Wersja kontrastowa

16 minut ciszy, które zmienia Serbię

Relacja z protestów studenckich w Belgradzie. Kwiecień 2025 Fot. Joanna Morawska
Relacja z protestów studenckich w Belgradzie. Kwiecień 2025 Fot. Joanna Morawska
dr Joanna Morawska

Prosto z Belgradu. Korespondencja z protestów studenckich. Kwiecień 2025

Przyjechałam do Belgradu 29 marca z intencją przeprowadzenia rozmów ze studentami i moimi przyjaciółmi, którzy pracują na Uniwersytecie. Odwiedzam Belgrad od 2008 roku, mówię po serbsku, mam tam wspaniałych przyjaciół, a także partnerów zawodowych. Przez te prawie 17 lat przeprowadziłam wiele rozmów, obserwowałam zmiany, czytałam i starałam się zrozumieć ten kraj i ich mieszkańców.

Zaraz pierwszego dnia rozmawiam z przyjaciółką Tatjaną Verbić, profesorem chemii. Odkąd pamiętam, najważniejsze wspomnienia i momenty w życiu, którą ją ukształtowały są związane z wydarzeniami politycznymi w tym kraju. Nie będę wracać do czasu wojny w latach 1991-1995, która odcisnęła ogromne piętno na wszystkich krajach byłej Jugosławii i jej konsekwencje wiszą do dzisiaj nad nimi jak czarna chmura, tak jakby burza była blisko.

Joanna Morawska: Tatjana, mam wrażenie, że to co się dzieje teraz jest dla Ciebie kolejnym przełomowym momentem, jednak innym. Wytłumacz proszę.

Tatjana Verbić: Niestety protesty w Serbii towarzyszą nam od dekad. Dla mnie najważniejsze to te, które trwały od 22 listopada 1996 do 27 stycznia 1997 roku. Byłam już wtedy studentką. Nie wchodząc w szczegóły, protestowaliśmy przeciwko Slobodanowi Miloševiciowi, a za wolnością wyborów, demokracją, prawdą. To był piękny czas, ale nie przyniósł zmiany systemu głównie dlatego, że partie opozycyjne nie mogły się porozumieć. Kolejne wielkie protesty to rok 1999, kiedy niemal cały naród zjednoczył się przeciwko bombardowaniom Serbii (wtedy jeszcze Jugosławia) przez NATO w związku z konfliktem w Kosowie. Wtedy protestowaliśmy też przeciw Europie, czy też skracając przeciwko polityce zachodnich państw. Potem kryzys w 2003 r. po zabójstwie pro-demokratycznego premiera Zorana Đinđić’a. Myślę, że kolejny ważnym moment to ten sprzed dwóch lat (3 i 4 maja 2023 r.), kiedy w strzelaninach  w dwóch szkołach zginęło kilkanaście osób, w większości dzieci i młodzież i nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Mogłabym tak dużo wymieniać. Do tego kłamiąca i manipulująca telewizja, powszechna korupcja, kłamstwa, trudna sytuacja finansowa, problemy z imigracją, i kompletnie niezrozumiałe dla mieszkańców inwestycje budowlane….Władza w naszym kraju nie funkcjonuje po prostu.

…………………………………

Dla wyjaśnienia kontekstu: 1 listopada 2024 r. zawaliła się część Dworca Kolejowego w Nowym Sadzie, jednym z ważniejszych serbskich miast. W wypadku tym zginęło 15 osób, 16 ofiara, 18 letni chłopiec zmarł pod koniec marca po ponad 4 miesiącach przebywania w śpiączce. Katastrofa budowlana była o tyle istotna, że zawaliła się część dachu, która kilka tygodni wcześniej została oddana do użytkowania po renowacji. Zatem pojawiło się pytanie, jak to możliwe, że budynek, który został niedawno udostępniony po prostu się zawala? Remont był powiązany z chińską firmą, ale do końca nie było jasne kto i jak nadzorował kontrakt budowalny, odbiór techniczny. Dla obywateli Serbii jest to symboliczny wypadek, który pokazuje, że władza nie dba o bezpieczeństwo mieszkańców, uprzywilejowani są tylko Ci powiązani z rządzącą od 12 lat  Serbską Partią Postępową obecnego prezydenta Aleksandra Vućića. Młodzi ludzie nie widzą dla siebie przyszłości w tym kraju, w którym wykształcenie wyższe można „kupić”, a jeśli nie jesteś powiązany z rządzącymi to nie masz szans na dobrą pracę, masowo więc wyjeżdżają.

