Czy Polacy mają jeszcze wspólny język?
Nie mają. Ja to zauważam coraz bardziej w swoim programie [Słownik polsko@polski], że pewne pomysły leksykalne młodego pokolenia już nawet dla ludzi o 30 lat ode mnie młodszych są nieprzyswajalne.
A jak Pan znosi powszechne obecnie w mediach kwiatki typu: „ciężko opisać”, „ciężki orzech do zgryzienia”, „dedykowany”, „w tym temacie” i wiele innych?
To, co się stało z przymiotnikiem „ciężki” czy przysłówkiem „ciężko”, jest nie do wytrzymania. Moja odporność na te określenia się wyczerpuje. Ale tak piszą mi nawet doktoranci: „To jest ciężki problem metodologiczny”. Równie irytujące są formy: „posiadam wiedzę” zamiast „wiem” czy „nie posiadam wiedzy w tym temacie” zamiast prostego „nie wiem”. Ja w życiu nie napiszę, że ta osoba jest „dedykowana” do kontaktów ze mną, a sam takie pisma otrzymuję. Nigdy nie zapytam w sklepie, czy są śruby „dedykowane” do tego typu ścian, natomiast widzę, że coraz więcej osób – pod wpływem angielskiego – tak mówi. Nie powiem złego słowa przeciwko mailowi, komputerowi, joystickowi, skanerowi i setkom innych słów z terminologii elektronicznej, natomiast takie bezmyślne kalkowanie konstrukcji angielskich mnie irytuje, z „dokładnie”, które jest jedynym przytaknięciem dla wielu osób, na czele. Zawsze będę bronił elitarności języka i uczniom szkoły średniej oraz studentom zawsze mówię, że powinni być elitą i że wzorcowa norma językowa ma sens, bo dzięki niej nieuchronne zmiany w języku dokonują się wolno, choć dzisiaj na pewno sto razy szybciej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Trzeba jednak wierzyć za Melchiorem Wańkowiczem, że język jest jak rzeka, która wchłania w siebie wszelkie nieczystości, brudy, ale ostatecznie u ujścia jest czysta i klarowna, więc myślę, że tak jest też z polszczyzną. Problemem prawdziwym, przy którym „poszłem” zamiast „poszedłem”, „wziełem” zamiast „wziąłem” to pestka, jest straszliwa agresja językowa, w której przyszło nam żyć, brutalizacja języka, nienawiść dwóch plemion polskich do siebie.
Zobacz też: Prof. Bralczyk - wykład inauguracyjny (wideo)
Czy rozumie Pan język pism urzędowych? Wiele osób z wyższym wykształceniem ma z tym poważne problemy.
To jest osobny język, którego ja nie przyswajam i się poddaję. Niektórych ludzi to dziwi, no ale ja bym zabrnął w ślepy zaułek, gdybym podejmował się rozstrzygania takiego czy innego ustalenia prawno-orzeczniczego. Zresztą ja zawsze mówię, że musiałbym znać intencję ustawodawcy. Napisane to jest takim językiem, że ja nic z tego nie rozumiem.
Pięknej, bogatej, poprawnej polszczyzny trzeba będzie kiedyś szukać w archiwach i bibliotekach?
Nie będzie tak źle. Myślę, że zawsze będą ludzie, którzy to, co najlepsze, i to, co piękne w języku, będą chronić.