Wersja kontrastowa

Dr Aneta Judzińska. Od żołnierek wymaga się więcej

Dr Aneta Judzińska, fot. Adrian Wykrota
Dr Aneta Judzińska, fot. Adrian Wykrota

Badania doktor Anety Judzińskiej pokazały wielokontekstowość utrudnionego awansu kobiet w wojsku. "Z jednej strony stereotypy zogniskowane wokół przekonania, że kobieta do pewnych ról się nie nadaje, z drugiej zjawisko klasycznego szklanego sufitu, czyli braku swobodnego dostępu do kariery na ścieżce dowódczej, która nieformalnie uchodzi za bardziej prestiżową". Z naukowczynią rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

Doktor Aneta Judzińska z WSE UAM interesuje się tematem kobiet pracujących w wojsku i służbach mundurowych. Jak dotąd powstało niewiele badań dotyczących tej grupy. Wynika to między innymi z faktu, że instytucje te są trudno dostępne dla naukowców. Jak mówi badaczka, socjolog Aleksander Hertz pisał, że „armia to grupa ekskluzywna, izolująca się, niechętnie usposobiona do niedyskretnych intruzów”. Żeby się do niej dostać, potrzeba dużej wytrwałości i znajomości skomplikowanych procedur formalnych, które są ściśle regulowane przez Decyzję Nr 78 Ministra Obrony Narodowej. Bardzo często naukowcy i naukowczynie są zdani na dobrą wolę dowódcy danej jednostki. 

 

Jak w praktyce wyglądają te procedury? 

Na początku musiałam je bardzo dobrze poznać. Wymagane dokumenty obejmowały na przykład prezentację własnej osoby, uzasadnienie przedsięwzięcia badawczego, założenia metodologiczne. Przeglądałam statystyki, by dowiedzieć się, w jakich jednostkach jest najwięcej kobiet, kontaktowałam się z nimi, by uzyskać zgody dowódców na prowadzenie badań. Niektóre odpowiedziały twierdząco, inne nie. Gdy już zgromadziłam wszystkie dokumenty, przedstawiłam je w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zgody udzielił mi sekretarz stanu. W jednostkach, w których zrealizowałam badania, spotkałam się z dużą życzliwością i profesjonalizmem, jeżeli chodzi o ich uczestniczki czy organizowanie przestrzeni do badań.  

 

Co motywuje kobiety do wstąpienia do wojska? 

Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że najmniej liczyły się motywy patriotyczne. Dla części znaczenie miała rodzinna tradycja – prawie połowa badanych była córkami żołnierzy. Dzieciństwo spędziły na tak zwanych osiedlach wojskowych, więc wojsko stało się dla nich częścią dziecięcych doświadczeń. Z wymogami związanymi z rolą żołnierską skonfrontowały się dość wcześnie, w tym z wymogiem mobilności, elastyczności i dyspozycyjności. To są kobiety otwarte na zmiany.  

 

Ciekawi mnie, czy panie mogą dojść do najwyższych stanowisk w wojsku. Jak dotąd nie było w Polsce kobiety generała w czynnej służbie.  

Jeszcze do niedawna koronnym argumentem, na który się powoływano, był brak dostępu do edukacji. Dopiero od 1999 roku kobiety mogą na równi z mężczyznami partycypować w przestrzeni kariery wojskowej. Kiedy Polska przystąpiła do struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego, musiała umożliwić kobietom, zgodnie z dyrektywami, dostęp do uczelni wojskowych.  

Nie mam prawa ekstrapolować wyników na całą populację żołnierek, ponieważ prowadziłam badania jakościowe wśród 31 kobiet w stopniu oficera, niemniej pokazały one wielokontekstowość utrudnionego awansu. Z jednej strony stereotypy zogniskowane wokół przekonania, że kobieta do pewnych ról się nie nadaje, z drugiej zjawisko klasycznego szklanego sufitu, czyli braku swobodnego dostępu do kariery na ścieżce dowódczej, która nieformalnie uchodzi za bardziej prestiżową.  

Dodatkowo sytuację komplikuje kwestia macierzyństwa, gdyż okazało się, że część kobiet, na początku bardzo zorientowanych na karierę, redefiniowała życiowe priorytety po urodzeniu dziecka. Najważniejszą wartością stawała się rodzina. Jedna z żołnierek, której mąż również pełnił służbę w wojsku, przy czym świetnie realizował się w roli taty ich trzyletniej córki, miała możliwość awansowania przez wyjazd na misję. Zrezygnowała z tego na rzecz realizowania się w roli mamy. Było jeszcze kilka takich kobiet. Część badanych w ogóle rezygnowała z kariery. Ich postawę określiłam jako samowykluczanie się z kariery. Inne badane skupiały się tylko na macierzyństwie do momentu, gdy dziecko stawało się w miarę autonomiczne, po czym wracały na ścieżkę kariery. We wszystkich tych przypadkach dochodziło do spowolnienia dynamiki awansu. Były też kobiety w ogóle niezainteresowane karierą i awansem. Zapewnienie bezpieczeństwa finansowego było dla nich optymalnym rozwiązaniem. 

