Wersja graficzna

Dzielą/łączą nas słowa.Prof. Katarzyna Dziubalska-Kołaczyk

Dr Weronika Dopierała-Kalińska, prof. UAM Hanka Błaszkowska, prof. Katarzyna Dziubalska-Kołaczyk oraz prof. UAM Agnieszka Kiełkiewicz-Janowiak, fot. Władysław Gardasz
Dr Weronika Dopierała-Kalińska, prof. UAM Hanka Błaszkowska, prof. Katarzyna Dziubalska-Kołaczyk oraz prof. UAM Agnieszka Kiełkiewicz-Janowiak, fot. Władysław Gardasz

– Język nie tylko opisuje rzeczywistość, ale także współtworzy nasze postrzeganie świata – mówi prorektorka prof. Katarzyna Dziubalska-Kołaczyk. O języku równościowym rozmawiamy przy okazji publikacji „Rekomendacje dla społeczności akademickiej ze szczególnym uwzględnieniem równości płci”, która powstała na naszym uniwersytecie. 

 

We wstępie do publikacji zamieszczone zostały podziękowania za pani zaangażowanie w promowanie idei równości płci w języku i koordynację działań związanych z przygotowaniem Rekomendacji. Jak wyglądały prace nad tym poradnikiem? Łączyła pani działania wielu osób.

 

– Te podziękowania oczywiście są bardzo miłe. Opieka nad poradnikiem przypadła mi w udziale nie tylko z urzędu, jako prorektorce odpowiedzialnej za koordynowanie i monitorowanie realizacji Planu Równości Płci oraz Polityki Równościowej i Antydyskryminacyjnej, ale przede wszystkim z tego powodu, że kwestie związane z językiem równościowym są mi od dawna bardzo bliskie. To był bardzo ciekawy i owocny czas. Poradnik powstał w wyniku spotkań i wielogodzinnych dyskusji w szerokim gronie osób. Publikację przygotował międzywydziałowy zespół w składzie: prof. UAM Agnieszka Kiełkiewicz-Janowiak, prof. UAM Hanka Błaszkowska oraz dr Weronika Dopierała-Kalińska, w ramach realizacji działań przewidzianych w Celu 1 Planu Równości Płci (PRP). Jednak publikacja nie powstałaby, gdyby nie zaangażowanie wielu innych osób – pracowniczek i pracowników naszego uniwersytetu. Te osoby, jak choćby dr Dominika Gapska, nowo powołana koordynatorka PRP, teraz uczestniczą we wprowadzaniu poradnika w obieg społeczny, rozmawiają z mediami, promują treści w nim zawarte, za co bardzo im dziękuję. Ten wywiad w znacznej części będzie opierać się na tych właśnie rozmowach i dyskusjach, a przykłady pochodzą przede wszystkim od autorek Rekomendacji.

 

Od czegoś jednak musiało się zacząć. Skąd pomysł na taką właśnie publikację?

 

– Ta potrzeba wynika z myślenia o uniwersytecie jako miejscu, w którym respektuje się różnorodność i praktykuje równość płci. Równość zapisana jest nie tylko w Konstytucji RP, a także w wielu innych dokumentach, w tym unijnych. Odwołujemy się ponadto do badań naukowych, z których jasno wynika, że język nie tylko opisuje rzeczywistość, lecz także współtworzy nasze postrzeganie świata.

 

Postulat wyrażania równości płci w języku nie jest więc nowy, został uwzględniony we wspomnianym wcześniej Planie Równości Płci, który określa obszary działań podejmowanych w celu niwelowania nierówności płci. W tym sensie Rekomendacje są jednym z efektów realizacji pierwszego z pięciu kluczowych celów PRP. 

 

Mówi pani o motywacjach „zewnętrznych” wynikających z zapisów prawnych, a co ze społecznością naszego uniwersytetu? Czy była taka potrzeba? 

 

– Od dawna na UAM prowadzone były liczne dyskusje na temat znaczenia języka w kształtowaniu rzeczywistości i jego roli w dążeniu do równości płci, by wspomnieć chociażby działania zespołu projektu „Gdy Nauka Jest Kobietą”. W ten sposób wyłoniła się wizja wspólnoty akademickiej, w której język odzwierciedla zarówno różnorodność, jak i równość, podkreślając wagę szacunku w codziennej komunikacji. 

