Rozmowa z prof. Krzysztofem Stachewiczem, kierownikiem Zakładu Filozofii i Dialogu Wydziału Teologicznego UAM, autorem książki „Myśleć los człowieka. Studium filozoficzne”, nominowanej do Nagrody im. Prof. Tadeusza Kotarbińskiego.
Czy los człowieka zawsze jest kojarzony z cierpieniem?
– Myślę, że nie. Natomiast faktem jest, iż odkrywamy los jako ideę swojego życia, jako swoistą matrycę bytowania w sytuacjach najczęściej kryzysowych, związanych z cierpieniem. Kiedy życie płynie według naszych oczekiwań, mamy poczucie sprawstwa, przekonanie, że to dzięki nam tak się dzieje. Natomiast w momencie, kiedy życie wymyka się spod kontroli, rodzi się poczucie jakiejś niesterowności własnym bytowaniem, wtedy właśnie ujawnia się poczucie losu jako swoistej predeterminacji. W tym sensie cierpienie jest jednym z głównych fenomenów, które ujawniają człowiekowi, że los przychodzi w dużej mierze spoza niego, a to, że konkretne rzeczy w życiu się zdarzają, nie jest efektem jego decyzyjności, jego wpływ na nie jest bardzo ograniczony, a często żaden. To niełatwa prawda o kondycji człowieka, szczególnie w dobie hiperaktywności i poczucia wszechwładzy nad swym życiem. Los, stanowiąc nieprzekraczalny horyzont realizowania swego życia, wskazuje granice człowieczej autokreacji, uczy pokory.
Czyli o życiu tak naprawdę decyduje przypadek, a jeśli możemy zarządzać naszym życiem, to jest to zarządzanie przypadkami…
– Myślę, że trzeba wyróżnić tu dwa elementy: przypadek i konieczność. Oczywiście, czym jest przypadek, a czym konieczność, to osobna dyskusja sięgająca Arystotelesa. Natomiast intuicyjnie dość dobrze wyczuwamy tę różnicę. Coś się dzieje z konieczności, czyli dzieje się na zasadzie funkcjonowania określonych praw, które możemy rozpoznać i w jakimś obszarze przewidywać także bieg rzeczy. Przypadek wymyka się zupełnie podporządkowaniu prawom, wyłamuje się z przyczynowości. Doskonale to uwyraźniała mitologia grecka pod postaciami dwóch bogiń, od których zależy los człowieka. Z jednej strony była to Ananke, bogini konieczności, a z drugiej Tyche, bogini przypadku, której kaprys decydował o tym, jak zostanie rozdzielone ludziom szczęście i nieszczęście. Tam, gdzie rozpoznajemy konieczność, gdzie mamy jakiś wgląd w prawa, które za koniecznością stoją, pojawia się możliwość wpływania na własny los. W odniesieniu do przypadku takiej możliwości właściwie nie ma. Trzeba odnaleźć się i działać w ramach przezeń wyznaczonych. „Idzie się, jak droga prowadzi”, mawiał ks. Józef Tischner.
Wspomina pan w swojej książce, że mówiąc o losie człowieka, mamy również do czynienia z losami zbiorowymi: losem społeczności, losem narodu. Jakie tutaj pojawiają się zależności?
– Warto wprowadzić tu rozróżnienie na los w sensie kolektywnym, opisywanym takimi określnikami, jak śmierć, samotność, przygodność bytu, oraz na los w sensie dystrybutywnym, jako mój własny, indywidualny. I właściwie oba te pojęcia są ze sobą ściśle powiązane. Mój los jako konkretnego człowieka wpisuje się w los człowieka jako takiego, z pewnymi oczywiście indywidualnymi cechami. Mój los jest warunkowany także przez czas, w którym przyszło mi żyć, czas historyczny, czas takich czy innych zawirowań, dramatów, tragedii. O pokoleniu wojennym często mówimy jako o ludziach „zmiażdżonych przez los”. Imre Kertész używał określenia „utrata losu”. Czas wojny, czas holocaustu spowodował, iż miał on poczucie, że los został mu odebrany. Te wszystkie sensy są oczywiście ze sobą wzajemnie sprzężone.
Nie mogę wyzbyć się przekonania, że los jest głównie kojarzony z czymś irracjonalnym, i tak się zastanawiam, czy los jest rzeczywiście kategorią dla filozofii?
