Po sześciu latach dr Magdalena Kugiejko żegna się z Geopraktykami, wyjątkowym projektem studenckim. Z naukowczynią rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.
Geopraktyki nie są pani „dzieckiem” od samego początku. Zaangażowała się pani w projekt dwa lata po jego powstaniu. Dlaczego?
– Geopraktyki powstały jako oddolna inicjatywa. Zapoczątkowały je dwie studentki z Koła Naukowego Geografów i Geologów, obecnie jedna z nich jest zapaloną naukowczynią Polskiej Akademii Nauk. Dziewczyny stwierdziły, że fantastycznie byłoby połączyć naukę z podróżowaniem. I tak powstały wyprawy po wiedzę, projekt fantastycznie rozwijający się w kolejnych latach.
Trafiłam do Geopraktyk pod koniec studiów doktoranckich, kiedy pojechałam jako uczestniczka na wyprawę do Kazachstanu w 2015 roku. Ówczesny opiekun naukowy dr Jakub Małecki zrezygnował z pełnienia obowiązków i wtedy zapytano mnie, czy chciałabym przejąć jego funkcję. Zgodziłam się. To bardzo zajmujące, ale też fascynujące zadanie, bo co roku poznaje się nowe pełne pasji osoby, dobiera się zupełnie inny obszar badawczy. Mam nadzieję, że dobrze prowadziłam tę inicjatywę.
To specyficzny projekt, jeżdżą państwo w dalekie, trudno dostępne miejsca. Skąd taka idea?
– Celowo wybieramy destynacje trudne do zorganizowania. W maju tego roku byliśmy w Mauretanii, gdzie nie ma ani biur podróży, ani przewodników. Zawsze zależy nam, żeby przejechać cały kraj, który wybieramy, zobaczyć georóżnorodność tego miejsca i być po powrocie, na tyle, na ile nam się uda, ambasadorem tego rejonu. Poznajemy wszystko – od kwestii społecznych, przez ekonomiczne, polityczne, turystyczne, po geograficzne, dlatego też uciekamy od gigantycznych obszarów, wybieramy małe, nieznane, odległe i dzikie. Taki był pomysł od samego początku.
Jak daliście sobie radę w Mauretanii, gdzie nie ma żadnej infrastruktury turystycznej?
– Nie byliśmy w pełni gotowi na to, co tam zastaliśmy. Udało nam się wynająć jedynego anglojęzycznego przewodnika w tym kraju, nikt inny nie mówi tam w tym języku. Mieliśmy do dyspozycji dwa samochody z kierowcami. W Mauretanii nie ma autobusów, jedynie pociąg, w którym ludzie jeżdżą w wielkich boksach razem ze zwierzętami. Myśląc o bezpieczeństwie, chcieliśmy tego uniknąć. Mimo to i tak mieliśmy wiele przygód. Spaliśmy na pustyni i pewnego dnia burza piaskowa porozrywała nam namioty. Na Saharze żyją grzechotniki, więc musieliśmy spać w samochodach, póki nie zorganizowaliśmy nowych namiotów.
Plan pobytu ulegał ciągłym zmianom, wręcz stał pod znakiem zapytania. Na przykład jechaliśmy 300 kilometrów do osady, w której mieliśmy zwiedzać odkrywkę żelaza, na miejscu czekaliśmy cztery godziny tylko po to, by dowiedzieć się, że Chińczycy, którzy kierują wydobyciem, nie zgadzają się na nasze wejście ani nawet zrobienie zdjęć. Musieliśmy też wynająć na dwa tygodnie drona, który był konieczny do przeprowadzenia badań. Zapłaciliśmy za niego krocie, nie mieliśmy innego wyjścia, bo nie dostaliśmy zgody na wwiezienie naszego sprzętu.
Uderzyło nas, że Mauretania ma duży problem ze śmieciami. Gdy zbliżaliśmy się do miast, znakiem rozpoznawczym były wały plastiku na piasku. Okazuje się, że śmieci świadczą o pozycji społecznej – im ich więcej, zwłaszcza po drogich rzeczach, jak iphony, tym bogatszy właściciel. Kropką nad i była wizyta w miejscu oznaczonym znakiem UNESCO, w którym powinny znajdować się wielkie zbiorowiska ptaków – po wodzie pływały tam łodzie motorowe, wokół mnóstwo śmieci. Lata świetlne zajmie przystosowanie tego kraju do warunków współczesnej turystyki.
