Wersja kontrastowa

Singiel w teorii niejasnej straty

Fot. Adrian Wykrota
Fot. Adrian Wykrota

Czy bycie tzw. singlem oznacza samotność czy jednak wolność? Zastanawia się prof. Katarzyna Adamczyk
z Wydziału Psychologii i Kognitywistyki w rozmowie z Jagodą Haloszką.

 

To na pewno kwestia indywidualna. Z pewnością dla części osób życie w pojedynkę może wiązać się poczuciem samotności, zwłaszcza jeśli ktoś chciałby mieć partnera/partnerkę, a nie ma go/jej. Dla innych z kolei życie w pojedynkę nie być musi być źródłem samotności, ale raczej czymś, co daje spełnienie i wolność, szczególnie wtedy, gdy ktoś ma poczucie, iż życie w pojedynkę to osobisty wybór. Co więcej, stosunek do życia w pojedynkę oraz postrzeganie go w kategoriach zalet lub wad nie jest czymś stałym, lecz może zmieniać się na przestrzeni jakiego czasu lub całego życia.  Na to pytanie nie ma zatem jednoznacznej odpowiedzi i dochodzimy tutaj do kwestii tego, co określa się w literaturze mianem satysfakcji ze statusu związku, czyli po prostu tego, jak bardzo jesteśmy zadowoleni z tego, że aktualnie mamy lub nie mamy partnera/partnerkę. I ta satysfakcja okazuje się mieć większą wartość wyjaśniającą poziom naszej satysfakcji z życia i dobrostanu aniżeli sam fakt posiadania lub nieposiadania partnera/partnerki. Wydaje się to dość oczywiste, że większe znaczenie może mieć to, jak bardzo jesteśmy zadowoleni z tego, że mamy lub nie mamy partnera/partnerkę, ale to odkrycie psychologii dopiero z ostatnich pięciu lat…

Czy zgodzi się Pani z tym, że obecnie ludzie coraz częściej dobrowolnie wybierają życie w pojedynkę?

Wiem, że wielu źródłach pozanaukowych oraz naukowych pojawia się informacja, iż obecnie ludzie coraz częściej dobrowolnie wybierają życie w pojedynkę. W moich badaniach, kiedy pytam uczestników o to, czy postrzegają życie w pojedynkę jako wybór lub jako sytuację niezależną od nich, to niewielki odsetek osób deklaruje, iż wybiera życie w pojedynkę, a jeszcze mniejszy odsetek osób wskazuje, iż w przyszłości nie chciałoby mieć partnera/partnerki. Taki wzorzec wyników nie zaskakuje, gdyż potrzeba przynależności stanowi fundamentalną potrzebę człowieka, a intymne i bliskie związki są podstawową cechą tego, kim jesteśmy jako ludzie i warunkują dosłownie, i w przenośni nasze przeżycie.Z drugiej jednak strony, nie każdy w takim samym stopniu  potrzebuje i poszukuje kontaktów z innymi ludźmi. Jak pokazują badania Johna T. Cacioppo, potrzeba przynależności cechuje się odmienną siłą u ludzi, a intensywność bliskiego kontaktu z rodziną i przyjaciółmi jest różna u ludzi i w znacznym stopniu jest uwarunkowana genetycznie. To, co wydaje się kluczowe, to po prostu zgodność między naszą potrzebą (np. potrzebą posiadania partnera/partnerki) a sytuacją, która daje nam szansę na zaspokojenie naszej potrzeby. O potencjalnie negatywnych konsekwencjach na poziomie indywidualnym możemy mówić wówczas, gdy nie ma takiej zgodności, np. wyobraźmy sobie, że ktoś pragnie mieć partnera/partnerkę, a nie ma, a więc jego potrzeba bycia w związku nie zostaje zaspokojona, nie jest zadowolony z tej sytuacji i dodatkowo ma poczucie, życie w pojedynkę to nie jego wybór…Taka sytuacja potencjalnie może zatem wiązać się z negatywnymi konsekwencjami, np. poczuciem samotności.

Zdarza się jednak, że "single" żyją samotnie nie z własnej woli, ale z przymusu.

