Wersja graficzna

Prof. Wiliński. Sunflowers - sprawiedliwość dla Ukrainy

Prof. Paweł Wiliński, fot. Adrian Wykrota
Prof. Paweł Wiliński, fot. Adrian Wykrota

Jednym z największych problemów w ściganiu zbrodniarzy międzynarodowych jest zgromadzenie dowodów. Dlatego grupa prawników zabezpiecza informacje o dowodach zbrodni wojennych w Ukrainie. O projekcie Sunflowers i innych społecznych inicjatywach z profesorem Pawłem Wilińskim rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak. 

 

Profesor Paweł Wiliński z Wydziału Prawa i Administracji jest ekspertem m.in. w zakresie międzynarodowego prawa karnego, sędzią Sądu Najwyższego. W przeszłości był sędzią ad hoc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, przez wiele lat pracował w Trybunale Konstytucyjnym.

 

Uczestniczy pan w Projekcie Sunflowers. Jak doszło do powstania tego przedsięwzięcia?

Gdy wybuchła pełnoskalowa wojna i zaczęły do nas docierać pierwsze obrazy okrucieństwa wojsk rosyjskich, uświadomiliśmy sobie, że to są zbrodnie wojenne oraz zbrodnie przeciwko ludzkości. Od 20 lat prowadzę wykład na temat odpowiedzialności karnej za zbrodnie wojenne, zbrodnie agresji, ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości i nie miałem wątpliwości, co widzę. Kontaktowaliśmy się ze znajomymi z wielu organizacji międzynarodowych skupiających specjalistów z prawa karnego i humanitarnego, m.in. The Peace and Justice Initiative czy Pravo-Justice,  z myślą, że trzeba jakoś pomóc. A jak może pomóc prawnik? Doszliśmy do wniosku, że najważniejsze, by sprawcy zapłacili za swoje zbrodnie. Jednocześnie uświadomiliśmy sobie, że akty sprawiedliwości są bardzo oddalone czasowo. Stały Międzynarodowy Trybunał Karny nie działa zbyt szybko, a to, czy i w jakiej formie zostanie powołany specjalny trybunał międzynarodowy jest decyzją polityczną.. Tymczasem zacierają się ślady pamięciowe i giną dowody rzeczowe. Jednym z największych problemów w ściganiu zbrodniarzy międzynarodowych, poza możliwością utworzenia trybunału czy wszczęcia procesu przed istniejącym sądem, jest zgromadzenie dowodów. Dlatego wspólnie z dr Ewą Hofmańską i innymi osobami wpadliśmy na pomysł, żeby informacje o dowodach zabezpieczyć dla potrzeb przyszłych procesów karnych. Chcemy dać szansę sprawiedliwości. Założyliśmy Fundację Sunflowers, czyli Słoneczniki, która jest wspierana przez Naczelną Radę Adwokacką, Międzynarodowe Stowarzyszenie Prawa Karnego AIDP oraz przez wielu ekspertów z różnych stron świata. 

 

Jakie informacje Fundacja gromadzi? 

Chcemy przechowywać informacje o dowodach rzeczowych i kontakty do świadków oraz ofiar zbrodni. Założeniem projektu Sunflowers jest stworzenie bezpiecznego serwera, na którym będzie można zdeponować tysiące informacji identyfikujących zbrodnie. Jeśli wszczęte zostanie postępowanie dotyczące jednej ze zbrodni popełnionych w Ukrainie, na przykład bombardowania Teatru w Mariupolu czy zbrodni popełnionych w Buczy, będziemy mogli przekazać sądowi czy trybunałowi informacje, które zgromadziliśmy. Idea jest bardzo prosta, ale najśmieszniejsze jest to, że nikt na świecie nigdy do tej pory czegoś takiego nie robił.

 

Czy filmy, zdjęcia też znajdą się na serwerze? 

Jeśli ktoś się zgłosi jako pokrzywdzony czy opisze, że był świadkiem na przykład rozstrzelania cywilów może zaznaczyć, że ma zdjęcia lub filmy z tego zdarzenia, jak również umieścić je na serwerze, gdzie będą bezpiecznie przechowywane. My, jako Fundacja nie będziemy ich przetwarzać, natomiast przekażemy na wniosek uprawnionego organu, który oceni wartość i dopuszczalność tych dowodów. Trudno będzie podważyć wiarygodność tak przechowywanych i nieprzetworzonych informacji, także dlatego, że jesteśmy niezależnym podmiotem.

 

Na jakim etapie projekt jest obecnie?

Projekt funkcjonuje od niemal roku, natomiast wstrzymaliśmy przyjmowanie informacji do czasu, kiedy zacznie w pełni funkcjonować bezpieczny serwer. Inaczej narazilibyśmy ludzi na niebezpieczeństwo. Wiadomo, że sprawcy i ci co za nimi stoją, nie są zainteresowani, by te informacje zachowano. Utworzyliśmy sieć wolontariuszy - prawników z Polski, Ukrainy, Czech, Słowacji, Niemiec, Litwy, Hiszpanii i innych krajów. Program informatyczny, który budujemy będzie działał na telefonach komórkowych i komputerach. Za jego pomocą po zalogowaniu do systemu, użytkownik uzyska indywidualny dostęp do złożenia informacji. Co ciekawe system będzie mógł wyszukać informacje według różnych kryteriów, na przykład dat, miejsc zdarzeń, rodzaju zbrodni. Ogłosiliśmy zbiórkę na nasz projekt, ale nie jest łatwo wytłumaczyć ludziom, dlaczego potrzebujemy pieniędzy. Cel oddalony w czasie, jak sprawiedliwość, nie dla każdego jest czytelny. Uważamy jednak, że dzięki temu, co robimy zwiększamy szansę na osądzenie zbrodniarzy. Taki mechanizm powinien zresztą mieć charakter uniwersalny i powstawać przy każdym wielkim konflikcie, niezależnie od jego miejsca.

