Wersja kontrastowa

Akcent Kaniewskiej

Rektorka UAM, prof. Bogumiła Kaniewska. Fot. Adrian Wykrota
Rektorka UAM, prof. Bogumiła Kaniewska. Fot. Adrian Wykrota

Z  prof. Bogumiłą Kaniewską, Rektorką UAM, o wyzwaniach stojących przed uczelnią w czasie kadencji pierwszej kobiety na tym stanowisku, rozmawia Krzysztof Smura.

 

 

Pani rektor, nie mogę nie zadać tego pytania. Jak się siedzi w fotelu, który zajmowali poprzednicy? Był już czas na chwilę zadumy?

Jeszcze nie. Przyznam, że się jej obawiam. W trakcie takiej chwili, gdy zastanawiam się nad sobą, bardzo mocno ujawnia się, a wręcz dominuje kwestia odpowiedzialności, jaka towarzyszy tej funkcji. Nie zacznę więc od zadumy, tylko od działania. Jest wiele rzeczy, które trzeba poukładać na początku kadencji, przeorganizować. I to jest teraz mój priorytet. Dumać będę później. Jak będzie już czas.

Czy podjęła już pani pierwszą decyzję na nowym stanowisku? Jakiej kategorii?

Tak. Pierwsze moje zarządzenie dotyczy powołania nowych prorektorów oraz określenia zakresów ich obowiązków.

Niedawno odbyło się w gabinecie zawieszenie portretu pani poprzednika, prof. Andrzeja Lesickiego. Zważywszy na obecność portretów tylu mężczyzn na tym stanowisku, nie czuje się pani przytłoczona poziomem testosteronu?

Testosteron mnie nie przytłacza (śmiech). Raczej ciężar tradycji. Galeria w gabinecie jest mi dobrze znana, podobnie jak historia naszej uczelni i stąd takie odczucie. Staram się nie myśleć w kategoriach damsko-męskich. Jestem pierwszą kobietą rektorem w naszej uczelni i jest to dość deprymujące, zważywszy na fakt, że pierwszej/pierwszemu zawsze się wszyscy bacznie przyglądają. Już to kiedyś mówiłam, ale powtórzę: nie jestem zwolenniczką parytetów na siłę. Wiele było przyczyn, dla których przede mną żadna z pań nie zdecydowała się kandydować na to stanowisko, ale - jak sam pan widzi – świat się zmienia.

A jak zmieni się ten gabinet? Przykładowo, nie widzę tu już miejsca na portret pani rektorki. Cytując kabaretowego klasyka: będziemy ,,ściaśniać’’?

Jeśli chodzi o portret, to powiem nieco złośliwie: to nie jest mój problem. Niech się tym martwią inni. Podobne pytanie otrzymał wcześniej rektor Lesicki, ale miejsce się znalazło. Teraz wydaje się, że ,,ściaśnianie’’ się skończyło. Trzeba będzie to miejsce znaleźć. Może część portretów znajdzie się w muzeum UAM albo w Auli Lubrańskiego, może należy stworzyć galerię w korytarzu rektoratu. Obyśmy mieli tylko takie problemy…

A atmosfera gabinetu? Moim zdaniem przytłacza.

Tu dominuje tradycja i trudno ją zmienić. Na pewno na moim biurku pojawił się jednak „akcent Kaniewskiej”. To pewna maskotka, którą otrzymałam w dniu wyboru. Trafiła na rektorskie biurko. Zamierzam także unowocześnić swój roboczy gabinet, potocznie zwany „muzeum”.

A strój rektorski?

Tradycji nie zmienię. Mogę jednak ulżyć – i to dosłownie –  nam, kobietom. Przyznam, że zamówiłam lżejsze togi podróżne. Togi mini na lato – żartowałam na ten temat z koleżankami - nie będzie.

W 2016 roku profesor Tomasz Pokrzywniak w rozmowie z rektorem Lesickim wskazał panią na ten urząd i gdziekolwiek jest - zapewne jest teraz dumny. Jak zamierza pani realizować ten swoisty testament?

