Wersja kontrastowa

Prof. UAM Karol Kacprzak. Chemia miłości

Fot. Maciej Męczyński
Fot. Maciej Męczyński

Z prof. UAM Karolem Kacprzakiem, z Zakładu Chemii Medycznej UAM, rozmawia Magda Ziółek

 

Podobno pański wykład o chemii miłości cieszył się dużym zainteresowaniem?

Ten wykład ma już ładnych kilka lat. Nieskromnie przyznam się, że wygłosiłem go chyba ze 100 razy, zawsze z wielkim entuzjazmem. To jest wielka satysfakcja dla wykładowcy. Dowód na to, że temat miłości jest centralny dla człowieka, a jeżeli dodatkowo zostanie ujęty z nietypowej perspektywy, w tym przypadku chemicznej, przyciąga wielu chętnych.

Miłość to chemia, czy coś więcej?

W warstwie układu „wykonawczego” miłość to pobudzanie neuronów przez określone cząsteczki chemiczne, czyli właściwie chemia. Natomiast to, co przeżywamy, wszystkie efekty upojenia miłosnego, a więc ekstaza, radość, czy tragedia to są już zjawiska, które odnosimy do sfery psychicznej, a nawet metafizycznej, i które trudno dobrze jakościowo i ilościowo opisać. Chociaż są wyjątki, na przykład miłość romantyczną można „zobaczyć” za pomocą technik obrazowania mózgu. Jedno badanie i wiemy, czy to miłość romantyczna, czy tylko pożądanie. Oczywiście, to potencjalnie niebezpieczny test. Niech pani sobie wyobrazi, że już niedługo będzie można sprawdzić kandydata na męża lub żonę i dowiedzieć się, jakie namiętności kotłują się w jego mózgu, miłość, seks czy może jest to żądza pieniędzy.

Skoro mamy możliwość „zobaczenia” miłości, to już chyba krok do stworzenia pigułki na miłość. To dopiero daje możliwości...

To zależy. Tabletki na męski aparat wykonawczy i erotyczne doznania są od dawna na rynku i dobrze się mają. Natomiast tabletki na zakochanie absolutnie nie. Jesteśmy w tym samym miejscu co nasi przodkowie, którzy myśleli, że za pomocą różnych zaklęć czy eliksirów będzie można wywołać miłość.

A dlaczego do jednych „czujemy chemię”, a do innych już nie?

Jeżeli chodzi o sferę chemiczną, to istotnie postulowana jest pewna rola feromonów czyli lotnych cząsteczek, bezwonnych dla naszego nosa, lecz przenoszących określone informacje. Oddziałują one na naszą sferę socjalną, pozwalają nam się „dopasować”. Słusznie zatem mówimy, że ktoś czuje chemię do kogoś. Istnieje bardzo dużo ciekawych badań, które pokazują, że komunikacja chemiczna między ludźmi istotnie funkcjonuje. Weźmy na przykład klasyczne już prace Marthy McClintock o synchronizacji cykli miesiączkowych u kobiet przebywających razem. W kwestii wyboru partnera mówi się o preferencji jego zapachu. Wykazano, że wybór mężczyzny przez kobiety może być uzależniony od jego indywidualnego zapachu. Oczywiście ewolucji nie o zapach chodzi tylko o fakt, że tak wybrani partnerzy wykazują duże różnice w genach kodujących białka głównego układu zgodności tkankowej. Biorą one m. in. udział w procesach odporności w organizmie, „zapach” zatem mówi kobiecie, który z kandydatów daje największe szanse na pożądaną z ewolucyjnego punktu widzenia różnorodność genetyczną. Okazuje się także, że naturalny zapach ciała kobiecego, zwłaszcza w fazie jajeczkowania odpowiada za lepszą ocenę urody pań pachnących niż „bezwonnych” przez ankietowanych mężczyzn. Dlatego nie należy się go pozbywać przesadnie. Oczywiście, nie namawiam, aby zamienić się w kloszardów i nie myć się wcale. Jednak naturalny zapach wydzielany np. przez gruczoły apokrynowe może pomóc nam w znalezieniu odpowiedniego partnera.

A co jeszcze można zrobić, aby zwiększyć swoje szanse na pierwszej randce?

Są pewne praktyczne triki. Mózg nie jest w stanie rozróżnić źródła pobudzenia. Ważne jest, aby na pierwszą randkę wybrać miejsce czy sytuację, która wyzwoli dodatkową adrenalinę. Zwłaszcza w przypadku osoby, którą chcemy skutecznie sobą zainteresować. Czyli: skok na bungie, wyścig, wesołe miasteczko albo jakiś sport z gatunku ekstremalnych są bardzo dobrym pomysłem, bo jesteśmy pod ekscytowani, a mózg wiąże partnera z tą sytuacyjną ekscytacją. Absolutnie na pierwszej randce chipsy i telewizor są zabronione.

