Wersja graficzna

Dr Maria Porzucek-Miśkiewicz. Nauczanie jako sztuka

Fot. archiwum autora
Fot. archiwum autora

Nie ma recepty na to, by być doskonałym dydaktykiem. Podejście do tematu będzie odmienne u różnych wykładających, jak i u każdego słuchacza.

Choć programy studiów ściśle pedagogicznych oraz pozostałych kierunków z blokami przygotowania pedagogicznego zakładają realizację ważnych kwestii, to efekt końcowy zdaje się zależeć od połączenia wielu czynników. Gdyby za wysokimi średnimi w indeksie czy systemie USOS, wzorowo zaliczonymi praktykami w szkołach i placówkach oświatowych oraz pięknie obronionymi pracami dyplomowymi szli tylko nauczyciele - mistrzowie, to być może wszyscy by kochali szkołę, a wiemy, że niestety tak nie jest. Lubię, gdy w jednym rzędzie z solidnym warsztatem pedagogicznym stoi pasja, gdy po obu stronach katedry czuć, że kochasz ludzi i to, co robisz. Pragnę kształcenia ze wznoszeniem mostów, tworzeniem relacji, bez wysokich podestów i wszechwiedzącego tonu.

Blisko mi do myślenia o nauczaniu jako sztuce. To jak malowanie obrazu. Jak mawiał mój nauczyciel akademicki, prof. Kazimierz Denek: „musisz włożyć serce, nie wszystko da się załatwić formułkami, bo zmarnujesz swoją pracę, swoich uczniów i samego siebie”. Moim ulubioną aktywnością w pracy jest słuchanie. Bagaż z tym, czego nauczyłam się od moich uczniów, nieustannie się powiększa. Młodzi ludzie potrzebują przestrzeni, w której mogą bez skrępowania wyrażać siebie. Między wierszami zachęcam do odkrywania siebie. Często wykraczam poza treści programowe, bo jestem żywo zainteresowana człowiekiem. Czerpię inspirację i pozytywną energię od osób, które kształcę … dzięki temu mam jeszcze więcej do rozdania. Cieszę się, gdy uczniowie są lepsi, mądrzejsi ode mnie. Nie miewam problemów z przyznaniem się, że czegoś nie wiem, nie rozumiem.

W zawodzie nauczycielskim niezwykłe wydaje mi się to, że nie jest on ani powtarzalny, ani przewidywalny. Tak naprawdę nie wiemy, co wydarzy się za chwilę, nawet z perfekcyjnym konspektem zajęć w ręku. Zmieniają się sytuacje, osoby i nawet my w kolejnych semestrach przechodzimy metamorfozy mentalne. Elastyczność i otwartość są ważne dlatego, że nierzadko wychodzimy poza własne ograniczenia. W nauczycielach od zawsze podziwiam też to, że nieustannie doskonalą swój warsztat.

Myślę, że sukces - jakim dla mnie jest Nagroda Praeceptor Laureatus - udało mi się osiągnąć głównie dzięki empatii, autentyczności, entuzjazmowi i optymizmowi.

zob. też.

 

Nauka Wydział Studiów Edukacyjnych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.