Serce nie sługa. Trzeba z nim rozmawiać, podglądać je, uczyć się go. Każdego dnia na nowo. Współczesne badania pomiarowe, zaawansowana technologia w leczeniu chorób serca i przede wszystkim ludzka pomysłowość sprawiają, że moglibyśmy o sercu powiedzieć, że wiemy o nim wszystko. Byłby to błąd. Wielbłąd proszę Państwa.
Coś o tym wie prof. Ryszard Krzyminiewski z Zakładu Fizyki Medycznej UAM, który od dawna próbuje się przebić do środowiska lekarskiego z innowacyjnymi badaniami prowadzonymi w ramach naszego Uniwersytetu. Zarówno metoda NURSECG jak i jego pulsometr HSR jest jednak przyjmowany z mieszanymi uczuciami. Dlaczego?
- Sam tego nie rozumiem. Próbowaliśmy wielokrotnie. Mamy potwierdzone setki przypadków dobrze zdiagnozowanych osób. I co? I nic. – mówi z rozżaleniem profesor Krzyminiewski.
W gabinecie profesora na Wydziale Fizyki rozmawialiśmy w języku popularnonaukowym, a autor starał się zgłębić tajniki owej metody badania serca zwanej NURSE-ECG.
Sama metoda badań serca zaistniała stosunkowo dawno, bo w 1991 roku. Wówczas to prof. Krzyminiewski rozpoczął współprace z kardiologami szpitala im. Franciszka Raszei. Dotyczyły one zastosowania opracowanej przez profesora metody diagnostycznej elektrokardiografii wysokiej rozdzielczości.
Czytaj też: Dr Graczykowski - Wielkie sprawy małych rzeczy
- Żeby zrozumieć działanie tej metody trzeba przyjąć do wiadomości że potencjały elektryczne naszego ciała nie różnią się niczym od potencjałów w gniazdku elektrycznym. Owszem, źródło jest inne, ale to cała różnica – tłumaczy profesor. - W Poznaniu od lat zajmujemy się tzw. zwiększaniem rozdzielczości sygnałów. Proste EKG pozwala nam ocenić intensywność sygnału i jego koncentrację. Tymczasem większość tych sygnałów jest złożona. Zaczynamy coś podejrzewać jeśli sygnał nazwijmy go ,,pikiem’’ jest zaburzony, ale nie wiemy co dzieje się między jednym brzegiem piku a drugim. I to jest nasze zadanie.
Według profesora proste badanie EKG często nie sygnalizuje nam zaburzeń w pracy serca. Co więcej, aż połowa z badań potwierdza normalny tryb pracy serca mimo, że jest ono w trakcie zawału. Niestety, zmian wyprzedzających ryzyko zawału tu się nie zobaczy. By to stwierdzić trzeba metody NURSE-ECG i zwiększenia rozdzielczości sygnału. Pozwala ona stwierdzić, że przyjęty przez nas ,,pik’’ to nic innego jak składowa wielu ,,pików’’. Dopiero na tym obszarze jesteśmy w stanie prawidłowo zdiagnozować zaburzenia pracy serca.
- W tym widmie wysokiej rozdzielczości jesteśmy dziś w stanie rozpoznać zmniejszone aktywności elektryczne różnych fragmentów mięśnia sercowego– mówi prof. Krzyminiewski – Dzięki takiej analizie sprawdzamy czy wszystkie części mięśnia sercowego, komór, przegrody, są aktywne elektrycznie. To z kolei możemy już przekuć na wizualizacje serca z określeniem jego słabszej, zagrożonej części. Do tej pory przebadaliśmy dzięki tej metodzie tysiące osób.
Profesor mówi, że nie rozumie ostracyzmu środowiska lekarskiego. Tym bardziej, że wiele przypadków potwierdziło słuszność kierunku badań. Były przypadki zdiagnozowanych zagrożeń, które potem przyczyniły się do powstania ostrego zawału u badanych osób. Wyników z UAM nie potwierdziło jednak zwykłe lekarskie EKG. Potwierdziło je życie. Dopiero po zdarzeniu można się było przekonać, że za zawał był odpowiedzialny wskazany przez NURSE-ECG fragment serca. Za późno.
- Takich przypadków nie ma jednak zbyt dużo – przyznaje profesor – Czy z tej metody skorzysta lekarz zależy od tego czy spotkał się z nią czy nie. Jest kilka ośrodków które ją przyjęło i stosuje. Sam przeszkoliłem wielu lekarzy z NURSE-ECG. W przypadku stwierdzenia zaburzeń ta osoba musi się bezwzględnie dodiagnozować. Zawał jest często postrzegany jako zdarzenie nagłe, ale ważna jest świadomość jego zagrożenia i podjęcia stosownych działań by mu zapobiec. Stąd potem konieczność brania leków czy w sytuacjach poważniejszych koronarografia.
Niestety, zdaniem profesora część lekarzy w Polsce nadal działa schematami. Mają procedury. Robią EKG. Badanie wychodzi dobrze. No i co z tego, że pacjent chwilę później dostał zawału. Działał według procedury. Sprawa zamknięta.
I tu ważny komunikat. Warto się wybrać na Morasko do Zakładu Fizyki Medycznej. Pracownicy UAM są mile widziani i mogą się poddać badaniu. Badanie nie boli, a jak napisałem na początku – Serce nie sługa.
Pulsoksymetr? Czemu nie.
Drugą z metod badań proponowanych w Zakładzie Fizyki Medycznej jest wykorzystanie pulsoksymetru. Zasada działania jest podobna. Tym razem jednak badanie następuje przez nakładane na palec urządzenie służące do pomiaru tętna (pulsu) i nasycenia krwi tlenem. Dzięki programowi komputerowemu, który powstał w Wydziale Fizyki UAM, możliwa jest zaawansowana analiza fali tętna tzw. Pulsoksymetria HSR. Program ten dostarcza informacji nie tylko o pulsie, wysyceniu tlenem krwi, ale także o stanie układu tętnic i serca monitorowanego pacjenta i może być pomocny w diagnostyce chorób układu krążenia.
Metoda pozwala wykrywać odchylenia od normy w układzie krążenia szczególnie te wywołane zwiększonymi oporami naczyniowymi. Trzeba jednak zaznaczyć, że aby jednak ustalić, co dokładnie jest ich przyczyną, konieczna jest dalsza diagnostyka.