O kleju małży, fotowoltaice i nośnikach leków przeciwrakowych oraz miejscach wspólnych poznańskiego Uniwersytetu z dyrektorem Centrum NanoBioMedycznego mówi prof. Stefan Jurga. Z byłym rektorem UAM Krzysztof Smura
Centrum Nanobiomedyczne to dziś najlepiej wyposażona jednostka UAM. To truizm, ale przecież sama wartość sprzętu to około 100 milionów złotych. To jednostka interdyscyplinarna, ale na ile jest to jednostka skupiająca uczonych z różnych uczelni – miejsce wspólne dla UAM – UMP, Politechniki…?
Centrum zostało po to stworzone byśmy wykorzystywali potencjał uczonych poznańskiego środowiska, ale i szerzej – ogólnopolskiego. Wszystko, aby realizować sztandarowe tematy w obrębie nanotechnologii, zarówno jeśli chodzi o nowe materiały używane w różnych obszarach zastosowań jak i bionanomateriały dla biomedycyny. Ponieważ sam Uniwersytet im Adama Mickiewicza takiego potencjału badawczego nie miał, stąd więc była idea aby otworzyć się z majątkiem Uniwersytetu, z doskonałą aparaturą, na współprace z tymi, którzy mogą wnieść coś nowego. To spojrzenie utylitarne, ale jest też spojrzenie naukowe. Ja nigdy osobiście nie akceptowałem tego rozbicia dzielnicowego, gdy chodzi o naukę w środowisku poznańskim. Zawsze leżało mi to na sercu, aby integrować środowisko nie poprzez struktury – co jest niezwykle trudne ze względu na unormowania prawne, ale przez zainteresowania pracujących tu osób. Ludzie, którzy chcą rozwiązywać problemy bardziej globalne, zawsze sięgają do współpracy. Patrzą szerzej. W związku z tym postawiliśmy na projekty, które są projektami wspólnymi np. z Politechniką Poznańską, Uniwersytetem Przyrodniczym (np. kwestia ochrony dóbr kultury) czy Medycznym (projekty związane z farmacją), ale także z Instytutem Chemii Bioorganicznej PAN, Instytutem Genetyki Człowieka PAN czy Instytutem Fizyki Molekularnej PAN. Realizujemy wspólne projekty badawcze pod warunkiem, że mamy finansowanie zewnętrzne. Bez tego nie ma projektu, bo proszę sobie zdać sprawę, że 30-40 procent środków na utrzymanie Centrum pochodzi z UAM, a pozostałe uzyskujemy przez granty badawcze. Dodam tylko, że współczynnik nasycenia grantów badawczych w stosunku do liczby zatrudnionych w CNBM jest najwyższy na naszej Uczelni, co pokazuje aktywność zatrudnionych tu naukowców i jestem z tego bardzo dumny.
Prof. Stefan Jurga - Dodam tylko, że współczynnik nasycenia grantów badawczych w stosunku do liczby zatrudnionych w CNBM jest najwyższy na naszej Uczelni
Dziś każdy z doktorantów odbywa staże w uznanych ośrodkach badawczych na świecie a CNBM stało się kuźnią talentów, którym umożliwia rozwój. Jaka jest tajemnica doboru kadr Centrum?
- Utalentowana młodzież szuka zawsze możliwości samorealizacji naukowej i my te warunki stworzyliśmy. Mamy bardzo nowoczesną aparaturę i oferujemy wysokie kompetencje naukowe pracowników po doktoracie, tzw. postdoków, którzy są wysokiej klasy ekspertami np. w prowadzeniu badań przy wykorzystaniu super nowoczesnych - mikroskopów elektronowych, atomowych, mikroskopii optycznych czy rezonansów jądrowych. Oni są tymi, którzy ,,zapalają’’ tą młodzież. Jednak to zainteresowanie i aktywność badawcza być musi od początku. My nie przyjmujemy ludzi słabych. Tu nie ma przysłowiowego ,,wożenia się’’, a ambicja musi iść w parze z chęcią konkurowania. Pracujemy przynajmniej osiem godzin dziennie. Jest system monitorowania pracy, a urlop jest udzielany zgodnie z wypracowanym czasem pracy. Jeśli ktoś nie spełnia wymagań to z pewnością znajdzie pracę w innym miejscu. Tu nie. Poprzeczkę stawiamy bardzo wysoko, a pracowników i doktorantów pozyskujemy z całej Polski oraz z zagranicy. Na stosunkowo mały zespół złożony z ponad 40 osób zatrudnionych lub otrzymujących stypendia doktoranckie z projektów badawczych, ponad 20% zespołu pochodzi z zagranicy. Trzeba pracować, bo talent to za mało. Słowem, za dużo jest ludzi utalentowanych, którzy trwonią czas.
Dzisiejsze CNBM skupia naukowców z różnych dziedzin. Chemików, fizyków, biologów. Jak sam pan mówił obrazowo - chemik tworzy nanocząstkę, fizyk ją charakteryzuje, a biolog doprowadza do wybranego miejsca w organizmie. Konstruujecie zespoły badawcze, które zajmują się np. fotowoltaiką. Jak ważne miejsce zajmuje ona w pracach Centrum?
