Julia Dłużewska, a w zasadzie od 4 października dr Julia Dłużewska na kilka tygodni przed obroną doktoratu doświadczyła rzeczy niezwykłej. Jako jedna z sześciu kobiet naukowczyń z Polski wzięła udział w tygodniowym spotkaniu z… 35 noblistkami i noblistami w Lindau.
Spotkania w niemieckim mieście nad Jeziorem Bodeńskim organizowane są od 1951 roku. Powstały z inicjatywy dwóch lekarzy z Lindau, Franza Karla Heina i Gustava Wilhelma Parade, oraz hrabiego Lennarta Bernadotte, członka szwedzkiej rodziny królewskiej. Od tego czasu wyewoluowały w stronę naukowego forum. W tegorocznym wzięło udział niemal 600 młodych badaczek i badaczy z całego świata. Dostać się na nie nie było łatwo…
– Podstawowym warunkiem, by w ogóle myśleć o tym spotkaniu, było otrzymanie stypendium „START” dla młodych naukowców – mówi dr Julia Dłużewska. – Potem przydzielająca je Fundacja na rzecz Nauki Polskiej nominowała kilkunastu stypendystów, którzy mogli wziąć udział w procesie rekrutacyjnym, organizowanym już przez Fundację Spotkań Noblistów w Lindau. Przeszłam kwalifikacyjne sito razem z piątką cudownych naukowczyń z Krakowa, Warszawy i Torunia.
Nasza rozmówczyni na co dzień pracuje w zespole prof. UAM Piotra Ziółkowskiego na Wydziale Biologii. Zajmuje się czynnikami wpływającymi na formowanie zdarzeń crossing-over podczas mejozy, szczególnie skupiając się na systemie MMR, który w komórce rozpoznaje i naprawia błędy w cząsteczce DNA. W Lindau uczestniczyła w wykładach i dyskusjach panelowych poświęconych tematom z zakresu fizjologii i medycyny, sztucznej inteligencji i wpływu zmian klimatycznych na zdrowie człowieka. Dużo uwagi poświęcono także kwestiom równego dostępu do nauki, inkluzywności czy roli odpowiedniego mentoringu.
– To był jeden wielki networking. Sesje z noblistami, wykłady, dyskusje. Jednak dominowała atmosfera naukowego luzu – mówi dr Dłużewska. – Najważniejsze było poznawanie nowych ludzi, nawiązywanie kontaktów, możliwość porozmawiania z wybitnymi postaciami nauki. Niejako przy okazji można było posłuchać o sposobach motywacji, o tym, jak wybrać swoją ścieżkę badawczą czy utworzyć własną grupę. Odbywały się warsztaty, spacery i lunche z noblistami. Co było niesamowite, to fakt, że nobliści okazali się niezwykle przystępnymi i przyjaznymi ludźmi, cały czas otwartymi na rozmowę.
Z grupy utytułowanych naukowców na Julii Dłużewskiej największe wrażenie zrobili Frances Arnold (laureatka z 2018 roku za temat dotyczący ewolucji enzymów), Emmanuelle Charpentier (laureatka z 2020 roku, twórczyni metody CRISPR/Cas9, pozwalającej na dokonywanie precyzyjnych zmian w genach), Richard Roberts (laureat z 1993 roku za odkrycie genów podzielonych, dziś wielki społecznik i aktywista naukowy) czy Martin Chalfie (laureat z 2008 roku za odkrycie białka zielonej fluorescencji).
– Profesor Arnold (obecnie pełniąca również funkcję konsultantki naukowej prezydenta Joe Bidena) okazała się niezwykle przebojowa. Miała też najlepszą prezentację – wspomina dr Julia Dłużewska. – Cudownie było posłuchać prof. Charpentier, której metodę badawczą wykorzystuję w swojej pracy. Z kolei prof. Roberts, aktywista na rzecz GMO, podał nam nawet swoje dane kontaktowe i prosił, by nie bać się do niego pisać, jeśli mógłby nam pomóc w jakiejś pilnej sprawie. Co więcej, stwierdził, że nobliści chętnie słuchają też głosów krytycznych, na przykład o jakości ich prezentacji. Po raz kolejny przekonałam się, że wielkość naukowca często można mierzyć miarą skromności. Chociaż są oczywiście wyjątki od tej reguły, szeroko znane w naukowej społeczności.
Nasza rozmówczyni pytana, co wyniosła ze spotkania w Lindau, odpowiada, że będąc odporną na wszelką indoktrynację, tym razem wróciła jak na skrzydłach i wciąż czuje ów powiew wiatru w naukowe żagle.
– Jadąc tam, obawiałam się, że stracę tydzień z laboratoryjnego życia, a potem będę musiała wszystko nadrabiać. Ostatecznie przekonałam się, że było to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju, które nigdy już się nie powtórzy. Chyba że wrócę tam jako noblistka (śmiech).
Tak było w przypadku prof. Mortena Meldala, który w ubiegłym roku otrzymał Nobla za rozwój „chemii kliknięć” i chemii bioortogonalnej, a uczestniczył w spotkaniu w Lindau w 1985 roku. Powrócił do Lindau po 38 latach!
– Byłam pod ogromnym wrażeniem moich rówieśników uczestniczących w spotkaniu. Zachwyca ich umiędzynarodowienie, jakość publikacji, genialne projekty naukowe – dodaje dr Dłużewska. – Aby w dzisiejszych czasach być naukowcem, trzeba być trochę showmanem. Nie można się zamykać w laboratorium. Ważny jest udział w konferencjach, dzielenie się swoimi wynikami i może przede wszystkim wchodzenie w kolaboracje z innymi grupami.
Doktor Julia Dłużewska wiąże swoją przyszłość z nauką. Obecnie planuje nadal pracować na Wydziale Biologii, przygotowując jednocześnie wnioski grantowe na dalsze finansowanie swoich badań.
Czytaj też: