Prof. Ilona Koutny, kierownik Zakładu Hungarystyki na Wydziale Neofilologii, jest znana z zamiłowania do języka esperanto. Prowadzi też najbardziej umiędzynarodowiony kierunek na UAM – podyplomowe Studia Interlingwistyki.
Niebawem minie 25 lat od chwili, gdy z pani inicjatywy zawiązano na UAM studia interlingwistyczne. Pani związki z Poznaniem sięgają jednak głębiej?
Pewnie nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie mój mąż, socjolog, prof. Zbigniew Galor. Zakochałam się i tak trafiłam do stolicy Wielkopolski. Wcześniej skończyłam studia na Uniwersytecie Eötvös Loránd w Budapeszcie m.in. z esperantologii. Potem przez niemal 10 lat byłam wykładowcą w Katedrze Językoznawstwa Ogólnego i Stosowanego, w ramach którego od 1966 roku istniała specjalizacja esperantologiczna. Zajmowałam się zarówno nią, jak i lingwistyką komputerową. Gdy w Poznaniu powstała hungarystyka, otworzyła się dla mnie furtka, z której skorzystałam, a w 1997 roku podjęłam decyzję, by związać się z UAM na stałe.
Powodem była interlingwistyka?
Nie. Powodem był mój mąż i hungarystyka. Podyplomowe Studia Interlingwistyki zaistniały w 1998 roku i od tego czasu rozwijamy je z powodzeniem. Dziś na 40 studentów tylko trójka pochodzi z Polski. Pozostali są reprezentantami aż 20 państw, w tym 9 pozaeuropejskich. To naprawdę bardzo ciekawa, wręcz kolorowa społeczność, a ja mam ogromną satysfakcję, że dzięki studiom promuję nasz uniwersytet na świecie.
A gdzie w tym wszystkim esperanto?
Interlingwistyka to specjalna dziedzina lingwistyki. W jej ramach zajmuję się komunikacją międzynarodową i rolą języków pomocniczych etnicznych i planowych. Koncentruję się właśnie na esperanto, najbardziej rozpowszechnionym języku planowym. To jeden z sześciu języków, jakimi się posługuję i przyznam, że jest mi bardzo bliski, ponieważ w tym przypadku to język dostosowuje się do mnie, a nie ja do niego. Używam go zarówno w domu, jak i w pracy. Wykładam językoznawstwo esperanckie, komunikację międzykulturową…
O esperanto usłyszałem w szkole podstawowej, gdzie na lekcji języka polskiego mieliśmy do czynienia z przekładem „Pana Tadeusza” w tym języku…
„Sinjoro Tadeo” jest poza Polską chyba najbardziej znany właśnie w środowisku esperantystów. Kiedyś mój mąż, który był socjologiem, robił na ten temat badania. Ich wyniki to potwierdziły, co jednoznacznie wskazuje, że dzięki esperanto dzieło Adama Mickiewicza jest znane na całym świecie. Dziś esperanto jest obecne na kilku uniwersytetach. Kursy interlingwistyki i esperantologii odbywają się np. w Amsterdamie, Lipsku, Paryżu, Sewilii i Zagrzebiu. Jednak kompleksowy program studiów występuje rzadko. Przez lata istniał na ELTE, w Budapeszcie, a ostatnio w Chinach uruchomiono studia licencjackie na uniwersytecie w Zaozhuang. Esperanto, także dzięki internetowi, jest coraz popularniejsze i zbliża ludzi. Miałam wiele przykładów na to, choćby w czasie mojego pobytu w Japonii, Chinach, na Kubie czy w USA, gdzie z gospodarzami porozumiewaliśmy właśnie w tym języku. Warto też dodać, że esperanto ma dużą wartość propedeutyczną. To oznacza, że jeśli byłoby ono naszym pierwszym językiem obcym, to okazałoby się bardzo pomocne w nauczeniu się kolejnych języków. Esperanto jest przyjazne, łatwe, regularne, nie mające wyjątków. Można się go szybko nauczyć i już po pół roku daje poczucie sukcesu, dzięki czemu odważniej można rozpocząć naukę innych języków.
Według Centrum Spraw Pracowniczych na UAM zatrudnione są 163 osoby z zagranicy. 63 z nich to kobiety. Po pięć osób zatrudnia CNBM i CZT.
Wśród zatrudnionych obcokrajowców jest 10 profesorów, 26 doktorów habilitowanych i 60 doktorów. Najwięcej cudzoziemców pracuje na Wydziale Neofilologii (80), a największą grupę zatrudnionych stanowią obywatele Wielkiej Brytanii (15).
W lipcu 2019 rektor Uniwersytetu Zaozhuang, Cao Shengqiang i prorektor UAM, prof. Ryszard Naskręcki, podpisali umowę o współpracy. Jakie są losy tej umowy?
W Zaozhuang, o czym wie chyba niewielu z nas, istnieje nowoczesne Muzeum Esperanto. Ten uniwersytet to również ośrodek, gdzie język stworzony przez Ludwika Zamenhofa zyskuje na znaczeniu. To tam prowadzone są studia esperantologiczne, które kończą się licencjatem. Jest spora szansa na to, by studenci z Azji kontynuowali naukę w Poznaniu i tutaj bronili pracy magisterskiej. Trzeba jednak stworzyć do tego warunki. Dziś mogę z całą odpowiedzialnością za słowa powiedzieć, że poziom naszych studiów podyplomowych jest wyższy od magisterskich. Wynika to choćby z faktu, że są to trzyletnie studia, a magisterium trwa rok krócej. Teraz moim marzeniem jest, aby te wyjątkowe studia nie zniknęły wraz ze mną z palety ofert UAM. Współpracuję blisko z kolegą Michaelem Farrisem i moją byłą doktorantką dr Idą Stria (UW) w dziedzinie interlingwistyki. Wiem też, że są blisko nas osoby przyjazne temu pomysłowi, które mogą nas wspomóc w organizacji studiów magisterskich. Tym bardziej, że język esperanto należy do niematerialnego dziedzictwa kulturowego Polski. Wywodzi się przecież z Białegostoku.
Czytaj też: Prof. Eliza Karmińska. Takich baśni jeszcze nie znamy