Wersja kontrastowa

Czasem słońce czasem deszcz

fot. Łukasz Koliński, Archiwum  ŻU
fot. Łukasz Koliński, Archiwum ŻU
Obraz

Pogoda ostatnimi dniami nas nie rozpieszcza. Susza a następnie ulewny deszcz i burze. Jak przewidują meteorolodzy takie zjawiska pogodowe będą coraz częstsze. To skutek zmian klimatu.

- Kilka lat temu zespół ekspertów z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej pod kierownictwem dr Ewy Jakusik opublikował badania po powodzi błyskawicznej w Gdańsku, gdzie udowodnili, że w przeciągu ostatnich 30 lat te intensywne opady atmosferyczne nabrały na sile, ich wydajność bardzo mocno wzrosła. Coś, co było kiedyś prawdopodobieństwem, że zdarzy się raz na 100 lat, dziś zdarza się raz na kilkanaście – mówi dr Bartosz Czernecki z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Nie było by w tym nic dziwnego. Ciepły letni deszczyk, burze to przecież specyfika polskiego lata.  Tymczasem ulewne deszcze przechodzące ostatnimi dniami przez nasze miasto są nieco inne - powodują duże straty: zalewają piwnice, garaże, wstrzymują ruch uliczny a nawet wdzierają się przez okna zalewając pomieszczenia.

- Zjawiska konwekcyjne, czyli ulewy z którymi mamy do czynienia, są spowodowane wilgocią nagromadzoną w atmosferze. Na skutek wysokiej temperatury i dużej wodności atmosfery. Energia zbiera się w formę chmur burzowych, które później uwalniają ją w postaci silnych, intensywnych opadów o charakterze lokalnym –  mówi Czarnecki.

Takie zjawiska mogą stać się codziennością mówi dr Czarnecki - Mamy coraz cieplejszą atmosferę, tej energii w atmosferze jest coraz więcej i ona w taki sposób punktowy jest właśnie uwalniana w postaci intensywnych opadów czy wyładowań atmosferycznych. To są więc rzeczy, na które musimy się przygotować.

W miastach dotkliwiej odczuwamy skutki deszczy i nawałnic. Lasy i inne tereny zielone znaczenie lepiej sobie z nimi radzą. Po fali suszy taki deszcz jest dla nich zbawienny. Niestety ulewy nie dotykają całej powierzchni regionu, mają charakter lokalny.

- Widać to właśnie na przykładzie Poznania, gdzie Winogrady, część centralna miasta i Wilda miały duże opady atmosferyczne, natomiast stacja meteorologiczna na Ławicy zmierzyła tylko 10 mm opadów. Możemy więc szacować, że w skali miasta w odległości 5 kilometrów ta dysproporcja dobowych opadów atmosferycznych różni się 3- albo 4-krotnie – mówi.

Powodem dla którego centralna część dużych miast jest w czasie ulewy zalewana -  nie jest woda i ilość opadów, ale także beton i nagromadzenie budynków. Śródmieście zazwyczaj jest mocno zurbanizowane, brakuje tam zieleni, a woda nie ma gdzie wsiąkać, bo sieć kanalizacyjna okazuje się niewydolna przy tak nagłym przyroście wody.

- Projekty miast z lat 60-70-tych uwzględniały zupełnie inny klimat. Inna wartość progowa była dla deszczy intensywnych, które powinny być odprowadzane przez kanalizacje burzowe w stosunku do tego z czym mamy do czynienia obecnie – dodaje dr Bartosz Czernecki.

Co więcej ulewne deszcze nie zawsze niwelują efekty suszy. Nie wszędzie mogą odnowić się zasoby wód podziemnych. W dużych miastach retencja gruntowa w ogóle nie ma miejsca ponieważ miasta są szczelnie wybetonowane. Nie ma zatem możliwości aby gromadziła się tam woda.

Jak zatem uchronić miasta przed skutkami suszy?

- Na pewno polityka rozwoju miast musi uwzględniać plany adaptacji. W przypadku nowych inwestycji te nowe normy muszą być robione z dużo większym marginesem bezpieczeństwa. Wiadomo, że nie będziemy budować miast od podstaw, ale remonty dotychczasowej infrastruktury także powinny zmiany klimatu brać pod uwagę – mówi dr Bartosz Czernecki.

Tekst stanowi skrót artykułu autorstwa Marty Danielewicz: "Susza i nawałnice są efektem zmian", który ukazał się na portalu poznań.naszemiasto.

Zob też. 

 

Nauka Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.