13 raz przyjechały i przyleciały do Poznania z bliska i z daleka rozśpiewane akademickie hufce, a uniwersytet stworzył im znów profesjonalną platformę nie tylko artystycznych popisów, lecz również spotkań ze słuchaczami różnych środowisk, okazję wzajemnych konfrontacji, wymiany doświadczeń, możliwość nawiązania nowych kontaktów i przyjaźni.
Zainicjowany w 1998 r. – zrazu tylko krajowy zlot – już rok później rozwinął się w Międzynarodowy Festiwal Chórów Uniwersyteckich i od 2003 r., co dwa lata, utrwala swą pozycję znaczącego wydarzenia na światowej mapie festiwalowej. I chociaż tegoroczną edycję „Universitas Cantat” znamionował ograniczony (w zasadzie do krajów Europy środkowo-wschodniej) zasięg geograficzny uczestników, to wielu innymi, cennymi elementami spotkanie spełniło i wręcz wzbogaciło swoją misję.
Zobacz: Koniec roku pełen muzycznych wydarzeń
Już na miesiąc przed oficjalnym otwarciem w Auli UAM w kilku salach i kościołach poznańskich pojawiły się zwiastuny śpiewaczego święta. W tej roli wystąpiły miejscowe zespoły: Coro da Camera Uniwersytetu Przyrodniczego, Volantes Soni Politechniki, Chór Kameralny Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Kaliszu, Schola Arcybiskupiego Seminarium Duchownego, Polihymnia Akademii Wychowania Fizycznego, Chór Żeński Sonantes Uniwersytetu Ekonomicznego z Poznańską Orkiestrą Barokową, Chór Kameralny Akademii Muzycznej, Chór Kameralny UAM i Zespół Solistek Chóru Kameralnego UAM.
Festiwalowa uwertura rozbrzmiała we wtorek 16. maja, gdy wszystkim siedmiu zespołom zagranicznym – z Białorusi, Macedonii, Rosji, Serbii, Turcji i Węgier oraz jedynakowi ze Stanów Zjednoczonych - umożliwiono oddzielne koncerty: w Grodzisku Wlkp., Kaliszu, Murowanej Goślinie, Owińskach, Przeźmierowie, Wągrowcu i we Wrześni. Była to dla nich świetna próba pierwszych reakcji na przywiezione do Polski programy. Dla gospodarzy – kierownictw szkół i domów kultury oraz proboszczów kościołów – okazja urządzenia spotkania z inną, może dotąd mniej znaną sztuką i jej młodymi przedstawicielami. Dla organizatorów – miernik stopnia sprawności i opanowania prawideł logistyki.
„Leć głosie po rosie”
W środowy wieczór 17. maja - gdy wypełniona międzynarodowym gwarem Aula Uniwersytecka ucichła i padły słowa rektora UAM prof. Andrzeja Lesickiego o otwarciu Universitas Cantat–2017 – na dobre zaczęło się wielkie śpiewanie. Członkowie Chóru Kameralnego UAM, od miesięcy prawie wszyscy zaangażowani w przygotowania do festiwalu, mogli na chwilę zapomnieć o setkach małych i dużych problemów, związanych z tym przedsięwzięciem i – przybrawszy galowe stroje – wreszcie stanąć na głównej festiwalowej estradzie, jako gospodarze jej 13. odsłony.
Prof. Krzysztof Szydzisz – od początku alfa i omega tej imprezy, dyrektor z pełnią kompetencji artystycznych, także znawca sztuk zarządzania kulturą oraz kunsztu skutecznej współpracy z ludźmi – podniósł rękę i jego chór pieśnią „Leć głosie po rosie” , nadzwyczaj trafnie dobraną na tę okazję (w ar. Marcina Wawruka), przywitał uczestników i słuchaczy festiwalu. A potem każdy z dziewięciu pozostałych zespołów witał narodową pieśnią w ich oryginalnym języku. To już poznański rytuał, podobnie jak żywiołowe reakcje - podziękowania adresatów muzycznych dedykacji.
Bodaj po raz pierwszy udało się tak ułożyć festiwalową agendę, by wszyscy mogli posłuchać wszystkich; poszczególne zespoły zajmowały estradę auli w następującej kolejności:
- Chór Uniwersytetu Nauk Stosowanych im. Karola Eszterhazyego w Egerze – Węgry; dyrygent dr Sandor Kabdebó. Tworzą go studenci Wydziału Muzycznego tej uczelni, omal więc zawodowcy. W swej ofercie mają repertuar od renesansu po współczesność.
- Chór Akademicki Studenckiego Centrum Kulturalnego Uniwersytetu w Niszu – Serbia. Dyrygent prof. Zoran Stanisavljević (w 2015 r. był u nas z bułgarskim chórem z Sofii). Zespół serbski istnieje ponad 40 lat i jest laureatem czołowych nagród wielu międzynarodowych festiwali.