Wielu dorosłych niewątpliwie żyje w pojedynkę z wyboru i preferuje taki styl życia, ale jednak część z nich, z racji faktycznych lub wyobrażonych okoliczności, nie znajduje partnera życiowego/partnerki życiowej.Dodatkowo, jak wskazują inni badacze (np. Reynolds, Wetherell, Taylor, 2007), percepcja życia w pojedynkę jako własnego wyboru lub jako rezultatu przypadku może wiązać się z różnymi konsekwencjami, np. osoby, które pragną zaangażować się w poważny związek, a żyją w pojedynkę, mogą doświadczać poczucia porażki w zakresie osiągnięcia tego celu w porównaniu do osób wybierających życie w pojedynkę. Co więcej, wyobraźmy sobie taki scenariusz: dziś wybieram życie w pojedynkę, ale w ciągu następnych lat zmieniam zdanie i pragnę mieć partnera/partnerkę, ale mimo poszukiwań partnera/parterki nie znajduję go/jej, i nagle moje życie w pojedynkę staje się czymś niezależnym ode mnie… 

Badania jasno pokazują, że dzięki zaangażowaniu w intymne relacje, w znacznym stopniu wzrasta subiektywne poczucie szczęścia.

Rzeczywiście, badania jasno pokazują, iż istnieje zależność pomiędzy byciem w intymnym związku a naszym zdrowiem fizycznymi i psychicznym. Zależność ta dotyczy nie tylko jednak związków intymnych, ale w ogóle społecznych kontaktów i relacji człowieka. Tylko takie stwierdzenie to bardzo mylące uproszczenie, ponieważ nie każdy związek intymny czy kontakt społeczny będzie tak samo pozytywnie wpływać na stan naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. I nie zaskoczę Panią, jeśli powiem, że taki związek czy też relacje społeczne powinien być…. po prostu dobry i  satysfakcjonujący dla nas. Tylko wówczas możemy mówić o korzyściach bycia w związku. Innymi słowy, nie można stawiać znaku równości między byciem w związku a pełnią zdrowia.  Oczywiście, uczucie osamotnienia, np. nasila stany zapalne i zwiększa podatność na stres, upośledza zdolność do zapamiętywania faktów i rozwiązywania problemów, a także podnosi poziom kortyzolu oraz ciśnienie krwi. Ale tak samo bycie w niedobrym, niesatysfakcjonującym związku może stanowić dla nas źródło stresu. Susan Pinker w swojej książce pt. Efekt wioski. Jak kontakty twarzą w twarz mogą uczynić nas zdrowszymi, szczęśliwszymi i mądrzejszymi opisuje badania, w których odkryto, iż kobiety w szczęśliwych związkach miały znacznie mniej problemów ze snem, nawet biorąc pod uwagę takie przyczyny bezsenności, jak problemy finansowe, zmartwienia związane z pracą, czy też chrapanie męża. W pracach innych badaczy ustalono z kolei, iż konflikt małżeński powoduje u kobiet nagłe zmiany w produkcji epinefryny, norepinefryny i kortykotropiny, czyli  hormonów towarzyszących lękowi i stresowi. W przypadku mężczyzn z kolei dużo bardziej zgubne są skrytość i brak zaufanej towarzyszki w małżeństwie.To tylko kilka przykładów świadczących o tym, jak zgubny wpływ na nasze zdrowie może mieć niedobry związek. Tak więc, jak najbardziej możemy wskazać na korzyści wynikające z bycia w związku. Na przykład, kanadyjska psycholog Susan Pinker wskazuje, iż małżeństwo obniża prawdopodobieństwo hospitalizacji, operacji, śmierci w szpitalu po operacji, redukuje ryzyko zachorowania na zapalenie płuc, paradontozy, infekcji wirusowej, demencji, klinicznej depresji. Takie korzyści zapewnia nam jednak tylko dobre małżeństwo…

Czytaj także: Prof. Jerzy Marian Brzeziński. Punktoza to nie wszystko

W ramach Sonaty Bis 9 będzie Pani prowadzić badania nad życiem w pojedynkę  jako niejasnej, niejednoznacznej straty. Na czym polega ta niejasna strata?

Pojęcie niejasna strata (ang. ambigousloss) to konstrukt teoretyczny zaproponowany przez badaczkę Pauline Boss (1977) na określenie straty, która nie jest jednoznaczna, jak ma to miejsce, np. w przypadku śmierci współmałżonka. Pauline Boss wyróżniała dwa możliwe rodzaje takiej niejasnej straty: kiedy członek rodziny jest fizycznie nieobecny, ale jest on obecny psychologicznie oraz  kiedy członek rodziny jest fizycznie obecny, ale jest on psychologicznie nieobecny  (np. członek rodziny cierpiący na chorobę Alzheimera).

Ujęcie życia w pojedynkę jako niejasnej straty nie jest czymś nowym na gruncie psychologii, ale właśnie w projekcie finansowanym przez NCN w ramach SONATY BIS 9 po raz pierwszy podejmiemy próbę empirycznej wersyfikacji oraz rozszerzenia tej teorii. Ale zacznijmy od początku. W przypadku osób żyjących w pojedynkę, które pragną mieć partnera/partnerkę, ale go/jej nie mają, niejasna/niejednoznaczna strata wiąże się z brakiem jasnych informacji, czy spotkają, czy też nie potencjalnego partnera/partnerkę oraz czy spotkają potencjalnego partnera/partnerkę w krótkim, czy też długim okresie czasu. Innymi słowy, ta niejasna strata dotyczy straty partnera/partnerki, który/która jest antycypowany/-ana w myślach osoby żyjącej w pojedynkę, a więc kogoś, kto aktualnie nie jest obecny w życiu danej osoby.

