Wersja kontrastowa

Rośliny – dodaj do ulubionych

Fot. Adrian Wykrota
Fot. Adrian Wykrota

 

Na stronach internetowych znaleźć można taki mem, ma on kilka wariantów, idea jest taka sama: dwa zestawione ze sobą zdjęcia pokazujące sytuację przed i po pandemii. Lubię ten, w  którym na drugim zdjęciu widnieje mieszkanie w całości wypełnione roślinami.   

Spośród dostępnych w trakcie pandemii form relaksu to właśnie hodowla roślin przeżywała i nadal przeżywa swój renesans. Na specjalnych, sprofilowanych grupach facebookowych znaleźć można setki wpisów, w których użytkownicy dzielą się fotografiami ulubionych roślin, wymieniają uwagi na temat ich hodowli, w końcu też licytują się co do liczby posiadanych egzemplarzy. Jeśli im wierzyć, polskie domy zapełniły się monsterami, filodendronami, kalateami i fikusami. 

- Pandemia sprawiała - mówi psycholog dr Dariusz Drążkowski - że społeczne wyznaczniki bycia modnym, atrakcyjnym społecznie przeniosły się z ulic do domów. Ludzie zaczęli budować swoją atrakcyjność społeczną nie jak dotąd przez to, co robili na zewnątrz: zwiedzając ciekawe miejsca, a potem publikując zdjęcia w mediach społecznościowych, ale przez to, co wydarzyło się w ich domu. Są też inne aspekty, które mogły zadecydować o rosnącej modzie na rośliny doniczkowe: jest to potrzeba kontaktu z przyrodą. 

Kupno rośliny wydaje się najłatwiejszą formą zaspokojenia tej potrzeby oraz zmiany wyglądu swojego otoczenia. Potem może pojawić się impuls, aby taką zmianą podzielić się ze znajomymi. A stąd już krok do mody. Psychologia społeczna zna kilka mechanizmów towarzyszących powstawaniu mody, jednym z nich jest efekt owczego pędu. Konsumenci nabywają pewne dobra tylko dlatego, że robią to inni. Wynika to z chęci naśladowania osób, z którymi chcą się utożsamiać. Dodatkowo, jak zauważa dr Drążkowski, mamy do czynienia z bardziej wyraźnymi wyznacznikami atrakcyjności społecznej niż było to przed epoką mediów społecznościowych, wszystko jest szybsze i bardziej zobiektywizowane, bo oceniane liczbą lajków pod wpisem. Media społecznościowe poprzez algorytmy przyspieszają te procesy i je  intensyfikują.   

Pod koniec kwietnia w sieci Biedronka pojawiła się nowa dostawa roślin, wśród nich kilka odmian kalatei w wyjątkowo korzystnej cenie. Na facebookowych grupach sprzedażowych przez kolejne dwa dni panował wzmożony ruch. Z całej Polski płynęły komunikaty, gdzie jeszcze dostępne są rośliny. Ci, którym udało się je „upolować” , publikowali zdjęcia 3-4 doniczek upakowanych w wózkach dziecięcych, foliowych siatkach czy już pięknie wyeksponowanych w domu. Tym, którzy nie mieli tyle szczęścia, pozostawały komentarze, zresztą nie pozbawione prawdy, że to rośliny trudne w uprawie, mające specyficzne wymagania. 

Pandemia wymusiła zmiany na rynku ogrodniczym. To, co wcześniej dostępne było w centrach ogrodniczych lub sklepach, dziś możemy kupić przez Internet. Już pobieżny przegląd popularnych stron internetowych może przyprawić o zawrót głowy. Dostępne są niezliczone gadżety przydatne do uprawy roślin, a więc specjalne mieszanki podłoży dla konkretnych gatunków kwiatów, nawozy, olejki, lampy i nawilżacze powietrza. W mediach społecznościowych funkcjonują grupy skupione wokół określonych gatunków  roślin. Znaleźć na nich można nie tylko porady o uprawie, ale też  oferty sprzedaży najbardziej pożądanych odmian.  Internet zaczął też wyznaczać trendy tego, co jest obecnie modne. 