– Jest to pytanie zasadne, ponieważ z jednej strony los stanowi kulturowy powszechnik, nie ma właściwie mitologii, religii, w których ta kategoria, nazwana lub nienazwana wprost, by nie występowała. Osobną oczywiście kwestią jest pytanie, dlaczego tak jest: dlaczego los, czyli poczucie jakiejś predeterminacji, pojawia się we wszystkich kulturach? Z drugiej strony idea losu ma w jakiejś mierze charakter irracjonalny, choćby z powodu tego, że fundamentalną rolę odgrywa tu przypadek, ale z drugiej strony los jawi się jako idea, bez której nie da się do końca pomyśleć i zrozumieć egzystencji człowieka. Dlaczego? Ponieważ wyrasta ona ze sprzeciwu wobec przypadkowości życia właśnie, jakiejś bezsensowności, wobec chaosu. Idea losu jest tą ideą, która próbuje to wszystko ze sobą powiązać, nadać mu jakiś charakter racjonalny, co doskonale się ujawnia w narracyjności, opowiadaniu o własnym życiu. Namysł filozoficzny nad człowiekiem ma zatem dwie możliwości: albo to, co ze sobą niesie idea losu, pokawałkować i rozpatrywać jako pewne fragmenty matrycy życia, formy życia, albo, mimo wszystko, ideę losu wcielić do swojego myślenia poprzez namysł nad tymi intuicjami, które tkwiły w starożytnych mitologiach, tradycjach religijnych, ale i w myśleniu filozoficznym. Wszak od presokratyków idea losu pojawiła się w filozofii i jest obecna u wszystkich wielkich myślicieli starożytności. Później, głównie w średniowieczu, a właściwie już u stoików, zostaje zastąpiona ideą opatrzności, ale to jest tylko inne przebranie tej samej idei losu, przebranie religijne, w którym opatrzność przejmuje funkcje gry przypadków i konieczności i wiąże się z przekonaniem, iż za scenariuszem mojego życia stoi jakaś siła boska, w chrześcijaństwie rozumiana jako osobowy Bóg.
Jest w tym spora dawka determinizmu…
– Tak, w tym jest ogromna dawka determinizmu, dlatego w książce mówię o „szczelinach wolności”, w których człowiek podejmuje decyzje dotyczące kształtu swojego życia. Za istnieniem wolności w tych obszarach przemawia choćby fakt, iż pewne cele zamierzone w życiu udaje nam się osiągnąć, i to wbrew rozlicznym przeszkodom. Natomiast gros tego, co wydaje nam się, że podlega naszym decyzjom, jest zawłaszczone przez jakoś rozumianą konieczność, determinizm oraz to, co jawi nam się jako przypadkowe. Proszę zauważyć, że my nie mówimy, mówiąc o losie jako o formie życia, jako uwikłaniu w coś, na co nie mam bezpośredniego wpływu, a co znacząco określa kształt mojego życia, wyłącznie jako o tym, co zewnętrzne. Musimy tu brać pod uwagę dwa elementy: z jednej strony ową zewnętrzność, to, co możemy nazwać sceną naszego życia, to, co się zdarza i wobec czego mamy się ustosunkować, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że to, w jaki sposób ja się mogę do tego ustosunkować, jest też wyznaczane przez pewne determinanty tkwiące we mnie, jak choćby taki, a nie inny kształt genetyczny, charakter, osobowość, doświadczenie, traumy etc. Wszystko to zostało ukształtowane w nas poza naszą decyzyjnością w dość wczesnym okresie życia. To nie tylko gra przypadków i konieczności zsyła określone wydarzenia w moim życiu, ale także sposób mojej reakcji na te wydarzenia nie do końca podlega mojej decyzyjności.
W książce użył pan ciekawej metafory losu jako dramatu odbywającego się na scenie, gry aktora w spektaklu, którego nie jest autorem, on w nim występuje i tylko ma możliwość niewielkiej interpretacji…
– To metafora wzięta z „Ennead” Plotyna, gdzie posługuje się nią, próbując ukazać kondycję człowieka. Role zostały nam przydzielone, scenariusz rozpisany i właściwie naszym zadaniem jest dobrze zagrać tę rolę. Tylko tyle i aż tyle.
Czy jest jakiś powód, bo wspomina pan w swojej książce, że filozofia współcześnie nie zajmuje się losem człowieka zbyt intensywnie, że ta książka ukazała się właśnie teraz, czy też wynika to z procesu pana badań?
– Wynika to z procesu moich badań z zakresu antropologii filozoficznej i etyki, z namysłu nad człowiekiem, nad jego obszarami moralnymi stanowiącymi etos człowieczego bytowania. Poszukując adekwatnych idei w sposób fundamentalny określających egzystencję człowieka, doszedłem do myślenia losu człowieka, czyli myślenia z wnętrza jego bytowania nad tegoż bytowania formą, ramami życia. Idea ta wydaje mi się bardzo operatywna poznawczo także w analizach stricte etycznych.
Wspomina pan w książce o przygotowaniu kolejnej monografii. Czy może pan powiedzieć na ten temat coś więcej?
– Ta nowa monografia podejmuje bardziej specjalistyczny wątek, mianowicie relacji pomiędzy losem a etyką. Mówiąc inaczej, chcę zarysować obszary niezależności człowieka względem sfery aksjomoralnej i etycznej. To będzie niejako dopowiedzenie etyka do książki, o której rozmawialiśmy, a która ma charakter ogólny, bardziej introdukcyjny.