Przyznam, że nic nie wiedziałam o tym spisku. W 2016 roku bardzo długo się wahałam, czy objąć funkcję prorektora i w tych moich wątpliwościach dużą rolę odegrał Tomek Pokrzywniak, który wspierał mnie i przekonywał, że tak trzeba. Potem, gdy okazało się, że Tomka już nie ma wśród nas, bardzo się cieszyłam, że podjęłam decyzję zgodną z jego życzeniem. Testament, jak pan to nazwał, Józefa Tomasza Pokrzywniaka to jest to, co chcę i staram się realizować. Tomasz był dziekanem, a wcześniej dyrektorem Instytutu, którego wzór zarządzania bardzo bym chciała przejąć. Był w nim niezwykle efektywny. Umiał być stanowczy, a równocześnie był człowiekiem zgody i kompromisu. Człowiekiem rozmowy. Ten duch trwa nad Wydziałem Filologii Polskiej i Klasycznej do dzisiaj - mój wydział jest środowiskiem niezwykle przyjaznym. Wzór koncyliacyjnego zarządzania, w którym bierze się pod uwagę zdanie całej społeczności, jest mi bardzo bliski i staram się go realizować. Oczywiście, bywają sytuacje, w których nie da się zadowolić wszystkich i trzeba podjąć decyzję z wszystkimi jej konsekwencjami. I to również Tomasz potrafił zrobić.

 

Pani hasło wyborcze ,,Bliżej’’ intryguje. Czy rzeczywiście Magnificencja Rektor będzie bliżej? Programy socjalne, dom emeryta, pakiety zdrowotne. Czy nas na to stać?

Na wszystko naraz na pewno nie. Ale pamiętajmy o tym, że oprócz środków uniwersyteckich mamy inne możliwości pozyskiwania pieniędzy. Są tu choćby fundusze europejskie. Jest sporo funduszy związanych z opieką nad ludźmi starszymi. Wszyscy się starzejemy: jest to problem i uniwersytetu i miasta. Akurat tym projektem chciałabym zainteresować również inne poznańskie uczelnie. Dzięki takiej współpracy będziemy mogli zdziałać więcej, znaleźć odpowiednie miejsce. Po prostu. Poproszę osoby, które znają temat, żeby mi w tym pomogły. To jedno z najważniejszych wyzwań rektora – rozsądne gospodarowanie majątkiem i finansami, a jednocześnie pozyskiwanie nowych środków dla uczelni. Gdyby było tak, że mamy pieniędzy w bród, to kierowanie uniwersytetem byłoby dziecinnie łatwe.

Jak znajduje pani kondycję finansową UAM w czasach koronawirusa? Ludzie obawiają się zwolnień.

Na pierwszą część pytania mam łatwą odpowiedź: mamy bardzo dobry wynik finansowy za pierwsze pół roku i jesteśmy w dobrej sytuacji finansowej.  Ale to odpowiedź optymistyczna tylko do połowy. Podejrzewam bowiem i liczę się z tym, że skutki COVID-u dosięgną nas w przyszłym roku kalendarzowym. W ten rok wchodziliśmy z pewnymi nadwyżkami, ale nie mam złudzeń, że obecna sytuacja będzie miała wpływ na gospodarkę, a my jesteśmy przecież uniwersytetem państwowym. Pewnie przyjdzie taka chwila, że będziemy się musieli zastanowić nad oszczędnościami i jednocześnie trzeba będzie dzielić trochę mniejsze pieniądze. Odpowiadając na drugą część pytania, nie przewiduję zwolnień, których przyczyna leżałaby w trudniejszej sytuacji finansowej.  Takich planów nie mam i nigdy ich nie miałam.

1 października odbędzie się inauguracja. Co będzie myślą przewodnią przemówienia nowej rektorki?

Myślę, że głównym akcentem przemówienia będzie kwestia wartości uniwersyteckich. Obserwuję rzeczywistość i staje się ona coraz bardziej niepokojąca. Powinniśmy pamiętać o tym, że reprezentujemy pewien etos i ciążą na nas pewne zobowiązania wobec samych siebie, ale i społeczeństwa, studentów, instytucji, tradycji. To będzie chyba najważniejszy wątek mojej wypowiedzi. A jeśli chodzi o barwę emocjonalną, to zdecydowanie stawiam na optymizm. Niczego nie zbudujemy, jeśli będziemy widzieć przyszłość w ciemnych barwach.

COVID-19 wpłynął na kształt inauguracji roku akademickiego. Dotknęło to głównie „pierwszoroczniaków”. Czy uczelnia ma jakiś sposób, by ich zintegrować?

To strasznie trudny problem. Jesteśmy w poważnym rozdarciu. Chciałoby się ich zaprosić, aby poznali życie studenckie, a z drugiej strony pojawia się obawa o rozprzestrzenianie się koronawirusa. Stąd też decyzję, w jaki sposób studenci pierwszego roku będą uczestniczyli w zajęciach, pozostawiamy dziekanom. Dziś już wiemy, że pewne zajęcia o charakterze laboratoryjnymi będą się odbywały  w sposób tradycyjny, ale większość zajęć w semestrze zimowym będzie jednak prowadzona zdalnie. Na rozmaitych wydziałach pomysły są bardzo różne. Mamy dwa tygodnie przygotowawcze, w czasie których będą organizowane dni studenta I roku. Na dużych wydziałach będą one zdalne, ale na mniejszych w trakcie bezpośrednich spotkań będziemy się starali nauczyć przygotować studentów  do nauczania zdalnego. W czasie pandemii dało się zauważyć, że studenci przestawili integrowanie się na tryb zdalny. Powstawały rozmaite fora internetowe, tworzono grupy zainteresowań, były zaczątki przyjaźni zawieranych w sposób inny od tradycyjnego. To też poniekąd znak czasów. Mam nadzieję, że to się przełoży na normalne funkcjonowanie w semestrze letnim.

