Nowy wykaz wydawnictw naukowych to krok w dobrym kierunku, ale trzeba już myśleć nad kolejnym krokiem - komentuje dla PAP prof. Marek Kwiek z UAM. Według niego dotychczasowa polityka w zakresie oceny punktowej monografii była skrajnie demoralizująca.
Obowiązująca od 1 października ub.r. ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym (tzw. Konstytucja dla Nauki) wprowadza do systemu ewaluacji działalności naukowej wykaz wydawnictw monografii naukowych. Wcześniej wszystkim monografiom naukowym przyznawano (co do zasady) taką samą liczbę punktów.
Listę wydawnictw, w których za publikację monografii naukowych naukowcy otrzymują punkty, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało w piątek. To punkty uwzględniane w ewaluacji uczelni. Lista ta obejmuje 536 pozycji i podzielona jest na dwie części. W części za 200 punktów znalazło się 36 zagranicznych wydawnictw naukowych. A w części listy wydawnictw za 80 punktów znalazło się 500 wydawnictw - głównie polskich.
Lista znajduje się na stronie internetowej.
Już wcześniej zapowiedź utworzenia listy wywołała w środowisku akademickim kontrowersje.
Poproszony o komentarz dotyczący wykazu prof. Marek Kwiek z UAM - naukowiec specjalizujący się w badaniach szkolnictwa wyższego i polityce publicznej - ocenił, że "dotychczasowa polityka w zakresie oceny punktowej monografii była skrajnie demoralizująca dla autorów, zaś nowy wykaz robi pierwszy krok w dobrym kierunku. Jest jednak wynikiem daleko idących kompromisów".
Jak przypomniał, "książka wydana w nierecenzowanych warunkach garażowych - de facto makulatura naukowa, a nie nauka - była dotychczas równie cenna dla wydziału, jak książka wydana na Harvardzie. To się zmienia" - zwrócił uwagę.
Jego zdaniem jednak "trzeba myśleć o kolejnym kroku, zgodnie z ideą, że reformy to proces nieprzerwany".
Naukowiec uważa, że dobrym posunięciem w związku z utworzeniem listy jest wyróżnienie osobnego poziomu, na którym znalazły się "takie tuzy wydawnicze, jak Oxford University Press, Cambridge University Press, MIT Press, Princeton University Press czy Harvard University Press". To według niego ruch, który stawia na umiędzynarodowienie badań naukowych, w tym na widzialność polskiej nauki w świecie. Jednak jego zdaniem pośród tych 36 wydawnictw znalazły się zarówno wydawnictwa topowe w skali świata, jak i drugoligowe. To zaś należałoby uwzględnić w punktacji.
Kolejny poziom wykazu liczy sobie 500 pozycji. Według naukowca jest on "dużym problemem ogłoszonego wykazu" jako poziom "zdecydowanie zbyt pojemny".
Rozmówca PAP wyraził zdziwienie, że na tym samym poziomie listy umieszczono małe, lokalne, polskie wydawnictwa i globalne wydawnictwa naukowe. Podał przykład, że tyle samo punktów można będzie uzyskać za monografię wydaną w wydawnictwie Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim czy Instytutu Odlewnictwa, co w wydawnictwach takich jak Palgrave Macmillan czy Polity Press. "To rażąca niespójność, przecząca idei wspierania umiędzynarodowienia w badaniach naukowych" - ocenił.
"Rozumiem jednak, że wykaz należy traktować jako pierwszy krok w polityce naukowej państwa" - skomentował.
Według niego w kolejnych krokach należałoby wprowadzić zróżnicowania wydawców na 4 poziomy: globalnie najbardziej prestiżowe; globalnie bardzo dobre; najważniejsze w Polsce; a także dobre, chociaż nie najlepsze w Polsce.
"Na szczęście naukowcy nie myślą punktami i doskonale znają hierarchie ważności i prestiżu wydawnictw naukowych w świecie (podobnie jak hierarchie czasopism międzynarodowych). Natomiast gra punktami w systemie, który nie różnicuje dostatecznie wydawców może doprowadzić do zaburzeń w rozsądnym ewaluowaniu dyscyplin - i pośrednio ich finansowaniu. Długoterminowymi konsekwencjami takiego niezróżnicowania w ewaluacji (i pośrednio w finansowaniu dyscyplin) może być powrót tzw. gry na punkty - zamiast uprawiania globalnej nauki" - kończy prof. Kwiek.
Czytaj też: Uczelnie badawcze w kontekście ustawy