Wersja kontrastowa

Rafał Wojtyniak – tysiąc kilometrów i ani jednego więcej!

Rafał Wojtyniak, fot. Rafał Wojtyniak
Rafał Wojtyniak, fot. Rafał Wojtyniak

Każdy ma swoje camino. Dla Rafała Wojtyniaka z Wydziału Fizyki i Astronomii UAM prowadzi ono do Częstochowy, dokąd pielgrzymuje od 34 lat. To właśnie doświadczenie wytrawnego piechura pozwoliło mu już dwa razy zwyciężyć w Wiosennym RozRUCHu UAM. W tym roku przeszedł tysiąc kilometrów – ani jednego więcej, by nie zepsuć okrągłego wyniku.

 – Na początku udział w Wiosennym RozRUCHu w ogóle mnie nie interesował – przyznaje – ale koledzy z pracy, zapaleni rowerzyści, powtarzali: „Chodzisz na pielgrzymki, to może w końcu byś się na coś przydał”. No i spróbowałem. 

Debiut okazał się udany – 820 km w 145 godz. i pierwsze miejsce. Co więcej, wiosenna wędrówka spodobała mu się na tyle, że z niecierpliwością czekał na kolejną edycję wydarzenia. 

– Pomyślałem: może tym razem uda się zrobić tysiąc. I udało się – wspomina. Jak przyznaje, w ostatnim dniu akcji już nie chodził, żeby nie popsuć okrągłego wyniku. W sumie zajęło mu to ponad 178 godz. Taki dystans zaskoczył wielu znajomych – niektórzy nawet podejrzewali, że uzyskał go, chodząc w godzinach pracy. 

– Nic z tych rzeczy – wyjaśnia. – Po pracy jechałem do Radojewa i robiłem pętlę 20-30 km na północ od Poznania. Wracałem po godz. 21, zabierałem swoje rzeczy z wydziału i dopiero wtedy jechałem do domu. Natomiast w weekendy startowałem z Lubonia, Wir czy Komornik. Chodziłem do Tulec, Puszczykowa, Mosiny, po Wielkopolskim Parku Narodowym czy Poznaniu, zdarzyło się również do Buku – wylicza. – W ciągu jednego dnia potrafiłem zrobić nawet 55 km.

Jak wspomina, chodził w każdą pogodę, z pęcherzami na stopach czy bez. Tego nauczyły go pielgrzymki na Jasną Górę. Co widział i gdzie był, najlepiej pokazują zdjęcia, które można obejrzeć pod linkami ROZRUCH 2024 oraz ROZRUCH2025

Pielgrzym od dziecka

Pielgrzymki to dla Rafała Wojtyniaka cel i sposób na życie. Po raz pierwszy poszedł na Jasną Górę w wieku pięciu lat, by podziękować za cudowne uzdrowienie. Najpierw z ciocią, później sam. I tak co roku. Za sobą ma już 34 takie wyprawy. Każda to ok. 300 km w 10 dni. 

Pamięta czasy, gdy grupy liczyły po kilkaset osób. 

– Każde dziecko chciało iść w pierwszym rzędzie. Ja szybko znalazłem swoje miejsce, gdzie był dobry widok i nie trzeba było deptać innym po piętach. Z czasem zacząłem kierować ruchem – wspomina. – Można powiedzieć, że szedłem z grupą, a jednocześnie sam. To bardzo mi odpowiadało.

Dlaczego pielgrzymuje? – Każdego dnia jest msza święta (nie tylko w kościele) i obiad przygotowany przez mieszkańców danej miejscowości lub kuchnię polową, po drodze śpiewy, modlitwy, rozmowa lub cisza. Można spotkać wielu życzliwych ludzi – wylicza. – Szkoda tylko, że na pielgrzymce trudno schudnąć – za dobrze ludzie nas karmią – dodaje. 

zob. też Rano wstaję, ubieram się i biegnę. Prof. Krzysztof Cichy

W kontekście pielgrzymowania nie sposób pominąć tematu stóp – jak o nie dbać? Na to Rafał Wojtyniak ma swoją receptę: 

– Od dawna przekłuwam tylko pęcherze rano i wieczorem. W ciągu dnia nawet nie zdejmuję butów. Chodzę w grubych, wełnianych skarpetach bez ściągaczy i w pełnych butach.

Oprócz Jasnej Góry Rafał Wojtyniak regularnie pielgrzymuje na krótszych trasach: z Lubonia do Tulec (20 km), z Tarnowa Podgórnego do Kiekrza (11 km) czy bierze udział w nocnej drodze krzyżowej w Luboniu i okolicy (20 km). – Te wszystkie wędrówki na stałe wpisały się w mój kalendarz – podkreśla.

Przed wyprawą nie trenuje. – Po prostu wychodzę i idę tyle, ile trzeba. W grupie dostosowuję tempo do innych. Samotnie robię mniej postojów albo wcale. Nigdy nie słucham muzyki ani audiobooków – to zresztą niebezpieczne, gdy porusza się drogą z ruchem samochodowym albo po zmroku. Wolę dźwięki przyrody, własne myśli czy modlitwę. Mogę iść w ciszy wiele godzin – przyznaje.

Poza pielgrzymkami niewiele się rusza. – Wielokrotnie słyszałem w domu, że nawet nie chce mi się iść kilometra do sklepu czy kościoła, tylko podjeżdżam samochodem. I taka prawda! – wyznaje. Na co dzień bowiem Rafał Wojtyniak nie jest fanem sportu. 

Nie sportowiec, ale rekordzista

– Nie lubię sportu ani oglądać, ani analizować, ani o nim rozmawiać. Od września zwykle zaczynam chodzić na pływalnię – godzinę tygodniowo, ale przeważnie po pół roku przestaję, bo mam ważniejsze sprawy. Innych aktywności w ciągu roku nie praktykuję – mówi.

A jednak w Wiosennym RozRUCHU nikt mu nie dorównał. Może dlatego, że dla niego chodzenie to coś więcej niż sport. – Pielgrzymki, długie wędrówki – to już część mojego życia. Uczą pokory, cierpliwości, cieszenia się z małych rzeczy. Chyba dlatego tak łatwo było mi wciągnąć się w tę rywalizację – podsumowuje.

 

Na co dzień Rafał Wojtyniak pracuje w Laboratorium Eksperymentu Fizycznego na WFiA

– Zajmuję się ustawianiem eksperymentów na wykłady, czasem przeprowadzam je i omawiam. Buduję nowe układy, naprawiam stare, pomagam przy wydarzeniach. Ale nie jestem w tym sam, mamy świetny zespół – dodaje z uśmiechem.

 

Ludzie UAM Wydział Fizyki i Astronomii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.