Historyczka prof. UAM Agnieszka Jakuboszczak bada historię kobiet żyjących na przestrzeni XVI i XVIII w. Przedmiotem jej naukowych dociekań jest ich codzienność związana z rodziną i najbliższym otoczeniem, a także perspektywa kobiecego ciała. Pani profesor jest autorką publikacji „O wieku krytycznym. Menopauza w wybranych tekstach medycznych z XVIII wieku”, która ukazała się w tomie 23. Almanachu Historycznego z 2021.
Bardzo zainteresowała mnie w pani publikacji perspektywa medyczna, zwłaszcza ze wskazaniem na wiek XVIII.
– Jedno wyjaśnienie: publikacje, o których będziemy rozmawiać, w znacznej części powstały w Wielkiej Brytanii, a następnie były tłumaczone na języki francuski i niemiecki. W Polsce niestety jest niewiele takich źródeł. W tekstach medycznych, które powstały przed 2. połową XVII w., ciało kobiety analizowane było głównie pod kątem jego funkcji prokreacyjnych. Medyków interesowało zwłaszcza to, jak to się dzieje, że kobieta zachodzi w ciążę i rodzi potomstwo. W tekstach medycznych, które miałam okazję analizować, opisywane są różne problemy związane z zajściem w ciążę, porodem, a także ewentualnymi powikłaniami. Dla ówczesnych medyków kluczowe było to, aby kobiety regularnie miesiączkowały.
W przyszłym roku będziemy obchodzić 300. rocznicę ślubu Marii Leszczyńskiej z Ludwikiem XV. W archiwach zachowały się dokumenty medyczne z oględzin, jakie przeszła królowa Francji przed ślubem. Miały one ustalić, czy będzie w stanie urodzić dziecko. W dokumentach tych znajdują się m.in. informacje na temat tego, jak często miesiączkowała. Maria w momencie ślubu była już po 20. r.ż. i obawiano się, że może mieć problemy z zajściem w ciążę. Musimy być świadomi, że w opinii XVI, XVII i XVIII w. to kobieta ponosiła odpowiedzialność za posiadanie dziecka, jego donoszenie, a nawet płeć.
W końcu XVII w. zaczynają się pojawiać w pismach medycznych pierwsze publikacje dotyczące menopauzy. Tytułem wyjaśnienia: termin „menopauza” pojawił się dużo później. Po raz pierwszy użył go francuski lekarz Charles-Pierre-Louis de Gardanne w XIX w. W okresie, o którym rozmawiamy, ten czas w życiu kobiety określany był jako „ustanie terminów”, „kwiatów” czy „kursów”, a także jako „wiek” lub „epoka krytyczna”. Co ciekawe, publikacje te koncentrują się głównie na zatrzymaniu płynu w organizmie – kobieta wszak nie miesiączkuje. Postrzega się to w tym czasie jako zaburzenie i przyczynę chorób. „Le Médecin des dames, ou l’art de les conserver en santé” z 1771 r. Jeana Goulina wśród rozważań nad licznymi chorobami, które dotykają kobiety, poświęca rozdział miesiączce i jej zanikowi. Menstruację zalicza do „wydalin”, których zbyt duża ilość w organizmie czy ich zaleganie może być szkodliwe dla zdrowia.
W innej publikacji znalazłam informację, że za ustanie miesiączki odpowiedzialne są „końce naczyń, które otwierają się w macicy. Te twardnieją, by ostatecznie się skleić. Brak drożności naczyń sprawia, że krew, która do tej pory była w cyklu regularnie wydalana, przechodzi do płynów”. Ale uwaga, w tym tekście znalazłam również konstatację, że ustanie miesiączki może mieć też dobre strony. Kobieta nie będzie już narażona na „pewne nieprzyjemności, które często towarzyszom miesiączkom”, a także zostanie uwolniona od „środków ostrożności dotyczących czystości”.
