Justyna Machaj jest młodą reżyserką. Artystyczne stypendium miasta Poznania pomogło jej zrozumieć, co tak naprawdę tworzy. - Dopiero po zobaczeniu spektaklu, usłyszeniu opinii krytyków i widzów wiem, co robię i jaki to ma wydźwięk – mówi studentka III roku filmoznawstwa i kultury mediów oraz wiedzy o teatrze na UAM.
Justyna Machaj zaczęła przygodę z teatrem w gimnazjum, ale hobby przerodziło się w prawdziwą miłość dopiero w Studiu Aktorskim STA. To właśnie tam powstała jej grupa teatralna i trzy spektakle. Stypendium otrzymała za poszukiwania artystyczne i nowe metody w dziedzinach performatyki i teatru. Sama artystka uważa, że praca na wielu polach – oprócz studiowania na trzech kierunkach jest to reżyserowanie spektakli, tworzenie scenariuszy i pisanie recenzji do „Dialogu” – mogła wpłynąć na decyzję kapituły.
Z początku ciągnęło ją aktorstwo, ale z czasem zaczęła myśleć o reżyserii. Justyna Machaj odpychała od siebie to pragnienie, bo było czymś obcym, nikt z jej otoczenia tym się nie zajmował. W Studiu Aktorskim zdała sobie sprawę, że ma profesjonalną scenę do dyspozycji i ludzi z artystycznymi ambicjami, którzy po pierwszym wspólnym projekcie czuli się z nią bezpiecznie. - „Furie” były pierwszym moim spektaklem, w którym nie grałam – mówi. - Miałam satysfakcję z tego dziecka, którego wzrost obserwowałam przez kilka pracowitych miesięcy. Na chwilę przed premierą fascynujące jest poczucie, że nic już ode mnie nie zależy. Aktorki są gotowe, widzowie siadają, ja wśród nich.
Justyna Machaj tworzy teatr offowy ze studentami, przede wszystkim z kobietami pełnymi entuzjazmu i zapału. - Tyramy długie godziny próbując połączyć teatr ze studiami i pracą zawodową – przyznaje studentka.
Czytaj też: I ochrzcili to dziecko
Ich początkowe projekty, „Afirmacja” i „ONE x scen z życia kobiet” były kameralne, bardzo intymne, wręcz terapeutyczne. Pojawiły się w nich motywy pamięci, przeszłości, traumy, dzieciństwa jako początku wszystkiego oraz kobiecości. Z „One…” grupa zjechała pół Polski, pokazała go m.in. na Festiwalu Malta z ramienia Republiki Sztuki Tłusta Langusta. - Cieszę się, że na festiwalach jest miejsce dla teatrów alternatywnych, młodych twórców, dla spektakli robionych przez amatorki.
Nowy projekt Justyny Machaj „Furie”, zagrany przez piętnaście aktorek, miał premierę na przełomie maja i czerwca w Pawilonie Otwartym na Chwaliszewie. Temat wyjściowy odnosi się do poznańskich czarownic, które zginęły zamęczone na torturach, uduszone, spalone na stosach. W zebraniu informacji na temat bohaterek pomogła Joanna Klisz. Tytuł pochodzi od mitologicznych Erynii, bogiń, które w akcie zemsty i szału domagały się sprawiedliwości i podążały za swymi oprawcami. Scenariusz bazuje na fragmentach „Matki Joanny do Aniołów” Iwaszkiewicza, „Procesu” Kafki oraz własnych tekstów reżyserki.
- Spektakl okazał się fuzją na temat śmierci, winy niezawinionej, współczesnej kobiecości z jednej strony dążącej ku maksymalnemu wyzwoleniu, co jest dobre, z drugiej strony ograniczanej. Lubię konfrontować widza z dyskomfortem, samym sobą, podstawiać mu lustro, żeby zobaczył, z czym borykają się kobiety. Kręci mnie mroczna fascynacja. Wierzę, że nawet jeżeli tylko jeden widz oglądając nasze przedstawienia, coś poczuje, to warto jest je robić. Szok, zdziwienie, mieszane uczucia – m.in. z takimi reakcjami widzów się spotykam.
Justyna Machaj myśli już o nowym projekcie – sztuce opartej o postać Sonii Marmieładow ze „Zbrodni i kary”. Póki co pieniądze ze stypendium zapewniły reżyserce i aktorkom bezpieczeństwo finansowe – pokryją koszty wznowienia „Furii”. A w przyszłym roku, po obronie prac licencjackich, Justyna Machaj będzie zdawała na reżyserię teatralną do Krakowa lub Warszawy.