- Chór Akademicki UAM pod dyr. Beaty Bielskiej – to przeszło pół wieku pielęgnowania tradycji zespołowego śpiewu, a jego dyrygentka jest kontynuatorką swych znanych poprzedników: Z. Szostaka, St. Kulczyńskiego, H. Górskiego, A. Grochowalskiego i J. Sykulskiego. Zarazem poszukuje własnej drogi artystycznej.
- Chór im. Dragana Szuplewskiego Wydziału Muzycznego Uniwersytetu Świętych Cyryla i Metodego w Skopie – Macedonia; dyrygent Sasho Tatarchevski. Jeden z czołowych w Europie zespołów wokalnych, utytułowany wieloma laurami. Pierwszy – po końcowej owacji - zdecydował się na bis.
- Orkiestra Kameralna Melodii Ludowych Uniwersytetu im. Mehmeta Akifa Ersoya w Burdurze – Turcja; dyrygent prof. Zeki Necakci. Udanym debiutem tego zespołu, kapitalnie łączącym dźwięk klasycznego kwintetu smyczkowego z instrumentami ludowymi, prof. Szydzisz zamierza rozszerzyć formułę Universitas Cantat.
- Chór Akademicki Politechniki Warszawskiej pod dyrekcją dr. Dariusza Zimnickiego i Justyny Pakulak, istniejący od 2001 r., wspaniale rozwija sztukę wspólnego śpiewu - od dzieł najdawniejszych mistrzów po współczesnych z najbardziej efektownymi i ekspresyjnymi formami wyrazu. Ścisła czołówka polskich chórów.
- Narodowy Chór Akademicki „Biełaja Wieża” Brzeskiego Państwowego Uniwersytetu Technicznego – Białoruś; dyrygentka Irina Angolyuk. Najmłodszy na festiwalu, ledwie 5 lat istniejący zespół przyszłych inżynierów prezentuje już spore umiejętności wokalne i interpretacyjne, a dodatkowo zwraca uwagę jednolitymi…fryzurami pań.
- Chór Kameralny Moskiewskiego Instytutu Fizyki i Techniki – Rosja; dyrygentka Alexandra Luzanowa. Artystka ta, od momentu powstania zespołu w 2007 r., skutecznie kształtuje jego repertuar i brzmienie, czerpiąc wzory z najlepszych rosyjskich tradycji muzycznych.
- Chór Kameralny Uniwersytetu Południowej Indiany w Evansville – USA; dyrygent prof. Daniel R. Craig. Ponad 60-osobowy zespół, znany w całych Stanach i w wielu krajach Europy, był już raz w Polsce. Śpiewa wszystko i - rzecz jasna – także swinguje. Aż dwukrotne bisy najlepiej świadczą o tym, jak go przyjęto w Poznaniu.
Uciechy dla ucha i oka
Trzy majowe wieczory (17., 18. i 19. V) przysporzyły licznym miłośnikom chóralistyki wiele wrażeń. Nie tylko zresztą ściśle muzycznych. Tak, jak w minionych latach, podziwiano i porównywano też zewnętrzną formę prezentacji akademickiej braci śpiewaczej – stroje, fryzury, ruch na estradzie i coraz większą skalę umiejętności operowania różnego rodzaju dźwiękami – od szeptu po wręcz przeraźliwe wrzaski. Występy zapowiadała Ewa Jarmakowska-Kolanus w parze na przemian z Zuzanną Pawlak, Grzegorzem Sikorskim i Maciejem Stępińskim.
Kameraliści Krzysztofa Szydzisza swym świetnie przygotowanym koncertem otwarcia znów bardzo wysoko umieścili poprzeczkę festiwalowego poziomu. I z satysfakcją – jako najważniejsi kreatorzy zdarzenia – mogli stwierdzić, że w zasadzie nikt z gości jej nie strącił - ale chyba też nie podniósł wyżej. Nie było jury, ani oficjalnej listy rankingowej. Zaangażowani słuchacze jednak emocjonowali się porównaniami, jak na każdym festiwalu. Cieszy fakt, że wszystkie zespoły z właściwą powagą i respektem potraktowały poznański festiwal. Artystycznego nieporozumienia nie usłyszałem, ani nie dostrzegłem.
Mniej więcej półgodzinne popisy pozwalały ocenić walory emisyjne, spójność dźwięku głosów żeńskich i męskich, muzykalność i dobór repertuaru. Zgodnie z regułami Universitas Cantat, chóry mają pełną swobodę w ustawieniu programu. Oczekuje się tylko, że wykorzystają okazję promowania muzyki swoich krajów „w całej jej różnorodności”. I rzeczywiście poznaliśmy sporo nowych, niektórych ciekawie opracowanych pieśni, głównie jednak ludowych: węgierskich, serbskich, macedońskich, czy białoruskich.