 

Bynajmniej nie jest więc tak, że społeczność akademicka z dnia na dzień uznała, że czas na zmiany. Od wielu lat osoby studiujące, doktoryzujące się oraz pracujące na naszej uczelni wyrażają swoją otwartość na stosowanie języka równościowego. Dla przykładu liczne organizacje studenckie działające w naszym uniwersytecie promują podejście inkluzywne, oparte na poszanowaniu osobistych preferencji co do sposobu komunikowania się. 

 

Mimo tych działań, o których pani wspomina, wśród społeczności naszego uniwersytetu nadal są osoby, które nie widzą potrzeby używania feminatywów. Zwykle argumentują one swoje stanowisko tradycją językową… 

 

– Tradycję językową stanowią feminatywy, które istniały w naszym języku niemal od zawsze. W jednym z najstarszych zabytków polszczyzny – Biblii Jakuba Wujka z 1593 r. – pojawia się słowo „prorokini”. W Słowniku języka polskiego Samuela Lindego, opracowanym na początku XIX w., widnieją nazwy „doktorka”, „bankierka”, „lekarka”, „adiutantka”, „prawodawczyni” czy „burmistrzyni”. Adam Mickiewicz, patron naszego uniwersytetu, w balladzie „Lilije” pisał o „zbójczyni”. Z kolei powstały na początku XX w. Słownik warszawski odnotowuje formę „gościni”, uważaną dziś za przejaw feministycznej awangardy. Co więcej, mamy dowody, że i na naszej uczelni formy żeńskie były wcześniej respektowane, czego przykładem jest przyznanie Marii Curie-Skłodowskiej tytułu „doktorki” honorowej w 1922 r. W niemal każdym zakresie nazw osobowych możliwe było zatem zachowanie symetrii pomiędzy nazwami męskimi a żeńskimi.

 

Zwyczaj określania kobiet nazwami w rodzaju męskim, o którym pani wspomina, został utrwalony dopiero w okresie PRL-u. Na fali równouprawnienia kobiety zaczęły wykonywać zawody dotychczas zarezerwowane dla mężczyzn. Jednak poza takimi wyjątkami jak „traktorzystka” nazwy tych zawodów przybierały formę męską. Maskulatywy, jak np. „profesor”, „dyrektor”, „kierownik”, miały dodawać prestiżu piastowanym przez kobiety funkcjom czy posiadanym tytułom. Mówiąc wprost, aby czuć się szanowane, kobiety miały być bliżej wzorca męskiego. Dotyczyło to nie tylko nazw zawodowych, ale także ubioru, np. w sytuacjach służbowych spotkań wyboru raczej garnituru niż sukienki. 

 

Wszystko to sprawiło, że nie było zapotrzebowania na feminatywy. Jednak język polski zachował możliwość ich derywacji przy pomocy odpowiednich sufiksów. Pozwalają one na tworzenie nazw uwzględniających płeć żeńską i to często w dwóch czy więcej formach, jak np. „rektorka”/„rektora” czy „dziekana”/„dziekanka”. Dlaczego to takie ważne? Język odzwierciedla rzeczywistość – społeczną i polityczną – i ją legitymizuje. Wzrost świadomości w kwestii równości płci oraz dyskusje o języku inkluzywnym przyczyniają się do zmian w postrzeganiu dotychczas stosowanych form językowych. Zarówno kobiety, jak i osoby niebinarne coraz częściej dostrzegają, że używanie wyłącznie form rodzaju męskiego nie uwzględnia w wystarczającym stopniu ich obecności, a niewidzialność w języku potęguje poczucie marginalizacji i wykluczenia. 

