Dr Michał Antoszczak nie lubi nicnierobienia. Praca badawcza jest jego pasją. Mimo zachęty do pozostania we Francji wrócił z półtorarocznego stażu w paryskim Instytucie Curie. Nadal poszerza zakres badań wokół ,,przeciwnowotworowych koni trojańskich’’, które tym razem stanęły w kolejce po grant ERC.
O „przeciwnowotworowych koniach trojańskich”, czyli o projekcie badawczym realizowanym przez dra Michała Antoszczaka z Wydziału Chemii, pisaliśmy w 2019 roku. Projekt, finansowany między innymi z funduszy Narodowego Centrum Nauki i realizowany w ramach programu Uwertura, zapowiadał się obiecująco, a sam naukowiec szykował się do wyjazdu do Francji, gdzie w Instytucie Curie miał prowadzić innowacyjne badania. Badania między innymi nad salinomycyną – związkiem naturalnym o niezwykle wysokiej skuteczności w walce z komórkami nowotworowymi. To właśnie salinomycyna stanowić miałaby główny element ,,konia trojańskiego’’. Obudowana witaminami wnikałaby do wnętrza komórek nowotworowych i zabijała je. Bogatsi o ponad dwuletnie doświadczenia, spotkaliśmy się ponownie.
– Trafiliśmy do Francji w niespokojnym czasie, ponieważ po dwóch tygodniach po naszym przyjeździe zarządzono całkowity lockdown. Pandemia zbierała żniwo, a ja, podobnie zresztą jak inni, zostałem zamknięty w mieszkaniu – mówi dr Antoszczak, który wrócił z Francji po kilkunastu miesiącach. – To nie była dla nas komfortowa sytuacja. Przyjechałem do Paryża samochodem. Dwa dni później przyleciała żona z córkami. Staż miał się zacząć na początku marca 2020 roku. Ledwo poznałem swojego szefa i współpracowników, a już ogłoszono zamknięcie Instytutu Curie. Obcy kraj, ogromna metropolia. Trzeba się było tam odnaleźć w wyjątkowych okolicznościach.
Dr Antoszczak stara się być optymistą w każdej sytuacji. Tak było i tym razem. W tym trudnym czasie priorytetem dla niego i najbliższych było przystosowanie się do zastanych warunków. Wszystkie formalności załatwiano online, a intensywny kurs języka francuskiego przydał się w kolejnych miesiącach. W tym samym czasie Instytut Curie nie pracował normalnie. W ruchu ciągłym pozostawały jednak laboratoria, w których próbowano odkryć lek na koronawirusa. W maju do tej grupy zaczęli dołączać inni. Instytut był traktowany priorytetowo.
– Mam nadzieję, że Paryż nie będzie już nigdy taki jak w owym maju. Mając specjalne przepustki, przemieszczaliśmy się po wyludnionych ulicach, zamknięte były kawiarnie i restauracje, a w metrze zawsze były miejsca siedzące – wspomina dr Antoszczak. – Wróciliśmy do pracy. Nie mogliśmy jej wykonywać przed ekranami komputerów. Nasza obecność w laboratoriach była niezbędna.
Kilkunastoosobowy, międzynarodowy zespół skupiony wokół prof. Raphaëla Rodrigueza miał na swym koncie już wiele sukcesów związanych nie tylko z badaniami nad salinomycyną. Byli w nim Francuzi, Niemcy, Hiszpanie, do których dołączył naukowiec z Polski. Prof. Rodriguez wraz ze współpracownikami specjalizują się w syntezie tzw. small molecules z przeznaczeniem do szczegółowych badań biologii komórek na poziomie molekularnym oraz jako nowych kandydatów na leki przeciwnowotworowe. Salinomycyna była w Paryżu nadal na badawczym topie, to ten zespół bowiem opublikował pracę w prestiżowym Nature Chemistry, w którym przedstawił chemiczną modyfikację salinomycyny prowadzącą do otrzymania jej aminowej pochodnej – ironomycyny, która była wielokroć bardziej aktywna wobec komórek nowotworowych zarówno w badaniach in vitro, jak i in vivo. Mój rozmówca przekonuje, że to właśnie te osiągnięcia skłoniły go do złożenia wniosku grantowego o współpracę z grupą prof. Rodrigueza. To był punkt zaczepienia. Na miejscu okazało się, że poza projektem dotyczącym stricte salinomycyny poznański naukowiec mógł uczestniczyć w kolejnych dwóch projektach.
– Profesor Rodriguez to chemik o rozległej wiedzy. Chemik, ale jednocześnie naukowiec o szerokich horyzontach i wiedzy biologicznej, który swobodnie potrafi poruszać się między skomplikowanymi oraz niezwykle złożonymi zagadnieniami z pogranicza chemii i biologii. Przy tym to wspaniały człowiek. Nie wywyższający się, zawsze dostępny. Pojechałem do Paryża jako chemik – mówi dr Antoszczak. – Bardzo liczyłem jednak na to, że ten staż rozwinie mnie nie tylko w mojej dziedzinie. Uważam, że aby się rozwijać, należy wychodzić ze stref komfortu. Bardzo chciałem pracować w laboratorium biologicznym i dzięki Profesorowi Rodriguezowi było to możliwe. Jego grupa badawcza, podobnie jak on sam, łączy wiedzę chemiczną i biologiczną. To eksperci światowej klasy. U nas jest to trudne do zrealizowania, ale w Instytucie Curie w sąsiedztwie laboratoriów chemicznych mieliśmy laboratoria biologiczne i szpital onkologiczny. Mogliśmy w trakcie naszej codziennej pracy obserwować zmiany zachodzące w komórkach nowotworowych, którym podawaliśmy syntezowane związki chemiczne. Z biologami można było porozmawiać o chemii i na odwrót.
