Wersja graficzna

Prof. Radosław Fiedler. Nie(wywiad) Carlsona z Putinem

Prof. Radosław Fiedler

Nie(wywiad) Tuckera Carlsona z Putinem dowodzi jedynie arogancji i ignorancji. Putin chciał propagandzisty i go dostał. Gdyby Carlson był dziennikarzem, nie byłoby audiencji.  

 

Jakie były cele Putina i te jawne, i te ukryte?  Jednym z nich, jest wysłanie przekazu Trumpowi i jego wyborcom, że ma „ofertę pokojową”. Tucker nie dopytywał się o cenę tego pokoju. Po prostu uznał to za nieistotny szczegół. Poza tym, amerykańskiego gościa nie interesował los bombardowanych cywilów ukraińskich ani nie wspomniał o ponurej rocznicy agresywnej wojny trwającej już dwa lata, choć bardziej już od dekady. Nie chciał także usłyszeć o kolejnej z tysięcy tragedii, kilkanaście godzin po jego wyjeździe z Moskwy, po kolejnym bandyckim bombardowaniu Charkowa, matka kurczowo chroniąc dziecko nie zdoła go ocalić. Spłonęli żywcem.  

Po co Carlsonowi udzielanie głosu ofiarom? Jego odbiorcy wolą oglądać Putina.  Tenże cyniczny influencer nie lubi pracy w terenie i konfrontowania się z ludzkimi emocjami i dramatami. Zdecydowanie preferuje pomieszczenia zamknięte, usadowiwszy się wygodnie, także na kremlowskim krześle, cierpliwie czekał przez dwie bite godziny, bez zbytniego wiercenia się. W tej sytuacji, trafniejsze jest określenie „pożyteczny idiota”, a takich na kartach historii, niestety przewinęło się ich wielu. Jak niegdyś człowiek o wiele większym intelektualnym formacie, a także straszliwie pobłądził. Dramatopisarz George Bernard Shaw był zafascynowany Stalinem i jego wytworami, morderczymi kolektywizacją i industrializacją.  

 

W (nie)wywiadzie Putinowi udało się osiągnąć kolejny cel. Wyszedł nie tyle z izolacji, co bardziej medialnego niebytu. Zwrócił się nie tylko do prawicowych odbiorców USA, ale także do mieszkańców Globalnego Południa.  Doskonale zdaje sobie sprawę, że jednych i drugich nie interesuje historia tej części Europy, ani że jest agresorem.  Natomiast chcieli zobaczyć, że z Putina żaden krwawy dyktator, nie podnosił głosu, prawił spokojnie i monotonnie i chce pokoju. 

 

Celów Putina jest zapewne więcej, a wspomnę o jeszcze jednym.  Jak mniemam, ukrytą intencją Putina, i to też przemawia za wyborem Calrsona, Putin po cichu gra na Trumpa. Kalkuje, a ten niedawno kampanijnymi wypowiedziami  podważa wiarygodność kolektywnej obrony w NATO. Robił to już wcześniej, gdy był prezydentem. Putin zdaje się liczy na chaos i niekompetencję, wewnętrzne konflikty mogą spowodować, że Amerykanie zajmą się sami sobą. To będzie dobry czas dla rewizjonistów, gdy odstraszanie oparte na wiarygodnych sojuszach przestanie działać. 

 

Cele Carlsona są mniej wyrafinowane. Po utarcie swojego okienka w Fox News, dzięki wywiadowi z Putinem powrócił z rozmachem, zasięgi jego projektu eksplodowały i monetyzuje swoją globalną rozpoznawalność. Według pogłosek, ulubiony „dziennikarz” miał być typowany na wiceprezydenta. Był idealnym słuchaczem nudnego, pokrętnego i zafałszowanego wywodu Putina prawiącego o historii, groźnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Najpoważniej, po raz kolejny powtórzył formułę mołotowowskiej propagandy, że Polska nie pozostawiła Hitlerowi wyboru, tak go prowokowała i dostała z jego strony odpowiedź. Carlson spokojnie słuchał, nie polemizował z Putinem. Bardziej rzeczywista niż udawana ignorancja spowodowała,  że nie przerywał długich wywodów, także nieprawdziwości państwowości ukraińskiej.  

