W Poznaniu i w okolicach trwa prawdziwe rogalowe szaleństwo. Co roku wypieka się ich ponad 6 ton. O to, jaki powinien być prawdziwy rogal świętomarciński zapytaliśmy prof. Annę W. Brzezińską z Wydziału Antropologii i Kulturoznawstwa UAM.
Jak narodziła się tradycja jedzenia rogali świętomarcińskich?
Dla poznanianek i poznaniaków 11 listopada to dzień rogali marcińskich, jednak jest to tylko jeden z kilku elementów uroczystości ku czci Św. Marcina. Dzień ten w kościele katolickim jest obchodzony od VII wieku, znane są jego obchody z terenów Śląska Cieszyńskiego, Czech, Szwabii i Górnej Saksonii. Badaniem tej tematyki zajmował się Prof. Andrzej Brencz, który w swoich pracach wskazywał, że na gruncie poznańskim dzień ten stał się szczególnym w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Jako święto narodowe ustanowione ono zostało w 1937 roku, także by czcić pamięć o Piłsudskim. Nie był on zbyt popularny w Wielkopolsce, stąd być może większa popularność tego święta w wymiarze ludowym, z silnie zaznaczonym akcentem rogalowym. Ważna też w naszym mieście była śródmiejska parafia p.w. Św. Marcina, stąd tak wyrazisty był kult tego świętego w naszym mieście. A sam św. Marcin w tradycji ludowej jest uważany z patrona pasterzy i bydła, a także ptaków szczególnie wron i gęsi. W tym okresie ptaki te odbywają wędrówki, stąd nazywano je „stadem św. Marcina”. Jego dzień przypada na koniec prac polowych i hodowlanych, w tym dniu po raz ostatni wypędzano bydło na pole.
A tradycja jedzenia rogali jest związana z tradycja organizowania odpustów i jarmarków w dniu danego święta, a nieodłącznym elementem podczas takich wydarzeń jest zawsze jedzenie – odpustowe pierniki, obwarzanki oraz właśnie rogale wypiekane na dzień. Św. Marcina.
Jaki powinien być prawdziwy rogal świętomarciński?
Wbrew pozorom trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ pod uwagę musimy wziąć dwa rodzaje rogali. Pierwsze to te wywodzące się z tradycji ludowej, mająca związek w wypiekiem pieczywa obrzędowego. Jeden z badaczy tego zjawiska – Bronisław Gustawicz w 1909 roku opublikował artykuł pt. „O zwyczajach świętomarcińskich”. Określa on rogaliki świętomarcińskie jako „zabytek dawnych ofiar pogańskich”. Mające kształt półksiężyca przypominają długie i zakrzywione rogi wołu albo krowy. Są zatem symbolem nierozerwalnie związanym ze zwierzętami, które w czasach przedchrześcijańskich składano w ofierze różnym bóstwom. Pieczywo obrzędowe stało się zatem zastępczą ofiarą. Badacz nie opisuje jednak receptury, ta zapewne kształtowała się pod wpływem tradycji.
Zupełnie czymś innym jest rogal świętomarciński traktowany jako profesjonalny wyrób cukierniczy, certyfikowany, spełniający standardy „Produktu o Chronionej Nazwie Pochodzenia w Unii Europejskiej". Nasz rogal jest jednym z 42 produktów, którym takie certyfikaty przyznano z terenu Polski. Ściśle określone parametry podają nawet dopuszczalną gramaturę takiego wyrobu. Poza białym makiem jest to tez aromat migdałowy czy posypka z orzechów.
Od kilku lat obserwuję ciekawą dyskusję, która odbywa się w Poznaniu w środowisku – nawijamy to – „alternatywnych” cukierni i piekarni. Za ich sprawą powstają „rogale poznańskie”, pieczone na maśle (a nie margarynie), bez dodatku sztucznych aromatów. To ciekawe zjawisko pokazuje, jak coś co wyrosło z tradycji ludowej, potem zostało w pewien sposób ograniczone certyfikatami, a teraz na powrót rogal stał się „ludowy”.
Czy z rogalami świętomarcińskimi zjedzony w dniu 11 listopada związane są jakieś wierzenia?
Jako takich wierzeń z rogalami nie ma, ale tutaj warto spojrzeć na tę tradycję w szerszym kontekście. Wypiekane w dniu obchodów św. Marcina według tradycji poznańskiej od końca XIX wieku były rozdawane ubogim. Ma to też związek z patronem tego dnia, który jako katolicki biskup rozdawał jałmużnę ubogim, starał się o nich dbać. Mogą zatem rogale być postrzegane jako symbol dzielenia się z tymi, którym w życiu układa się gorzej. Ciekawe natomiast są przysłowia związane z tym dniem, powszechnie znane z tradycji ludowej. Św. Marcin przedstawiany jest jako jadący na białym koniu, taka tez postać jest nam znana z corocznych parad. Natomiast przysłowie „św. Marcin na białym koniu jedzie” oznacza, iż od tego czasu spodziewać się możemy opadów śniegu.
Czytaj także: Prof. Jacek Sójka. Integracja i odrębność