„Wolność nie może dostać ci się za darmo” wołał Seneka i tymi właśnie słowami profesor Kazimierz Ilski – Dziekan Wydziału Historycznego rozpoczął 7 listopada w Auli Uniwersyteckiej koncert zatytułowany „1918. Wolność i inne ważne słowa”.
Setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę oraz 100-lecie istnienia Uniwersytetu Poznańskiego natchnęły twórców tego słowno-muzycznego spotkania do podzielenia się refleksjami na temat najcenniejszych w życiu wartości. Słuchacze mieli okazję podziwiać mistrzostwo słowa profesora Kazimierza Ilskiego, muzykalność Alicji Kosznik, prezentującej fortepianowe kompozycje Fryderyka Chopina, Karola Szymanowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego i Juliusza Łuciuka oraz ogromną wrażliwość muzyczną Chóru Kameralnego UAM pod dyrekcją profesora Krzysztofa Szydzisza. Tym razem zespół na czele z jego znakomitymi solistami: Szymonem Kałużą, Grzegorzem Kledzikiem, Joanną Piech-Sławecką, Karoliną Piesik, Grzegorzem Sikorskim, Adrianną Turską i Kamilą Tracewską-Mikołajczak, zaprezentowali utwory Marka Grechuty w pięknych aranżacjach Jacka Sykulskiego.
Do zgromadzonej licznie publiczności i artystów zwrócił się Rektor, prof. UAM dr hab. Andrzej Lesicki: „Jestem niezmiernie wzruszony, że dane jest mi być Rektorem w tym szczególnym roku akademickim – Roku Wielkich Jubileuszy: 100-lecia Uniwersytetu i 100-lecia odzyskania niepodległości naszej Ojczyzny. Ten koncert pięknie wpisuje się w rocznicowe wydarzenia, a utwory poświęcone istotnym wartościom w życiu człowieka przypominają o tym, co rzeczywiście najważniejsze. Wolność i inne ważne słowa… zostały dzisiaj przywołane, słowa solidarność, równość, sprawiedliwość, odpowiedzialność, konstytucja i właśnie wolność, bo Wolność! Ty najpierwsza z własności człowieka, bez której inne milkną i szczęście ucieka – pisał przed laty Adam Jerzy Czartoryski. Cieszmy się tą wolnością. Cieszmy się stuleciem naszej niepodległej ojczyzny. Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!” – zakończył Rektor, inicjując wspólne wykonanie hymnu RP.
Nie sposób na kartkach papieru przywołać nastroju tego listopadowego koncertu. Warto jednak przypomnieć słowa wypowiedziane wówczas przez prof. Kazimierza Ilskiego, które stanowią też swego rodzaju kronikę listopadowych wydarzeń z 1918 roku.
Zobacz zdjęcia z koncertu: 1918. Wolność i inne ważne słowa
„Wolność nie może dostać ci się za darmo” wołał Seneka – zapewne wołałby tak i dzisiaj i zawsze.
Wolności bowiem i innych cnót nie dziedziczy się po przodkach, lecz każdorazowo zdobywa się na własną rękę.
Mimo tej przestrogi, a może właśnie dlatego, nie możemy wyzbyć się wdzięczności dla tych, którzy wolność okupili pracą, krwią, cierpieniem, a nawet życiem. W wyniku poniesionych ofiar odzyskali w 1918 r. wolność państwową, narodową i wolność osobistą Polaków po 123 latach zaborów. Walczyli o nią ponownie w 1939, 1956, 1980 i 1989.
Okrągły jubileusz każe skoncentrować naszą uwagę na zasługach Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego, Wincentego Witosa, Józefa Hallera, Józefa Dowbór-Muśnickiego, Stanisława Taczaka i innych bohaterskich mężach stanu a także młodocianych obrońcach Lwowa. Nie jestem wszak pewien, czy wszyscy wymienieni zgodziliby się wystąpić w jednym szeregu, chcieliby być wymienieni w jednym zdaniu, w jednej pochwale zasług dla polskiej wolności.