 

Co więcej, potwierdzają to badania socjologiczne i psycholingwistyczne. W Rekomendacjach omawiamy m.in. przeprowadzony w Polsce w roku 2022 eksperyment „Narysuj naukowca”. Do badania zaproszono dzieci, które podzielono na dwie grupy. W jednej dzieci miały narysować „naukowca”, a w drugiej „osobę, której pracą jest prowadzenie eksperymentów naukowych”. Okazało się, że forma gramatyczna nazwy zawodu może wpływać na skojarzenia z płcią. Dzieci z pierwszej grupy narysowały głównie mężczyzn, z którymi kojarzyły męską nazwę „naukowiec”, dzieci w drugiej grupie dwukrotnie częściej niż w pierwszej rysowały kobiety, ponieważ neutralna pod względem płci nazwa „osoba” dopuszcza też inną interpretację niż tylko męskiego wykonawcę zawodu. 

 

Jak wynika z badań, jeszcze 10 lat temu kobiety z wykształceniem psychologicznym w większości preferowały być nazywane „psycholog” czy „psychoterapeuta”. Obecnie coraz częściej wybierają one feminatywy, a wybór ten jest motywowany potrzebą odzwierciedlania zmieniających się ról społecznych i chęcią podkreślania udziału kobiet w życiu publicznym, społecznym i kulturalnym. Już choćby z pobieżnych obserwacji sytuacji komunikacyjnych wynika, że we wspomnianych zawodach coraz więcej jest „psycholożek” i „psychoterapeutek”.

 

Zgadzam się z wszystkimi tymi argumentami, ale co w przypadku, kiedy kobieta, mimo wszystko, woli być „profesorem”, a nie „profesorką”?

 

– W Rekomendacjach wyraźnie podkreślamy, że stosowanie i popularyzacja form zgodnych z identyfikacją płciową, które pozwalają na przeciwdziałanie poczuciu wykluczenia, jest kwestią wolnego wyboru użytkowniczek i użytkowników języka, a nie przymusu. Jednak wolny wybór to także uszanowanie woli innych osób, z którymi się komunikujemy. Zasada ta powinna więc działać w obie strony. Jeżeli jedna kobieta woli, byśmy zwracali się do niej przy użyciu formy męskiej „profesor”, to róbmy tak. Jeśli jednak inna kobieta życzy sobie, abyśmy nazywali ją „profesorką”, uznajmy jej prawo do językowego samostanowienia, nawet jeśli nie jesteśmy z tą formą osłuchani. Wiemy z psychologii, że wszystko wydaje się nienaturalne, dopóki się do tego nie przyzwyczaimy. Nasze własne doświadczenie nie może być jedynym punktem odniesienia, w komunikacji zawsze liczy się też ta druga strona i jej potrzeby. Sama początkowo miałam problem z formą „sekretarzyni”. Dziś w trakcie uroczystości, kiedy zapraszam na mównicę osoby piastujące tę funkcję, nie wyobrażam sobie już, abym miała powiedzieć „sekretarz” w odniesieniu do kobiety. 

 

A czy użycie formy „studenci” zamiast „studenci i studentki” lub „osoby studenckie” to przejaw dyskryminacji? 

 

– Zasadniczo stosowanie wyłącznie formy męskiej w kontekście obejmującym zarówno mężczyzn, kobiety, jak i osoby niebinarne może być postrzegane jako przejaw dyskryminacji językowej – jawnej bądź ukrytej. Dla przykładu forma „studenci” w odniesieniu do grupy studenckiej mieszanej nie jest jawnie dyskryminująca, jeśli nie została użyta z zamysłem wykluczenia, a mimo to część osób w tej grupie tak ją może odbierać. Kluczowe są więc intencje – jeśli konkretne grupy nie są w komunikacji pomijane celowo, mamy do czynienia raczej z dyskryminacją ukrytą, pośrednią, prawdopodobnie nieuświadomioną, jednak przynoszącą niepożądane skutki wynikające z wykluczenia. Przejawy dyskryminacji pośredniej są trudniejsze do zauważenia, ponieważ mają pozornie neutralny charakter, a mimo to prowadzą do wykluczenia.

 

Natomiast to, co budzi mój zdecydowany protest – wiedzą o tym moi bezpośredni współpracownicy i moje współpracowniczki – to używanie takich wyrażeń, jak „babskie gadanie”, „babska logika” czy „męska decyzja”. Tego typu zwroty deprecjonują rolę kobiet w przestrzeni publicznej. Podobnie jak sformułowania typu „panie przodem” czy „zdrowie pięknych pań”, które mimo pozoru uprzejmości brzmią dla wielu kobiet protekcjonalnie. 

