Wersja kontrastowa

Prof. Rojszczak-Robińska. Jest parkiet i muzyka, jest magia

Profesor UAM Dorota Rojszczak-Robińska z Instytutu Filologii Polskiej naukowo zajmuje się literaturą staropolską, prywatnie zaś od wielu lat trenuje taniec towarzyski. Wspólnie z mężem Arkadiuszem Robińskim wytańczyli już osiem tytułów mistrzowskich, w tym złoty medal na Mistrzostwach Polski. W listopadzie mistrzowska para wystąpiła na prestiżowym turnieju tańca w Assen w Holandii, gdzie zdobyła tytuł 10. pary na świecie.  

 „Z tańcem nie było jej po drodze”. Tak mógłby brzmieć tytuł tego artykułu, gdyby życie nie napisało innego scenariusza. Profesor Rojszczak-Robińska od najmłodszych lat stroniła od tańca. Uważała, że nie ma do niego predyspozycji. Przełom nastąpił dopiero w okresie studiów doktoranckich. Znajomi z duszpasterstwa akademickiego wpadli na pomysł, aby wspólnie zapisać się na kurs tańca. Jak wspomina, zgodziła się na to głównie ze względów towarzyskich, dziś nie żałuje. Taniec stał się pasją na całe życie, którą dodatkowo od lat dzieli z mężem. 

 

Taniec od podstaw  

Pierwsze kursy tańca we wspomnieniach Doroty Rojszczak-Robińskiej nie zapisały się najlepiej.  

– Pod wieloma względami warunki były prymitywne – wspomina. – Salki przyparafialne oferowały warunki w sam raz na studencką kieszeń. Na szczęście wtedy nie miało to dla mnie specjalnego znaczenia, ponieważ już połknęłam bakcyla. Kiedy na jednym z kursów poznałam Arka, mojego przyszłego męża, mój los został przypieczętowany – śmieje się.  

 

Przełomowy okazał się obóz taneczny, na który wybrali się razem, już jako narzeczeni. Po powrocie, na fali świeżych wrażeń, zdecydowali, że będą szukać szkoły tańca, która pozwoli im dalej rozwijać umiejętności. To był czas, kiedy na parkiecie radzili sobie już całkiem dobrze, brakowało im jednak techniki. Wybór padł na szkołę prowadzoną w Gdyni przez Macieja Drankowskiego, z którym do dziś są w stałym kontakcie.  

 

Treningi 

Jak zaznacza prof. Rojszczak-Robińska, ich treningi są skrojone na miarę potrzeb i możliwości czasowych. Standardowo odbywają się cztery razy w tygodniu: trzy w szkole tańca Top Dance Studio, którą reprezentują, i jeden w niedzielę, gdy z grupą znajomych wynajmują salę „i każdy ćwiczy to, co potrzebuje”. Są też okazjonalne lekcje w Gdyni u trenera Drankowskiego, które biorą, kiedy przygotowują się do ważnych zawodów. 

 

– Młodym tancerzom często wydaje się, że technika ich ogranicza, a to nieprawda – mówi Rojszczak-Robińska. – Kiedy nauczysz się kroków i oswoisz z tańcem, uświadomisz sobie, że to właśnie technika pozwala ci zrobić dużo więcej, ponieważ twoje ciało jest sprawne i na tyle wyćwiczone, że na pewno „wytrzyma” wszelkie zmiany i potknięcia w układzie. Wydaje mi się, że przełomowa dla tancerza jest chwila, w której uświadamia sobie, że to właśnie technika pozwala mu interpretować muzykę i odkrywać to, co najpiękniejsze w tańcu.  

 

Bo, jak zaznacza tancerka, nie ma czegoś takiego jak „taniec idealny” – pozbawiony błędów. Dochodzenie do mistrzostwa polega na eliminacji błędów. Taniec początkującej pary to 99 procent błędów, u najlepszych na świecie zmniejsza się on do kilkunastu procent.  

 

– Czasem w tańcu pojawia się takie flow, które sprawia, że przestajesz myśleć o technice, po prostu ciało, które pamięta te wszystkie rzeczy, których już się nauczyłeś, zaczyna działać samo. To sprawia, że jest ci dobrze, a taniec nagle staje się bardzo wygodny i zaczynasz czerpać radość z tego, że niesie cię muzyka. 

 

Mistrzowska para 

W sumie Dorota Rojszczak-Robińska i Arkadiusz Robiński trenują od piętnastu lat. Na swoim koncie mają wiele zwycięstw. Są to medale zdobyte między innymi na mistrzostwach Polski, na których występują w kategorii tańców standardowych.  

 

Na turnieju w jednym stylu tańczy się pięć tańców w ustalonej kolejności: są to walc angielski, tango, walc wiedeński, fokstrot, quickstep. Zakres rytmu, który pojawia się w utworach, też jest stały i zdefiniowany w regulaminie.  

