Wersja graficzna

Prof. UAM Maksymilian Stanulewicz. Sądy „tajemnego państwa”

Prof. UAM Maksymilian Stanulewicz, fot. Władysław Gardasz
Prof. UAM Maksymilian Stanulewicz, fot. Władysław Gardasz

160 lat temu upadało powstanie styczniowe, jednocześnie kończyło swój żywot państwo podziemne, a właściwie powstańcze struktury administracyjne. Sądownictwo było ich częścią, ale nic nie było proste. Sędziowie potrafili orzekać w sądach zaborcy, a chwilę później w sądach powstańczych. O tej dwoistości, ale nie tylko, rozmawiamy ze znawcą tematu, prof. UAM Maksymilianem Stanulewiczem z Zakładu Badań nad Ustrojem Państwa.

 

Powstanie styczniowe powołało do życia struktury administracyjne państwa podziemnego. Jednym z ich elementów było sądownictwo – jak było zorganizowane?

– Sądownictwo powstańcze podzielone było na dwa piony: cywilny i wojskowy. Jednak twórcy powstania ni- gdy nie zakładali, że ten system będzie trwał dłużej niż powstanie. Po jego zwycięstwie miały zostać zbudowane nowe struktury sądownictwa. Krótko mówiąc, miało to służyć wywalczeniu niepodległości. Bez wątpienia to, co stało przed sądownictwem powstańczym, to była budo- wa państwa republikańskiego, rozumianego jako dobro wspólne, z organami wyłanianymi w trakcie wyborów czy ewentualnie desygnacji przez wybrane przez społeczeństwo organy. Było ono realizacją idei zawartych w fundamentalnych aktach powstania. Najważniejsze nie były, paradoksalnie, dekrety powstańcze z 23.01.1863, ale uważany dzisiaj za nieformalny akt konstytucyjny Statut Organizacji Narodowej z lipca 1862. Na jego podstawie wszystkie małe organizacje spiskowe połączyły się w jedną, a jednocześnie akt ten legitymizował działalność organów państwa podziemnego. W gronie samych przywódców powstania nie było jednak zgody, czemu sądownictwo ma służyć, bo nie było zgody, jak powstanie przeprowadzić. Wszyscy pamiętają o podziale na białych i czerwonych. Próbuje się pokazywać, że była to rozgrywka polityczna, mająca aspekty społeczne, będąca wyrazem stosunku obu grup do uwłaszczenia. Ale to tylko część prawdy. W rzeczywistości chodziło o coś innego, co zawsze było obecne w polskim „libero conspiro”, a mianowicie: czy jesteśmy w stanie zwyciężyć sami, czy musimy liczyć na pomoc innych. Biali, czyli przedstawiciele bardziej umiarkowanej części społeczeństwa, niektórzy powiedzą: konserwatywnej, mówili „czekajmy na konflikt mocarstw, a do tego czasu, nawet jeśli powstanie już wybuchło, to niech to będzie tylko demonstracją zbrojną”. Celem białych było sparaliżowanie działań mocarstwa zaborczego, jakim jest Rosja. Pomóc miało w tym stworzenie alternatywnych struktur państwowych i sądowniczych. Była to koncepcja, którą opracował Wielkopolanin, Agaton Giller, aktywny już w czasie poznańskiej Wiosny Ludów w 1848 roku. Koncepcja „tajemnego państwa” mówiła o powstaniu ośrodka kierowniczego rozrastającego się na obszar całego Królestwa Polskiego, cieszącego się coraz większym autorytetem, który „wypycha” struktury administracji zaborczej – społeczeństwo przestaje słuchać zaborcy, a zaczyna władz powstańczych. Władza zaborcza traci w ten sposób skuteczność. Była to koncepcja jednak bardzo idealistyczna.

 

Jak przez powstańcze władze sądownicze był rozumiany republikanizm?

Musimy pamiętać o jednej zasadniczej rzeczy. Powstanie styczniowe wybuchło w społeczeństwie jeszcze feudalnym, a w Królestwie chłopi odwracali się od powstania. Poję cie rzeczy wspólnej, respubliki, czegoś, co łączy wszystkich, było już w założeniu niezwykle idealistyczne. Uznawano, że w przypadku chłopów istnieje możliwość zachęcenia ich do budowy wspólnego państwa poprzez to, że dostaną ziemię i uwierzą w dobre intencje rządu, zaś posiadający ustąpią trochę miejsca i włączą chłopów do wspólnie sprawujących władzę. Jednym z najważniejszych elementów myśli powstańczej była idea uwłaszczenia, której rząd powstańczy nie zdołał wprowadzić w życie, a zrobił to car. W konsekwencji dopiero po powstaniu rozpoczęła się budowa nowoczesnego społeczeństwa.

 

 Czy istniały pomysły na utworzenie wybieralnych struktur republikańskich?

