Wersja kontrastowa

Jakuba Kosickiego, bitwa o wróbla

Dr Jakub Kosicki/Fot. Łukasz Woźny
Dr Jakub Kosicki/Fot. Łukasz Woźny

 

W marcu obchodzony był jego dzień. Od jakiegoś czasu wróbel jest ważnym tematem również w Poznaniu. O wadze tego gatunku niech świadczy fakt, że „The Independent” ufundował nagrodę w wysokości 5 tys. funtów dla autora artykułu wskazującego główną przyczynę masowego wymierania wróbli na Wyspach. W Chinach kiedyś traktowany jako wróg, dziś wspierany przez rząd. Jak jest więc z naszym wróblem? O tym rozmawiamy z kierownikiem Zakładu Biologii i Ekologii Ptaków UAM – prof. dr hab. Jakubem Z. Kosickim

 

Czy jest możliwe, by faktycznie wróble zniknęły z naszego krajobrazu?

Wbrew pozorom odpowiedz na to pytanie, nie może być jednoznaczna. Z biologicznego (ekologicznego) punktu widzenia wymieranie gatunków jest możliwe i jak wszyscy wiemy takie wydarzenia miały już miejsce w historii Ziemi.

Niemniej, dostrzeżenie problemu jakim jest zmniejszenie liczebności wróbla domowego sprawia, że wyginięcie tego gatunku jest zdecydowanie mniej prawdopodobne. Tego gatunku jest zdecydowanie mniej prawdopodobne. Programy monitoringowe jak np.  Monitornig Pospolitych Ptaków lęgowych, którego byłem jednym z koordynatorów przez 10 lat na terenie Wielkopolski , wykrywają problem spadku liczebności ptaków, choć nie identyfikują przyczyn tej negatywnej tendencji.

Właściwie, dlaczego jest coraz mniej wróbli? Czy łatwo odpowiedzieć na to pytanie ?

Przede wszystkim populację wróbla, która w Polsce stanowi 5%  światowej populacji, możemy umownie podzielić na dwie sub-populacje: tzn. populację miejską i populację wiejską. Spadek liczebności obserwuje się w tych obu populacjach, więc przyczyny są zapewne bardzo złożone.

Niewątpliwie w drugiej połowie lat 90 wygląd Polski zaczął się radykalnie zmieniać. Dotacje już przed akcesem Polski do Wspólnoty Europejskiej, jak i późniejsze, doinwestowały polskie wsie i miasta, co poprawiło ogólny wygląd naszych aglomeracji. Po prostu jest czyściej i ładniej. Niemniej taki stan rzeczy, choć przez nas pożądany nie musi być korzystny dla ptaków. Z krajobrazu naszych miast zniknęły w zasadzie z dnia na dzień otwarte pojemniki na śmieci, które stanowiły rezerwuar pokarmu przede wszystkim dla wróbli. Co więcej, odpady organiczne są szczelnie zamykane w plastikowych workach, uniemożliwiając jakikolwiek do nich dostęp.

Nasze miejskie trawniki są równo wystrzyżone i trudno tam szukać jakiegoś owadziego życia, albo schronienia przed natrętnym drapieżnikiem. Oliwy do miejskiego wróblowego ognia dolała także termomodernizacja budynków, bowiem szczelnie zamykanie wszystkich otworów uniemożliwia budowanie przez ten gatunek gniazda.

Podobne czynniki limitują populację wróbla w krajobrazie rolniczym. Prowadziliśmy badania nad lokatorami bocianich gniazd (Kosicki et al. 2007). Okazało się, że to właśnie wróbel najczęściej wybiera bocianie gniazdo na miejsce swojego rozrodu. Z ochroniarskiego punktu widzenia bocian stał się więc dla wróbla gatunkiem parasolowym. Chroniąc bociana, chronimy tym samym wróbla. Niemniej samo miejsce gniazdowe to za mało. Zauważyliśmy, że w tych gospodarstwach rolnych, które radykalnie się zmieniły tj.  kury z wolnego wybiegu zamknięto w klatkach, obejścia gdzie do tej pory dumnie spacerował drób (kury, gęsi, kaczki) zastąpiono poz-brukiem, uszczelniono i odmalowano budynki gospodarcze, wróbli w bocianich gniazdach jest znacznie mniej, niż w tych gospodarstwach gdzie takich zmian nie przeprowadzono (Kosicki et al. 2007, Rosin et al. 2016). Pytanie, które potencjalnie może się nasunąć to, w jakiej porze roku wróble są najbardziej podatne na braki pokarmu – oczywiście w okresie zimowym – ale to nie tylko zimno wpływa negatywnie na ten gatunek. Tam, gdzie drapieżników jest dużo, jest też większa szansa, że wróbel zostanie zjedzony w momencie żerowania. I w tym właśnie miejscu zarówno w mieście, jak i na wsi wkracza znany wszystkim kot!. Problem bezpańskich kotów to problem, z którym tak naprawdę nikt nie chce się zmierzyć, ponieważ temat ten wywołuje wielkie emocje; ale problem od samego zamiatania go pod dywan nie zniknie. Tak! Koty są prawdopodobnie główną drapieżniczą siłą selekcyjną działająca na wróbla.

Zadała Pani pytanie czy spadek liczebności to skutek ewolucji ? Zdecydowanie nie! Zmiany ewolucyjne charakteryzują się z reguły cyklicznością. Innymi słowy, jeśli pojawia się czynnik środowiskowy, który powoduje spadek np. kondycji zwierząt, to po pewnym czasie na skutek działania doboru naturalnego gatunek zaczyna sobie radzić z tym czynnikiem i liczebność populacji zaczyna wzrastać do stanu wyjściowego. W przypadku wróbla mamy ciągły w zasadzie liniowy spadek liczebności i tak naprawdę nie wiadomo co napędza tę tendencję.

Co możemy zrobić,  aby uchronić ten gatunek?

Przede wszystkim racjonalnie dokarmiać  wróbla (ziarna zbóż) w okresie zimowym w odpowiednich miejscach (np. w karmnikach), wieszać skrzynki lęgowe. Podczas termomodernizacji budynków przygotować alternatywne miejsca gniazdowe i zredukować populacje miejskich kotów,

Zobacz: Nagroda im. dra Marcina Antczaka dla naukowca UAM

Czy wróbel jest nam faktycznie potrzebny?

Jest to bardzo niebezpieczne pytanie, ponieważ niesie za sobą informacje, że każdy element środowiska ma pełnić dla człowieka wymierną funkcję. Niestety koegzystująca z nami materia ożywiona w większości przypadków nie przynosi nam (albo jeszcze ich nie znamy) kwantyfikowalnych efektów. Odpowiadając jednak wprost:  wróbel domowy to przede wszystkim element naszej rodzimej fauny i  jest także naturalnym „eliminatorem” uciążliwych dla człowieka owadów.

Wydział Biologii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.