Wersja kontrastowa

Prof. UAM Rafał Dymczyk.100 na 50

Fot. A. Wykrota
Fot. A. Wykrota

W pasjonującą podróż po nietuzinkowych miejscach, doświadczeniach, spotkaniach i powrotach z tych miejsc, czytelników zabierze dziś prof. UAM dr hab. Rafał Dymczyk. Człowiek, który czerpie energię z bycia w podróży. Z prof. Dymczykiem rozmawia Michalina Łabiszak

 

Jest pan podróżnikiem, a swoją pasję przekuł pan w zawód, zakładając biuro podróży.

Biuro istnieje już ponad 20 lat, a organizowanie podróży zawodowo wiąże się z pewną ciekawą historią. Kiedyś, po studiach, obstawiłem kupon Ligi Mistrzów, wskazując, że w ćwierćfinałach padną 4 remisy. Z kuponu za 10 złotych dostałem wypłatę 1050 złotych i zastanawiałem się, co zrobić z tą wygraną. Idąc ulicą, zobaczyłem ogłoszenie o naborze kandydatów na kurs pilota wycieczek, który wówczas kosztował właśnie 1050 złotych. Pomyślałem, że to znak, zapisałem się i ukończyłem kurs. Gdy dowiedziano się, że mówię w tak rzadkim języku, jakim jest bułgarski, oferowano mi głównie wycieczki do mojej ukochanej Bułgarii, stopniowo jednak zaczęły pojawiać się także inne kierunki. Zacząłem odnajdować się w turystyce. Zakładając biuro, musiałem oczywiście nawiązać do Bałkanów, więc nazywa się ono Balkan Travel, mimo że specjalizuje się w organizowaniu wycieczek po całym świecie. Nazwa ma jednak dla mnie znaczenie, to taki amulet, który pozostaje ze mną od ponad 20 lat.

 

Skąd w panu tyle pasji do podróżowania i do Bałkanów?

Pasja do podróży towarzyszy mi przez całe życie. Początkowo myślałem, że zainspirował mnie mój ojciec, który zawsze powtarzał: „Jak masz okazję, to staraj się jeździć po świecie. Mi w czasach komuny nie było to dane.” To mnie motywowało, cieszył mnie każdy odwiedzony kraj. Ojciec mawiał także, że „kiedyś jeszcze mogą nas zamknąć”. Choć miał na myśli uwarunkowania polityczne, to teraz, w obliczu pandemii, jego słowa nabierają szerszego znaczenia. W zeszłym roku wydałem pamiętnik mojego dziadka, który również był typem podróżnika. Po publikacji tych zapisków już nie tylko ja, ale i czytelnicy mówią mi, że zamiłowanie do podróży najpewniej odziedziczyłem po dziadku. Jako jedna z pierwszych osób w Wielkopolsce zrobił prawo jazdy, a następnie pracował przez trzy lata we Francji. Ciekawostką jest, że gdy postanowił osiedlić się na Polesiu, to w drogę na Kresy wyruszył z Wielkopolski rowerem… Zawsze chciał podróżować. Jego opowieści o Francji pozytywnie nastrajały mnie do podróżowania. W moim życiu przełomem stało się niewątpliwie pójście na studia. Chciałem iść na dziennikarstwo, ale był to wówczas bardzo oblegany kierunek, na który niestety się nie dostałem. W drugim naborze złożyłem dokumenty między innymi na filologię bułgarską, którą poleciła mi pani z dziekanatu. Nie wiedziałem wtedy wiele o Bałkanach, ale już po I roku okazało się, że jest to rejon, który bardzo mnie zaintrygował. Podczas wakacji przed II rokiem studiów wyjechałem na trzy miesiące do Bułgarii, Macedonii i Turcji. To właśnie podczas tej podróży zatraciłem się w Bałkanach. Mam tam wielu znajomych, dom i mieszkanie, więc odwiedzam to miejsce minimum raz w roku.

 

Co czerpie pan z podróży i pokazywania świata innym?

Energię! Pandemia pokazała mi, jak bardzo istotne jest dla mnie podróżowanie. Podczas lockdownu trudno znosiłem izolację. Pandemia nadal trwa, ale jeżeli tylko mam możliwość wyjazdu, korzystam z niej. Jest to oczywiście pewne ryzyko, mimo że zaszczepiłem się trzykrotnie, wciąż mogę zarazić się wirusem. Jednak dla mnie szkody wynikające z braku podróży są większe. Niedawno wróciłem z Zanzibaru i naprawdę widzę zmianę w swoim samopoczuciu – jestem naładowany energią!

 

W które miejsca świata pan wraca albo wrócić planuje?