I wtedy zaczęła się gra władzy ze społeczeństwem „w kotka i myszkę”. Najpierw powiedziano, że zawaliła się stara część dworca, potem że wszystko pod kątem formalnym i technicznym było w porządku, nie szukano odpowiedzialnych (i do tej pory tego nie zrobiono), chciano wszystko jak zawsze przykryć kłamliwą propagandą. Dodatkowo pierwsi protestujący zostali pobici lub aresztowani. Żeby uspokoić nastroje zdymisjonowano premiera, ale tylko „na papierze”, ponieważ de facto nie oddal władzy i nadal sprawuje tę funkcję. I to już była ta kropla goryczy, która przelała kielich. I ku zaskoczeniu starszej generacji głos zabrali młodzi, studenci, pokolenie dwudziestolatków, które miało 8 lat, gdy władzę zaczęła sprawować obecnie rządząca partia i jej lider. Fala świeżości, nowej energii, innego myślenia, solidarności ogarnęła powoli wszystkie uniwersytety w kraju, które od listopada/grudnia nie pracują i są zamknięte. Mogą w nich przebywać jedynie studenci i pracownicy. Ten nowy sposób protestowania i organizowania, o czym później, zrobił tak wielkie wrażenie na mieszkańcach Serbii, że powoli zaczęli się przyłączać inni. Pierwsi byli nauczyciele akademiccy, potem prawnicy, nauczyciele, rolnicy, nawet weterani wojenni i motocykliści (którzy ochraniali studentów jeżdżąc wokół). W marcu 2025 r. protest popiera ponad 80% społeczeństwa. W największych protestach zgromadzało się ponad 350 tys. ludzi. Do tego regularnie odbywają się mniejsze zgromadzenia we wszystkich większych miastach.

Studentom w dosłownym sensie przedstawiono ideę „mówienia prawdy każdej osobie”, ponieważ nie mieli możliwości uzyskania rzetelnych informacji z powodu rządowych mediów i propagandy. Przemierzali oni wiele kilometrów pieszo – z miast do małych wiosek – gdzie byli witani przez lokalnych mieszkańców jako „ci, którzy niosą wolność i demokrację, walczący z korupcją”… Niektórzy studenci pokonali pieszo ponad 100 km.

Co jest zatem tak innego, tak wyjątkowego  w tym trwającym już ponad 5 miesięcy ruchu?