 

A czy niestosowny będzie zwrot „Pani Rektor”? Sama często go używam.

 

– Jest wiele mniejszych lub większych niestosowności w nazywaniu kobiet w kontekście akademickim lub w sposobach zwracania się do nich. Do takich należy na pewno stosowanie nieadekwatnej formy w odniesieniu do JM Rektorki: „Jego Magnificencja Rektor”. Powtórzę za Rekomendacjami, że forma zgodna z płcią osoby określanej w tym przypadku brzmi „Jej Magnificencja Rektor” lub „Jej Magnificencja Rektorka”. Natomiast forma złożona „Pani Rektor” jest nadal bardzo często stosowana w odniesieniu do prof. Bogumiły Kaniewskiej. Z czasem upowszechnienie feminatywów pozwoli na odejście od form złożonych i zastąpienie ich formami żeńskimi jak „Rektorka”. 

 

Zostańmy jeszcze na chwilę przy sformułowaniu „studenci i studentki” czy „pracownicy i pracowniczki” – zabierają one sporo miejsca w tekście, zwłaszcza jeśli musimy zachować określoną liczbę znaków. Jak w tym przypadku zachować zdrowy rozsądek?

 

– Zachowanie zdrowego rozsądku polega na uwzględnianiu oczekiwań osób, do których adresowany jest komunikat, przy jednoczesnym zadbaniu o zrozumiałość tekstu. Istotne jest wyważenie pomiędzy szacunkiem dla różnorodności a klarownością wypowiedzi, szczególnie w języku oficjalnym. Rozwiązanie minimalne to zasygnalizowanie przynajmniej raz, przez użycie podwójnej formy adresatywnej, np. „Szanowni Pracownicy i Szanowne Pracowniczki!”, że zwracamy się do obu płci. Następnie wystarczy jedno lub dwa nawiązania z zastosowaniem form inkluzywnych w dalszym tekście czy wypowiedzi. Nie ma konieczności zamiany każdej formy na inkluzywną – samo naprzemienne stosowanie form męskich i żeńskich już pokazuje naszą wrażliwość i otwartość na język równościowy. Potrzebujemy czasu na zmianę myślenia i przyzwyczajeń, na uświadomienie sobie, że możemy języka używać z większą uważnością.

 

 

Rekomendacje skupiają się przede wszystkim na feminatywach i sposobie zwracania się do kobiet, a jaki sposób komunikacji rekomenduje pani w odniesieniu do osób niebinarnych?

 

– W Rekomendacjach sugerujemy użycie form abstrahujących od płci, zresztą nie tylko w odniesieniu do osób niebinarnych. Ufamy, że osoby niebinarne zaakceptują m.in. proponowane w poradniku osobatywy, jak np. „osoba doktoryzująca się” lub „osoba sprawująca opiekę naukową”. Mamy świadomość, że istnieje szereg innych form preferowanych przez osoby niebinarne. Jednak nie ma jeszcze form utrwalonych. Z tego też powodu w naszej publikacji nie omawiamy szerzej tego zagadnienia, a decyzję w sprawie tworzenia i stosowania form odnoszących się do osób niebinarnych, tak jak w przypadku feminatywów, pozostawiamy użytkowniczkom i użytkownikom języka. Będziemy nadal obserwować rozwój języka i odnotowywać zachodzące w nim zmiany, aby pokazywać różnorodność naszego środowiska i jego otwartość. 

 

Serdecznie zapraszamy do aktywnego włączenia się w proces udoskonalania Rekomendacji. Wiedza, doświadczenie i perspektywa różnych osób z naszej społeczności akademickiej mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu otwartej i przyjaznej komunikacji. Uwagi i przykłady dobrych praktyk prosimy przesyłać do koordynatorki PRP, dr Dominiki Gapskiej, na adres dgapska@amu.edu.pl. Wspólnie możemy wypracować rozwiązania, które będą odpowiadały naszym potrzebom w porozumiewaniu się i promowały język, który łączy, a nie dzieli. 

 

zob.też HR Excellence in research – zasady Karty i Kodeksu

 

tabela1

 

Tabela

 

Nauka Ogólnouniwersyteckie

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.