Ale obawy pozostają?

Zdecydowanie. Gdy patrzę na liczbę zachorowań, to mam wątpliwości. Rozmawiałam z kilkorgiem rektorów i powiem, że uczelnie, które w swych zamierzeniach poszły dalej i zaplanowały więcej normalnych zajęć, będą się z tego wycofywać. To za duża odpowiedzialność.

prof. Bogumiła Kaniewska fot. Adrian Wykrota

W październiku na UAM odbędzie się spotkanie w ramach inicjatywy uniwersytetów europejskich. Co to będzie za uroczystość?

Do Poznania przyjadą zarówno rektorzy uczelni tworzących Uniwersytet Europejski, jak i urzędnicy ministerialni. Decyzją minister Anny Budzanowskiej na pół roku zostaliśmy tzw. liderem, budującym taką wspólnotę europejską w Polsce. Chcemy się przede wszystkim zastanowić nad tym, jaki powinien być nasz polski wkład do uniwersytetów europejskich. Chcemy też porozmawiać o pieniądzach, czyli związku projektu uniwersytetów europejskich z rozmaitymi projektami, które przygotowuje Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej oraz podyskutować o problemach, na jakie natrafiamy. Jednocześnie ważną kwestią będą rozwiązania dotyczące pandemii. To ostatnie jest niezwykle ważne, bowiem projekty uniwersytetów europejskich zasadzają się na współpracy międzynarodowej, czyli na tym elemencie, w który pandemia uderzyła najmocniej. Będziemy szukać rozwiązań, ale zapewne i wnioskować o przedłużenie pierwszej, pilotażowej fazy EPICUR-a.

Gdy rozmawialiśmy pół roku temu, wspomniała pani o lobbingu w kwestiach prawnych dotyczących przyznawania dyplomów dwóch/kilku uczelni. Coś drgnęło?

Niestety nie. Zajęliśmy się COVID-em. Odszedł też minister Jarosław Gowin. To spowodowało spore perturbacje. Teraz sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo wiemy o rekonstrukcji rządu, ale nie wiemy, jak będzie wyglądało nasze ministerstwo. Wiemy, że jest pięć modeli, pięć pomysłów na funkcjonowanie ministerstwa – mniej lub bardziej szczęśliwych. Nie wiemy, kto obejmie resort i z kim będziemy rozmawiać.

O ile przez ostatnie lata zauważyłem, że na naszej uczelni częstym gościem bywał Jarosław Gowin, o tyle minister Murdzek…

Kontakt z ministrem jest raczej słaby. Na pewno nie można go nazwać dynamicznym. Przykładowo, do końca lipca mieliśmy otrzymać zalecenia związane z organizacją roku, a do 1 września ich nie było i każda uczelnia musiała podejmować decyzje na własną rękę, bez wspólnych ustaleń.

 

 

A uniwersytet badawczy? Podobnie jak z uniwersytetem europejskim?

Tak, bo przez pandemię tempo realizacji w pierwszym etapie było wolniejsze od założonego. Wiemy, że musimy te działania przyspieszyć i poważnie zastanowić się nad przestrukturyzowaniem projektu opartego przecież na założeniu o umiędzynarodowienie nauki. Stąd duża pula środków była przeznaczona w tym roku na mobilność. Będziemy o tym rozmawiać i wnioskować o przesunięcie tych środków na inne cele.

„Gdy nauka jest kobietą” – oczko w głowie byłej pani prorektor. Co dalej z projektem?

Będzie się rozwijał. Już w czerwcu mieliśmy krótkie laboratorium online, w czasie którego rozmawialiśmy o skutkach pandemii w życiu kobiet uniwersytetu. Projekt będzie kontynuowany. Zmieni się nieco skład zespołu. Będą w nim obie panie prorektorki. Jest już prawie gotowa ankieta, która ma dotyczyć przypadków molestowania seksualnego. Zakładam, że projekt „Gdy nauka jest kobietą” wpisze się w budowanie tego, o czym mówiłam w czasie kampanii wyborczej, czyli działań propracowniczych, biurze ombudsmana i rozszerzeniu strategii antydyskryminacyjnej. Wreszcie jest już chyba najwyższy czas, by jedna z sal uczelni miała za patronkę kobietę.