W Paryżu jednym z zadań poznańskiego stażysty było poddanie ironomycyny dalszym przekształceniom chemicznym i badanie właściwości otrzymanych pochodnych. Wszystko po to, by jeszcze bardziej zwiększyć jej biologiczną moc wobec macierzystych komórek nowotworowych.
– Dostałem pulę takich komórek i musiałem o nie dbać pracując w ściśle sterylnych warunkach – wspomina. – Widok był zarazem piękny, jak i przerażający. Dostarczaliśmy komórkom pożywkę i obserwowaliśmy ich nieustanne namnażanie. Co trzy dni musiałem je pasażować. Pobierać ich część i przenosić do innego naczynia ze świeżą pożywką, aby miały miejsce i składniki odżywcze do ciągłego, niepohamowanego namnażania. Jedną z niewielu możliwości skutecznego uśmiercenia komórek nowotworowych było pozostawienie ich w spokoju do całkowitego wysycenia podłoża hodowlanego.
Namnażanie to jedno, ale clou pracy polegało na znalezieniu sposobu walki z komórkami nowotworowymi. Przez pierwsze miesiące pracy dr Antoszczak zajmował się głównie częścią chemiczną, czyli syntezą nowych środków przeciwnowotworowych. Po ich zsyntezowaniu były one przenoszone do laboratorium biologicznego i aplikowane badanym komórkom, zarówno nowotworowym, jak i prawidłowym.
– Okazało się, że związki chemiczne, które zsyntezowałem, były aktywniejsze wobec macierzystych komórek nowotworowych od ironomycyny. Był efekt WOW. Ironomycyna ma w swojej strukturze terminalne wiązanie potrójne – wyjaśnia poznański chemik. – Pomysłem było zastosowanie ,,chemii klik’’ celem otrzymania serii pochodnych 1,2,3-triazolowych. Profesor Rodriguez był raczej sceptycznie nastawiony do takiego pomysłu i teraz nieco żałuję, że się z nim wtedy nie założyłem. Otrzymałem serię około 10 pochodnych. Okazało się, że połowa tych pochodnych była bardziej aktywna od ironomycyny. Była pierwsza wspólna publikacja. Była ogromna satysfakcja. Warto tu wspomnieć, że w Polsce syntetyzujemy ogromne biblioteki związków chemicznych, które wysyłamy do dalszych badań we współpracy z zaprzyjaźnionymi biologami. Świetnie, gdy są one aktywne przeciwnowotworowo. W Instytucie Curie wystarczyło jednak otrzymanie zaledwie kilku pochodnych i można było niezwłocznie sprawdzić, czy obrany kierunek jest prawidłowy. Pierwsze wyniki testów były w ciągu kilku dni.
Osiemnaście miesięcy w Paryżu zaowocowało do tej pory dwiema wspólnymi publikacjami i trzema europejskimi zgłoszeniami patentowymi. A to nie wszystko, kolejna publikacja bowiem w drodze i jak się okazuje – może być ona wyjątkowa. To był jeden z dodatkowych projektów, nad którym dr Antoszczak pracował w grupie prof. Rodrigueza.
– Z projektem był problem chemiczny, stricte syntetyczny i za tę część badań na początku odpowiadałem – mówi dr Antoszczak. – Udało mi się go rozwiązać. Następnie, we współpracy z francuskimi kolegami prowadziliśmy badania w laboratorium biologicznym. Koncepcyjnie będzie to coś zupełnie nowego, ale nie chcę wchodzić w szczegóły przed ukazaniem się publikacji. Praca jest obecnie w recenzji w prestiżowym czasopiśmie.
Staż w Paryżu, poza wspomnianymi publikacjami, pozwolił też nawiązać nowe kontakty i jeszcze bardziej wzmocnił pozytywne postrzeganie poznańskiej chemii nad Sekwaną.
– Byłem u Profesora Rodrigueza na przyjęciu urodzinowym. Mieszka niedaleko katedry Notre Dame. Miałem okazję poznać wiele fascynujących osobistości świata nauki. Poczułem się niezwykle wyróżniony, gdy Profesor zaproponował mi pracę w Instytucie Curie (niejednokrotnie – przyp. red.). To było bardzo kuszące, ale odmówiłem. Jestem mocno związany z UAM i Zakładem Chemii Medycznej, którego kierownikiem jest profesor Adam Huczyński – naukowiec o wielkiej wiedzy, pasji i intuicji chemicznej. Mamy tu świetny zespół uzdolnionych i pracowitych ludzi. Od Profesora Rodrigueza dostałem zapewnienie, że jeśli będziemy chcieli realizować wspólne projekty naukowe, to jest on otwarty na współpracę. Podobnie przychylnie odniósł się do przyjmowania naszych studentów na staże czy też do badania syntezowanych przez nas związków chemicznych.
Co dalej? Dr Michał Antoszczak złożył wniosek o grant ERC dotyczący „przeciwnowotworowych koni trojańskich” i dostał się do kolejnej rundy. Rozmowa wideokonferencyjna z panelem już we wrześniu. Trzymamy kciuki.
Czytaj też: Dr Michał Antoszczak. Przeciwnowotworowe konie trojańskie