 

Przed jakim sądem zbrodniarze odpowiedzą?

Jeszcze nie wiadomo. Ukraina, ze względu na wojnę, raczej nie jest zdolna samodzielnie osądzić sprawców.  Co prawda odbyło się kilka procesów, ale słychać już głosy krytyki wskazujące na to, że nie były one rzetelne, że to tylko akt zemsty ze strony Ukraińców. Nie jest to dla nas zaskoczeniem, podobne głosy odzywały się zresztą także dawniej, np. po wyroku Wojskowego Trybunału Karnego w Norymberdze. Prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze wszczął postępowanie w sprawie Ukrainy, zrobił to też wiele lat temu m.in. w sprawie Libii, Ugandy, Kenii czy Afganistanu, niestety wiele z tych postępowań wciąż się toczy, niektóre nie wyszły z etapu przygotowawczego. Druga możliwość polega na powołaniu specjalnego trybunału, podobnego do tego, który funkcjonował w sprawie Jugosławii czy Rwandy. O nim mówi się najczęściej w kontekście ścigania zbrodni agresji, a być może także zbrodni wojennych. To może przyspieszyć sprawę. Trzecia możliwość jest oparta o regułę, którą nazywamy jurysdykcją uniwersalną. Idea ta mówi, że zbrodnie przeciwko ludzkości, wojenne i ludobójstwa powinno ścigać każde państwo, niezależnie od tego, kto i gdzie je popełnił. Aktualnie trwają analizy, które państwa mogą przeprowadzić takie procesy. Uczestniczę w projekcie Clooney Foundation for Justice, który tym się zajmuje. Wiemy, że kilka państw jest zainteresowanych ściganiem zbrodniarzy. Do otwarcia procesów jednak jeszcze długa droga. Chociaż więc na sprawiedliwość trzeba będzie poczekać wierzymy że jej czas nadejdzie. 

 

Sunflowers to nie jedyny projekt społeczny, w który pan się angażuje. W Poznaniu wydaje pan na przykład kalendarze konstytucyjne.

Wszystko zaczęło się od wspólnego projektowania infografik z profesor Lucyną Talejko-Kwiatkowską i doktor Agatą Kulczyk z Uniwersytetu Artystycznego oraz studentami prawa i studentami grafiki. Zrobiliśmy fajną wystawę o prawach pokrzywdzonego na WPiA. Ten pierwszy projekt pełnił też rolę instrumentu porozumienia się. Dla grafików, my prawnicy nie mówiliśmy ludzkim językiem, dla nas oni byli szalonymi artystami. Uczyliśmy się komunikować i uznaliśmy, że fajnie byłoby stworzyć coś praktycznego. Któregoś dnia mnie olśniło. Kilka lat temu mówiono, że Konstytucja już nic nie znaczy. Osiemnaście lat pracowałem w Trybunale Konstytucyjnym i wydaje mi się, że jest odwrotnie, że każdy, niezależnie od wykształcenia powinien rozumieć, co jest naprawdę zapisane w Konstytucji. Wpadłem na pomysł, żeby dotrzeć do ludzi z wiedzą o gwarancjach konstytucyjnych w przydatny i przystępny sposób poprzez infografiki i kalendarz, który można powiesić w pracy, domu czy szkole. Wspólnie wydaliśmy już cztery kalendarze. Najnowszy, na 2023 rok ma tytuł: „12 lekcji o Konstytucji. Prawa Fundamentalne.” Dwanaście kart to dwanaście lekcji o Konstytucji. Treść jest ukryta na kilku poziomach, wczytując się w infografiki można znaleźć coraz więcej szczegółów. Kalendarze są drukowane przez wydawnictwo Wolters Kluwer i trafiają do szkół średnich oraz innych miejsc w Polsce, na tyle, na ile pozwala nam nakład i środki, ponieważ to jest projekt niekomercyjny. Zapraszamy na stronę FB: 12 lekcji o Konstytucji.

 

fot. Adrian Wykrota

 

Z jakim odbiorem spotyka się ta inicjatywa? 

Z początku ludzie są trochę nieufni, bo jak gwarancje konstytucyjne to pewnie będzie trudno. Nauczyciele piszą jednak, że na podstawie kalendarza robią lekcje WOS-u, a dzieci mówią, że wreszcie rozumieją, o co chodzi w tych gwarancjach. Znajomości nawiązane przy kalendarzu mają przełożenie na kolejne projekty. Teraz na przykład opracowujemy ilustrowaną książkę dla dzieci, które są ofiarami przestępstw i muszą być przesłuchane przed sądem. Podczas Kongresu Praw Obywatelskich prezentowaliśmy na wystawie nasze prace.  Wydaliśmy też podręcznik do procesu karnego z kolorowymi infografikami, pierwszy taki w historii. Był trochę szokiem dla środowiska naukowego, które bywa dość skostniałe. Dla niektórych infografiki w podręczniku do prawa są czymś niepoważnym - tłumaczę im: słuchajcie, to ma być kolejna forma edukacji, zachęta żeby student użył wyobraźni. To się sprawdza, co widzę na wykładach.

 

Zbiórkę “Sprawiedliwość dla ofiar wojny” można wesprzeć na stronie internetowej: www.projectsunflowers.org/pl/home

Zobacz też: Prof. Gromkowska-Melosik i prof. Boroń.Liderki swojego życia

 

 

Nauka Wydział Prawa i Administracji

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.