Chcemy ze studentami przygotować opracowanie turystyczne, żeby pokazać perełki Mauretanii. Wielu naszych wykładowców prosiło choćby o fotografie. Byliśmy w sercu Sahary, gdzie stoją gigantyczne monolity. Ludzie marzą, żeby je zobaczyć. Bez przewodnika nie mielibyśmy szans, by tam dotrzeć. Kierowcy, którzy z nami jeździli, przez 10 lat uczyli się rozpoznawać Saharę. To ciekawy, ale jednocześnie niebezpieczny kraj. Podczas pobytu spotkaliśmy tylko trzech turystów – młodych studentów z Francji.
Co zobaczyliście w Senegalu? Czym różnią się oba kraje?
– Senegal przede wszystkim ma drogi i rozwiniętą stolicę – Dakar. Zależało nam, żeby dotrzeć do najbardziej wysuniętego skrawka Zachodniej Afryki. Na miejscu okazało się jednak, że cypel znajduje się w rękach prywatnych i nie było to możliwe. Odwiedziliśmy za to wyspę niewolników, która przynależy do stolicy. To miejsce, skąd wywożono tysiące ludzi, wywarło na nas duże wrażenie. W Afryce jest dużo smutku, pomimo że mieszkańcy są bardzo otwarci, pozytywni i kolorowi. Sami nas zaprosili i pokazali swoje rzemiosło na targach odzieży i tkanin, z których słynie Dakar.
Czego się pani nauczyła podczas tej sześcioletniej przygody z Geopraktykami?
– Każda nowa ekipa, z którą jeździłam, pokazywała mi, jakie mam ograniczenia, a także uczyła podejścia do nowego człowieka. Bycie ze sobą 24 godziny na dobę, w czasami skrajnie trudnych warunkach, było nauką cierpliwości. Wszelkie różnice zdań rozwiązywaliśmy od razu – nie mogliśmy pozwolić sobie na konflikty. Na pewno bardzo dużo nauczyłam się od studentów, każdy z nich specjalizuje się w innej dziedzinie. Za każdym razem otrzymywałam niesamowity zastrzyk wiedzy w krótkim czasie. Kolejna sprawa to nauka organizacji wyjazdów, podczas których musiałam zadbać nie tylko o swoje bezpieczeństwo, ale również studentów. Trzeba było twardo stąpać po ziemi, co wcale nie było łatwe, bo czasem chciało się osiągnąć więcej. Ale zawsze otrzymywałam duże wsparcie ze strony ekip. Pomimo upływu lat nadal mam kontakt ze studentami, to są bardzo wartościowe więzi, które pozostają na długo.
Dlaczego zdecydowała się pani odejść z projektu?
– To była bardzo trudna decyzja. Podjęłam ją z dwóch powodów. Pierwszy to kwestia mojego rozwoju naukowego. Projekt zajmuje ogrom czasu, sam wyjazd trwa najczęściej trzy tygodnie, ale praca zaczyna się wiele miesięcy wcześniej. Wielogodzinne spotkania, poszukiwanie sponsorów, wizyty u władz – wszystko to trwa bardzo długo. Naukowo zajmuję się turystyką w obszarach arktycznych – takie badania również pochłaniają czas i łączą się z wyjazdami.
Druga sprawa to finanse. Coraz trudniej zdobyć wsparcie, co jest związane z ogólnym kryzysem. Koszty rosną, a pozyskane środki są niższe. Koszty, pomimo wsparcia uczelni i tego, że są to wyjazdy niskobudżetowe, okazują się gigantycznym wydatkiem dla studentów, którzy często zapożyczają się u znajomych i rodziny. W Mauretanii tylko za wynajęcie przewodnika i kierowców zapłaciliśmy sześć tysięcy dolarów. W tym roku, po kilkumiesięcznej współpracy, cztery osoby zrezygnowały z wyjazdu z powodów finansowych. Pojawiają się głosy, czy nie lepiej byłoby jeździć bliżej, tylko jak to się ma do idei dalekich wyjazdów po wiedzę?
Kto przejmie pani obowiązki?
– Być może jeden z byłych uczestników, obecnych doktorantów, którzy niedługo będą się bronić. Oni jednak wiedzą, jakie obciążenie wiąże się z tą decyzją. Trudno jest pogodzić Geopraktyki z pracą i życiem prywatnym, trzeba mieć tego świadomość. W kolejnym roku wyjazdu nie będzie, może w przyszłości projekt uda się reaktywować.
Na czym teraz się pani koncentruje?