Największym paradoksem było to, że o charakterze, przebiegu, celach powstania nie decydowały organy wybieralne, tylko ludzie, którzy samych siebie uznali za godnych, by narodowi mówić, co ma robić. Rząd Narodowy oraz cała struktura powstańcza cieszyły się poważaniem, ale to nie były organy demokratyczne, reprezentacyjne. Fakt, że ktoś głosi hasła równościowe, nie oznacza jeszcze, że rządzi w sposób demokratyczny. Mówiono o potrzebie zwołania w przyszłości Sejmu, mówiono o potrzebie samorządu wiejskiego, ale to wszystko odkładano na po powstaniu. Należy również pamiętać, że powstanie styczniowe nie jest zwrócone w przeszłość, tylko ku przyszłości. Ono nie mówiło „odbudujmy to, co już było”, jak powstania listopadowe czy kościuszkowskie, mówiło „budujemy nową przyszłość”.

 

 I nową przyszłość zaczął budować car, który uwłaszczył chłopów…

Wcześniej car specjalnie nie dokonał reformy uwłaszczeniowej na terenach Królestwa Polskiego, a tylko na terenach imperium. Prawdopodobnie chodziło o sprowokowanie konfliktu szlachecko-chłopskiego, buntu przeciwko szlachcie, która nie chce się zgodzić na to, aby dobry car dał ziemię chłopom. Manifest powstańczy, który ogłaszał uwłaszczenie chłopów, miał poważny feler: nie wprowadzał uwłaszczenia bezwzględnie dla wszystkich. Ziemię mogli dostać posesjonaci, a wyłączał cały szereg biedoty wiejskiej: komorników, parobków, najmitów itd. Zawierał co prawda, nawiązującą do Uniwersału połanieckiego Kościuszki, możliwość ominięcia tego przepisu, jeśli mężczyźni z tych grup zaciągnęliby się do armii powstańczej. Jednak to był już archaizm, car w swej reformie poszedł o wiele dalej. Manifest był mniej radykalny niż, zapomniany już dzisiaj, manifest rządu tymczasowego Jana Tyssowskiego, dyktatora powstania krakowskiego z 1846 roku, który zawierał dekla- rację powszechnego uwłaszczenia dla wszystkich. Paradoks powstania polegał jeszcze na tym, że odniosło ono pewien sukces w ramach reformy uwłaszczeniowej. Reforma cara w guberniach zewnętrznych i Królestwie Polskim przebiegła inaczej niż w Rosji. Jednak nadziały ziemi przeprowadzali urzędnicy carscy, którzy potraktowali reformę jako kolejny etap represji powstańczych.

 

Wróćmy do sądów powstańczych – jaka była ich skuteczność?

– To nie było sądownictwo cywilne w rozumieniu dzisiejszym. Pamiętajmy, że sądownictwo zaborcze działało cały czas bez przeszkód, a orzekali w nim również polscy sędziowie. Rząd narodowy w ogóle nie zajmował się typowymi sprawami cywil- nymi, pozostawiał to sądownictwu powszechnemu. Za sprawy cywilne uznawano podczas powstania te, które dzisiaj nazwali- byśmy zdradą stanu, nie chodziło więc o kategorię spraw, tylko o kategorię podsądnych. Było to właściwie sądownictwo karne realizowane wobec osób cywilnych, ale nie wobec wszystkich, bo zwykłe przestępstwo podlegało sądownictwu Królestwa Polskiego, tylko wobec osób, które były członkami Organizacji Narodowej, osób zaprzysiężonych, ale nie walczących w polu. Kiedy w czerwcu 1863 roku władzę w rządzie narodowym przejęli tzw. czerwoni prawnicy, starali się wprowadzić model jakobiński, czyli sądów doraźnych, a tak naprawdę chodziło o walkę z opozycją wewnętrzną. I zorganizowali takie dwuinstancyjne sądownictwo. Mamy w nim do czynienia z najkrótszym w dziejach prawodawstwa polskiego aktem prawnym, liczącym cztery artykuły, które są jednocześnie kodeksem karnym, kodeksem postępowania karnego i kodeksem karnym wykonawczym. Zachowała się dokumentacja władz centralnych rządu narodowego, wiemy więc, w których miastach trybunały funkcjonowały, wiemy, że były dwuinstancyjne, wiemy, że orzekali w nich zawodowi sędziowie, którzy jednocześnie występowali w sądach oficjalnych. Często dosłownie schodzili do podziemia, jak choćby w trybunale rewolucyjnym warszawskim, który mieścił się w podziemiach zaborczego sądu apelacyjnego. 

 

Czy sądownictwo powstania styczniowego w jakiś sposób oddziaływało na późniejsze polskie sądownictwo? 

– Praktycznie nie. Nie było żadnych inspiracji instytucjonalnych. Ale jeśli chodzi o struktury organizacyjne Tajemnego Państwa Polskiego, już tak. Strukturami, które czerpały z powstania styczniowego, była w pierwszej kolejności Polska Organizacja Wojskowa. Sądownictwo powstańcze jako takie nie mogło być żadną inspiracją. Kiedy próbowano rekonstruować sądownic- two karne wojskowe na potrzeby legionów polskich, to nie sięgano do powstania styczniowego, tylko do nowoczesnego ustawodawstwa pruskiego, austriackiego, czasami nawet do ustawodawstwa Królestwa Polskiego. 

 

zob. też Prof. Mikołaj Lewandowski. Na UAM o granty walczymy razem!

 

 

Nauka Wydział Prawa i Administracji

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.