Wersja graficzna

Agata Chwirot. Obrazkowa to nie ilustrowana

Agata Chwirot, fot. Adrian Wykrota
Agata Chwirot, fot. Adrian Wykrota

Kilkanaście lat temu w Polsce wydawcy książek dla dzieci i młodzieży zaczęli reklamować swoje publikacje, opatrując je angielskim terminem picturebook. O picturebookach mówiło się wtedy jako o takim rodzaju książek dla najmłodszych, jakiego wcześniej na polskim rynku nie było. O nich z Agatą Chwirot z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej rozmawia Jagoda Haloszka. 

 

W wielu krajach książka obrazkowa budzi zachwyt. Mam wrażenie, że u nas jest to nadal nieodkryte zjawisko.

O książce obrazkowej w Polsce rzeczywiście zaczęto mówić dość późno. Początkowo nazwa działała jako chwyt marketingowy, bo angielski termin brzmiał atrakcyjnie. Za granicą o książce obrazkowej mówi się już od lat 70. Dlaczego u nas tak późno? Po pierwsze w latach PRL-u byliśmy odcięci od wpływów zachodnich, a to właśnie tam rozwijała się książka obrazkowa. Później, w latach 90-tych, zachłysnęliśmy się kolorowymi komercyjnymi wydawnictwami i dopiero po roku 2000 pojawiła się szerzej potrzeba czegoś estetycznie i narracyjnie lepszego. I rzeczywiście od tej pory mamy rozkwit książki obrazkowej. Co prawda, gdy spojrzymy na książki wydawane w PRL-u, zauważymy, że publikacje opracowywane graficznie przez artystów ze słynnej polskiej szkoły ilustracji były znakomite estetycznie i całościowo przemyślane – stąd część badaczy jest skłonna mówić o niektórych z nich jako o picturebookach

 

Jak rozróżnić książkę obrazkową i książkę ilustrowaną?

Granica między jedną a drugą bywa niekiedy bardzo cienka. Picturebook to książka, w której tekst i obraz są równie znaczące, co więcej – nawet sama jej materialność, to, w jaki sposób jest wydana, potrafi być znaczące. Jeżeli w książce ilustrowanej pominiemy ilustracje, nie stracimy sensu. Natomiast w książce obrazkowej będzie inaczej. I stąd, nawiązując do mojego projektu - bo w ramach grantu Preludium zajmuję się tłumaczeniem książek obrazkowych - obraz może wpływać na decyzje tłumacza. Zdarza się, że komunikat, który w oryginale jest przekazany osobno w tekście i osobno w obrazie, tłumacz - podświadomie - widząc, co dzieje się w obrazie, wplata to do tekstu, mimo że tak nie jest w oryginale. Relacja między słowem a obrazem w takiej sytuacji w przekładzie zostaje zaburzona. 

 

Czytaj także: Małgorzata Popiel. Księżycowy habitat

 

Czyli autorzy książek obrazkowych przywiązują równą wagę do treści i do rysunku?

Tak. To często książki autorskie, w których autorem tekstu i grafik jest jedna i ta sama osoba. Trudno wyobrazić sobie wydanie takiej książki z innymi ilustracjami. A nawet jeśli powstaje ona w tandemie, gdzie za obraz i za tekst odpowiadają dwie różne osoby, to ta współpraca jest bardzo ścisła. W przypadku książki ilustrowanej zazwyczaj najpierw powstaje tekst, a potem osobno grafiki, choć i tu dziś widać zmianę – pisarz i ilustrator coraz częściej współpracują ze sobą. Książki obrazkowe są też bardzo oszczędne w słowie, ale dzięki temu bywają wręcz poetyckie w swej formie. 

 

Czy można je z wiekiem odkrywać na nowo, skoro są tak oszczędne w słowa?

Często w tych książkach co innego wyczyta dziecko, co innego nastolatek, jeszcze co innego dorosły. Takim przykładem może być książka Michała Rusinka i Oli Cieślak pt. „Powieki”. Ukazała się ona razem z programem musicalu o Korczaku. W podstawowej warstwie mówi ona o myszach, żyjących na polanie. Dla dziecka jest to przede wszystkim bajka o tych zwierzątkach, ale przez to, że publikacja towarzyszy musicalowi o Korczaku i jemu jest dedykowana, a użyty w niej krój pisma nawiązuje swą formą do gotyckiej czcionki, starszemu czytelnikowi bardzo wyraźnie zaczyna się nasuwać problem Zagłady. I w momencie, gdy przypatrzymy się grafikom, wówczas gdzieniegdzie dostrzeżemy gwiazdę Dawida. Małe dziecko tego nie wychwyci, ale gdy później wróci do tekstu – pewnie tak się stanie. 

 

Nauka Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.