– Na Spitsbergenie. Cały lipiec spędziłam na stażu na tamtejszym uniwersytecie. Docelowo chciałabym specjalizować się również we współpracy z Islandią i Grenlandią – właśnie piszę grant. Chcę tam badać rozwój turystyki i trudności, jakie turystyka powoduje na tych wyspach. To ciekawe miejsca, które przyciągają coraz więcej osób. Spitsbergen, podobnie jak Islandia, boryka się z problemem cruiserów, wielkich statków wycieczkowych. Władze wprowadziły limity noclegów do stu osób dziennie, które mogą nocować na Svalbardzie. W sezonie wiosennym i letnim wyspy dotyka zjawisko overtourismu. Do miejscowości Longyearbyen i okolicy, gdzie żyje 2200 osób, dopływają statki nawet z sześcioma tysiącami turystów na pokładzie! W takiej sytuacji mikroport jest niewydolny, a miasto sparaliżowane. Restrykcje ze strony władz, w mojej ocenie, są czymś bardzo dobrym. Razem z tamtejszymi naukowcami mamy pomysł na rozwój geoturystyki, która między innymi będzie uczyła turystów, jak zachowywać się w takim miejscu.
Zobacz też: Geopraktyki 2022. Indonezja „chwyciła” wszystkich
Podczas tegorocznej, VIII wyprawy do Afryki "SAHARYJSKIMI PIASKAMI MAURETANII" studenci i studentki zaplanowali pracę nad badaniami naukowymi i projektami:
Wiktoria Dyszy i Zosia Grajek
Badania pt: Efekt Oazy, na tworzenie się lokalnego klimatu na przykładzie oazy Terjit
Porastający oazę gaj palmowy otoczony jest przez płaskowyż Adrar, krajobraz ten kształtowany jest przez suche doliny i ruchome wydmy. Duże zróżnicowanie powierzchni terenu na niewielkim obszarze sprawia, że Oaza Terji to dogodny obszar do badania wahań dobowych temperatury powietrza nad obszarem porośniętym palmami i obszarem pustynnym. Zostanie przeprowadzona seria dobowych pomiarów temperatury i wilgotności powietrza za pomocą stacji pogodowej Kestrel w gaju palmowym i na piaszczystej wydmie. Zostaną wykonane naloty statkiem bezzałogowym z zamontowanym czujnikiem do pomiaru temperatury i wilgotności powietrza oraz kamerą termowizyjną. Naloty zostaną wykonane w pionie i poziomie nad oazą Terjit i pustynnych obszarach przyległych w różnych porach doby. Badania pozwolą na porównanie warunków termicznych tych powierzchni w ciągu doby i zbadanie efektu oazy.
Cyprian Święch
Badania: Modelowanie 3D charakterystycznych obiektów i form rzeźby terenu z wykorzystaniem technologii bezzałogowych statków powietrznych.
Podczas badań zostaną przeprowadzone liczne naloty fotogrametryczne z wykorzystaniem bezzałogowych statków powietrznych, które umożliwią ich późniejsze przetworzenie w celu stworzenia modeli 3D oraz numerycznych modeli terenów. Stanowić będą one platformę do wirtualnego „zwiedzania” danych miejsc, umożliwiając zdalne poznanie charakterystycznych atrakcji Mauretanii.
Kalina Klimenko
Badania: Turystyka doświadczeń – szansa dla krajów słabo rozwiniętych turystycznie na przykładzie Mauretanii.
Wysokie zróżnicowanie ofert turystycznych, wzrost połączeń samolotowych w korzystnych cenach oraz rozwój technologiczny spowodował, iż turystyka stała się dostępna dla zdecydowanie większego grona odbiorców niż dotychczas. Spowodowało to zdecydowane wzmożenie ruchu turystycznego, co z czasem przyniosło wiele negatywnych skutków dla środowiska oraz społeczności. Nadmiar turystów w obszarach recepcyjnych staje się uciążliwy nie tylko dla mieszkańców, ale i dla innych turystów. Coraz więcej osób szuka alternatywy. Turyści szukają autentyczności, chcą doświadczać i odkrywać nieodkryte. Ten wyraźnie widoczny trend w turystyce może spowodować rozwój turystyki w krajach mniej rozwiniętych turystycznie i mniej dostępnych. Projekt ma na celu zbadanie potencjału Mauretanii pod względem turystyki doświadczeń.
Justyna Wołowczyk
Wirtualna wycieczka po Saharze i Ksarach w Wadanie.
W ramach realizacji projektu przeprowadzony zostanie przegląd dostępnych danych opisowych i przestrzennych parku oraz obserwacje terenowe. Na podstawie zebranych informacji dobrana zostanie kamera oraz zaplanowana i wykonana seria zdjęć 360° w terenie. Zebrany materiał poddany będzie korekcie graficznej. Efektem powyższych działań, będzie interaktywna wizualizacja, mająca charakter wycieczki z przewodnikiem, w której odbiorca może oglądać kompleks wulkaniczny i przemieszczać się po nim wirtualnie. Wycieczka będzie możliwa do odtworzenia na urządzeniach mobilnych, komputerach i tabletach.