Wersja graficzna

Prof. Jędrzej Stępak. Przestrzeń towarzyszy mi cały czas

Prof. Jędrzej Stępak, fot. Adrian Wykrota
Prof. Jędrzej Stępak, fot. Adrian Wykrota

Odszedł prof. Jędrzej Stępak, artysta przestrzeni, wykładowca WSE i twórca największego na świecie kosza wiklinowego. Przypominamy rozmowę z profesorem Stępakiem, jaką przeprowadziliśmy kilka lat temu.

 

– Pasjonuje mnie tworzenie zarówno w dużej, jak i małej przestrzeni. Lubię ją aranżować. Już na studiach wystawiałem dużo swoich prac, zostało mi to do tej pory – mówi twórca. Znany na świecie artysta plastyk rozpoczął swoją karierę artystyczną z myślą o scenografii filmowej i teatralnej. Dyplom zrobił w pracowni gobelinu u Magdaleny Abakanowicz, ale ukończył też grafikę i plakat u prof. Waldemara Świerzego oraz scenografię u Józefa Szajny w Warszawie. Od w 1979 r. pracuje w CK Zamek, gdzie prowadzi pracownię tkaniny i form wizualnych. Profesor od początku swojej kariery tworzył dużo i często wystawiał swoje prace w kraju i zagranicą. W młodości, mimo niesprzyjającego klimatu lat 80., profesor jeździł po świecie jako aktor i scenograf z teatrem studenckimi Maya na festiwale do Niemiec, Francji, Portugalii. – Marzyłem o dalekich wyjazdach, jednak nostalgia za Polską była silniejsza. Nigdy nie czułem się obywatelem obcego kraju – wspomina profesor.

 

Większe możliwości podróżowania otworzyły się w latach 90., które prof. Stępak potrafił dobrze wykorzystać. Wtedy artysta wyjechał m.in. na roczne stypendium Fundacji Kościuszkowskiej do USA. – Przygotowałem trasę artystyczną od Wschodniego do Zachodniego Wybrzeża przez osiem uniwersytetów, w których prowadziłem wykłady i zajęcia ze studentami – mówi. – Byłem w Chicago, Nebrasce, najwięcej czasu spędziłem w San Francisco, gdzie wykonywałem rzeźbę z wikliny pod tytułem „Running wall”. Samo tworzenie stanowiło rodzaj performance, przeprowadzanego na oczach publiczności.

 

"Biegnąca Ściana" na State Universitate w San Francisco
"Biegnąca Ściana" na State University w San Francisco

 

Od lat domeną prof. Stępaka są rzeźby rosnące, tworzone z żywych drzew i krzewów, które rozwijają się i rosną latami. Inspiracje przyrodą mają źródło w dzieciństwie spędzonym w rodzinnym domu w Puszczykowie na brzegu Krajobrazowego Parku Narodowego. A sama fascynacja rosnącymi rzeźbami narodziła się trochę przypadkowo. – Kiedyś jechałem rowerem nad Wartą w Poznaniu. Gałęzie krzewów zasłaniały ścieżkę – odgarnąłem je i zaplotłem, żeby nie przeszkadzały. Gdy kilka lat później tamtędy znów jechałem, zobaczyłem, jak się zrosły i pomyślałem, że ktoś ładnie to zrobił, a to byłem ja! – dzieli się anegdotą profesor.

 

Częściowo za sprawą żywych rzeźb prof. Stępak rozpoczął pracę na UAM w 1999 r. Profesor współpracował wtedy z duszpasterstwem akademickim ojca Jana Góry. Projektował park i tworzył ze studentami aranżacje z wikliny na Spotkania Młodych na Lednicy, na co zwrócił uwagę m.in. prof. Stefan Jurga, ówczesny rektor UAM. – Spytał mnie, czy chciałbym pracować na uczelni. Odpowiedziałem, że nie wiem, co miałbym tam robić. On na to: – No jak to? Bardzo dużo, widzę, jak pracujesz ze studentami. Spodobał mi się ten pomysł, a moje wykształcenie i dorobek wskazywały, że mogę pracować na UAM. I tak zaproponowano mi pracę na Wydziale Studiów Edukacyjnych – mówi.

 

Na WSE prof. Stępak prowadził Pracownię Form Przestrzennych, potem Zakład Działań Twórczych w Przestrzeni Społecznej, a od dwóch lat kieruje Laboratorium Działań Twórczych w Przestrzeni Społecznej.

– Laboratorium wychodzi poza przestrzeń uniwersytetu, jest jego wizytówką. Organizujemy wystawy, performance, działamy na festiwalach kultury studenckiej m.in. na Kulminacjach. Na UAM nawiązałem współpracę z uniwersytetami w Kuala Lumpur i Penang w Malezji, gdzie wykładałem jako visiting artist. Na Apallachian University w Karolinie Północnej zrobiłem jedną z polskich odsłon wystawy sztuki polskiej. Od lat współpracuję z uniwersytetem we Lwowie. Realizujemy tam wspólnie duży projekt międzynarodowy. Jak widać, interesuje mnie nie tylko przestrzeń otwarta, ale też przestrzeń międzyludzka – żartuje profesor.

