”Ostatnie dziecko szewca” – to powiedzonko jest synonimem osoby biednej, nieporadnej i pozbawionej szans na karierę. Nasz bohater był rzeczywiście ostatnim dzieckiem szewca, ale jeśli chodzi o karierę, to zdobył w świecie taką renomę, że m.in. opiniował kandydatów do Nagrody Nobla, a jedna z funkcji matematycznych nosi jego nazwisko, wspólnie zresztą z nazwiskiem Pierre’a Langevine’a, wybitnego fizyka francuskiego, znanego laikom bardziej jako bohatera romansu z Marią Curie-Skłodowską.
To prof. Stanisław Kielich. Od punktu swego startu życiowego do apogeum kariery dokonał rzeczywiście nieprawdopodobnego skoku. A nic na to nie wskazywało. Był piątym dzieckiem szewca z Czempinia, urodzonym w 1925 roku w Czempiniu (którego jest najsłynniejszym obywatelem i do którego chętnie wracał w późniejszych latach, mając tu domek i ogród). Szewcy czempińscy, wbrew obiegowym opiniom( „oddaniem do szewca” groziło się uczniom niedającym sobie rady z nauką) musieli być nie lada jaką grupą, skoro aż 7 z nich zasiliło lokalny patriotyczny tzw. komitet narodowy w czasie Wiosny Ludów.
Od dziecka - robotnik
Kariera Stanisława Kielicha zapowiadała się bardzo przyziemnie. W czasie okupacji wraz z rodziną został wysiedlony i pracował jako robotnik rolny, a jako szesnastolatek został przez okupantów wywieziony na roboty przymusowe – w lasach Austrii ciężko pracował jako robotnik. Ten zawód kontynuował po wojnie – mając tylko 7 klas został robotnikiem w HCP, później skierowanym do budowy portu w Szczecinie. Miał już 20 lat, gdy podjął wieczorową naukę w liceum dla pracujących( był wtedy pracownikiem gospodarczym uniwersytetu), a 25 lat, gdy rozpoczął studia. Tu zetknął się z legendarnym profesorem Arkadiuszem Piekarą, swoim mistrzem, kierującym wówczas Katedrą Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Poznańskiego.
Arkadiusz Piekara był postacią kultową i setkom osób – począwszy od uczniów słynnego gimnazjum w Rydzynie – wszczepił zamiłowanie do fizyki, polegające na umiejętności patrzenia na świat jako na wielkie fizyczne laboratorium, którego prawa trzeba poznawać. O jednym z jego uczniów i współpracowników Auguście Chełkowskim( późniejszym twórcy instytutu fizyki na Uniwersytecie Śląskim) żona mówiła, że „Gucio kochał bardziej fizykę niż nas” , a w słowach tych nie było żalu, lecz raczej podziw. Podobnie „kochali najbardziej fizykę” Piekara i Kielich.
Specjalność: wyprzedzanie odkryć
Pracowali razem, choć na uniwersytecie Kielich miał tylko niepełny etat aż do 1964 roku, kiedy zrobił habilitację. Był to bardzo owocny naukowo okres, który doprowadził do powstania poznańskiej szkoły optyki nieliniowej, choć Zakład Optyki Nieliniowej stworzył Stanisław Kielich dopiero w 1973 roku. Jeszcze przed skonstruowaniem laserów razem z prof. Piekarą zajmowaliśmy się teoretycznymi pracami, które w latach 1957-59 już przewidywały, że silne światło może powodować w materii różne zadziwiające zjawiska, zwane nieliniowymi zjawiskami optycznymi – powie Stanisław Kielich w rozmowie ze Zdzisławem B. Kępińskim dla miesięcznika NURT. To tu wyprzedził Amerykanów. A w 1971 roku w Bordeaux wraz z fizykami francuskimi potwierdził w badaniach kooperatywne rozproszenie trójfotonowe, które przewidział 4 lata wcześniej.
Impresje i wykłady
W spuściźnie prof. Stanisława Kielicha znajdują się dwa teksty z dedykacją od Arkadiusza Piekary. We wschodnim skrzydle MIT znajdują się portrety wybitnych uczonych. Piekara stamtąd pisze: Więc siedzę ja w tym wielkim hallu i wpatruję się w dramatyczną historię chemii, która przemawia do mnie ze ścian - tu następuje esej o historii chemii, ozdobiony zdjęciem „prześlicznej panny Paulze, późniejszej żony genialnego Lavoisiera”, która później urządziła mu salon i laboratorium, gdzie zapisywała wyniki doświadczeń. Po tych refleksjach i słowach: Skończone spotkanie z Nieśmiertelnymi Piekara zapisuje swój wykład, który tam wygłosił. Podobną mieszankę stanowią wspomnienia z Cambridge, gdzie naukowy wykład o „Nasyceniu elektrycznym i chemii dielektryków” jest poprzedzony wrażeniami z londyńskich muzeów z analizą obrazów Van Gogha i Moneta czy opisami londyńskich sklepów, spośród których najbardziej zadziwił go sklep… z plakatami, w tym „szczyt beznadziejności: szkielet na zrujnowanej toalecie”. Dziś tego rodzaju prezentowanie wykładu naukowego wraz z impresjami z podróży, choć ma jakiś staroświecki urok, jest nie do pomyślenia, a zresztą …nasze sklepy już nie różnią się tak od londyńskich.
