga to często sięgnięcia do jego genezy i rzeczywistych potrzeb stron, wyczyszczenia negatywnych emocji, ale także spojrzenia w przyszłość. Pokazania stronom perspektyw, jakie mają w sytuacji, gdy nie rozwiążą konfliktu, jak i gdy go rozwiążą. Dlatego często mówi się, że mediacja służy transformacji, a sam konflikt jest wręcz szansą dla stron. Sąd natomiast ocenia tylko, czy norma prawna została naruszona i stosownie do tego wydaje wyrok, brak tu miejsca na rozmowę o relacjach czy potrzebach.

 

Mediacja wspomaga sąd. Ale czy mediatorem może być każdy?

Aktualne przepisy przewidują trzy grupy mediatorów. Pierwsza grupa to ta, która pojawiła się stosunkowo późno, bo w 2016 roku. To stali mediatorzy, wpisywani na listę, prowadzoną przez prezesa sądu okręgowego, po spełnieniu określonych kryteriów. Nie są oni jednak organami procesowymi, nie działają w strukturze sądu. To osoby zewnętrzne, neutralne i bezstronne. Druga grupa to mediatorzy ad hoc. Takim mediatorem może być każdy, kto ma pełnię praw publicznych i pełną zdolność do czynności prawnych. Grupa trzecia to mediatorzy funkcjonujący ewentualnie w ramach ośrodków mediacyjnych, niewpisani na listy w sądach. Niezależnie od przepisów, rolą mediatora jest pomóc stronom dojść do porozumienia. Najważniejsze więc, by była to osoba, która zyska ich zaufanie.

 

W naszym systemie prawnym nie ma jeszcze obowiązkowej certyfikacji mediatorów?

Trwają prace nad krajowym rejestrem mediatorów, do którego wpis będzie potwierdzeniem kwalifikacji. Dziś najczęściej mediatorów weryfikują ośrodki mediacyjne według własnych programów szkoleniowych. Nie ma przepisów, które regulowałyby ścieżkę kandydata na mediatora przed uzyskaniem przez niego takiego statusu. Jest natomiast kilka miękkich uregulowań, jak choćby standardy Społecznej Rady ds. Alternatywnych Metod Rozwiązywania Konfliktów i Sporów. Natomiast w praktyce mediatorzy często specjalizują się w mediacji w określonych sprawach.

 

Jakie są rodzaje mediacji?

W zależności od rodzaju stosunku prawnego, z którego wynikł spór, można mówić o mediacji cywilnej, rodzinnej, gospodarczej… To najczęstsze rodzaje spraw, w których może dojść do mediacji. Jest też mediacja karna, ale jej popularność jest stosunkowo niska, podobnie jak w przypadku mediacji administracyjnej.

 

A kwestia predyspozycji? Szczególnie ważna np. w sprawach rodzinnych?

Z małym wyjątkiem w przypadku mediacji rodzinnych, przepisy nie wymagają od mediatora legitymowania się sprofilowanym wykształceniem, nie musi on być prawnikiem, ale nie musi też być psychologiem. Bycie mediatorem to kwestia osobowości. Mediację trzeba czuć. Wiąże się ona ze sferą emocji, która wymaga może nawet niekoniecznie wiedzy, ale pewnego wyczucia psychologicznego. Zawsze staram się podkreślać, że celem mediacji nie jest ugoda, tylko pojednanie. I czy to pojednanie się stron przybierze prawną formę ugody, czy nie, to kwestia wtórna. Najważniejsze jest sprawienie, aby strony poczuły się dobrze, by obie wyszły z mediacji usatysfakcjonowane wypracowanym wspólnie porozumieniem. Zadaniem mediatora jest im to ułatwić, przywrócić zaburzoną konfliktem komunikację, a to rzeczywiście wymaga predyspozycji.

 

Ile to kosztuje?

Koszty mediacji są nieporównywalnie niższe niż koszty procesu. W mediacji sądowej wysokość wynagrodzenia mediatora, wliczanego do kosztów postępowania, określają przepisy na poziomie 1 procenta wartości sporu, nie więcej niż 2 tysiące złotych za całą mediację. W sprawach niemajątkowych jest to maksymalnie 450 zł. Koszty mediacji umownej ustalają natomiast strony z mediatorem.

 

Czy dużo jest spraw w mediacji?

Nie jest ich tak dużo, jak pierwotnie oczekiwano. Mediacja dość trudno przebijała się do świadomości społecznej i dlatego wciąż jest jeszcze mało mediacji umownych, inicjowanych przez strony, które dojrzały do rozwiązania swojego konfliktu w ten sposób, mając świadomość, że wyrok sądowy, rozstrzygając spór prawny, raczej ten konflikt eskaluje niż go łagodzi. Liczba mediacji sądowych natomiast sukcesywnie wzrasta.

 

Dr Mariusz Zelek. Prawnik w świecie domen internetowych.

Nauka Wydział Prawa i Administracji

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.