Jak jesteśmy przy kobietach, to pytanie bardzo prokobiece. Jak wygląda kwestia z przedszkolami na UAM?

Pomieszczenia mamy zaplanowane w akademiku na Morasku. I to będzie pierwszy krok. Kolejnym krokiem byłoby uzyskanie lokalizacji na żłobek uniwersytecki. Wcześniejsze przymiarki niestety przepadły. Zastanawiam się też nad możliwością stworzenia placówki opiekuńczej popołudniowej. Nie tyle przedszkola, ale choćby dyżuru, gdzie można by odwozić dziecko na 4-5 godzin. Na czas np. zebrania, czy wygłoszenia referatu na konferencji lub skończenia badań.

Co z Jowitą? Czy to też kwestia na najbliższy czas?

Na razie musimy wyprostować kwestię własności. Mamy problem z małym skrawkiem ziemi i od pewnego czasu z nim się borykamy. Gdy to nastąpi, decyzję będziemy podejmować na nowo. Będę chciała się przyjrzeć tej kwestii i zastanowić się oraz popytać fachowców. Trochę mi Jowity szkoda. To świetny punkt miasta. Jowita wymaga jednak ogromnych nakładów.

W 2023 roku będziemy prawdopodobnie świętować powstanie federacji uczelni. Mówię prawdopodobnie, bowiem jeszcze wielu trzeba przekonać. Jak?

Myślę, że jesteśmy w lepszym miejscu i czasie niż wówczas, gdy ta idea się rodziła i kiedy budziła sporą rezerwę rozmaitych środowisk. Rozmawiałam niedawno z rektorami Andrzejem Tykarskim i Maciejem Żukowskim i mamy absolutnie to samo zdanie. Jeszcze w tej kadencji, za trzy-cztery lata chcemy doprowadzić do tego, by federacja stała się faktem. Myślę, że nie ma już zasadniczych powodów, dla których mamy się przed nią wzbraniać. Po pierwsze, zmieniły się przepisy i pozwalają one obecnie na to, by była ona luźnym związkiem, zachowującym istotę i specyfikę wszystkich uczelni.  Nie będziemy likwidować Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Będziemy tworzyć federację, która na zewnątrz będzie reprezentowała kilka uczelni. Będzie miała silniejszy głos niż pojedyncze uczelnie. Wymaga to jednak pracy i zastanowienia. Będzie się tym zajmowała Konferencja Rektorów Miasta Poznania i powołane na naszym uniwersytecie Centrum Integracji i Rozwoju, któremu będzie przewodniczył prof. Andrzej Lesicki. Celem Centrum będzie przygotowanie i koordynowanie działań mających doprowadzić nas do federacji.

Wszyscy mówią o rankingach. Najbliższe cztery lata z panią, a może i osiem, to walka o poprawę obecnej pozycji. Czy można postawić znak równości między federacją, a lepszym miejscem w rankingach?

Aż tak dobrze to nie jest. Zakładamy, że rzeczywiście te dyscypliny, które będziemy prowadzić wspólnie, zyskają pewną moc. Że wzrośnie i polepszy się nasza pozycja rankingowa. Nie ma jednak prostej recepty typu łączymy się i będzie świetnie. Tak to nie działa. Słabością wszystkich poznańskich uczelni jest stosunkowo mała dynamika w pozyskiwaniu grantów. To jest sprawa, nad którą trzeba popracować. Nie jest przypadkiem, że projekty badawcze i pozyskiwanie grantów znalazły się w kompetencjach prorektora prof. Przemysława Wojtaszka, który jako dziekan Wydziału Biologii ma nie tylko ogromne doświadczenie w tym względzie, ale i największe sukcesy.

 

Profesor Karoński, w czasie rozmowy, która również znalazła się w tym wydaniu ŻU, przyznał, że polscy naukowcy boją się startować do walki o najpoważniejsze granty, bo obawiają się przegranej…

To jedno, ale z drugiej strony procedura aplikowania o granty jest bardzo uciążliwa. To rodzaj rzemiosła, które wymaga opanowania. Bywa, że korzysta się z usług fachowców. Są ludzie, którzy rzemiosło pozyskiwania grantów opanowali do perfekcji. Ważne, by teraz pomogli innym. Bardzo na to liczę, bo to będzie służyło całej społeczności i przede wszystkim uczelni. A na jej dobru zależy nam wszystkim przede wszystkim.

 

Czytaj też: Dlaczego Kaniewska?

Nauka Ogólnouniwersyteckie

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.