Wrócę jeszcze do wątku związanego z płcią dziecka. Zastanawiam się, jak takie przekonania argumentowano?
– Jeszcze w XVII w. wierzono, że istnieje coś takiego jak dzieworództwo, czyli poczęcie bez udziału mężczyzny. Zasadniczo jednak ówcześni medycy wiedzieli, że aby kobieta zaszła w ciążę, musi dojść do kontaktu seksualnego. Natomiast tak jak wspomniałam, nie bardzo wiedzieli, co dzieje się potem. Zastanawiano się na przykład, kiedy kształtuje się dziecko w łonie matki, dlaczego poród obarczony jest tak wysokim ryzykiem itp. Całej tej wiedzy, która dzisiaj jest dostępna parom starającym się o dziecko, wówczas w ogóle nie było. Jeśli chodzi o płeć, to krążyło na ten temat wiele mitów. Poczęcie upragnionego dziedzica łączono na przykład z odpowiednią fazą Księżyca. Uważano, że człowiek, a więc zarówno kobieta, jak i mężczyzna, żyje w kontakcie z przyrodą i wszechświatem, zatem wszystko to, co dzieje się wokół niego, może mieć wpływ na zdrowie czy płodność. Jest on w mocy astrologii, pór roku, tego, czym się żywi itd. Dziś powiedzielibyśmy, że bliskie było im podejście holistyczne do ludzkiego ciała.
Tak duże zainteresowanie tym, czy kobieta miesiączkuje, zapewne wynika z faktu, że jej wartość przekładała się na to, czy może mieć dzieci. Kiedy funkcje prokreacyjne ustawały, musiała usunąć się w cień.
– Rzeczywiście w tym okresie funkcje prokreacyjne kobiet były ściśle powiązane z menstruacją, w której upatrywano klucza do macierzyństwa. Płodność była też przedmiotem oceny, czynnikiem wartościującym i definiującym kobietę. Bezpłodność, a tym samym bezdzietność, uważana była w czasach baroku za karę. Brak możliwości wydania na świat dziecka stygmatyzowano. Młody wiek zawsze jeszcze stwarzał szansę na pokonanie problemu, ale ustanie tych funkcji na pewno zmieniało pozycję kobiety w rodzinie. Ale czy faktycznie usuwały się w cień?
Życie kobiet w XVI, XVII czy XVIII w. w znaczącej części koncentrowało się na rodzinie. Nie miały one wykształcenia w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, zatem cały ich kapitał wynikał z wiedzy na temat tego, jak prowadzić dom, wychowywać dzieci, zarządzać gospodarstwem. Menopauza tego nie zmieniała – jeśli, oczywiście, dopisywało im zdrowie, w tym okresie nadal mogły realizować swoje zadania, wychowując dzieci, wprowadzając je do towarzystwa itd.
Jeśli spojrzymy na bohaterkę mojego doktoratu, księżnę Barbarę Sanguszkową, która wyszła za mąż w wieku siedemnastu lat i urodziła córkę niespełna rok później – to było wówczas całkowicie naturalne. Jej córka Anna powieliła ten schemat. Proszę zauważyć, że wchodziły w okres menopauzy w wieku 40 czy 45 lat. Z naszej perspektywy to były jeszcze młode kobiety. Jednak liczne ciąże sprawiały, że ich ciało wyczerpane było doświadczeniem macierzyństwa.
A jak ten okres opisują w swoich pamiętnikach kobiety?
– Większość z nich jest zaniepokojona zmianami, które zachodzą w ich ciele, opisują towarzyszące im choroby. Często konsultują te swoje niepokoje z medykiem. W ubiegłym roku prowadziłam badania w ramach stypendium Fundacji Lanckorońskich w Londynie i tam zajmowałam się właśnie korespondencją pacjentek z lekarzami: Hansem Sloane oraz Johannem Georgiem Steigerthalem. Widać w niej, że tym kontaktom towarzyszyło wiele emocji. Kobiety w tym okresie postrzegane były jako istoty histeryczne, część lekarzy zatem nie brała pod uwagę ich uczuć, nie rozumiała stanów, których doświadczały. Hans Sloane swoim pacjentkom zalecał prowadzenie dzienniczka w celu usystematyzowania obserwacji.
