Studenci UAM bez Granic to grupa składająca się z osób, które jeżdżą do odległych krajów by pomagać dzieciom w nauce oraz pokazywać nowe metody nauczania. Z uczestnikami wyprawy, którzy w chwili obecnej znajdują się na Madagaskarze, rozmawiała Jagoda Haloszka.
Zacznijmy od początku. Najpierw wylot z Polski, następnie dwudziestogodzinna podróż samolotem i w końcu dotarliście na miejsce. Następnie ciągła praca, którą można porównać do pracy na pełen etat. Powiedzcie, jak wyglądało Wasze zaaklimatyzowanie na wyspie?
Chyba całkiem nieźle! Kiedy po dwudziestogodzinnym locie dotarliśmy do Ambohidratrimo, pragnęliśmy tylko...łóżek. Dlatego już sam ich widok sprawił, że staliśmy się szczęśliwsi! Nie spodziewaliśmy się tak przytulnego domu, w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe kilka tygodni. Wolontariusze, z którymi mieszkamy, szybko wdrożyli nas w nowe realia. Już następnego dnia poszliśmy zobaczyć szkołę, w której obecnie odbywamy nasz projekt.
Pierwsze spotkanie z dziećmi było trudne, ale dzięki ich otwartości i uśmiechom, które im towarzyszyły, szybko przełamaliśmy pierwsze lody. Jedyną barierą, która nam przeszkadzała i której się obawialiśmy - to językowa. Dzieciaki mówią głównie po malgasku, a język ten w pierwszych dniach był dla nas czarna magią. Każdego dnia, oczywiście głównie od dzieci, uczymy się nowych słów, ale możemy też liczyć na pomoc naszych miejscowych tłumaczek.
Czas tutaj płynie bardzo szybko, wcale nie moramora, co oznacza po malgasku „powoli”. Uśmiechy dzieci, gościnność ludzi i piękne krajobrazy w okolicy Ambohidratrimo sprawiają, że czujemy się tu jak u siebie w domu.
Opowiedzcie coś więcej o pierwszych spotkaniach z dziećmi. Jak zareagowały na „białych przybyszów”?
Dzieci od początku były wobec nas otwarte i ufne. Wynika to z ich regularnej styczności z wolontariuszami pracującymi z Fundacją, która jest tam na miejscu. Mają ogromną potrzebę interakcji z innymi ludźmi. Mimo, że czasami trudno jest się nawzajem porozumieć, to gdy pojawiamy się w szkole, łapią nas za ręce, przytulają i odprowadzają do klas, a po zajęciach do domu.
Okazują nam sympatię niczym starym przyjaciołom czy członkom rodziny. Niezmiennie każdego dnia otrzymujemy od nich dowody wdzięczności za naszą pracę. Nie ustaje w nich ciągła chęć do uczestniczenia zajęciach. Ich okrzyki zachwytu i uśmiechy pokrzepiają nas i zachęcają do dalszych działań.
Jak wygląda Wasza praca?
Na co dzień prowadzimy głównie zajęcia z dziećmi w wieku od 4 do 14 lat ze szkoły St. Joseph College w Ambohidratrimo.
Pracujemy w dwóch grupach tematycznych, które podzielone są według wieku naszych uczestników na cztery mniejsze podgrupy. Każde zajęcia składają się z dwóch części. Dzieci uczą się języka angielskiego oraz uczestniczą w zajęciach ruchowych, artystycznych i rozwijających kreatywne myślenie.
Wykorzystujemy aktywizujące metody nauczania, które skłaniają dzieci do samodzielnego myślenia i działania. Na naszych zajęciach jest dużo gier i zabaw, co sprawia, że uczniowie bardzo chętnie w nich uczestniczą.
Kiedy wracamy ze szkoły do domu mamy chwilę dla siebie - na zjedzenie obiadu, wypicie herbaty i odpoczynek. A gdy mamy jeszcze trochę energii, zwiedzamy wioskę i malownicze okolice, albo odwiedzamy dzieci w domu dziecka.
Podczas takich spotkań z mieszkańcami z pewnością uczycie się nowej kultury, która dla nas na co dzień jest niezrozumiała. Powiedzcie czytelnikom, co Was najbardziej zaskoczyło?
Na miejscu mieliśmy okazję dziwić się kilkukrotnie. Nasze największe zaskoczenie budziło początkowo wyrzucanie papieru toaletowego do kosza, wiara tutejszych ludzi w czarownice, duchy oraz fady, czyli przesądy na temat rzeczy przynoszących nieszczęście.
Wielokrotnie piękne krajobrazy zapierały nam dech w piersiach. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będziemy budzić wśród mieszkańców zaskoczenie. Na początku trudno było nam przyzwyczaić się do ich otwartości i ciekawości oraz słyszanych zewsząd „Vazaha!” (biały człowiek przyp. red). Zauważyliśmy jednak, że mimo różnic kulturowych, dużo więcej mamy wspólnego i więcej nas łączy niż dzieli.
Jesteście tu ponad 10 dni, zostaniecie jeszcze przez ponad tydzień. Jak będą wyglądać Wasze dalsze działania na Madagaskarze?
Przez następne dni będziemy jeszcze prowadzić zajęcia w szkole. Zaplanowane też mamy trzy wizyty w domu dziecka oraz w dwóch innych szkołach. Ostatni tydzień zarezerwowaliśmy na zwiedzanie tutejszych parków narodowych.
Czy macie już pomysły na dalsze wyprawy edukacyjne w ramach Waszych działań?
Trochę za wcześnie, aby o tym mówić. Na pewno chcielibyśmy, aby projekt dalej się rozwijał. I mamy nadzieje, że będzie. Mamy już w głowie parę pomysłów, o których pewnie niedługo opowiemy.
Czytaj też: Madagaskar dzień dziesiąty
Uczestnicy projektu, którzy realizują projekt na Madagaskarze:
Marta Wawrzyniak - koordynator ( z Poznania, studiuje na Wydziale Studiów Edukacyjnych)
Hubert Wągrowski - z Kalisza, studiuje na Wydziale Nauk Geograficznych i Geologicznych
Joanna Rychlik - z Ostrowa Wielkopolskiego, studiuje na Wydziale Studiów Edukacyjnych
Joanna Błaszczyk - z Włocławka, studiuje na Wydziale Nauk Społecznych
Urszula Małecka - z Czarnkowa, studiuje na Wydziale Prawa i Administracji
Członkowie projektu, którzy zostali w Polsce:
Katarzyna Bogucka - koordynator projektu, doktorantka na Wydziale Studiów Edukacyjnych
Jaśmina Markiewicz - koordynator, absolwentka Studiów Edukacyjnych