Chcę zrozumieć ten fenomen, dlatego proszę o spotkanie ze studentami. Nie jest to proste, ponieważ ruch studencki działa w bardzo transparentny i przejrzysty sposób.  Nie ma oficjalnego lidera, nie szukają poparcia w konkretnej partii politycznej. Zatem zgodę na rozmowę ze mną musi podjąć tzw. plenum. Dostaję informację, że w poniedziałek 31 marca mogę rozmawiać. Udaję się do Wydziału Chemii Uniwersytetu w Belgradzie, w samy centrum miasta, blisko Placu Wolności (dawny Trg Republike) i naprzeciwko rektoratu. To tam codziennie od 5 miesięcy w godzinach 11.52-12.07 blokowana jest ulica i studenci zbierają się aby totalną ciszą uczcić pamięć zmarłych w katastrofie. Od kilku dni jest to 16 minut ciszy. Na początku odczytywane są imiona i nazwiska ofiar, a następnie tłum zamiera. Jestem w Belgradzie w dość burzliwym okresie, ponieważ dzień wcześniej podczas demonstracji w mieście Niš została zaatakowana nożem dziekan Wydziału Filozoficznego. Napastniczka, starsza kobieta skaleczyła ja w rękę i następnie groziła, że obleje ją kwasem. Po szybkiej interwencji mieszkańców została zabrana przez policję i zatrzymana na 48 godzin. Wg studentów to efekt kłamliwej propagandy mediów, które nazywają studentów terrorystami i antagonizują społeczeństwo.  Ponadto, podczas wielkiej demonstracji w dniu 15 marca wobec protestujących użyto pocisku sonicznego (sonic missile/bomb). Tego rodzaju broń jest zakazana w Europie i działa na zasadzie uderzenia fali dźwiękowej, która może uszkodzić system nerwowy, słuch, wywołać atak paniki i niepokoju. Zdjęcia wyraźnie pokazują, jak nagle tłum krzyczy i pada na ziemię. Świadkowie, którzy tego doświadczyli, mówią, ze mieli wrażenie, że albo nadjeżdża z ogromną prędkością samochód, albo nisko lecący samolot. Ponad 140 osób trafiło do szpitali z prośbą o pomoc. Wrażenie wśród protestujących, że to mógł być samochód nie jest przypadkowe, ponieważ zdarzyły się już podobne incydenty, podczas których studenci zostali poszkodowani, mieli połamane kości czaski, ręce, nogi. I znowu władza zaczęła grę. Najpierw powiedziano, że nie posiada takich pocisków, kolejnego dnia, że owszem, ale nie są gotowe do użycia, a następnie, że były zainstalowane, ale nie użyte.

W poniedziałek 31 marca uczestniczę w 16 minutach ciszy i następnie udaję się na spotkanie z przedstawicielami strajku do ich siedziby na wydziale. Jestem bardzo wzruszona i szczęśliwa. Rozmawiamy częściowo po angielsku, częściowo po serbsku, w zależności od kontekstu, bo gra słów jest tu istotna. To kolejny piękny fenomen tego protestu. Studenci wymyślili wiele haseł, które stały się także mottem przewodnim tego ruchu. Widać to na ulicach w postaci transparentów, ale także różnych przypinek. Ja sama dostaję LUCKY SZTRAJK (szczęśliwy strajk jak znana marka papierosów) oraz z symbolem „nowego” związku chemicznego Bl od „BLOKADIJUM” czyli blokada. Kreatywność i pomysły studentów naprawdę zaskakują.

Rozmowę zaczynam od podziękowań za zgodę na tą rozmowę. Spotykamy się w dużej auli, pełnej transparentów, materiałów, jedzenia. Studenci wydziału chemii niestety nie mogą spać w budynku tak jak to ma miejsce w przypadku innych. Jest to podyktowane kwestiami bezpieczeństwa. Byłoby bardzo trudno monitorować osoby wchodzące do budynku, w którym znajduje się tak wiele niebezpiecznych substancji chemicznych. Wspomniałam o jedzeniu. To kolejna piękna historia. Od tygodni grupa nauczycieli akademickich często przy wsparciu różnych organizacji i przedsiębiorców przygotowuje obiady dla studentów. Dla przykładu w sobotę przygotowano ponad 500 posiłków. Wszystkie ugotowane z produktów dostarczonych za darmo przez różnych darczyńców.

Belgrad. Kwiecień 2025 Fot. Joanna Morawska

Joanna Morawska: Nie wiem od czego zacząć, tyle pytań może wydać się zbyt oczywistych, ale zapytam wprost: co się stało takiego, że rozpoczęliście ten protest, ponieważ zgaduję, że nie chodzi tylko o tragedię w Nowym Sadzie? Czy tak?

