285 zdjęć z archiwów pani Elżbiety Kwiatkowskiej to skarb jakich mało. Sprawa ich przekazania nabiera tym większej wagi, że wiąże się ze stuleciem naszej Uczelni, a co za tym idzie i Instytutu Historii Sztuki do którego trafiła.
Niezwykle rzadko w archiwach znajdujemy fotografie z okresu międzywojennego, na których dominantą byliby ludzie. Zwykle stanowią oni pewien rodzaj uzupełnienia względem obrazu chwalącego architekturę minionych wieków. W tym przypadku jest odwrotnie i dyrektor Instytutu Historii Sztuki, prof. Piotr Korduba ma powody do zadowolenia. Dar przekazany nam przez panią Elżbietę Kwiatkowską jest niezwykle cenny bowiem jest to swoista kronikach tzw. objazdów zabytkoznawczych z okresu międzywojnia. Zapis aktywności studenckiej i ich opiekuna prof. Szczęsnego Dettloffa, jednego z założycieli Uniwersytetu Poznańskiego.
Najstarsze ze zdjęć przekazanych w marcu Instytutowi nosi datę 1927 i wykonane zostało w Peplinie. Zbiory przechowywane były w domowym archiwum Anieli Sławskiej, uczennicy prof. Dettloffa, a później trafiły do obecnej ofiarodawczyni. Ciocia, wnuczka Marcelego Mottego, była osoba niezwykle ciepłą i serdeczną, pochłoniętą jednak swoją pracą. Miała ogromna wiedzę – opowiada Elżbieta Kwiatkowska - To jej staraniom zawdzięczamy między innymi obecny ołtarz w poznańskiej katedrze, który przywędrował do nas z Góry Śląskiej. Była autorka wielu prac naukowych i pracownikiem poznańskiego muzeum. Uwielbiała kino, teatr TV, książki, zwłaszcza historyczne, dobre kryminały, - czytała po kilka na raz. Miała świetne poczucie humoru, była miła, skromna, niebywale dyskretna, zwłaszcza jeśli chodziło o pracę, - nigdy żadnych muzealnych ploteczek.
Czytaj też: Maciej Frąckowiak. Fotografia czyli sztuka zmiany
Niemal trzysta zdjęć z archiwum Anieli Sławskiej było przechowywanych w prowizorycznych kieszonkach wykonanych z materiału i ręcznie haftowanych. Być może wykonała jej ciocia, chociaż powszechnie było wiadomo, że nie miała raczej zamiłowania do haftu – uśmiecha się pani Elżbieta.
Wyprawy, które ilustrują zdjęcia odbywały się rokrocznie. Studenci wyjeżdżali nawet na półtora miesiąca. Nie wiadomo dokładnie kiedy się zaczęły. Pierwsze wzmianki o wycieczkach naukowych pojawiają się w spisie wykładów z semestru 1930/31. Młodzi ludzie w towarzystwie księdza prof. Dettloffa wybierali się w najdalsze zakątki ówczesnej Rzeczpospolitej, ale bywało również, że wyprawy ruszały w Europę. Przykładowo, ze zdjęć wynika, że w 1937 roku zwiedzali Włochy, rok później Prusy Wschodnie, by w roku wybuchu wojny przebyć drogę z Poznania aż po Żółkiew.
Te ,,objazdy’’ były kontynuowane w okresie powojennym i trwają do dzisiaj. Nasi studenci również każdego roku poszerzają wiedzę odwiedzając najdalsze zakątki Europy. Byliśmy nawet w Nowym Jorku – mówi prof. Korduba - Proszę zauważyć, że profesor Dettloff organizował te wyprawy i pomagał w ich finansowaniu. Było to przedsięwzięcie niezwykle trudne logistycznie. Nie było wówczas stron z rezerwacjami w internecie, a komunikacja była rozwinięta w sposób nader skromny. Studencie spali wiec np. na probostwach, w majątkach ziemskich. Jeśli trafili do hotelu to było niemal jak cud.
Opiekun grupy miał w zwyczaju nadawać swoim podopiecznym różne przydomki. Kategoryzował też studentów na grupy. Przykładowo, Aniela Sławska nazywana przez profesora Super Angelicą należała do ,,grupy panien mądrych’’. O grupie będącej w opozycji nic nie wiemy. Zdjęcia z okresu międzywojnia fascynują szykiem i elegancją. Doskonale dokumentują ówczesne trendy w modzie.
Na wielu fotografiach znajdujemy także postać księdza Dettloffa, który do mody miał stosunek dość nonszalancki. Profesor, który ukończył Historię Sztuki w Wiedniu, przeniósł wiedeńskiego ducha na poznańskie podwórko. Jak wspominali członkowie owych objazdów, panowała na nich niezwykle swojska atmosfera. Profesor, który nigdy nie nosił koloratki, ani nie ,,zhańbił się krawatem’’, był człowiekiem niezwykle otwartym. Dziś powiedzielibyśmy, że miał ,,otwartą głowę’’. Ten niezwykle zasłużony człowiek stracił pracę na Uniwersytecie chwilę po śmierci Stalina.
Wiąże się z tym pewna anegdota – przytacza prof. Korduba – Otóż ulubionym miejscem spotkań profesora w okresie międzywojnia była Kawiarnia Dobskiego (późniejszy W-Z). Tam odbywały się między innymi nieformalne wykłady, a profesor miał tu swój stolik. Tę tradycje kontynuował w dzisiejszym W-Z przy ulicy Fredry. Otóż w dniu śmierci Stalina podekscytowany kelner poinformował profesora o tym niezwykłym wydarzeniu, na co Dettloff równie podekscytowany miał krzyknąć – To w takim razie dwa pączki poproszę!
Te pączki go pogrążyły. Ktoś doniósł i musiał odejść z uczelni.
Fotografie ze zbiorów Anieli Sławskiej w świetnym stanie przetrwały wojenną zawieruchę i trafiły pod opiekę Maryny Płuchator z Pracowni Ikonografii IHS, która je teraz opisuje. W przyszłości trafią na wystawą poświęconą stuleciu Uczelni.
Mamy to szczęście, że wiemy dokładnie, kiedy zaczęła się historia naszego Instytutu – mówi prof. Korduba – Z archiwów wynika, że 12 maja 1919 roku o godzinie 9.00 prof. Dettloff wygłosił inauguracyjny wykład poświęcony twórczości Leonarda, Rafaela i Michała Anioła .
Jeszcze jedna okrągła data wiąże się z przekazaniem skarbu. Otóż jak poinformowała nas ofiarodawczyni, w tym roku przypada stulecie urodzin Anieli Sławskiej. Słowem, wiele szczęścia naraz. Nic, tylko cieszyć się i oglądać. Krzysztof Smura