Wersja kontrastowa

Odkrywanie ojca i świata. Uta Przyboś

Fot. warszawa.pl
Fot. warszawa.pl

 

 

O Julianie Przybosiu, czołowym poecie XX-lecia międzywojennego i Awangardy Krakowskiej, nie debatuje się zbyt często. Dla miłośników jego poezjowania ważnym wydarzeniem było zatem na pewno poznańskie seminarium naukowe „Przyboś – Wiosna 2018”, połączone z promocją książki Przyboś dzisiaj, ze szczególną dedykacją: Panu Profesorowi Edwardowi Balcerzanowi –/ pierwszemu spośród przybosiologów, przewodnikowi/ i latarnikowi w krainie „linii i gwaru”/ – w osiemdziesiątą rocznicę urodzin księgę tę/ z wdzięcznością dedykują autorzy i redaktorzy (pisownia oryginalna).

 

Gościem specjalnym seminarium była najmłodsza córka Juliana Przybosia, malarka i poetka Uta Przyboś, którą poprosiliśmy o krótką rozmowę.

 

To już kolejna konferencja poświęcona Julianowi Przybosiowi, w której wzięła Pani udział. Jakie znaczenie mają dla Pani sesje, podczas których twórczość ojca interpretuje i ocenia tylu różnych badaczy?

- Nie jestem polonistką tylko normalnym czytelnikiem, zatem dzięki nim odkrywam wciąż na nowo Przybosia. To jest bardzo ciekawe, te różne interpretacje, analizy, choć czasem niektórych fachowych pojęć czy sformułowań nie rozumiem. Fascynujące jest widzieć ojca i to, co pisał, przez oczy innych ludzi.

 

Zobacz: 15 lat Centrum Badan im. Edyty Stein

 

- Do roku 2004 była Pani znana jako malarka i graficzka, natomiast w tymże roku ujawniła Pani także swoje utwory poetyckie. Ma Pani na swoim koncie cztery tomy wierszy, nagrody literackie, m.in. Nagrodę im. Cypriana Kamila Norwida z 2016 r. Co sprawiło, że zaczęła Pani pisać wiersze? Przebiły się poetyckie geny ojca?

- Nie wiem czy geny czy talent, ale rzeczywiście zaczęłam pisać w 2004 roku. Tak po prostu postanowiłam. Poczytałam trochę wierszy, może trochę gorszych, i uznałam, że właściwie ja też mogę pisać, chociaż onieśmielenie poezją ojca było duże. W tej chwili w drodze jest już piąty tom. Pewnie tak to jest, że jest się jakoś skazanym na pójście w ślady rodziców. Jestem najmłodszą córką poety, prawie jak wnuczka, więc to jest już zupełnie inny okres w literaturze. Choć mam pewnie podobny sposób widzenia świata, to na pewno nie kopiuję jego sposobu pisania. W kilku wierszach jest odwołanie do jego poezji, ale to jest mój świat, mój język, moje życie. Jest to także forma promowania poezji ojca, bo nawet jeśli ja piszę marnie, a tata pisał fantastycznie, to – porównując – będą więcej mówić o Przybosiu.     

Julian Przyboś wierzył w przesłanie poezji. Czym dla Pani jest poezja?

- To bardzo trudne pytanie. Jest jakąś próba mierzenia się ze światem, próbą określenia swojego człowieczeństwa, dowiadywania się też, czym jest świat. Przez słowo, które się wypowie, to staje się bardziej określone. Z czasem takie mierzenie się ze światem staje się potrzebą w człowieku. Poezja ma dla mnie wielkie znaczenie jako forma istnienia w tym świecie, natomiast w społeczną misję poezji nie wierzę. Zresztą ojciec pisał w innych czasach, nie tak długo przecież po romantykach z ich kultem wieszcza. Teraz jest inaczej, ale ciągle się dziwię, że ludzie, także młodzi, czytają poezję i piszą wiersze. To nie jest dla wszystkich. Jeżeli ktoś przeczyta chociaż jeden wiersz i ta lektura powie mu coś o nim samym, wysłowi jakieś jego uczucia, doznania, to to już jest ważne.    

                                               

Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.