Spór o zasługi dla odbudowy Polski wybuchł bowiem natychmiast i trwał, i to tak dalece, że rektorzy Uniwersytetu Poznańskiego w latach 30-tych odmawiali udostępnienia auli na obchody 11 listopada zdając sobie sprawę, że byłaby to feta Marszałka, czego widocznie sobie nie życzono. Czy występowali przez to przeciwko wolności? Raczej uwidoczniła się w tym zdolność Polaków do odmowy chwały tym, którzy walczyli przecież o wspólny dom i wspólną wolność, ale do zwycięstwa szli innymi drogami.
Kto byłby dzisiaj upoważniony najbardziej do roli laudatora polskiej wolności, kiedy nie ma już wśród nas świadków tych wydarzeń.
Takich świadków jak Profesor Janusz Pajewski, który wspominał: „Doskonale pamiętam dzień 11 listopada 1918 roku, dzień rozbrajania Niemców w Warszawie.
O godzinie ósmej tego dnia byłem jak zwykle w szkole na Klonowej i sposobiłem się do pierwszej lekcji – akurat języka niemieckiego. Podekscytowanie wśród nas chłopców było duże – tyle ważnych rzeczy działo się na ulicy. Nauczycielkę języka niemieckiego, pannę von Luckenbach, Niemkę, przywitaliśmy wielką wrzawą
i okrzykami, że rządy niemieckie się skończyły... Panna von Luckenbach, którą zresztą lubiliśmy, szybko uśmierzyła te nastroje: ‘Dobrze, wobec tego napiszecie klasówkę’. Cóż było robić? Byliśmy rozbrojeni.
Po skończonych lekcjach przed szkołą czekała na mnie Mama. Pamiętam jeszcze wypisany na jej twarzy niepokój. […] Podczas następnych dni o rozbrojeniu Niemców mówiliśmy w gronie kolegów jeszcze nie raz, nie było przecież ważniejszego tematu. […] każdy coś widział, każdy wiedział, nawet sam rozbrajał. O militarny sukces nawet nad przeważającymi siłami wroga było łatwo; Niemcy poddawali się całymi oddziałami, oporu prawie nie stawiali. Zachęcało to wielu do indywidualnych, heroicznych, często improwizowanych akcji. […]
Potem przyszła Polska – oczekiwana, śniona, budząca tyle optymistycznych myśli. Wszystko co polskie, było drogie, otaczane miłością, czczone. Najbardziej chyba jednak wojsko – ten symbol uzyskanej suwerenności, symbol odradzającej się Polski. […] Ludzie pozdrawiali żołnierzy z orzełkiem na czapce, patrzyli na nie z dumą, ze wzruszeniem, w oczach mieli łzy”.
A jak było w Poznaniu?
Pisze o tym w swej książce prof. Przemysław Matusik i do jego słów pragnę nawiązywać: ”Rewolucja towarzysząca końcowi wojny dotarła w Poznańskie najpierw do Jarocina, gdzie już w nocy z 8 na 9 listopada ukonstytuowała się rada żołnierska. W stolicy prowincji nic się nie działo do wczesnego popołudnia w sobotę 9 listopada, gdy dotarła tu wiadomość o abdykacji kajzera. Około południa rewolucja wylała się jednak z koszar na ulice, żołnierze, wśród których prym wiedli wracający do domów zrewoltowani marynarze, rozpędzali posterunki, zdejmowali symbole wojskowe
z budynków, zrywali oficerom epolety i inne odznaki starszeństwa.
Mówiąc o tych wydarzeniach trzeba pamiętać przytomną uwagę ich uczestnika, Arkadego Fiedlera, iż „ …w pierwszych dniach niemieckiej rewolucji i naszej, polskiej rewolucji srożył się w Poznaniu nieopisany rozgardiasz, było to niesamowite kotłowisko wypadków, pojęć, pogłosek, sprzecznych nastrojów, rozkazów, zakazów tak rozbieżnych i wręcz obłędnych, że trudno wyrobić sobie jasny sąd o tym, co się rzeczywiście działo. Był to po prostu chaos…”[1].
Polacy w Poznaniu bynajmniej nie czekali na dar losu.