Jovan Cvetković: Tak, to był po prostu kulminacyjny moment. Dorastaliśmy przez te lata słysząc od naszych rodziców i dziadków o kłamstwach, o wyzwaniach i straconych szansach. Echa wojny w Jugosławii i późniejszych wydarzeń, protestów nawet jeśli to były czasy, kiedy jeszcze nas nie było na świcie, albo byliśmy małymi dziećmi, były obecne w naszym życiu pośrednio. Przez słyszane dyskusje starszego pokolenia. One podświadomie były z nami cały czas. To co się stało w Nowym Sadzie, a potem seria kłamstw, manipulacji i braku działań instytucji sprawiły, że już nie mogliśmy być bezczynni. Chcemy żyć w kraju, w którym działają niezależne instytucje i wykonują swoja pracę, chronią obywateli a nie tylko władzę. Mamy dość kłamstw.

Joanna Morawska: Zapytam wprost. Czy czujecie się bezpieczni?

(dłuższa cisza i śmiech)

Branka Knjaja: Podczas protestów czuję się bardzo bezpiecznie, ponieważ jestem otoczona ludźmi, którzy mnie obronią, którzy mi pomogą i będą ze mną na wypadek czegoś złego. Natomiast nie czuję się bezpiecznie, gdy idę ulicami Belgradu. Nie wiem, czy nie wjedzie we mnie samochód, będę ranna, ale nikt za to nie zostanie ukarany. Boję się tego systemu, w którym nikt nie może czuć się bezpieczny. Boję się, ze zawali się nade mną jakiś dach i nikt mi nie pomoże.

(w tym momencie w oczach Tatjany, mojej przyjaciółki pojawiają się w oczach łzy).

Slađan Stoiljković: Zawsze gdy omawiamy protest planujemy także ewentualne drogi ewakuacyjne, mamy system komunikacji na wypadek, gdyby coś złego się działo.

Jovan Cvetković: To, co nas martwi i czego się obawiamy to bezpieczeństwo naszych rodzin, zwłaszcza rodziców. Służby odwiedzają ich z ostrzeżeniami. Wiemy, że mama jednej z naszych koleżanek została zwolniona z pracy. Próbują nas zastraszyć.

Slađan Stoiljković:  Na pewno część naszych telefonów jest inwiligowana. Ostatnio w gazecie sprzyjającej władzy pojawiły się dosłowne cytaty z naszego zebrania….

Joanna Morawska: Zastanawia mnie jak to robicie, że to wszystko tak doskonale działa, że nie ma między Wami poważnych sporów. Stworzyliście de facto taką małą demokrację.

Tea Stanković: Nie mamy liderów, ciągle następuje rotacja. Dbamy o to, żeby każdy miał szansę na prowadzenie plenum, czy bycie sekretarzem spotkań. Zdarza się, że ktoś pełni tę funkcję częściej, ale tylko dlatego, że dobrze mu to wychodzi.

Milica Mujković: Na przykład ja jestem sekretarzem już podczas kilku potkań i nikomu to nie przeszkadza, bo po prostu dobrze przygotowuję te sprawozdania, ale w każdej chwili może mnie ktoś zastąpić.

Tatjana Verbić: To ważne jak studenci zorganizowali przebieg dyskusji i pilnują tego cały czas. Na przykład na wypowiedź ma się tylko 2 minuty, a na odpowiedź 30 sekund i nie można tego przekraczać. Wszyscy się stosują.

Joanna Morawska: Zauważyłam, że podczas naszej rozmowy wykonujecie różne gesty, Co one oznaczają?

Tea Stanković:  Wypracowaliśmy zestaw gestów, żeby pomogły w prowadzeniu spotkań. Na przykład nie używamy braw, żeby nie zagłuszać wypowiedzi i dekoncentrować mówiących. Mamy gesty na zgłoszenie pytania, odpowiedzi, akceptację, nie, czas minął etc. To nam bardzo pomaga.

Joanna Morawska: Zadam jedno ważne dla mnie pytanie. Dlaczego Wy? (śmiech na sali). Co takiego jest w Was, że tak Wam to wychodzi i że całe niemal społeczeństwo Was popiera?