- Może nie jest to główny nurt, ale pracujemy i nad tą dziedziną. Mamy zespół, który zajmuje się ,,rozszczepianiem wody’’ To ta część fotowoltaiki, która ma wygenerować możliwości tkwiące w rozszczepianej wodzie jak choćby do magazynowania wodoru. Zadań jest znacznie więcej. Mamy szereg grup badawczych. Jest choćby grupa polidopaminowa…
- Istotnie. W czerwcu organizowaliście Państwo przy współpracy z Wydziałem Fizyki, Nano Tech 2018 – międzynarodową konferencję. O polydopaminie mówią kolokwialnie, klej małży. Czytałem o zastosowaniu w stomatologii, a jakie znaczenie ma ona w nanotechnologii?
- Dlaczego klej małży? Małże uwalniają białka bogate w reszty aminokwasów zwanych l-dopa. Mają podobną strukturę do polydopaminy, która ma właściwości adhezyjne, jest hydrofilowa lub hydrofobowa. Przystosuje się do każdego substratu, do każdej powierzchni. Ma też zdolności modyfikacyjne i funkcjonalizacyjne. Jest biokompatybilna, posiada właściwości fototermiczne. Znajduje zastosowanie choćby w stomatologii, przy wypełnianiu ubytków. Nasze ostatnie sympozjum było poświęcone nanomateriałom w biologii, medycynie i naukach materiałowych. Zrobiliśmy też osobną sesję razem z ekspertami z Europy i Azji poświęconą części materiałowej jak i biomedycznej. Mamy w zespole świetnego, młodego eksperta od polydopaminy dr Mrówczyńskiego…
Czytaj też: Największy laser w zasięgu UAM
Tym samym pan profesor wyprzedził pytanie jakie chciałem zadać, bowiem dla mnie z pewnością najbardziej frapującym projektem realizowanym przez Centrum jest praca zespołu dr Mrówczyńskiego na temat glejaka. Czy możemy mówić już o jakichś efektach tych prac?
- Na efekty jeszcze za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Na świecie są tysiące grup badawczych poświęconych temu tematowi. W samym Poznaniu mamy ogromny potencjał jeśli chodzi o badania glejaka. Tu są koledzy z Instytutu Chemii Bioorganicznej z profesorem Barciszewskim na czele czy naukowcy z Uniwersytetu Medycznego. O efektach prac na tym etapie nie odważyłbym się nawet powiedzieć bo to natychmiast wywołuje ogromne nadzieje. Ważniejsze jest coś innego. To, że nasze badania są takimi badaniami jakie na świecie się prowadzi. Nie odstajemy. Realizujemy ambicje ludzi, bo przecież każdy chciałby być tym pierwszym… Te ambicje są bardzo ważne dla rozwoju nauki.
Prof. Stefan Jurga - Realizujemy ambicje ludzi, bo przecież każdy chciałby być tym pierwszym… Te ambicje są bardzo ważne dla rozwoju nauki.
Bardzo wiele miejsca w pracy Centrum NanoBioMedycznego zajmuje praca nad nośnikami leków. Można powiedzieć, że coraz więcej miejsca?
Dzisiaj 50 procent badań prowadzimy w kierunku nośników. Nośników organicznych w których umieszcza się substancje mające reagować na tkanki nowotworowe. Taki nośnik jest dostarczany do miejsca patologicznego i tam transportowany przez niego środek czynny uwalnia się i działa punktowo na tkankę nowotworową. Prowadzimy też badania z jednoczesnym obrazowaniem tego miejsca. Badamy jak zachowuje się ów ,,zabójca’’ nowotworu, jak długo trwa jego aktywność, jak działa na zaatakowane komórki…
Panie profesorze. Pytanie nieco osobiste. W pana życiu dużo miejsca zajmuje muzyka. Universitas Cantat, Koncerty muzyczne i majowe. Ścisły umysł i artyzm. Jakie są punkty styczne z nauką?
- Kiedyś dyr. Filharmonii Poznańskiej, Wojciech Nentwig poprosił mnie o wypowiedź przy okazji spotkania z Klubem Przyjaciół Filharmonii i właśnie wówczas powiedziałem, że ta styczna jest określona przez harmonię. Przez pewien porządek. Wprawdzie jest też muzyka nieuporządkowana, ale to co wzbudza przyjemne uczucia, uwalnia hormony szczęścia polega na pewnym uporządkowaniu i na pewnej harmonii. Moim zdaniem ta harmonia dotyczy nauki i sztuki. Bo w nauce jest bardzo dużo harmonii. Pod warunkiem, że postrzega się ją szerzej, aniżeli własna, wąska specjalność.
Panie profesorze jest pan znany z terminowości. Lubi pan, gdy coś co ma być zrobione na jutro jest wykonane dzisiaj. Jakie zadania na czas najbliższy?
Uzyskaliśmy taki stan badań że ministerstwo uznało nasz status jako status jednostki naukowej. Obecnie żyjemy przygotowaniem ankiety do kategoryzacji. To jest też nasza ambicja.
A na rower znajduje pan czas?
- Znajduję. I na piłkę z wnukami też, chociaż kontuzji nabawić się łatwo czego przykład miałem niedawno. Co do roweru, to jest on elementem wieczornej „inspekcji” kampusu na Morasku. Bardzo często tu zaglądam na swojej trasie. A rano? Rano chodzę z kijami.