Szwedzi lubią indywidualizm, ale realizują się w kolektywie, cenią życiowy umiar, co nie przeszkadza im zajadać się słodyczami. O mentalności naszych północnych sąsiadów i bogatym w nowe słowa języku szwedzkim opowiada dr Natalia Kołaczek z Wydziału Neofilologii UAM w rozmowie z Ewą Konarzewską-Michalak.
Szwedzi z północy często, zamiast odpowiadać “tak”, krótko wciągają powietrze ustami. Dowiedziałam się tego z pani wykładu. Wiadomo skąd wziął się taki zwyczaj?
Nie. Nie wiem, czy w ogóle ktoś przeprowadził badania na ten temat. Szwedzi z południa, którzy uważają tych z północy za osoby małomówne i zamknięte w sobie opowiadają anegdoty na ten temat. Według nich “tak” na wciąganym powietrzu wzięło się stąd, że wyartykułowanie słowa “ja” to zbyt duży koszt, jaki trzeba ponieść, żeby przełamać wewnętrzny chłód. Są publikacje mówiące, kiedy można potwierdzać wypowiedzi w taki sposób. Na pytanie: “czy wyjdziesz za mnie” raczej nie odpowiada się wdechowym “tak”. Kiedy się spotykamy z takim dźwiękiem po raz pierwszy można mieć wrażenie, że rozmówca czegoś się przestraszył albo ma jakieś problemy z drogami oddechowymi. Szwedzi często w rozmowach dają do zrozumienia, że cały czas słuchają. My potakujemy głowami, oni wydają krótkie pomrukiwania.
Francuzi z północy są uważani przez swoich rodaków za nieokrzesanych. Czy podobnie jest w Szwecji?
Myślę, że stereotypów nie brakuje. Życie tam jest trudniejsze, dużą część terenu zajmują lasy i góry, mieszka trochę mniej ludzi i pewnie to ma wpływ, jak są postrzegani - odlegli, mniej towarzyscy. Jest też masa żartów na ich temat np., że korzystając z Tindera na północy trzeba ustawiać szeroki promień poszukiwań, by poznać kogoś z kim można porandkować. Ale też ciekawa sprawa - ten rejon zaczął się wyludniać, bo ludzie wyjeżdżają do dużych miast na południe w poszukiwaniu pracy, innego życia. Kilka lat temu jedna z gmin szukała nowych mieszkańców i oferowała ziemię. Można było się zgłosić, trzeba było tylko napisać, dlaczego chciałoby się tam zamieszkać, jakie ma się plany na przyszłość. Okazało się, że zgłosiło się tak wielu Polaków, że gmina postanowiła zatrudnić tłumacza z języka polskiego. Ciekawe jak potoczyły się losy tych osób.
Czytaj też: Dzień Różnorodności Kulturowej w stylu lagom
Niedawno głośno było na świecie o duńskim hygge. Laicy stawiają znak równości między nim, a szwedzkim lagom. Czym różnią się te dwa zjawiska?
Duńczycy od lat znajdują się w czołówce rankingu najszczęśliwszych narodów i krajów świata. Ludzie zastanawiali się, dlaczego tak jest. Wszystko zaczęło się od słowa “hygge”, które oznacza przyjemność, przytulność, komfortowy sposób spędzania czasu. Wkrótce pojawiło się bardzo dużo poradników, które zwykle sprowadzają hygge do prostych kwestii takich, jak zapalanie świeczek w domu, otaczanie się miłymi w dotyku rzeczami - poduszkami, kocami. W takich codziennych, prostych przyjemnościach upatrywano sposób na osiągnięcie szczęścia. Nowym, modnym słowem, które przejęło rolę hygge stało się “lagom”, które znaczy coś całkiem innego. Na określenie przytulności Szwedzi mają odrębne słowo “mys”, a lagom, uważane za nieprzetłumaczalne, można opisać jako nie za dużo, nie za mało, w sam raz, w umiarze. Jednym słowem umiar w różnych sferach życia ma być powodem, dla którego Szwedzi również wysoko plasują się w rankingach szczęścia. Poradniki pokazują Szwecję powierzchowną - według nich lagom to kwestia wystroju wnętrz, jak czeszemy sobie włosy itp. Mam wrażenie, że to pojęcie nie do końca opisuje Szwecję. Pod wieloma względami jest ona dość skrajna, to w jaki sposób zachowują się jej mieszkańcy niekoniecznie ma dużo wspólnego w byciu w sam raz. Kolejna sprawa - wyrażenie “mellanmjölk” oznaczające mleko nie za tłuste, nie za chude czyli właśnie lagom, często używane jest do opisu Szwecji jako kraju średniego mleka. Komuś, kto jest tak określany trudno przypisać pozytywne cechy. O lagom mówi się też, że podcina skrzydła, jest dążeniem do przeciętności. W społeczeństwie, w którym wszyscy chcemy być umiarkowani trudno jest wyrazić indywidualizm. Kiedy czyta się wywiady z gwiazdami, ogląda programy talent show, gdzie ludzie chcą pokazać swoją wyjątkowość to w komentarzach wspomina się o lagom, czy prawie Jante (pochodzi ono z Danii, ale przyjęło się dla całej Skandynawii). Prawo to mówi, że nie jesteś lepszy niż my, nie znaczysz więcej. Mimo, że dążenie do indywidualizmu w Szwecji jest coraz silniejsze, to gdzieś z tyłu głowy zostaje ta myśl.
