Wersja kontrastowa

Dr Maciej Kościuszko. Gorzkie wyzwolenie

Dr Maciej Kościuszko, fot. Adrian Wykrota
Dr Maciej Kościuszko, fot. Adrian Wykrota

- Wytyczenie granic moralności w latach wojny jest bardzo trudne. Historia nie jest czarno-biała. Jej piękno polega na tym, że nie można jednoznacznie ocenić, kto był dobry, a kto zły - twierdzi dr Maciej Kościuszko, laureat Nagrody Miasta Poznania za rozprawę doktorską, którą napisał na UAM.  

 

"Armia Czerwona i czerwonoarmiści w Wielkopolsce w latach 1945-1946" porusza temat mało zbadany i opisany, który przez wiele lat po II wojnie światowej był przedmiotem propagandowej manipulacji i przemilczeń. Monografia dr. Macieja Kościuszki wypełnia tę lukę.  

Zbadanie okresu, w którym Armia Czerwona wkroczyła do województwa, i spustoszeń, jakich dokonała, wymagało skomplikowanej kwerendy źródłowej. Historyk korzystał z wielu archiwów, m.in. Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie znajdują się dokumenty dawnych służb bezpieczeństwa. Przejrzał tysiące teczek zawierających raporty, meldunki milicyjne, zeznania ze śledztw, sprawozdania, wspomnienia. Co ciekawe, w tamtych burzliwych latach osoby zatrudnione w administracji nie do końca wiedziały, co mogą, a czego nie mogą zamieszczać w raportach i czasem pozwalały sobie na cenny dziś szerszy komentarz. 

 - Na tym polega trudność pracy historyka, żeby z morza raportów i złych wspomnień, czasem opartych na domysłach, wyłonić w miarę obiektywny obraz tamtych lat - uważa dr Maciej Kościuszko. Naukowiec usystematyzował informacje gospodarcze - ustalił  przybliżone straty, jakie województwo poniosło w tamtym czasie, a także nieznane do tej pory personalia osób,  należących do komendantur wojennych Armii Czerwonej. - Udało mi się pokazać, jak wyglądały relacje pomiędzy komendantami a miejscową ludnością. Z reguły były złe, ale nie zawsze. Jeden z komendantów pomagał mieszkańcom na tyle, na ile mógł, dostał nawet odznaczenie od polskich władz i został tu po wojnie. Inny natomiast, który zarządzał Poznaniem, przyznawał miastu śmiesznie małe kontyngenty żywnościowe i wszystko rekwirował dla Armii  Czerwonej. Takich przypadków było o wiele więcej. 

 

Czytaj też: Ryan Clisset. Z myśliwca do archiwum

 

To były przerażające czasy. Kradzieże, morderstwa, gwałty były codziennością. Tabuny wojsk, które wędrowały przez Wielkopolskę w drodze do Berlina, dopuszczały się wielu przestępstw, a winnych trudno było zidentyfikować i ukarać. Zresztą niektórych czynów dopuszczali się także Polacy...- Wytyczenie granic moralności w latach wojny jest bardzo trudne. Historia nie jest czarno-biała. Jej piękno polega na tym, że nie można jednoznacznie ocenić, kto był dobry, a kto zły. – mówi autor.  

Ale nie zawsze było źle, czasem zabawnie, np. kiedy czerwonoarmiści podarowali dzieciom ze wsi papierosy, które zabrali z odbitego Niemcom składu. Chcieli im coś dać z dobroci serca, a nie mieli nic innego. 

Początkowo Wielkopolanie witali Rosjan raczej z entuzjazmem, który z biegiem czasu słabł, bo wyzwolenie miało wysoką cenę. I nie chodziło tylko utratę wolności, plagą były grabieże przyjmujące różne oblicza - rekwirowania, demontażu mienia poniemieckiego, pospolitej kradzieży i rozboju. Dokładne wyliczenie strat, jakie poniosła Wielkopolska od wyzwolicieli, jest niemożliwe. - Starałem się pokazać nie kwoty, a raczej to, co straciliśmy - jakie zakłady, elementy infrastruktury - wyjaśnia dr Maciej Kościuszko.  

Trofiejnyje otriady czyli oddziały zdobyczne demontowały i wywoziły całe linie kolejowe i fabryki. Zrabowały m.in. zakłady Cegielskiego, Wiepofamę na Jeżycach, w regionie liczne cukiernie, gorzelnie, tartaki, a nawet piekarnie i pojedynczych rzemieślników - szewców i krawców. Oficjalnie wojska radzieckie mogły rekwirować tylko mienie powstałe po 1939 roku, ale w praktyce czerwonoarmiści brali wszystko, czego potrzebowali.

Czasem dochodziło do absurdów, kiedy Rosjanie grożąc bronią, zmuszali rolników do kupienia wcześniej zrabowanych słupów telegraficznych, które gospodarzom nie były do niczego potrzebne. Ale zdarzały się też sytuacje niejednoznaczne. - Gdy czerwonoarmiści wkroczyli do Poznania, byli święcie przekonani, że wchodzą do niemieckiego miasta. Skąd Rosjanie mogli wiedzieć, że tego miasta nie można w jednym szeregu postawić z Berlinem, skoro przed mostem Rocha był napis “Oto one - przeklęte Niemcy”, taki sam jak na granicy polsko-niemieckiej? Warto pamiętać, że chęć zemsty była ogromna, a wcześniej podsycały ją władze radzieckie. 

Monografia, która poszerza wiedzę na temat Poznania i regionu, będzie wydana przez IPN. Warto dodać, że jej autor był bardzo aktywnym studentem i doktorantem, pełnił funkcję przewodniczącego Studenckiego Koła Naukowego Historyków im. Gerarda Labudy na Wydziale Historycznym; udzielał się w Samorządzie Doktorantów, otrzymał również medal za wybitne osiągnięcia w nauce i wyróżniający się udział w życiu uniwersytetu. Obecnie dr Kościuszko pracuje na Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie jako analityk danych zajmuje się ewaluacją jakości działalności naukowej.  

 

 

 

 

 

Nauka Wydział Historii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.