Z wielkim smutkiem odebraliśmy wiadomość o śmierci prof. Andrzeja Pukacza, pełnomocnika rektora UAM ds. dydaktyki w Collegium Polonicum w Słubicach. Pan profesor był hydrobiologiem, badaczem ramienic i funkcjonowania jezior. Przypominamy rozmowę, jaką przeprowadziła z nim Michalina Łabiszak.
Z Collegium Polonicum jest pan związany już od czasu studiów, czyli od kiedy?
Zacząłem studiować ochronę środowiska w 1998 roku na Politechnice Szczecińskiej, ale krótko po rozpoczęciu roku akademickiego, za namową profesora Jerzego Siepaka, przeniosłem się do Collegium Polonicum. Była to dla mnie trudna decyzja, ponieważ jako rodowity słubiczanin chciałem wyjechać do innego miasta. Z perspektywy czasu wiem jednak, że był to dobry ruch.
W tym samym roku – 1998 – otwarto pierwszą część Collegium Polonicum, a zatem można powiedzieć, że wkroczył pan w jego mury tuż za przeciętą wstęgą.
Zgadza się, byłem studentem pierwszego rocznika na kierunku ochrona środowiska w Słubicach. Przy okazji byłem też pierwszym studentem Collegium Polonicum pasowanym przez ówczesnego rektora UAM prof. Jurgę. Collegium Polonicum prowadziło w 1998 roku dwa kierunki: ochronę środowiska i politologię. Studia w tym miejscu były niezwykłym doświadczeniem, ponieważ my – studenci – mieliśmy wpływ na kształt naszej uczelni. Tworzyliśmy strukturę studencką, samorząd i koła naukowe. Mogliśmy realnie wpływać na kształt naszych studiów, a Collegium Polonicum gwarantowało uniwersytecką jakość kształcenia w moim rodzinnym mieście. Ze szczególnym sentymentem wspominam atmosferę tego miejsca, otwartość w kontaktach między wykładowcami a studentami i bezpośredniość, która wpływała zarówno na naukę i badania, jak i zawiązujące się między nami przyjazne relacje.
Zastanawiam się, czy ta właśnie atmosfera Collegium Polonicum miała wpływ na wybór pana ścieżki zawodowej?
Zdecydowanie tak. Na II roku studiów zostałem zauważony przez prof. Mariusza Pełechatego z Wydziału Biologii i prof. Lubomirę Burchardt, która była promotorką mojej pracy licencjackiej. To im pokazałem jeziora i przyrodę w okolicach Słubic, zaprosiłem do miejsc, którymi sam byłem zachwycony. Tym samym otworzyłem sobie poniekąd ścieżkę kariery naukowej, ponieważ zauroczyłem ich tym, co fascynowało także mnie. Pojawiły się więc propozycje dalszego rozwoju naukowego.
Wspomniał pan wcześniej, że uczestniczył w różnych inicjatywach zawiązujących się na nowo powstałej uczelni. Które z nich wspomina pan dziś jako najbardziej rozwijające?
Collegium Polonicum wspominam jako uczelnię otwartą na ludzi, nowe idee – jako przyjazne miejsce, w którym panują przyjacielskie relacje. Trudno wskazać konkretne inicjatywy. Myślę, że atmosfera studiów sprzyjała rozwojowi i wpływała na decyzje zawodowe absolwentów, czego sam jestem przykładem. Moje koleżanki i koledzy z roku także rozwijali się zawodowo w ochronie środowiska, biologii czy chemii. Z pewnością rozwijające były także relacje z Uniwersytetem Viadrina – bezpośredni kontakt z wykładowcami i pracownikami. Dzięki temu nauczyłem się odnajdować w relacjach zawodowych, naukowych, ale też osobistych.
Collegium Polonicum powstało przy ścisłej współpracy z Europejskim Uniwersytetem Viadrina. Zagadnienia relacji interkulturowych, współpraca i integracja były i są ważne dla obu ośrodków. Natomiast oferta kierunków studiów zmieniała się i wciąż zmienia, prawda?