 

Działalność Carlsona wpisuje się w ogólny trend. Manipuluje się faktami, nie ma dociekliwości ani przyzwoitości. Liczy się show, manipulowanie informacją, podkręcanie emocji i szerzenie spiskowej teorii dziejów i granie na ostrą polaryzację. Odbiorca jest mało wymagający, dlatego wiecowy i populistyczny Trump jest znowu na wnoszącej fali.   Jest niemal pewniakiem po nominację partii republikańskiej.  Gdy był jeszcze prze ostatnie tygodnie prezydentem , zgodnie z politycznym rytuałem, zamiast pogratulować rywalowi zdobycia prezydentury, skutecznie przekonał swoich wyborców do bezpodstawnych oskarżeń o skradzionych wyborach i niecnych manipulacjach przy liczeniu głosów. Dla trumpistów szturm na Kapitol był nieznaczącym incydentem, a właściwie zwiedzaniem korytarzy pomieszczeń Kongresu, a człowiek bawół był ich miłym przewodnikiem. Trumpwi i jego akolitom udało się stworzyć alternatywną rzeczywistość.  

 

Mało prawdopodobne, że Sąd Najwyższy odwoła się do XIV poprawki, a ściślej jej sekcji trzeciej o insurekcji i zdyskwalifikuje Trumpa. Nie sądzę, że sędziowie się odważą. Zdaje się, że też nie chcą spontanicznego tłumu „zwiedzających”.  

 

Kilka dni temu premier Donald Tusk w tweecie skrytykował republikańskich kongresmenów za opieszałość w zatwierdzaniu pakietu pomocy dla Ukrainy. Jak ujął, że taka postawa jest niezgodna z dziedzictwem Reagana. Tweet spotkał się z reakcją co najmniej kilku republikańskich senatorów – dali mu drugi i trzecie życie.  Wykorzystali ten wpis, raczej wbrew intencji jego autora. Padły szykany za wtrącalstwo we wewnętrzne sprawy USA i gdy „płonie granica” nie można ponaglać ustawodawców i niech sobie „polski premier” zabierze 7 milionów migrantów. Tweet już zszedł z afisza, a premier Tusk jako były przewodniczący Rady Unii Europejskiej  jest rozpoznawalny także w USA. To też stwarza pewne szanse. 

 

Trump mimo wielu niekorzystnych i chaotycznych działań, łącznie z próbą demontażu NATO, podejmował decyzje także korzystne dla interesu Polski. Wyraził zgodę na stałą amerykańską obecność i sensowne umocnienie flanki wschodniej NATO. Ponadto, gdy Nordstream II był już prawie technicznie gotowy do uruchomienia, Trump nałożył na tę inwestycję  sankcje blokując jego uruchomienie. 

 

Prawdopodobna, druga kadencja Trumpa będzie niemałym wyzwaniem dla Unii Europejskiej, dla stosunków transatlantyckich, samego NATO i dla Polski i chyba dla demokracji w USA. Administracja raczej będzie zmieniać priorytety zaangażowania.  Otoczenie i sam Trump nie chcą jak mawiają trwonić zasobów na rozwiązywanie kryzysów za innych. Wygląda na to, że te główne zasoby i środki przez Trumpa skierowane zostaną na  rywalizację i nową wojnę handlową z  Chinami.  

 

Jakie są wnioski dla Polski? Raczej politycy nie powinni dawać Trumpowi do rozumienia, że jest arogantem i jego wyborcy słabo rozgarnięci. Obrażanie tumpistów z Trumpem na czele jedynie zaogni relacje z USA i trzeba mieć świadomość, że raczej Trump długo pielęgnuje urazy. Jest narcystyczny i bezkrytyczny wobec siebie. Skoro nie można wybierać u nas prezydenta USA, należy starać się prowadzić taką politykę, by wpisać się w strategię USA i by nasz region nie wypadł z priorytetów Waszyngtonu. Najpierw trzeba dotrzeć do otoczenia i do samego Trump, co na pewno nie jest łatwym zadaniem. 

 

Bezpieczeństwo RP nakazuje podjęcie takich działań i to wielokrotnie wbrew osobistym ocenom sympatiom. Choć niej jest jeszcze przesądzone zwycięstwo Trumpa. Jest coraz bardziej prawdopodobne, przynajmniej w tej chwili.   

Prof. Andrzej Sakson. Mazur żył w dwóch światach

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.