Danica Anđelić: Może ja się wypowiem, bo jestem kilka lat starsza i uważam, że rzeczywiście moi koledzy i koleżanki inaczej działają. Przede wszystkim jesteśmy pokoleniem, które doświadczyło pandemii i to był czas, kiedy nic nie można było robić. Po drugie byliśmy już dojrzali, kiedy wydarzyły się strzelaniny w szkołach. I potem jeszcze kilka innych wypadków. Nie oglądamy telewizji zatem na nas nie działa propaganda mediów publicznych. Media społecznościowe to nasza siła. My chyba inaczej myślimy po prostu.

Belgrad. Kwiecień 2025. Fot. Joanna Morawska

Joanna Morawska: Bardzo mnie interesuje także dialog międzypokoleniowy. Czy macie za złe rodzicom, że nie zrobili wystarczająco dużo, żeby zmienić Serbię?

Milica Mujković: Nie, absolutnie nie. Często to słyszymy od rodziców, że czują się winni i teraz bardzo się o nas boją. My uważamy, że oni zrobili wszystko to, co mogli w danym momencie. Naszym zdaniem te wszystkie protesty, które się odbywały wcześniej w naszym kraju doprowadziły nas do tego momentu. My po prostu chcemy pracować, chcemy studiować i żyć tutaj, chcemy trochę lepszego świata. Nie wiem, czy Pani słyszała, ale poparły nas także uczelnie z Chorwacji, Bośni i Hercegowiny oraz Montenegro. To niesamowite. Dla naszego pokolenia przeszłość nie ma takiego znaczenia. Czujemy się tacy sami i chcemy normalnie studiować i żyć.

Joanna Morawska: Jako przedstawicielka pokolenia Waszych rodziców muszę powiedzieć, że patrząc na to, co się dzieje na świecie mam w sobie dużo pesymizmu. Skąd Wasz optymizm i energia? Sformułowaliście 4 podstawowe żądania (*przyp. autora: publikację całej dokumentacji dotyczącej rekonstrukcji dworca; wycofanie wszystkich zarzutów przeciw studentom i profesorom zatrzymanym w pierwszych dniach protestów; postawienie zarzutów tym, którzy atakowali studentów i profesorów; zwiększenie budżetu na szkolnictwo wyższe o 20%), ale dużo wskazuje na to, że nie będą spełnione. De facto chcecie zmiany systemu….wiecie o tym?

Jovan Cvetković: Tak. Wierzymy w nas i w to co się do tej pory wydarzyło. Nie możemy się poddać, bo to się zakończy tak samo jak w przypadku naszych rodziców. Czujemy poparcie całego kraju. Mamy nadzieję na zmiany.

Joanna Morawska: Dziękuję za rozmowę. Jestem z Was dumna i bardzo wzruszona. Życzę, żebyście byli bezpieczni.

Zostawiam studentów, którzy przygotowują się do protestu wieczorem z hasłem przeciw przemocy po wydarzeniach w Nišu poprzedniego dnia, za pokojem i demokracją. Tymczasem władza używa kolejnego środka, tym razem ekonomicznego. Dzięki nielegalnej zmianie prawa nauczyciele akademiccy zostają pozbawieni pensji za nauczanie. To kara za nie prowadzenie zajęć. Dostają tylko wypłatę za badania. Średnio 60-90 euro pensji, niektórzy tylko 5 euro. Studenci szukają różnych środków przekazu. Grupa studentów ruszy pod hasłem "Tour de Strasbourg". Rowerami przez 12 dni przemierzą Europę zatrzymując się po drodze w 6 dużych miastach. Jadą z petycją. Chcą zwrócić uwagę Europy na to co się dzieje w ich kraju i przekonać Parlament Europejski do wsparcia i solidarności.