To bardzo trudne pytanie… Na pewno na Bałkany, które są na pierwszym miejscu moich ukochanych rejonów. Tam zawsze chętnie wracam. Nad innymi miejscami muszę się zastanowić… Myślę o Wyspie Wielkanocnej, miejscu najbardziej wysuniętym na zachód od Polski, które zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie, gdy tam byłem. Na wschód z kolei najbardziej wysunięta jest Polinezja Francuska i tam niestety nie udało mi się dotrzeć, ale odwiedziłem poprzedzające ją wyspy Cooka. Tamtejszy folklor, krajobrazy, kuchnia i wspaniała rafa do nurkowania zafascynowały mnie. Trzecia grupa to kategoria miejsc unikatowych – tu na czoło wysuwa się Nowa Zelandia, która jest trochę jak Europa w pigułce – co 50 kilometrów zupełnie zmienia się tam krajobraz. Ponieważ jestem też pasjonatem chodzenia po górach, to miejscem, które odcisnęło na mnie duże piętno, jest Nepal. Miałem okazję być na trekingu w okolicach Annapurny, natomiast teraz planuję dłuższą wyprawę i dojście do bazy wyjściowej pod Mount Everest. Naprawdę niewiele jest miejsc, które mnie nie zachwycają, a jeżeli takie są, to tylko dlatego, że być może źle się nimi zarządza, natomiast ze strony tubylców zazwyczaj spotyka mnie serdeczność i chęć niesienia pomocy.

 

Podróże to nie tylko miejsca, ale i spotkania. Czy były takie, które zapamiętał pan szczególnie?

Jest ich wiele. Wspomnę pewną sytuację, która przytrafiła się nam w Tajlandii, gdy podróżowałem z rodziną i zdecydowaliśmy się na przejazd koleją z Pattai do Bangkoku lokalnym pociągiem. W drodze graliśmy w karty, a podczas gry zaczęli podchodzić do nas miejscowi. Zagadywali nas, częstowali jedzeniem, a my rewanżowaliśmy się im naszymi zapasami batoników. Przejazd zajął nam około 4 godzin, o wiele dłużej niż autokarem, był to jednak niezapomniany czas. Podobną sytuację mieliśmy w Chinach, w drodze do Zhangjiajie – parku, w którym kręcono Avatara. Do wyboru mieliśmy przejazd, który zajmował niecałe 4 godziny lub 14 godzin – pociągiem sypialnym. Oczywiście zdecydowaliśmy się na tę dłuższą opcję. Wagon nie miał przedziałów, a miejsca do leżenia były w przestrzeni otwartej, jak w typowej plackarcie w Rosji. Możliwość integracji z podróżnymi była niesamowita. Trudno mówić o rozmowach, bo wśród biedniejszych Chińczyków, którzy nie pracują w korporacjach, niewielu mówi po angielsku, a my nie znaliśmy chińskiego. Komunikowaliśmy się pozawerbalnie. Takie momenty – wejścia w daną społeczność – są niezapomniane.

 

Jakie doświadczenia przywiózł pan ze swojej ostatniej podróży?

Zanzibar to dla mnie kraj pełen kontrastów. Z jednej strony obrazki, które widzimy w telewizji – luksusowe hotele i plaże, z drugiej przejmująca bieda. Przypominało mi to slumsy Manili na Filipinach i ludzi, którzy tam żyją. Pomimo swego ubóstwa i ciężkich warunków życia uśmiechają się oni do turystów, zagadują. Mają do nich zupełnie inny stosunek niż choćby mieszkańcy „miasta umarłych” w Kairze czy faweli w Ameryce Południowej. Na Zanzibarze ludzie są bardzo otwarci, nie są niemili bądź agresywni. Z własnej inicjatywy, całą grupą kupiliśmy tamtejszym dzieciom słodycze. Żałowaliśmy, że nie przywieźliśmy kredek, długopisów i tym podobnych rzeczy z Polski. Na miejscu, niestety, takich produktów nie było. Wiem, że kiedy wrócę na Zanzibar, to będę przynajmniej tak dobrze zaopatrzony, jak lecąc na Kubę czy do Nepalu, gdzie zabierałem ze sobą kredki, zeszyty i pisaki dla miejscowych dzieci. Szczere uśmiechy na ich twarzach naprawdę chwytają za serce, dlatego też o wiele większe wrażenie zrobiły na mnie spotkania z ludnością Zanzibaru niż krystalicznie czyste wody Oceanu Indyjskiego.

 

Pana najbliższe podróżnicze plany to…

Mam pewien cel, który sobie wyznaczyłem. Do 50. roku życia chciałbym odwiedzić 100 krajów świata. Obecnie licznik zatrzymał się na 95, ale zostało mi jeszcze ponad dwa lata. Ten plan to taki mój młodzieńczy cel. Kiedyś wydawało mi się, że jest zupełnie nierealny, teraz jest w zasięgu ręki. Potem nie zamierzam wyznaczać sobie kolejnych celów, jest bowiem wiele miejsc, do których chciałbym wrócić. Lubię wracać tam, gdzie byłem - śpiewał Zbyszek Wodecki i ja też tak sobie podśpiewuję, myśląc o swoich kolejnych podróżach. Nadal mam jeszcze wiele do odkrycia w krajach, które już odwiedziłem: w Armenii, w Kirgistanie, w Kanadzie czy w Argentynie. Wiele z tych miejsc, które sam widziałem, chciałbym także pokazać swojej rodzinie.

zob. też: Czy sztuczna inteligencja to inteligencja emocjonalna?

 

 

Prof. UAM dr hab. Rafał Dymczyk, slawista z wykształcenia i z pasji, dyrektor Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych UAM, kierownik Centrum Studiów Filipińskich, miłośnik Bałkanów.

 

Ludzie UAM Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.