Wersja kontrastowa

Dr Filip Biały. Algorytmy odbierają nam wolność?

Dr Filip Biały, fot. dr Łukasz Dulęba
Dr Filip Biały, fot. dr Łukasz Dulęba

Doktor Filip Biały, politolog z Collegium Polonicum, pracuje w zespole naukowców na Uniwersytecie w Manchesterze, który realizuje grant ERC. Z badaczem rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

Jak to się stało, że dołączył pan do zespołu prof. Rachel Gibson?

– Po raz pierwszy aplikowałem do zespołu prof. Gibson kilka lat temu, kiedy rozpoczynała swoje badania – wówczas się nie dostałem. Pani profesor obiecała jednak, że poinformuje mnie, kiedy badania skupią się na Polsce. Tak się stało – zaprosiła mnie do procesu rekrutacyjnego, przeszedłem kilka rozmów, w wyniku których zaproponowano mi współpracę. Chciałbym podkreślić, że moja obecność w projekcie w Manchesterze jest w dużym stopniu zasługą tego, że od blisko trzech lat mam okazję współtworzyć European New School of Digital Studies w Collegium Polonicum. To niezwykle cenny polsko-niemiecki projekt, która zaczyna zyskiwać coraz większą renomę.

 

Celem projektu Digital Campaigning and Electoral Democracy jest zrozumienie konsekwencji sztucznej inteligencji dla polityki demokratycznej. Jaką rolę pełni pan w zespole?

– Celem zespołu jest porównanie stosowania metod cyfro- wych w kampaniach wyborczych we Francji, w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Polsce. Ja sam zajmuję się żmudnym procesem zbierania różnego rodzaju danych dotyczących tego, o czym dyskutuje się w serwisach społecznościowych w Polsce, między innymi na platformie X, czy też na temat reklam politycznych w serwisach takich jak Facebook i YouTube. Oprócz tego prowadzę swego rodzaju dziennik kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu – przygotowuję raporty podsumowujące wydarzenia w danym tygodniu. Te dane wykorzystamy, gdy będziemy analizować, czy konkretne wydarzenia mogły wpłynąć na zmianę poparcia dla partii oraz ich działania w internecie. Kolejnym etapem będą badania jakościowe, czyli wywiady pogłębione z osobami, które w komitetach partyjnych prowadziły kampanię cyfrową. Uczestniczę także w przygotowaniu badań ankietowych. I co tydzień jestem obecny na spotkaniach w Manchesterze, mam więc okazję poznać metodykę pracy w kontekście brytyjskim, co jest dla mnie bardzo cenne.

 

Jak pan ocenia wybory parlamentarne w Polsce pod kątem mikrotargetowania przekazu do wyborców?

– Na początku wyjaśnijmy, czym jest mikrotargetowanie. To kierowanie przez partie polityczne przekazu reklamowego do obywateli pod kątem cech konkretnych wyborców. Partie robią to, wykorzystując szczegółowe dane behawioralne dotyczące odbiorców. Takie zjawisko obserwujemy głównie w Stanach Zjednoczonych. W Polsce sytuacja jest odmienna, ponieważ ze względu na RODO partie korzystać mogą tylko z ogólnych charakterystyk wyborców – informacji o wieku, miejscu zamieszkania, sympatii i antypatii wyrażanych w mediach społecznościowych.

W polskiej kampanii zaobserwować można było bardzo intensywne wykorzystanie serwisu YouTube do kierowania reklam wideo adresowanych do poszczególnych wspólnot lokalnych. Na przykład Prawo i Sprawiedliwość przepro- wadziło najbardziej masową w historii akcję docierania do wyborców mieszkających w poszczególnych powiatach. Partia skonstruowała krótkie klipy, wskazujące, co zmieniło się na lepsze w ostatnich ośmiu latach, przypisując zasługi rządowi. Waham się, czy nazwać to mikrotargetowaniem. Możemy to ustalić, o ile partie zgodzą się z nami porozmawiać na kolejnym etapie badań.

 

Mikrotargetowanie jest elementem czwartej fazy kampanii wyborczej. Na czym ona polega?

– To po części autorska koncepcja prof. Gibson. Czwarta faza charakteryzuje się tym, że zamiast na politycznym instynkcie liderów, partie polityczne powinny opierać się na twardych danych dotyczących wyborców. Ta teza, która wydaje się mało kontrowersyjna, wcale nie jest łatwa do zweryfikowania. Badania zespołu prof. Gibson wykazały, że nawet w Stanach Zjednoczonych ta faza nie w pełni występuje. Możemy się cieszyć, że w sferze politycznej nie jesteśmy zdominowani przez narzędzia i technologie, a jednocześnie dziwić, bo skoro w tradycyjnym marketingu działania opierające się na analizie danych są skuteczne, to dlaczego nie w polityce.

