Prof. Roman Murawski z Wydziału Matematyki i Informatyki naukowo zajmuje się logiką matematyczną oraz filozofią matematyki i logiki. Na swoim koncie ma 24 książki, ponad 200 artykułów i liczne nagrody. W czerwcu tego roku, w uznaniu za zasługi, powołany został w poczet członków Polskiej Akademii Umiejętności – to kolejne wyróżnienie. Profesor jest też członkiem Academia Europaea, mającej swoją siedzibę w Londynie.
Wyróżnienia, takie jak to, które właśnie pan otrzymał, bardziej motywują pana do dalszej pracy, czy stanowią potwierdzenie dotychczasowych osiągnięć, ich ukoronowanie?
No cóż, to wyróżnienie bardzo mnie ucieszyło i utwierdziło w przekonaniu, że to, co robię naukowo, ma znaczenie. Znaleźć się w tak szacownym gronie - to rzeczywiście daje satysfakcję. I jest to w pewnym sensie ukoronowanie moich osiągnięć, ponieważ członkiem PAU zostaje się na podstawie dorobku naukowego. Z drugiej strony to również motywuje do dalszej pracy. Szlachectwo zobowiązuje.
Już w dzieciństwie przewidywał pan, że pisana jest panu matematyka?
O studiach matematycznych zacząłem myśleć dopiero w szkole średniej. W pewnym momencie właśnie ta dziedzina nauki zaczęła wydawać mi się niezwykle fascynująca i pociągająca. Ale też „od zawsze” bardzo interesowałem się filozofią. Miałem takie ciągoty, aby i ten przedmiot studiować. Wybrałem matematykę, ale później zdecydowałem się również na studia filozoficzne. W pewnym momencie obie te dziedziny nauki połączyły się dla mnie. Co nie dla wszystkich jest takie oczywiste. Zwykle matematykę włącza się do nauk ścisłych. Uważa się, że nie ma ona nic wspólnego z filozofią, którą znów często traktuje się zbyt lekko – jako takie niezobowiązujące snucie opowieści. Tymczasem obie te dziedziny nauki mają w moim odczuciu wspólne źródło.
Matematycy to tacy humaniści wśród „ścisłowców”.
To zależy od tego, jaką gałąź matematyki uprawia się. Są takie obszary bardziej ścisłe, gdzie wpływów filozofii nie widać. To są po prostu bardzo abstrakcyjne konstrukcje matematyczne, wyrażane w specjalnym – trudno dostępnym dla ludzi z zewnątrz – języku. Jednak, kiedy spojrzy się z zewnątrz na matematykę jako naukę, czyli popatrzy się na nią oczyma filozofa, to wtedy łatwo dostrzec związki między matematyką i filozofią. Obie mają w jakimś sensie wspólny cel. Matematyka i filozofia to są bardzo ogólne narzędzia, za pomocą których próbujemy opisać i zrozumieć strukturę świata. W inny sposób oczywiście - ale cel wydaje się ten sam.
A początki pana drogi naukowej? Wiemy już, że towarzyszyły panu dwie muzy…
Właściwie już w połowie studiów wiedziałem – jeśli można to było wtedy wiedzieć – że interesuje mnie logika, którą rozumiałem jako szukanie fundamentów matematyki. Z logiki napisałem pracę magisterską. A potem udało mi się pojechać na staż naukowy. Właśnie otwarto przy PAN w Warszawie Międzynarodowe Centrum Matematyczne im. Stefana Banacha Krajów Socjalistycznych. Tam odbyłem półroczny semestr logiczny. Była to specjalna szkoła, na którą przyjeżdżali wybitni logicy z całego świata. Wysłuchałem wówczas wykładów największych żyjących logików. To była dobra szkoła na początek. Potem przez wiele lat prowadziłem intensywną współpracę z ośrodkiem warszawskim, gdzie logika i podstawy matematyki były bardzo dobrze prowadzone. Tam też napisałem doktorat.
Ale, jak już wspomniałem, zawsze interesowała mnie też filozofia. Dlatego zdecydowałem się ją również studiować. Na uniwersytecie ten kierunek był w tym czasie zideologizowany, dlatego zdecydowałem się na studia teologiczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu. Doktorat i habilitację zrobiłem w dziedzinie nauk matematycznych, z logiki i podstaw matematyki. Po habilitacji zająłem się głównie filozofią matematyki. Filozofia matematyki pozwala na badanie matematyki jako nauki, tym samym zajmuje się też logika matematyczna - ona również bada podstawy matematyki. Filozofia matematyki łączy te rzeczy i pozwala pewne zagadnienia filozoficzne formułować i ściśle rozwiązywać, używając aparatu logicznego.
Wiem, że interesuje się pan również historią matematyki.
To się łączy - nie można uprawiać matematyki, nie znając jej historii. Matematyka jest dziedziną wiedzy, która cały czas się rozwija. Nie można jej postrzegać tylko z perspektywy teraźniejszości. Trzeba mieć w pamięci dawne paradygmaty jej uprawiania - i tu historia matematyki jak najbardziej się przydaje. Z drugiej strony wiadomo, że filozofia nigdy nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Porównuje się, jak w przeszłości na pewne kwestie spoglądano, jak je formułowano. No i właśnie z tych propozycji można dowiedzieć się czegoś nowego. Dlatego ta historia jest tak ważna. Tu zresztą zależności i wpływy między filozofią i historią matematyki są dwustronne. Parafrazując Kanta, można powiedzieć, że historia matematyki bez filozofii jest ślepa, a filozofia matematyki bez historii jest pusta.
Czy istnieje coś takiego, jak naturalne predyspozycje do studiowania matematyki? Ten przedmiot w szkole ma opinię trudnego, niedostępnego dla wielu uczniów. To wina nauczania czy predyspozycji?
To chyba nie jest tak, że każdy może w równym stopniu opanować matematykę. Podstawowe elementy matematyki – owszem, ale na poziomie akademickim uważam, że trzeba mieć do tego odpowiednią umiejętność analitycznego myślenia. Nie wszyscy to mają. Tu widzę ogromną rolę nauczycieli, aby potrafili zachęcać uczniów do zgłębiania matematyki. Wokół tego przedmiotu wytworzyła się taka nieprzychylna aura. Dużo narzeka się: na nauczycieli, na program nauczania. Skutkuje to słabym poziomem przygotowania kandydatów na studia. Mam wrażenie, że nasi studenci z roku na rok mają coraz mniejszą wiedzę. Myślę tu o zakresie zagadnień przerobionych w szkole. Jest on mocno ograniczony w stosunku do tego, czego sam uczyłem się w szkole średniej.
Na koniec zapytam, czym obecnie pan się zajmuje?
W tej chwili przygotowuję z kolegą z Hanoweru kolejną – piątą już - edycję napisanej po niemiecku monografii z filozofii matematyki. Każda kolejna wersja jest poszerzona o nowe zagadnienia. Pierwsze wydanie miało nieco ponad 300 stron, czwarte ponad 500, z piątym będzie podobnie…