Czytaj także:

W trakcie projektu przeprowadza Pani badania mieszane. Czy może Pani o nich coś opowiedzieć?

Głównymi celami naszego projektu są: określenie, w jakich warunkach życie w pojedynkę jako niejasna strata może prowadzić do granicy niejednoznaczności; określenie, jakie są bezpośrednie i pośrednie związki między niejasną stratą a zdrowiem psychicznym; określenie, jakie i w jaki sposób strategie radzenia sobie z niejasną stratą i granicą niejednoznaczności pozwalają ograniczyć jej negatywne skutki w zakresie zdrowia psychicznego.

W pierwszym etapie badań przeprowadzimy badania jakościowe z zastosowaniem wywiadów narracyjnych. W wywiadach  pragniemy poznać historie osób dorosłych, które co najmniej od trzech lat żyją w pojedynkę, w odniesieniu do niejasnej straty i niejednoznaczności, a także procesu radzenia sobie z nimi. W drugim etapie badań przeprowadzimy wstępne badania walidacyjne, które pozwolą nam na opracowanie oraz sprawdzenie trafności w grupie osób żyjących w pojedynkę trzech nowych narzędzi do pomiaru trzech naszych zmiennych, tj. niejasnej straty, granicy niejednoznaczności, a także strategii radzenia sobie z niejasną stratą i niejednoznacznością. W trzecim, ostatnim etapie badań przeprowadzimy zasadnicze badania ilościowe z trzema pomiarami w rocznych odstępach, które umożliwią nam zweryfikowanie naszych hipotez badawczych.

Ale czy ta niejasna strata może wiązać z negatywnymi konsekwencjami?

Niejasna strata to pojęcie odnoszące się do obiektywnej sytuacji/zdarzenia.  To, co jest kluczowe, to postrzeganie przez osobę owej niejasnej straty, czyli danej sytuacji/zdarzenia i tę percepcję określa się jako granicę niejednoznaczności (ang. boundaryambiguity). Granica niejednoznaczności jest postrzeganiem straty i pojawia się, gdy myśli, uczucia lub działania osoby zostają dotknięte przez brak jasności co do obecności lub nieobecności członka rodziny. Według ustaleń innych badaczy, niejednoznaczna strata wiąże się z takimi negatywnymi skutkami, jak zablokowanie procesu radzenia sobie, uczucie bezradności, beznadziei, wyczerpanie, depresja, lęk, nadużywanie narkotyków, przemoc lub samobójstwo. Ale te konsekwencje dotyczą niejasnej straty w ogóle i przed nami dopiero stoi zadanie sprawdzenia, jakie są konsekwencje niejasnej straty życia w pojedynkę…

 

Jakie są psychologiczne przyczyny życia w pojedynkę w okresie wczesnej dorosłości?

Tutaj oddam może głos samym osobom uczestniczącym w moich pierwszych badaniach dotyczących życia w pojedynkę. Efektem analizy materiału badawczego zgromadzonego w trakcie wywiadów z 36 młodymi dorosłymi żyjącymi w pojedynkę było wyodrębnienie sześciu następujących kategorii reprezentujących subiektywnie ujmowane przyczyny braku partnera życiowego/partnerki życiowej: (1) „Nie trafiłam/-em na właściwą osobę”, (2) „Czas na oddech po rozstaniu”, (3) „Nieśmiałość mi przeszkadza”, (4) „On/ona mnie nie chce”, (5) „Jestem typem samotniczym” oraz (6) „Dużo pracuję”. Najliczniej reprezentowaną kategorią uwarunkowań braku partnera życiowego była kategoria „Nie trafiłam/-em na właściwą osobę”, obejmująca osoby uznające życie w pojedynkę za wynik niespotkania właściwej osoby. Analiza materiału badawczego ujawniła także, iż młodzi dorośli poszukują przyczyn braku partnera życiowego, lokując je w czynnikach o charakterze zewnętrznym i wewnętrznym, jednocześnie wskazując na trudności w jednoznacznym określeniu powodów życia w pojedynkę, co znalazło odzwierciedlenie w oscylowaniu między postrzeganiem sytuacji braku partnera życiowego jako zależnej bądź niezależnej od siebie.

 

Nauka Wydział Psychologii i Kognitywistyki

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.