 

– Często znajomi dziwią się, kiedy mówię im, że nie wiemy, do czego będziemy tańczyć. Wydaje im się, że to tak jak w „Tańcu z gwiazdami”, gdzie tancerze ćwiczą do wybranych utworów. Dla nas to zawsze jest niespodzianka. Dlatego zdarza się, że nawet bardzo dobre pary tańczą bez rytmu.  

 

Mistrzostwa Świata w Assen 

W listopadzie tego roku para wystąpiła na turnieju tańca w Assen. Na otwartych mistrzostwach świata wywalczyli 10. miejsce w tańcach standardowych, na 12 występujących par w kategorii wiekowej powyżej 30 lat. I choć, jak mówi tancerka, nie było to „wielkie zwycięstwo”, występ przyniósł im wiele cennych informacji dotyczących tego, co jeszcze należy poprawić w ich tańcu. A podczas Dutch Open, otwartych mistrzostw Holandii, para zdobyła 6. miejsce w tej samej kategorii wiekowej. Jak wspomina prof. Rojszczak-Robińska, ten występ był dla niej sporym zaskoczeniem.  

 

W Assen zdziwiła ich organizacja. Jako bywalcy polskich turniejów przyzwyczaili się, że program wydarzenia dostępny jest wcześniej, pary wiedzą, w jakiej kolejności wchodzą, a przed występem jest możliwość wypróbowania parkietu, sprawdzenia, czy jest śliski czy tępy, czy zmieści się układ. W Holandii takiej możliwości nie było. 

 

– Przed wyjazdem zgłosiłam nasz udział przez stronę internetową, podając nasze dane. Byłam przekonana, że na miejscu będę musiała tylko wnieść opłatę. Tymczasem Holenderka siedząca w recepcji zapytała o nasze nazwiska i odręcznie zaczęła wpisywać je do systemu. Od razu wiedziałam, że to się nie uda – wspomina. Pani błędnie zapisała moje pierwsze nazwisko, uznając je za imię, a w dodatku zrobiła literówkę – to potem miało swoje konsekwencje. Po wyczytaniu naszej pary musieliśmy się zastanowić, czy to o nas chodzi.  

 

Druga refleksja jest pozytywna. Tancerzom spodobał się klimat tego turnieju, charakterem przypominający święto tańca.  

– W Polsce przed występem wyczuwa się atmosferę podenerwowania. W Holandii tak nie było. Staliśmy w tłumie, czekając na swój występ, i było nam dobrze, czuliśmy się częścią tej społeczności. A potem prawie bez stresu wyszliśmy na parkiet i zatańczyliśmy.  

 

 

Naukowo 

Profesor Dorota Rojszczak-Robińska specjalizuje się w literaturze staropolskiej, a w szczególności bliskie są jej apokryfy Nowego Testamentu. Z jej zainteresowaniami naukowymi również wiąże się pewna historia.  

 

– Kiedy przyjechałam na studia polonistyczne do Poznania, przypadkiem trafiłam na zajęcia prof. Marii Adamczyk, mojej późniejszej promotorki. Pani profesor prowadziła wówczas fakultet Współczesne apokryfy. Przyznam, że wybrałam te zajęcia, ponieważ pasowały mi w planie. Nie bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wkrótce jednak dowiedziałam się, że apokryfy to utwory, które od dawna czytywałam. W dzieciństwie bardzo lubiłam opowiastki budowane na bazie wydarzeń biblijnych, wypełniające te miejsca w życiu Jezusa, których Pismo Święte nie dokumentuje. Od prof. Adamczyk dowiedziałam się między innymi tego, że można tym zajmować się naukowo.  

 

Pani profesor kończy właśnie realizację pięcioletniego grantu naukowego. Pod jej kierunkiem powstała Apocrypha – uniwersalne narzędzie internetowe do badań polskich tekstów apokryficznych. Opracowanych zostało dziewięć utworów, w tym aż siedem rękopisów. Korzystać z nich będą mogli badacze wielu dyscyplin naukowych, którzy na co dzień nie mają kontaktu z rękopisami.  

 

– Przez całe lata uważano, że polskie apokryfy są tłumaczeniami źródeł łacińskich, że są im niewolniczo wierne. Tymczasem, gdy te teksty odniesie się do źródeł, dostrzega się ich odrębność. Autorzy świadomie omijali pewne – czasem niewygodne dla nich – treści i dopisywali to, co mogło interesować średniowiecznego człowieka. Z jednej strony mamy więc taką czystą ludowość, a z drugiej elementy o charakterze teologicznym, rozwijane na naprawdę wysokim poziomie. To niezmiennie fascynuje mnie od 20 lat, ciągle coś znajduję i mam nadzieję znajdować dalej. 

 

Zapytana o to, co daje jej taniec, naukowczyni odpowiada: 

– Taniec dodał mi pewności siebie. Mam taką swoją przestrzeń, w której nie jestem profesorem czy żoną. Nie chcę, aby to źle zabrzmiało, ale w pewnym sensie tam właśnie jestem sobą. Jest parkiet, jest muzyka, jest i magia. 

 

Ludzie UAM Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.