- Zainteresowanie roślinami jest wysokie i stale rośnie - mówi Ewa Robak ze sklepu „Sekrety roślin”. Zgłasza się do nas sporo młodych ludzi, którzy deklarują, że rozpoczynają swoją przygodę z kwiatami i proszą o poradę, od czego zacząć. Dobrze sprzedają się u nas rośliny o kolorowych liściach. np. Maranta leuconeura „Fascinator Tricolor”. Popyt jest także na rośliny łatwe w utrzymaniu np. sansewierie i zamiokulkasy. Osobną kategorią są rośliny modne, takie jak monstery i kalatee  – na nie jest niesłabnący popyt - wylicza.  

- Obserwujemy modę na rośliny o pstrych liściach – dodaje dr Piotr Czuchaj z Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Obserwując blogi i strony internetowe poświęcone urządzaniu wnętrz widzimy, że młodzi ludzie szukają do swoich domów roślin o kolorowych liściach z ciekawym pokrojem. Króluje oczywiście monstera w wersji „Variegata” i „Thai Constellation”. Modne są też odmiany filodendronów z grupy Princess: pink, orange, white oraz kalatea,  również w wielu odmianach.   

Fot. Adrian Wykrota

O zawrotnej karierze monstery zadecydował przypadek. Jak głosi anegdota, jednego roku pewien holenderski ogrodnik wyprodukował in vitro za dużo egzemplarzy monstery dziurawej. Aby je sprzedać, skorzystał z pomocy agencji reklamowej. Efekt tej kampanii przerósł wszelkie oczekiwania. Monstera od kilku sezonów stanowi  must have każdego modnie urządzonego pomieszczenia. Wśród tych trendów szczególne miejsce zajmuje odmiana „Variegata”.  

Ceny za tę monsterę są od kilku sezonów wysokie i nie zanosi się, aby miało się to zmienić. Egzemplarz, który dodatkowo ma liście w układzie  tzw. half moon, czyli w połowie zielone a w połowie białe - to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych, a kolekcjonerskie odmiany tej rośliny w wersji o pstrych liściach mogą kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych.   

Wariegacja to inaczej mozaikowatość fenotypowa, zjawisko występowania sektorów o odmiennych barwach w obrębie tkanki roślin. Mogą to być np. kontrastujące kolory w kwiatach lub albinotyczne przebarwienia na liściach. Za taką zmienność odpowiada infekcja wirusowa lub wada genetyczna. W przypadku roślin, które obecnie sprzedaje się, jest to efekt uzyskiwany celowo.  

W świecie roślin wariegacje istnieją tak długo, jak długo istnieje ogrodnictwo ozdobne – tłumaczy botanik prof. Tomasz Wyka. -  Pierwsze takie historyczne zapisy mamy w odniesieniu do tulipanów z XVII wieku. Wówczas w Holandii panowała moda na kolekcjonowanie tulipanów i wśród tych form, którymi handlowano, pojawiły się okazy zawirusowane. Wirus ten dawał ciekawe wzory na płatkach: smugi i pasemka o odmiennych kolorach. Tulipany te osiągały zawrotne ceny. Ludzie potrafili zapłacić za nie kwotę, która była równowartością krowy albo tony zboża. To były zdecydowanie rośliny kolekcjonerskie, a nawet inwestorskie.    

Z czasem jednak, w miarę rozmnażania w szkółkach, takie modne rośliny tanieją i stają się bardziej dostępne. Jako przykład prof. Wyka podaje historię ze świata kaktusów. Kilkadziesiąt lat temu odkryto w Meksyku dwa nowe gatunki tej rośliny. Jako że kaktusy te rzadko występowały w naturze, były chronione, nie wolno było nimi handlować bez zezwolenia. Nie zniechęciło to jednak handlarzy z Europy, którzy organizowali specjalne wyprawy, aby pozyskać cenne egzemplarze. Przemyt opłacał się do momentu, w którym kaktusy zaczęto rozmnażać w szkółkach komercyjnych. Dzisiaj możemy je kupić bez problemu za kilkanaście dolarów. 