Obok dominującego folkloru, niestety na palcach można było policzyć utwory klasyków. Jedną pieśń Felixa Mendelssohna zaśpiewali Węgrzy, jedną Piotra Czajkowskiego – warszawiacy, a w programie poznańskich Akademików co prawda pojawiły się nazwiska Bizeta, Mozarta, Delibes’a i Verdiego, ale był to „Opera Medley”, skądinąd zgrabny pastisz znanych melodii słynnych twórców. Tymczasem kto jak kto, jak nie właśnie chóry akademickie powinny śmielej sięgać także do oryginalnego, światowego dziedzictwa bogatej twórczości wielogłosowego śpiewu np. madrygałów czy kantat. Chwalą się tym przecież w swych notkach programowych.
Być może, że za sprawą towarzyszących festiwalowi po raz pierwszy warsztatów śpiewu liturgicznego, mieliśmy za to kilka przykładów tej muzyki. Chóry z Egeru i z Warszawy przypomniały piękno i szczególną wartość utworów wykonywanych po łacinie. Rosjanie umieścili w swym zestawie pieśń Da voskresnet Bog jednego z mistrzów muzycznej liturgii cerkiewnej Dmitry Bortnyansky’ego. Amerykanie – nim wpadli m.in. w rytmy rockowe – zaśpiewali Veni Creator Spiritus Anthony Bernarducciego. Ich kantor prof. Craig, jednocześnie dyrektor muzyczny Kościoła Metodystów w Evansville i laureat (w 1997 r.) Nagrody Ministra Kultury RP za upowszechnianie muzyki polskiej w USA, po owacyjnie przyjętym występie zwrócił się do publiczności z osobistym przesłaniem, by wobec zła toczącego dzisiejszy świat, należycie docenić to piękne Święto Muzyki, która pozwala być nam razem.
Z Amorem i Psyche
Już nazajutrz (20. maja), 500 śpiewaczek i śpiewaków co najmniej ośmiu narodowości, wielu barw skóry, różnych kultur i wyznań stanęło dosłownie obok siebie. Przed nimi usiadły połączone zespoły instrumentalistów: Big band naszej Akademii Muzycznej, tureccy smyczkowcy i muzycy Orkiestry Kameralnej UAM. Przy pulpicie kapelmistrzowskim Miłosz Bembinow. Znany, 39-letni kompozytor, już po raz drugi autor finałowego dzieła – korony festiwalu. Do łacińskiego, starożytnego tekstu, opowieści o Amorze i Psyche, wybranego przez wiernego przyjaciela śpiewaczej fiesty, wybitnego filologa klasycznego prof. Sylwestra Dworackiego, stworzył - jak czytamy w programie – „nowoczesny pomost między warstwą semantyczną a współczesnym odbiorcą, oczekującym możliwie komunikatywnego języka muzycznego”.
Entuzjazm słuchaczy po prapremierze utworu M. Bembinowa dowodzi, iż ma on wszelkie dane, by także w wersjach na mniejsze zespoły trwale wzbogacić literaturę wokalno-instrumentalną. Natomiast zupełnie nieoczekiwanie zabrzmiały, jeszcze na ostatnich oklaskach po „Amorze”, Hymn Universitas Cantat – autorstwa tego samego kompozytora - z całą pewnością stanie się odtąd integralną częścią następnych edycji poznańskiego zjazdu.
Tymczasem – bilansując jego 13. edycję – godzi się podkreślić niezwykle bogatą obudowę festiwalu zdarzeniami poza samą estradą w Auli UAM. Do znacznie zwiększonej ilości koncertów w mieście i regionie doszły – wspomniane już wcześniej – warsztaty „Omnis terra cantat” i Konkurs Chórów Szkół Średnich, którym Universitas Cantat patronował. W ramy festiwalowe włączył się Teatr UAM Granda. Sporym zainteresowaniem cieszyły się w hallu auli wystawy malarstwa, tkanin artystycznych i rysunku na płytach metalowych, autorstwa dr Izabeli Rudzkiej, dr Agnieszki Godszling, Katarzyny Maniewskiej i dr Jerzego Wypycha z Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Kaliszu.
Ogromna jest zatem lista tych, którzy swoją pomysłowością, inicjatywą, donacją, a najbardziej pracą non profit dołożyli cegiełkę do dzieła pt. Universitas Cantat – 2017. Prof. Krzysztof Szydzisz – wydaje się – o nikim nie zapomniał. Z estrady wymieniał kolejne nazwiska z listy bez końca, każde obdarzając słowem dziękuję ! To nade wszystko artystyczne spotkanie ludzi z różnych stron miało też swe bardzo istotne, społeczne aspekty. Pamiętano o jubilatach i solenizantach. Kilkakrotnie przypominano profesora Stefana Jurgę, który 20 lat temu, bodaj pierwszy rzucił myśl organizowania wiosennych zlotów do Poznania akademickich pasjonatów pieśni i do dzisiaj cieszy się jego wspaniałym rozwojem.
Za dwa lata – w dniach od 7. do 11. maja 2019 r. – jak zapowiedział rektor prof. Andrzej Lesicki XIV Universitas Cantat będzie piękną ozdobą 100-letnich urodzin uniwersytetu poznańskiego.