Współpraca na wymienionych płaszczyznach nadal trwa, a oferta kierunków jest dostosowywana do zmieniających się potrzeb. Należy jednak pamiętać, że Collegium jest związane porozumieniami międzyrządowymi, co wpływa na możliwość zmiany oferty edukacyjnej. Na kształt oferty wpływają też zmieniające się przepisy i regulacje – reforma szkolnictwa wyższego spowodowała likwidację niektórych kierunków cieszących się popularnością, np. politologii, ochrony środowiska, gospodarki przestrzennej. Obecnie Collegium Polonicum prowadzi głównie kierunki wspólne z Uniwersytetem Viadrina. Nasze uczelnie realizują jednak nie tylko studia, ale również projekty naukowe oraz szereg innych działań. W wielu z nich miałem przyjemność uczestniczyć, np. w tworzeniu Polsko-Niemieckiego Instytutu Badawczego.
W tym roku Collegium Polonicum obchodzi jubileusz 30-lecia. Jak zmieniło się na przestrzeni lat?
Na pewno nie jest tym Collegium Polonicum, jakim było 30 lat temu. Współcześnie jest to platforma szeroko rozumianej współpracy międzynarodowej, czego przykładem jest choćby European New School of Digital Studies – projekt skierowany nie tylko do polskich i niemieckich studentów oraz pracowników, ale do całej międzynarodowej społeczności akademickiej. Ośrodek w Słubicach pozostał natomiast miejscem wymiany naukowej i dydaktycznej. Uczelnia podąża za trendami w zakresie kultury myślenia, światopoglądu. Odbywają się u nas wystawy, konferencje, podczas których poruszane są problemy istotne dla zmieniającego się świata. Collegium Polonicum nieustannie ewoluuje, dostosowuje się do potrzeb i zmian wokół nas. Myślę, że ewoluujemy także my – pracownicy, dydaktycy.
Jak w takim razie ewoluowała pana ścieżka kariery w Collegium Polonicum?
Byłem studentem Collegium Polonicum, a jako magistrant Wydziału Biologii uczestniczyłem także w zajęciach ze studentami w Słubicach. Następnie byłem doktorantem Collegium, w ramach programu Europa Fellows. W kolejnych latach zostałem adiunktem kierunku ochrona środowiska, a następnie jego kierownikiem. Pracowałem też w Polsko-Niemieckim Instytucie Badawczym, gdzie w końcowym okresie jego funkcjonowania pełniłem funkcję dyrektora. Po zamknięciu Instytutu zostałem mianowany przez Panią Rektor na pełnomocnika ds. dydaktyki w Collegium Polonicum. Mimo że jako biolog nie do końca wpasowywałem się w ofertę dydaktyczną Collegium Polonicum, zawsze potrafiłem odnaleźć tutaj swoje miejsce, dostosowując się do jego potrzeb. Dzięki laboratorium, z którego korzystam do dziś, mogę prowadzić badania wspólnie z kolegami z UAM i innych uczelni. Co ciekawe, moja historia związana z tym miejscem w pewien sposób zatoczyła koło. Przy każdej zmianie roli zmieniały się nie tylko moje obowiązki, ale i biuro. Obecnie zajmuję gabinet, w którym zaczynałem swoją pracę w Collegium. Dwa lata temu mogłem wybrać miejsce, w którym chcę pracować – nie wahałem się, gdy zaproponowano mi ten pokój.
Którą z tych swoich ról lubi pan najbardziej?
Najbardziej lubię rolę naukowca na co, niestety mam coraz mniej czasu. Bardzo lubię też rolę wykładowcy oraz nauczyciela. Od trzech lat mam przyjemność prowadzenia zajęć z uczniami Uniwersyteckiego Liceum Ogólnokształcącego w Słubicach. Jest to fantastyczne doświadczenie. Mamy wyjątkową młodzież, z którą świetnie się pracuje. Praca dydaktyczna sprawia mi dużą przyjemność. Na trzecim miejscu stawiam tworzenie i udział w nowych projektach, które często są wyzwaniem. Na samym końcu z kolei wymieniłbym pracę administracyjną.
Czytaj też: Wystawa o Władysławie Bartoszewskim i Karlu Dedeciusie