Jak mówi dr Czuchaj, w przypadku monstery „Variegata” nie można liczyć na podobny scenariusz. To, co obecnie jest dostępne na rynku, to mutacje spontaniczne, które powstały w wyniku pozyskiwania nowych odmian. Nie da się ich powtórzyć przez rozmnażanie in vitro. Aby pozyskać kolejny egzemplarz takiej pstrej monstery musimy pobrać sadzonkę z rośliny matecznej, a następne ją ukorzenić. Co gorsza, wzrost rośliny uprawianej w ten sposób jest powolny. Nawet starsze okazy w ciągu roku są w stanie wytworzyć jedynie 3 do 5 liści, z których jesteśmy w stanie wyprowadzić sadzonki. To niestety przekłada się na wysoką cenę tych roślin.  

W związku z tym każdy fragment rośliny jest na wagę złota. W grupach sprzedażowych dostępne są tzw. „ogryzki” a więc pojedyncze liście czy wręcz fragmenty łodygi z aktywnym oczkiem. Również na nie jest spore zapotrzebowanie, chociaż szanse na wyhodowanie z nich rośliny - niepewne. Co gorsza, jak mówi dr Czuchaj, wariegacja nie jest też cechą w 100% stałą. Może okazać się, że w którymś momencie, przy bardzo dobrych warunkach uprawowych, roślina wróci do cech gatunku, czyli plamistość zniknie.  

Moda na wariegacje przenosi się też na inne rośliny. Na Allegro dostępne są też inne gatunki roślin w wersji z białymi plamami na liściach: hoya, syngonium, maranta. Wszystkie one znakomicie się sprzedają. - Skrzydłokwiat – jego pierwsze odmiany o pstrych liściach pojawiły się jakieś 15 lat temu, wtedy jednak nie zdobyły zainteresowania – mówi dr Czuchaj. - Podobnie zresztą jak w przypadku figowca sprężystego, jego odmiany o pstrych liściach znane są od wielu lat – jednak nigdy nie osiągnęły ceny monstery. Być może wiąże się to z faktem, że figowce w tej odmianie możemy rozmnożyć  in vitro.  

Zdaniem dr. Drążkowskiego mody rządzą się swoimi prawami: nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będą się rozwijać. To jest przypadek lodów Ekipa czy „fidget spinnera”. Nikt nie wie, kto zapoczątkował tę modę i dlaczego tak szybko się ona przyjęła. To zachowanie można też zinterpretować na gruncie postmodernizmu. Prof. Zygmunt Bauman zapewne posłużyłby się metaforą społeczeństwa jako roju pszczół. W jego narracji rój pszczół nie ma struktury, organizacji społecznej, nie ma też liderów, jeśli jedna z pszczół zmieni kierunek lotu, pozostałe lecą za nią. - Mody zapoczątkowane w ten sposób zaczynają się nagle, nie wiadomo dlaczego i równie szybko kończą – dodaje Drążkowski. 

Dr Czuchaj wzmożone zainteresowanie roślinami tłumaczy większą świadomością proekologiczną. - Chcemy otaczać się roślinami, wiemy, że mają one wpływ na nasze zdrowie, sprawiają, że mamy lepsze samopoczucie. To ma duże znaczenie, zwłaszcza w odniesieniu do osób starszych. Fakt, że muszą dbać o rośliny: podlewać, nawozić… sprawia, że nie tylko czują się bardziej potrzebne, ale też szczęśliwsze w momencie, gdy roślina odwdzięczy się im kwiatem czy nowym liściem.   

Terapia ogrodem czy hortiterapia to specjalny kierunek studiów uruchomiony na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Studenci poznają tam pozytywne aspekty obcowania z roślinami, przydatne zwłaszcza w leczeniu stanów lękowych czy depresji. Nie jest przecież tajemnicą, że kontakt z naturą może wpływać na nas kojąco…. 

Wydarzenia Ogólnouniwersyteckie

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.