 

Jakie zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji mogą grozić wyborom?

– Zagrożenia dla demokracji widziałbym w tym, jak platformy internetowe wykorzystują systemy rekomendacyjne oparte na uczeniu maszynowym do manipulowania odbiorcami. Mówimy o koncepcji w Polsce zupełnie nieznanej, a coraz częściej poddawanej dyskusji w literaturze, czyli tak zwanym rządzeniu algorytmicznym (algorithmic governance). W coraz większym stopniu naszym zachowaniem w internecie kierują algorytmy, między innymi serwisów społecznościowych. Mam na myśli sytuację, gdy na przykład ktoś publikujący na Instagramie orientuje się, że pewne treści są upowszechniane przez algorytm, a inne nie, i zaczyna dostosowywać swój przekaz do tego algorytmu. Oznacza to, że sposób, w jaki prezentujemy się w internecie, będzie dostosowany do algorytmu. W szerszym wymiarze musi to istotnie wpływać na nasze rozumienie takich wartości, jak wolność, równość, sprawiedliwość. Właśnie ten temat próbuję poruszać w badaniach, już niezwiązanych z projektem. Niewątpliwie obserwujemy istotną zmianę zachowań w sieci – czym ona zaowocuje? Mam wrażenie, że nasze poglądy polityczne będą w coraz mniejszym stopniu konfrontowane z poglądami odbiegającymi od tych, które wyznajemy. Nie mam na myśli słynnych baniek informacyjnych, które często są empirycznie niesprawdzalne, natomiast sam fakt, że dostosowujemy nasze zachowanie do pewnych reżimów algorytmicznych, jest polityczną konsekwencją sztucznej inteligencji.

 

Jak my, obywatele możemy chronić się przed wpływem algorytmów?

– Jesteśmy społeczeństwem całkowicie uzależnionym od technik cyfrowych, wiele codziennych operacji jest niemożliwych do wykonania bez ich użycia. Możemy starać się stosować techniki cyfrowe w sposób bardziej świadomy, ale jest to bardzo liberalny sposób myślenia, kładący nacisk na edukowanie ludzi. Tak jak w przypadku chociażby zmiany klimatu, zrzucanie odpowiedzialności na indywidualnych konsumentów jest jednak bardzo nieuczciwe. Nieuczciwością jest też twierdzenie, że jeśli będziemy mniej zaglądać na Facebook czy Instagram, to coś zmienimy. Sądzę, że potrzebne jest rzeczywiste zaangażowanie społeczne, nie za pośrednictwem internetu, tylko w świecie realnym, i wskazywanie tych problemów. Techniki cyfrowe chcą nas zamknąć w indywidualnym świecie, gdzie w bardzo prosty sposób można przewidzieć nasze preferencje, a więc także ograniczyć interakcje międzyludzkie. Serwisy społecznościowe dają tylko iluzję społeczności. Korzystając z nich, nadal jesteśmy oddzieleni od siebie. Świetnie było to widać w czasie pandemii, kiedy siedzieliśmy przed ekranami komputerów i psychicznie czuliśmy się bardzo źle. Natomiast w rzeczywistym świecie możemy się realizować zarówno społecznie, jak i politycznie. To zalecałbym jako politolog.

 

Czego się pan nauczył dzięki uczestnictwu w projekcie?

– Istotne jest dla mnie poznanie kultury pracy i charakterystyki brytyjskiego środowiska akademickiego. Już wcześniej trochę poznałem tę kwestię, ponieważ przebywałem jako visiting fellow w London School of Economics and Political Science oraz na Uniwersytecie w Cambridge. Natomiast pracując w Manchesterze, mam szansę uczestniczyć w zróżnicowa- nych szkoleniach, które związane są z rozwojem osobistym, prowadzeniem zespołów badawczych, kwestiami ochrony danych służących badaniom. Na najlepszych uniwersytetach brytyjskich kładzie się nacisk na wsparcie rozwoju badaczy. Zwraca się również uwagę na nawiązywanie relacji z innymi naukowcami w ramach uniwersytetu. Są tam organizowane spotkania mające na celu zapoznanie z tym, co robią osoby zajmujące się zarówno bliskimi, jak i bardziej odległymi dyscyplinami. Staram się, w miarę możliwości, przenosić niektóre z tych praktyk na nasz grunt.

Zobacz też: Dr Filip Biały w zespole Uniwersytetu w Manchesterze

Nauka Collegium Polonicum w Słubicach

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.