Wersja kontrastowa

Dr Elżbieta Dziurewicz. Uskrzydlona

Dr Elżbieta Dziurewicz, fot. Władysław Gardasz
Dr Elżbieta Dziurewicz, fot. Władysław Gardasz

– Czuję ogromną wdzięczność za to wyróżnienie. Dla mnie jako nauczycielki jest to największa i najpiękniejsza nagroda. Czuję się doceniona, uskrzydlona i utwierdzona w fakcie, że stosowane przeze mnie metody nauczania sprawdzają się – pisze dr Elżbieta Dziurewicz z Wydziału Neofilologii, laureatka Nagrody Praeceptor Optimus. 

 

Z każdą grupą staram się nawiązać dobry kontakt i zbudować relację. Do wszystkich – nie tylko do studentów – staram się odnosić z szacunkiem. Taką postawę zawdzięczam moim kochanym rodzicom. To oni nauczyli mnie, że każdy człowiek zasługuje na szacunek. Drugą wartością, którą wyniosłam z domu i która doskonale sprawdza się w mojej codziennej pracy, jest otwartość na dyskusję i znajdowanie czasu na rozmowę. Zawsze kieruję się przy tym jedną zasadą: nie musimy się ze sobą zgadzać, ale powinniśmy się nawzajem słuchać i starać się zrozumieć drugą stronę. Te dwa aspekty przekładają się na tworzenie życzliwej, sprzyjającej nauce atmosfery, w której studenci nie boją się zadawać pytania. 

 

Ważne dla mnie jest przekazywanie wiedzy w sposób możliwie przyjemny, a przede wszystkim zrozumiały. Zajęcia prowadzę dynamicznie i różnorodnie, ponieważ pokolenie Z potrzebuje bodźców – bez nich może mieć trudności z koncentracją. Jednocześnie staram się być autentyczna, ponieważ studenci bardzo szybko wyczuwają, czy jesteśmy szczerzy i czy wkładamy serce w naszą pracę. Moim celem jest nie tylko nauczanie, ale również wzbudzenie ciekawości i rozwijanie kreatywności. Zamiast podawać gotowe odpowiedzi, staram się inspirować do samodzielnego ich poszukiwania. 

 

Jestem germanistką i oprócz wykładania przedmiotów językoznawczych dużą część mojej pracy stanowi nauczenie języka niemieckiego jako obcego. Od 10 lat staram się zarażać studentów miłością do tego języka. Nie jest to zadanie arcytrudne, ponieważ w większości na lingwistykę stosowaną przychodzą już pasjonatki i pasjonaci języków. Nasze zadanie polega często tylko na towarzyszeniu im w procesie zdobywania wiedzy i nabywania kompetencji językowych, na tym, żeby nie podcinać im skrzydeł, tylko stwarzać warunki, aby mogli te skrzydła rozwijać i wznosić się coraz wyżej.  

 

Uważam, że naprawdę dużym problemem jest fakt, że tylko nieliczni absolwenci i absolwentki decydują się na rekrutację do szkół doktorskich. Nie wynika to z braku chęci – wręcz przeciwnie! W Instytucie Lingwistyki Stosowanej mamy kilka prężnie działających sekcji Koła Naukowego. W sekcji frazeologicznej, którą opiekuję się razem z dr Joanną Woźniak, mamy ok. 20 fantastycznych, zaangażowanych osób, z głowami pełnymi pomysłów. Obecnie dwa zespoły realizują projekty w ramach programu IDUB, uczestniczą w konferencjach i przygotowują artykuły naukowe. To idealni kandydaci i kandydatki na przyszłych naukowców. Niestety, niewiele z tych osób zostaje na uczelni. Powodem jest głównie niska atrakcyjność stypendiów doktoranckich oraz, co zdecydowanie ważniejsze, znikome perspektywy zatrudnienia po obronie pracy doktorskiej. 

 

Dydaktycy chcący dobrze realizować swoją misję spotykają się z wieloma trudnościami. Kwestią, która mnie bardzo martwi, jest liczebność grup i warunki lokalowe. Nauczanie języków obcych staje się szczególnie trudne, gdy w sali mamy aż 24 osoby. Choć uważam, że oferta dydaktyczna Instytutu Lingwistyki Stosowanej jest na bardzo wysokim poziomie oraz że pracuje u nas wielu świetnych ludzi i wspaniałych dydaktyków, to warunki, w jakich nauczamy, powinny być stale poprawiane, a liczba osób w grupie studenckiej nie powinna przekraczać 15. 

 

Kolejny aspekt, na który zwróciła również uwagę pani rektor podczas październikowej inauguracji roku akademickiego, to występujące na coraz szerszą skalę problemy ze zdrowiem psychicznym naszych studiujących. Uważam, że powinniśmy stale podnosić nasze kompetencje w kontekście pracy z osobami zmagającymi się z takimi trudnościami oraz zwracać szczególną uwagę na to, co i w jaki sposób do nich mówimy. Empatia, cierpliwość i tolerancja są obecnie na wagę złota. 

 

Boli mnie oczywiście również fakt, że zawód nauczyciela w naszym kraju jest tak niedoceniany. A przecież dla wielu z nas przygoda z nauką zaczęła się właśnie dzięki wspaniałej nauczycielce czy wspaniałemu nauczycielowi, którzy zainspirowali nas, zaszczepili pasję i dodali wiatru w żagle. Ja swoją pracę naprawdę kocham. Można się w niej spełniać na wielu płaszczyznach. Ta praca to ciągły rozwój naukowy, dydaktyczny i osobisty, a ja uwielbiam się uczyć. Każda książka, każdy artykuł naukowy, każda rozmowa, każdy wyjazd konferencyjny, każde zajęcia są wartością dodaną w moim życiu i jestem za to niezmiernie wdzięczna. 

 

Zobacz też: Dr Joanna Urbańska. Kibicuję kolejnym praeceptorom

 

Ludzie UAM Wydział Neofilologii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.