Zostać mistrzem świata w zbieraniu oliwek? Czemu nie. Każdemu wolno marzyć, ale wygrywa tylko najlepszy. Tym samym miło nam poinformować, że najlepiej na świecie oliwki zbiera Małgorzata Nita, zastępca kierownika Sekcji Administracyjno-Gospodarczej UAM i dodać, że sukcesu pewnie by nie było, gdyby nie duchowe wsparcie płynące z Collegium Minus. Świadkiem szef Małgorzaty Nity – Artur Ratajszczak.
Jak dla nas – bomba. Oliwek u nas poza sklepowymi półkami nie uwidzisz. Tym bardziej hasło „Polak potrafi” ma tu i sens i sprawdza się w całości. – To nie było dzieło przypadku. Od lat z mężem hołdujemy zasadzie, żeby uczestniczyć w wydarzeniach, które mają w sobie pozytywną energię – mówi Małgorzata Nita. – To mąż trafił na informację o mistrzostwach świata w zbieraniu oliwek. I postanowiliśmy spróbować.
Pierwsza próba miała miejsce w 2019 roku w Chorwacji. Wynik był obiecujący, bowiem polski zespół w czteroosobowym składzie zajął siódme miejsce. – To było trochę na wariata. Bez przygotowania, ale z mocnym postanowieniem, by dać z siebie wszystko, zawitaliśmy na chorwacką wyspę Brač do miejscowości Postira. Razem z nami w zawodach brało wówczas udział 12 ekip z całego świata. Cała impreza trwała od czwartku do niedzieli – wspomina Małgorzata Nita.
Nie inaczej było w tym roku. W październiku zawodnicy z całego globu ponownie spotkali się na Wyspie Brač. Organizator zapewniał pobyt i był do tego dobrze przygotowany. Ekipy zamieszały w hotelu Pastura, z którego do Adriatyku było niespełna 5 metrów. – W tym samym składzie co w 2019 roku, czyli z mężem Krzysztofem i dwójką przyjaciół, Magdą i Karolem pojechaliśmy w tym roku na mistrzostwa. Nastroje były świetne, ale efektu końcowego nie spodziewaliśmy się – przyznaje Małgorzata Nita. – Zawody jak zwykle zaczęły się od wspólnej kolacji, w czasie której każda z ekip dokonywała krótkiej prezentacji kraju i siebie. W naszych strojach, z białoczerwonymi emblematami i kilogramami krówek z Goliny zrobiliśmy chyba dobre wrażenie, bo oklaskom nie było końca.
W dniu zawodów, kapitanowie drużyn zaopatrzeni w kolorowe szarfy, stanęli na starcie i na znak arbitra ruszyli w celu oznaczenia czterech najładniejszych drzew oliwkowych. Wszystko w biegu. Wszystko na czas. Szukali najbardziej dorodnych drzewek, bo w efekcie końcowym liczyła się waga zebranych oliwek. Starali się je oznaczyć własną szarfą. – Bywało, że przy jednym drzewku spotykało się dwóch, trzech kapitanów. Zwyciężała kultura osobista – śmieje się Małgorzata Nita. – A potem szybkość i umiejętność.
Po starcie do właściwych zawodów zespoły miały 45 minut na wykonanie zadania. Emocji było mnóstwo. Śmiechu i dobrej zabawy również. Magda, Małgorzata, Krzysztof i Karol ubrani w specjalne fartuchy z ogromnymi kieszeniami zbierali do nich oliwki, które następnie przesypywano do skrzynek.
– Nie wiedzieliśmy, jak nam poszło. Trzeba było czekać. Po zawodach odbyło się ważenie oliwek i każda z ekip dostawała kartkę ze swoim wynikiem. Nam wpisano na niej 48,6 kilogramów. Ogłoszenie wyników miało miejsce następnego dnia wieczorem. To wówczas okazało się, że Polacy i zawodnicy z Izraela zdobyli pierwsze miejsce ex aequo. Za nimi na podium znaleźli się: drużyna RPA i Rosjanie. Była ogromna radość i pamiątkowe medale z miejscowego białego kamienia. Ponoć z tego samego jest wybudowany Biały Dom w Waszyngtonie. Zostaliśmy mistrzami świata! – cieszy się mistrzyni.
Teraz ekipa z udziałem zawodników z UAM przymierza się do kolejnych konkurencji. Być może będą to mistrzostwa świata w zbieraniu winogron lub fig, ale jak zapewnia nasza rozmówczyni, oliwek nie odpuszczą. Zresztą, jako laureaci tegorocznej edycji zaproszenie na kolejne zawody mają w kieszeni. I znów trzeba będzie trzymać kciuki, a że Collegium Minus to potrafi, o tym już wiemy. Czas pokaże czy w Polsce odbędą się mistrzostwa świata w zbieraniu ziemniaków…
Krzysztof Smura