Nie bez znaczenia w wojsku poruszana jest też kwestia sprawności fizycznej. Wydawałoby się, że i w zawodach zmaskulinizowanych hybrydyczny charakter ról – ani męski, ani żeński – staje się coraz bardziej czytelny, ale okazuje się, że niekoniecznie. Pracowałam nad artykułem poświęconym egzaminom sprawności fizycznej w kontekście dymorfizmu płciowego i okazało się, że nie ma zgody co do form testowania i norm – czy mają być oddzielne dla kobiet i mężczyzn, czy takie same. Zwykle kobiety optują za zróżnicowanymi testami lub normami, w przeciwieństwie do mężczyzn, co negatywnie rzutuje na relacje interpersonalne między płciami.  

 

Pewnie znaczenie ma funkcja, którą pełnią. Przypuszczam, że część kobiet pracuje za biurkiem, chociaż ostatnio mówiło się o Urszuli Brzezińskiej-Hołowni, która jest pilotem i lata na F-16. Czy wiele jest takich żołnierek? 

Miałam przyjemność rozmowy zarówno z żołnierkami, które pełniły funkcje administracyjne, jak i role dowódcze w wojskach lądowych i siłach powietrznych. Panie związane z lotnictwem opowiadały o swojej pracy jak o wielkiej pasji. Lot w chmurach jest dla nich spełnieniem marzeń. Tutaj ponownie wracamy do tematu testów sprawności i egzaminów sprawdzających predyspozycje. Jeśli chodzi o te ostatnie, to w przypadku rekrutacji na studia na kierunku lotnictwo i kosmonautyka w Lotniczej Akademii Wojskowej są identyczne dla obojga płci. Już na początku selekcja jest bardzo silna. Komandor w stanie spoczynku Bożena Szubińska powiedziała kiedyś, że to nie płeć, tylko stanowisko weryfikuje, czy dana osoba sobie poradzi.  

 

Kilka lat temu dostała pani grant w konkursie Miniatura 5 NCN dotyczący obrazów kobiecości w policji, straży granicznej i służbie więziennej. Jakie są wyniki tych badań? 

Temat był porywający, ale niestety skonfrontowałam się z niechęcią instytucji do intruzów. Nie udało mi się uzyskać zgody komendantów głównych policji i straży granicznej. NCN nie zaakceptowało zmiany grupy badawczej i jako uczelnia musieliśmy zwrócić środki, ale uzyskałam zgodę służby więziennej i postanowiłam to wykorzystać. Badania zrealizowałam dzięki życzliwej decyzji dziekan WSE pani prof. Agnieszki Cybal-Michalskiej i funduszom przyznanym mi ze środków wydziału. Jestem w trakcie opracowywania wyników. Zrobił się z tego duży projekt i muszę teraz poradzić sobie z ogromem materiału, który zgromadziłam.  

 

Czego się pani dowiedziała? 

Ciekawiło mnie, jakie znaczenia badane nadają swojej kobiecości, jak jej doświadczają, również w kontekście pełnionej służby. Nie chcę jeszcze dzielić się wnioskami, ale porównując badania żołnierek i funkcjonariuszek służby więziennej, zaobserwowałam różnice w podejściu do macierzyństwa. Funkcjonariuszki nie dostrzegają diametralnego wpływu macierzyństwa na rozwój zawodowy.  
Zainteresowały mnie obrazy kobiecości, ponieważ w wojsku odkryłam frapujący wątek, który doprowadził mnie do pytania: co to znaczy być kobietą w służbie? Niektóre panie krytycznie wyrażały się o koleżankach, które w zbyt dosłowny ich zdaniem sposób eksponowały swoją kobiecość. Uważały, że z racji męskiego środowiska należy zachować neutralność płciową i nie prowokować mężczyzn wyglądem. Żołnierskość określały mianem neutralnej, dla nich żołnierz nie miał płci, a jednocześnie te same rozmówczynie wskazywały wyraźne różnice między kobietami i mężczyznami w wojsku. Podkreślały, że od kobiet wymaga się więcej, że muszą godzić role zawodowe i rodzinne, udowadniać, że są kompetentne, walczyć ze stereotypami. Niektóre opisywały, że młodsze koleżanki próbują naśladować mężczyzn, używając wulgarnego języka czy, szerzej, kreując tożsamość na tradycyjnie męską. Część kobiet dystansowała się od tego, przyjmując, że kobieta nigdy nie dorówna mężczyźnie. Jeszcze inne twierdziły, że bycie dobrą żołnierką oznacza dorównanie męskim standardom. Byłam ciekawa, jak to kształtuje się w innych służbach mundurowych. 

 

To, co pani mówi, przypomina mi losy pierwszych naukowczyń, które poświęcały życie prywatne dla nauki. Od nich również wymagano dorównania do męskich standardów. 

Porusza pani istotny wątek. W Polsce ciągle mówimy o procesie adaptacji kobiet do narzuconych standardów, ale nie o zmianie kultury organizacyjnej wojska. W badaniach na poziomie międzynarodowym podejmowane są zupełnie inne problemy, na przykład kobiety w rolach bojowych, misjach pokojowych, doświadczenia zawodowe kobiet weteranek oraz potencjalne problemy ich zdrowia fizycznego i psychicznego. A my ciągle zastanawiamy się, jak kobiety powinny się odnaleźć. Sama o tym myślę, bo nie ma badań, które mogłyby odpowiedzieć na to pytanie.  

 

Zobacz też: Paulina Dawid. Walka zamiast papierosów i wolnej miłości

 

 

 

Nauka Wydział Studiów Edukacyjnych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.