Wydawałoby się, że Szwedzi są narodem, który najbardziej ceni sobie wspólnotowość.
To jest paradoks. Z jednej strony bardzo cenią indywidualizm, ale realizują go w kolektywie. Lubią się zrzeszać w stowarzyszeniach, istnieje bardzo dużo chórów, gdzie nie chodzi tylko o śpiewanie i występowanie, ale bardziej o robienie czegoś w grupie. Jeden Szwed zwykle jest stowarzyszony w kilku organizacjach.
Szwecja kojarzy mi się z dobrobytem, państwem opiekuńczym, gdzie dba się o równowagę między pracą, a życiem prywatnym. Jakie są cienie życia w tym państwie?
Piszę w książce (“I cóż, że o Szwecji” - dopisek red.), że to co my oceniamy jako dobre zależy od perspektywy. Osoby, które mieszkają w Szwecji mają wiele do powiedzenia na temat jej ciemnych stron. Szukają luk w systemie, pokazują że dobrobyt bywa bardziej ideą i niekoniecznie sprawdza się w praktyce. Mamy wizję Szwecji dobrej, trochę bullerbyńskiej, a współcześnie jest ona coraz bardziej krytykowana. Sami Szwedzi lubią sobie wypominać podwójną moralność. Myślimy o Szwecji jako kraju ekologicznym, gdzie bardzo dba się o przyrodę, ale Szwedzi też negatywnie wpływają na klimat. Pozwalają sobie na dłuższe podróże samolotem np. do Tajlandii, nie myśląc o tym, jakie to może mieć konsekwencje dla środowiska. Pojawiło się nawet słowo „flygskam” oznaczające wstyd związany z lataniem.
Mówiła Pani, że Szwedzi są skrajni. W jaki sposób się to objawia?
Od prozaicznych spraw: są rekordzistami w spożyciu kawy i słodyczy na osobę w ciągu roku. Być może wynika to z potrzeby przytulności - skoro w sporej części kraju bywa ciemno i chłodno, Szwedzi rekompensują sobie to cukrem. A mówiąc poważniej: na podstawie badań nad wartościami na świecie powstają mapy kulturowe. Na jednej osi mamy wartości związane ze świeckością i religijnością, na drugiej z indywidualizacją i samorealizacją. Szwedzi znajdują się w skrajnej ćwiartce.
Ma pani na koncie popularną książkę “I cóż, że o Szwecji” , która dostała nagrodę Magellana w kategorii książka podróżnicza, tłumaczy pani szwedzką beletrystykę i literaturę faktu, pracuje naukowo, prowadzi Szwecjobloga. Uważam, że …
... to jest dużo?
...raczej imponujące.
Może to tak brzmi, ale wszystkie te obszary są ze sobą związane, a wspólnym mianownikiem jest Szwecja. Zaczęło się od bloga. Powstał kiedy pracowałam jako lektor języka szwedzkiego i miałam dużą potrzebę, żeby uzupełniać kwestie, o których mówiliśmy na zajęciach, a ciągle brakowało czasu na wszystkie ciekawostki. To, że piszę na blogu o języku szwedzkim, o książkach szwedzkich autorów albo dotyczących Szwecji wiąże się z tym, że pracuję z książkami i je tłumaczę. Kiedy uczę języka mówię dużo o literaturze. W mojej książce za to piszę o nowych słowach i co one mogą powiedzieć o ludziach, którzy ich używają. Z kolei moja praca naukowa wiąże się z przyglądaniem się temu, jak Polacy uczą się i posługują językiem szwedzkim.
Wspominała pani o nowych słowach, czy w języku szwedzkim jest ich więcej niż w polskim?
Trudno określić. W języku szwedzkim łatwo tworzyć złożenia, podobnie jak w niemieckim, dlatego wyłapywanie nowych słów jest proste. W języku polskim można tworzyć nowe pojęcia, jako dłuższe, opisowe frazy, więc być może nie zwracamy na to uwagi. Nowe słowa są ciekawe dla samych Szwedów, Rada Języka Szwedzkiego w grudniu każdego roku publikuje obszerną listę pojęć, które zrobiły karierę. W Polsce też mamy plebiscyt na słowo roku, ale wybór nie jest tak obszerny i nie publikuje się całej listy z komentarzem, skąd się one wzięły. A to mnie ciekawi jako językoznawcę. Można sprawdzić, jakie pojawiły się zapożyczenia z innych języków, co działo się na świecie, dlaczego takie a nie inne słowa się przyjęły.
Czego możemy się dowiedzieć o Szwedach z tych słów?
Pojawia się wiele słów związanych z klimatem np. „klimatsmart” oznaczające osobę rozsądną w tej kwestii. Niektóre pokazują relację między ludźmi. Z ostatniej listy spodobało mi się słowo „serieotrohet” czyli niewierność serialowa, która polega na tym, że partner ogląda odcinek serialu bez tej drugiej osoby. To pokazuje, że powszechne jest wspólne spędzanie czasu przed telewizorem, czy ekranem komputera, że seriale są tematem rozmów. Niewierność to nowe zjawisko, coś czym można kogoś obrazić. Podoba mi się też „filterbubbla” - bańka filtrowa. Pokazuje jak funkcjonujemy w mediach społecznościowych. Wybieramy kogo śledzimy, a kogo nie, trochę żyjemy w bańce, bo widzimy tylko rzeczy związane z naszymi zainteresowaniami, poglądami, przez co umyka nam cała reszta.