W tych zapiskach jest też sporo lęku przed tym, że pojawią się choroby nowotworowe. Dzisiaj mówimy, że kobiety w okresie menopauzy szczególnie narażone są na występowanie nowotworów. W swoich badaniach natknęłam się na zapiski Angielki lady Sarah Cowper, która miała właśnie silny strach przed nowotworem piersi. Ten lęk najprawdopodobniej wynikał z obserwacji. W ich otoczeniu chorowały zapewne matki, ciotki, kuzynki, przyjaciółki.
Myślę sobie, że i dzisiaj kobiety bardzo często myślą o menopauzie jako właśnie wieku krytycznym. Proszę zauważyć, że jest to czas bardzo trudny również dla nas, kobiet żyjących w XXI w. Około 50. r.ż. zaczynamy doświadczać wielu zmian. W rodzinie dzieci zaczynają się usamodzielniać, nasza relacja z partnerem przechodzi zmianę, często w tym okresie pomocy wymagają też rodzice. A do tego dokłada się to doświadczenie zmieniającego się ciała.
Z tą różnicą, że współcześnie mamy do dyspozycji wiele źródeł, z których możemy czerpać wiedzę na temat menopauzy. A czy w XVIII w. były poradniki?
– W drugiej połowie XVIII w. zaczynają się pojawiać publikacje napisane przystępnym językiem i skierowane do kobiet. Część z nich z dzisiejszego punktu widzenia ma wartość co najmniej wątpliwą. To są porady typu „droga czytelniczko, znany jest przypadek, w którym pewna kobieta nie miesiączkowała już w wieku trzydziestu paru lat i dożyła długich lat w szczęściu”. Ale natknęłam się też na publikacje, które bardzo praktycznie podchodzą do tego zjawiska, typu „Porady dla kobiet między 45 a 50 rokiem życia, czyli jak zachowywać się w czasie zatrzymania miesiączki” autorstwa angielskiego lekarza Johna Fothergilla, specjalisty od migren. Autor opisuje najczęstsze dolegliwości, takie jak „ogień” lub uderzenia gorąca, kłopoty ze snem, męczące i regularne koszmary nocne, problemy oddechowe, zapalenia jelit, skurcze różnych części ciała. Brzmi to znajomo, prawda?
Co ciekawe, w niektórych z tych poradników pojawiają się też nieśmiałe konstatacje, że menopauza może być dla kobiety złotym czasem, ponieważ w końcu nie musi obawiać się niechcianej ciąży.
zob. też Agata Łysakowska. Po prośbie do Działyńskiej
Mimo jednak, że takie poradniki powstawały, trafiały do wąskiej grupy odbiorczyń. Trzeba pamiętać, że w tym okresie nie wszystkie kobiety potrafiły czytać, nie każdą z nich było stać na zakup poradników.
Mówimy o szlachciankach, a jak ten okres mógł przebiegać w przypadku chłopek?
– Tutaj informacji niestety nie mamy. Oczywiście one również przechodziły menopauzę, ale nie mamy dokumentów, które by nam przybliżyły ten czas w ich życiu. Musimy jednak pamiętać, że kobieta w wieku menopauzalnym nie była jeszcze na tyle „stara”, aby nie mogła pracować. Wartość chłopki nie tyle wynikała z tego, ile urodzi dzieci – jak w przypadku wyższych warstw – ile jak długo będzie mogła pomagać w gospodarstwie. Z tego punktu widzenia być może menopauza aż tak wiele nie zmieniała w ich ciężkim życiu.