Zakochujemy się i co dalej się dzieje z nami ?

Najpierw jest proces rozpoznania, w którym, jak mówiliśmy wcześniej, bardzo istotna jest komunikacja feromonalna. Potem następuje miłość romantyczna, której znakiem firmowym jest syndrom amorosum, czyli szaleńcze zakochanie. Stan ten z reguły trwa 3-4 lata. Neuroprzekaźniki, które odpowiadają za pobudzenie układu nagrody, wywołują uzależnienie, mózg nie jest w stanie dłużej produkować takiej ilości fenyloetyloaminy i dopaminy odpowiadającej za romantyczne uniesienia. Ten neurochemiczny krach dobrze koreluje    z   falą  rozwodów   albo   rozstań w związkach.  Ci,  którzy  pozostają  przy swoich  partnerach,  z reguły  przechodzą  do kolejnego etapu,  czyli do miłości  przyjacielskiej. Tutaj też pojawia się cała feeria pięknych cząsteczek.  Są  to  głównie  endogenne  opioidy, czyli  związki,  które  działają  jak  morfina,  przeciwbólowo,  zmniejszają  próg  odczuwania  bólu,  albo  cykliczne  peptydy  –  hormony  białkowe,  takie  jak  oksytocyna.  Oksytocyna jest w ogóle  fenomenalną  cząsteczką.  Wytwarza się w trakcie dotyku i pieszczot, jest bardzo ważna dla  jakości  życia  intymnego,  ale  też i socjalnego.  Ciekawe  doświadczenie  przeprowadzono  na nornikach  preriowych.  Okazało się  mianowicie,  że  usuwając  lub  blokując  im receptory  oksytocyny  w mózgu  można było zrujnować   ich   monogamiczny   charakter i przywiązanie  do jednego  partnera.  Tu  niestety  rysuje  się  znowu  pewne  niebezpieczeństwo   inżynierii     społecznej.     Oksytocyna w sprayu do nosa już się pojawiła jako środek  przeciwstresowy  i sprawdziła  się  znakomicie.  Kobiety,  które  ją  stosowały  mówiły,  że fantastycznie  poprawiła  im  jakość  współżycia płciowego.

Skoro tak dobrze znamy procesy zachodzące w organizmie i substancje, które towarzyszą miłości, czy zatem może my szukać ratunku  w chemii,  aby  np.  przezwyciężyć  kryzys w małżeństwie?

Dzisiaj  jest  to  jeszcze  niemożliwe,  ponieważ  neuroprzekaźniki  muszą  się  pojawić w odpowiednim  stężeniu,  w odpowiednim miejscu  w mózgu  i w odpowiednim  czasie. Nie  jesteśmy  w stanie  w sposób  nieinwazyjny  dostarczać  tych  cząsteczek.  Za to  z pomocą   przychodzi   nam   profilaktyka   miłości. Warto  znać  dynamikę  miłości,  jej  etapy,  aby móc  w razie  potrzeby  dyskutować  i szukać rozwiązań  problemów.  Jest  rzeczą  naturalną, że miłość romantyczna kończy się, ale nie zawsze równo dla obu partnerów. On myśli, że ona już go nie kocha, a to nieprawda, bo ona jest  już  w kolejnym  etapie  miłości  przyjacielskiej.  To  jest  naturalna dynamika,  bo  na miłość składają się te trzy elementy, czyli: rozpoznanie,  miłość  romantyczna i miłość  przyjacielska, z których tylko ta ostatnia ma szanse  trwać  do końca  naszego  życia. I oczywiście miłość bez seksu jest niepełna. W tym zakresie  chemia,  jeśli  chodzi  o panów,  notuje wielkie sukcesy. Okazuje się, że 90 procent przypadków  niemocy  męskiej  ma  podłoże organiczne  i daje  się  leczyć,  choćby  słynną niebieską  pigułką.  Mężczyźni  są  bardzo  prości  w tym  zakresie.  U pań  zapętlenie  procesów  psychicznych  i fizjologii  jest  tak  znaczne,  że  flibanseryna,  która  miała  być  żeńskim odpowiednikiem  viagry  nie została  zarejestrowana,  gdyż  placebo  dawało  porównywalną   odpowiedź.   Zatem   narazie   kluczem do kobiecego  mechanizmu  jest  zgrabna sugestia,  a nie  materialna cząsteczka.

zob. też

 

Wydarzenia Wydział Chemii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.