Punktualnie o 18.45 wraz z grupą przyjaciół stawiam się na placu przed Rektoratem. Powoli tłum robi się coraz większy. Pojawiają się flagi i proporce studenckie. Zaczyna być głośno. Ludzie mają gwizdki i chętnie ich używają. Ja także „gwiżdżę”, uwalniam w ten sposób energię. Jest radośnie, pokojowo, panuje raczej atmosfera happeningu, a nie smutku i powagi choć walczą o sprawy nader poważne. Ale właśnie o to w tym chodzi. O tę energię, pozytywne nastawienie, kreatywność, wspólnotę. Cały marsz jest organizowany i ochraniany przez studentów w zielonych kamizelkach, którzy kierują ruchem i pilnują porządku. Są wyposażeni w walkie-talkie. Policja jest obecna tylko w samochodach i na skrzyżowaniach, tak żeby przemarsz był bezpieczny i żeby żaden pojazd nie wjechał w tłum. Nie wiem, ilu nas jest, ale na pewno tysiące. Idą wszystkie pokolenia, dzieci i osoby starsze, oraz psy, które jakimś cudem wytrzymują ten hałas i idą spokojnie. Pytam jednego z właścicieli czworonoga, jak to możliwe, a on odpowiada z uśmiechem: on jest do tego przyzwyczajony, to nie jest jego pierwszy protest.

W pewnym momencie, gdy zbliżamy się do siedziby prezydenta i obozu jest zwolenników tłum zaczyna krzyczeć, gwizdać, hałasować. Słyszę skandowane „Pumpaj, Pumpaj, Pumpaj, Pumpaj!!!!”. Trudno przetłumaczyć tę grę słów, ale generalnie okrzyk ten wyraża konieczność wywierania presji na rządzących. Obóz zwolenników nazywanych Čaci (to także gra słów) to bohater wielu memów i okrzyków. Tuż naprzeciwko parlamentu, w ładnym parku rozbito namioty „popierających” prezydenta. Wieść niesie, że nie są to studenci, ale ludzie raczej wątpliwych profesji, którzy są opłacani przez władzę, żeby tam być i żeby to dobrze wyglądało w telewizji. Marsz trwa ponad godzinę i w końcu zatrzymujemy się naprzeciw budynku kilku ministerstw. Wszystko przebiega bardzo sprawnie. Prowadzący dają znak do ciszy i zaczynamy 16-minutwe milczenie. To niezwykłe stać w takim tłumie przez tak długi czas, kiedy słychać tylko dźwięk sygnalizacji przejścia dla pieszych. Nawet psy nie szczekają. Zapalamy latarki w telefonach i milczymy w tym przejmującym momencie zadumy, solidarności i żądania sprawiedliwości. Potem wracamy do domów. Duża grupa studentów nadal maszeruje ulicami do swoich obecnych domów, którymi są sale wykładowe.

A życie toczy się dalej. To jest Belgrad. Miasto, które nigdy nie śpi, w którym kawiarnie, restauracje, piekarnie są pełne ludzi od rana do nocy. Miasto kontrastów, pomieszanych stylów. Dla niektórych miasto brzydkie. Dla mnie piękne przede wszystkim z uwagi na ludzi, których tam spotykam.

A rząd i urzędnicy wciąż nie dostarczają odpowiedzi ani pełnej dokumentacji dotyczącej tego, kto jest odpowiedzialny za zawalenie się konstrukcji na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie! Ludzie rządzący krajem chcą pozostać u władzy!

Wracam z Belgradu pełna różnych myśli i emocji. Wiem, że studenci już za kilka lat będą decydentami w tym kraju. I to daje nadzieję. Mam jednak przeczucie, że przed nimi długa droga. Dużo zależy od nas, i od tzw. Zachodu, który nie pierwszy raz podaje rękę autokratom.

Ten reportaż powstał także na prośbę moich przyjaciół i studentów, więc jeśli go przeczytacie podajcie dalej. I pojedźcie kiedyś do Serbii.

 

Podziękowania dla prof. Andjelka Mihajlov za dodanie kilku informacji i pomoc w redakcji.

Podziękowania dla Tatjany za pomoc  w organizacji spotkania i za przyjaźń.

*Studenci zgodzili się podać imiona i nazwiska oraz na udostępnienie zdjęć. Treść reportażu została do nich wysłana, tak żeby zachować pełną transparentność.

 

Czytaj też: Dr Joanna Morawska. Zaczynałam od zera

Wydarzenia Wydział Geografii Społ.- Ekonom. i Gosp. Przestrzennej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.