Czytaj też: W przestrzeni Orlicza
Od teorii do eksperymentu
W 1973 roku w rozmowie ze Zdzisławem B. Kępińskim Kielich powie: Jako młody fizyk miałem inklinację do filozofii fizyki. Potem przekonałem się, że najpierw trzeba daną dziedzinę nauki rzeczywiście ”przeżyć” od podstaw, brać udział w badaniach. Wydaje mi się, że dopiero po przejściu takiego gruntownego wnikania w naukę empiryczną można sobie pozwolić na wyciąganie syntetycznych wniosków. W tej rozmowie – a było to przecież niemal pół wieku temu - Stanisław Kielich twierdzi także, że fizykę „ w jednej głowie” mogą mieć tylko licealiści, a specjalizacja zaszła tak daleko, że nie tylko przeciętny zjadacz chleba niewiele rozumie, ale jeden fizyk już nie może rozumieć drugiego, choć przewiduje również, że XXI wiek upłynie w nauce pod znakiem powiązań interdyscyplinarnych.
Sam jednak zasłynął z tego, że z kilkuletnim wyprzedzeniem teoretycznie przewidywał zjawiska, które później bywały potwierdzone przez badania. Znany w świecie, był często jedynym uczonym z bloku wschodniego na ekskluzywnych konferencjach z optyki nieliniowej i kwantowej. Gdyby nie to, że właśnie fizyka eksperymentalna wymaga dziś olbrzymich środków finansowych, nowoczesnej aparatury - osiągnięcia nasze byłyby przypuszczalnie większe – jak powiedział z żalem w wywiadzie dla NURTU. Dzięki Arkadiuszowi Piekarze i jemu w dziedzinie optyki nieliniowej ośrodek poznański liczył się w świecie.
Stanisław Kielich mawiał, że w dobie, kiedy wszystko, co widzialne zostało już przez fizyków zbadane i kiedy nowoczesna fizyka bada zjawiska, których nie jesteśmy w stanie zobaczyć, jedynie optyka nieliniowa dostarcza oczom badacza przyjemność, ponieważ ogląda się barwy czy zmiany właściwości materii.
Pewien współczynnik niewiedzy
Był świetnym matematykiem i mawiał studentom, że fizyk musi lepiej znać matematykę niż sami matematycy. Stąd właśnie owe funkcje Langevine’a, które Stanisław Kielich wprowadził do opisu reorientacji molekuł i które w związku z tym otrzymały także jego imię. Był – jak wspominają ci, co go znali - człowiekiem pogodnym i nie małostkowym. Do końca sierpnia 1993 roku kierował Zakładem Optyki Nieliniowej na UAM – a zmarł półtora miesiąca później. Przed śmiercią otrzymał bardzo prestiżowe polskie odznaczenie: Medal Mariana Smoluchowskiego, przyznawany przez Polskie Towarzystwo Fizyczne. Otrzymują go uczeni – nie tylko Polacy - za wybitne osiągniecia, które stają się podwaliną pod rozwój nowych gałęzi fizyki; aż 3 laureatów Medalu zostało noblistami.
Bardzo ciekawie w świetle życiorysu Stanisława Kielicha brzmi jego wypowiedź, że „pewien współczynnik niewiedzy jest bodźcem do rozwoju. Znam wielu fizyków, którzy posiadali niemal encyklopedyczną wiedzę. Ten fakt sprawiał, że wydawało im się, iż już nie ma nic do odkrycia”.
Imię Stanisława Kielicha nosi Audytorium Zachodnie na Wydziale Fizyki oraz gimnazjum w Czempiniu.
Maria Rybicka
Ramka
Ramka
Poznański oddział Archiwum PAN posiada 175 zespołów archiwalnych, które są spuściznami wybitnych poznańskich naukowców. Dokumenty, fotografie, listy, notatki zawierają mnóstwo informacji ważnych, a czasem zabawnych i wzruszających. Mówią to, czego nie powie krótka notka biograficzna. W kolejnych numerach „Życia Uniwersyteckiego” będziemy poprzez fragmenty tych spuścizn pokazywać sylwetki uczonych, aby w ten sposób i ci wielcy poprzednicy mogli być obecni w obchodach 100-lecia naszego uniwersytetu.
Podpis pod zdjecie
Prof. Stanisław Kielich ( z lewej) z prof. J. R. Lalanne’m w Bordeaux, gdzie prowadził wykłady dla doktorantów fizyki. Z J.R. Lalanne’m i A. Ducosse’m napisał – wydaną w 1996 roku – książkę Laser-Molecule Interactions, jedną z ponad 300 prac, których był autorem lub współautorem.