PRL był już historią, ale PZPR jeszcze istniał. Obawiano się, że komuniści nie będą chcieli oddać swojej siedziby i przekażą je nowopowstającej partii. Niezależne Zrzeszenie Studentów zapowiedziało protesty w całej Polsce. W Poznaniu jednak studenci poszli o krok dalej. 17 stycznia 1990 roku zajęli siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR - obecnie Collegium Martineum - i zaczęli okupację.
Na koniec stycznia 1990 r. zapowiedziano XI Zjazd PZPR, pierwszy w historii, gdy partia nie była przy władzy. Coraz głośniej mówiło się o tym, że partia przestanie istnieć, a w jej miejsce zostanie powołana nowa.
– Dla nas to było oczywiste, że partia zostanie rozwiązana. Nie wierzyliśmy, by partia, powstająca na gruzach „jedynej słusznej partii”, dobrowolnie zrezygnowała ze swojego majątku, powstałego w wyniku monopolistycznych rządów. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Chcieliśmy, by został przekazany na cele społeczne – wspomina Filip Kaczmarek, wówczas przewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Poznaniu, dziś radny Sejmiku Wojewódzkiego.
Krajowy zarząd NZS podzielał to zdanie. Studenci zapowiedzieli na 23 i 26 stycznia pikiety i protesty pod budynkami PZPR w całej Polsce.
Nasz NZS jednak postanowił działać wcześniej i z zaskoczenia. Andrzej Jegliczka, student V roku historii na UAM zaproponował, by zająć budynek, który według ich informacji lada moment może zostać wynajęty firmom zależnym od działaczy PZPR. Pomysł podchwyciły Komisja Uczelniana NZS, ruch „Wolność i Pokój”, Solidarność Walcząca i Konfederacja Polski Niepodległej.
Czytaj też: Więzienie w Collegium Martineum?
„We wtorek 16 stycznia o godz. 18.30 odbyło się w sali nr 1 Wydziału Historycznego w Collegium Novum spotkanie Komisji Uczelnianej NZS UAM (…) Podczas spotkania dokładnie przeanalizowano zewnętrzny plan budynku. Niestety, mieliśmy niewiele informacji, jak wygląda w środku (…) Jedynymi, którzy znali trochę wnętrze budynku, byli studenci archiwistyki (…), ponieważ odbywali tu wcześniej praktyki” – wspominał Kaczmarek w tekście „Koniec PZPR w Poznaniu” zamieszczonym w Kronice Miasta Poznania.
Tam zapadły decyzje o terminie akcji. Nie dano sobie dużo czasu. „Godzinę zero” wyznaczono kilkanaście godzin później, na środę o godzinie 6.30.
- Chodziło o to, by uniknąć sytuacji by dużo pracowników było w środku. Im więcej ich by było, tym więcej potencjalnych konfliktów – tłumaczy wybór tam wcześniej godziny Kaczmarek.
Miejsce wyznaczono na dzisiejszej ulicy Gwarnej. Tam w podcieniach budynku, które wówczas ciągnęły się aż do skrzyżowania ulic Święty Marcin i Kościuszki, spotkało się kilkadziesiąt osób. Wszyscy niewyspani, bo w nocy dopinano plan akcji i przygotowywano wszelkie potrzebne „rekwizyty” jak transparenty, które potem zawieszono na budynku.
Gdy wszyscy już byli na miejscu, ruszyli w stronę siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
- Część z nas weszła głównym wejściem. Chodziło o to, by opanować budynek i kontrolować wszystkie przejścia. Ale portier zdołał te drzlat tewi zamknąć. Dlatego pozostała część dostała się od ulicy Kościuszki, wejściem bocznym – mówi Kaczmarek.
Udało się. Budynek znalazł się w ich rękach, a portier oddał klucze.
Więcej o historii przejęcia budynku KW PZPR w nowym wydaniu Życia Uniwersyteckiego