 

"Skrzydła Europy" na Wydziale Matematyki UAM 2001 r.
"Skrzydła Europy" na Wydziale Matematyki UAM 2001 r.

 

Przez dwa lata profesor kierował też galerią na Wydziale Fizyki, gdzie wystawiał prace studentów i swoje. – Wychwytuję zdolnych studentów. Mam do tego dar. Bardzo lubię prowadzić fakultety dla studentów matematyki i filozofii, bo oni myślą trochę inaczej i tworzą często świetne prace. Niektórzy odnieśli duży sukces. Jeden z absolwentów filozofii prowadzi galerię w Londynie, a Wojtek Marczuk, który miał u nas wystawę, teraz prowadzi dużą firmę marketingową – wspomina profesor.

 

Jednym z ulubionych materiałów prof. Stępaka jest wiklina. To częściowo dzięki niej artysta osiadł w okolicach Nowego Tomyśla i związał się z wielkopolskim zagłębiem wikliny na lata. W budynku dawnej szkoły w sąsiedztwie Nowego Tomyśla profesor ma swoją pracownię, gdzie organizuje również wystawy. Miasto zawdzięcza profesorowi sławę za sprawą rzeźby Kosz 2000. U progu trzeciego tysiąclecia mieszkańcy chcieli zareklamować swoje miasto i jednocześnie zrobić wspólnie coś nowego. Padł pomysł, by wykonać wielki kosz. Rozpisano konkurs, który wygrał prof. Stępak. – Mój projekt nawiązuje do łodzi – herbu miasta. Przypomina zarówno koszyk, który można wziąć do ręki, jak i korab – wyjaśnia.

 

Największy na świecie kosz wiklinowy, Nowy Tomyśl, fot. Juliusz Iwanicki
Największy na świecie kosz wiklinowy, Nowy Tomyśl, fot. Juliusz Iwanicki

 

Przygotowania zajęły więcej czasu niż samo wyplatanie rzeźby. Miasto zgłosiło pracę do Księgi Rekordów Guinnessa, ale jej przedstawiciele długo się nie odzywali i nie było wiadomo, czy kosz wiklinowy nie będzie zbyt mały. Zgodę na postawienie obiektu na Placu Niepodległości w Nowym Tomyślu musiał też wyrazić architekt wojewódzki. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Formalności załatwiono i można było przystąpić do wykonania dzieła. W pracach wzięło udział ok. 60 osób, w większości lokalnych rzemieślników. Wiklina wspierała się na konstrukcji metalowej i betonowej, rzeźba była pozbawiona dna, tak by rośliny, które ją wypełniły, mogły pobierać wodę, a kosz nie butwiał od spodu. Profesor zasadził różnorodne drzewa – rododendrony, katalpy, klony, iglaki tak, by kosz o każdej porze roku prezentował się atrakcyjnie. Dwa dni przed ukończeniem prac z Londynu przyszły wymiary – okazało się, że nowotomyski kosz szczęśliwie pobił rekord Guinessa! Po sześciu latach kosz wykonany z nieimpregnowanej wikliny trzeba było zastąpić nowym, bardziej trwałym i jeszcze większym – o 20 m długości i 10 m wysokości. W zeszłym roku rzeźbę odnowiono i zainstalowano oświetlenie. Kosz odniósł wielki sukces, wydano znaczek pocztowy z jego wizerunkiem, pocztówki, etykiety na piwo, a nawet wybito monety. Kosz stał się niejako symbolem Nowego Tomyśla.

 

"Katedra", EXPO 1992 r., Hiszpania
"Katedra", EXPO 1992 r., Hiszpania

 

Warto dodać, że prof. Stępak współpracował z organizacją Greenpeace, dla której zaprojektował kolekcję mebli z wikliny. Z tego materiału stworzył również taras polskiego pawilonu na Wystawie Światowej Expo w Hiszpanii w 1992 r. – Powstał taras, za który dostałem nagrodę. To było szaleństwo, wielkie ryzyko, bo miałem tylko dwa miesiące na zorganizowanie wszystkiego, łącznie z meblami i wszystkimi pracami. Prace wykonały zakłady wikliniarskie w Nowym Tomyślu oraz wikliniarze w Aleksandrowie Kujawskim. Na Expo pojechały dwa tiry wyrobów. To był duży sukces, bo było głośno nie tylko o mnie, ale i o Nowym Tomyślu – podsumowuje profesor.

 

Czytaj też: Beata Iwanicka. Nikt nie dawał mi szans

 

Ludzie UAM Wydział Studiów Edukacyjnych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.