Owo niedzielne przedpołudnie 10 listopada było dla nich czasem gorączkowych narad. W redakcji „Kuriera Poznańskiego” przy św. Marcinie 63 spotkali się działacze Narodowej Demokracji, i tam właśnie udał się Władysław Seyda, by ze swymi partyjnymi kolegami ustalić konieczność publicznego wystąpienia polskiego komitetu.
Noc minęła spokojnie. Następny dzień, poniedziałek 11 listopada był brzemienny
w wydarzenia: południowe wydanie „Posener Tageblatt” przyniosło na pierwszej stronie ustalenia podpisanego właśnie w Compiegne sławetnego zawieszenia broni między Niemcami a Ententą, którego postanowienia poznańskich Niemców przygnębiły, Polaków rozczarowały, mieli bowiem nadzieję, że Ententa nakaże wycofanie wojsk niemieckich nie tylko z terenów okupowanych i Alzacji i Lotaryngii, ale także z Poznańskiego. Działo się to, kiedy do Warszawy przybył dzień wcześniej Józef Piłsudski i przejął od Rady Regencyjnej władzę nad wojskiem.
12 listopada w Bazarze przemawiał Wojciech Korfanty:
„Przed naszymi oczyma rodzi się wolna i niepodległa Rzeczpospolita Polska, słyszymy potężny szum skrzydeł orła białego. Ale wolności myśmy nigdy nie pragnęli od militaryzmu pruskiego. Uzyskaliśmy wolność tę wskutek wymiaru sprawiedliwości dziejowej. Idee u nas zrodzone i przez nas szerzone w świecie, szczytne hasła, które wyłonił z siebie geniusz polski, dziś święcą tryumf swój. Pokazał je przed całym światem wielki myśliciel i mąż stanu, prezydent Stanów Zjednoczonych”. (Długotrwałe oklaski, okrzyki: niech żyje Wilson!) [2]
Byliśmy gotowi.
Poznaniacy i Wielkopolanie zrozumieli wnet, że będą musieli upomnieć się o swą wolność w ciągu kilku nadchodzących tygodni. Mentalnie byli do tego gotowi: Ignacy Górzyński wspominał:
„Pamiętny był dla mnie dzień 30 października [1918], gdy z bratem poszliśmy do Teatru Polskiego (…). Grano Warszawiankę Wyspiańskiego. […] Nieopisany entuzjazm powstał, gdy ze sceny padły słowa: „Powstań Polsko, skrusz kajdany”.
W tym momencie cała publiczność zerwała się z miejsc, ogarnięta szałem radości, wznosząc nie milknące okrzyki: „Niech żyje Polska!” A ja stałem na tej galerii
w brudnym i obcym mi szynelu, wyszedłem nieomal wprost z rowów strzeleckich, i łzy ciekły mi ciurkiem z oczu”[3].
Jako uczeń szkoły podstawowej w latach 60-tych XX wieku uczestniczyłem w niejednej akademii, podczas której przemawiali powstańcy wielkopolscy. Zapytywani podczas takich uroczystości, jak było w 1918? sławili ten czas z wypiekami na twarzy. Byli bowiem wówczas młodzi i życie smakowało im najlepiej. Mimo głodu, wszelkich niewygód i groźby śmierci cieszyli się, że walczą o wolność i cieszyli się, że dziewczęta ich za to kochały. Widocznie wolność nie jest wyłącznie do rozpamiętywania - wolność jest do przeżywania.
Wolność nie tylko li została zdobyta, lecz także wypracowana
„u podstaw”, przez działalność organiczników, którzy szerząc oświatę i kulturę a także nowe formy gospodarowania modernizowali społeczeństwo polskie w poczuciu konkurencji z zaborcami.
była jednak prezentem ani rewolucji bolszewickiej ani łaskawości Niemiec imitujących Polskie Siły Zbrojne (Polnische Wehrmacht) pod dowództwem Hansa von Beselera, który oddał zresztą władzę Polakom przed 10 listopada.
Ten fakt w dziejach naszego narodu z właściwą sobie wnikliwością podsumował 20 lat temu, 11 listopada podczas audiencji generalnej Jan Paweł II:
„Podpisane w dniu 11 listopada zawieszenie broni przyniosło naszemu narodowi od dawna oczekiwane wyzwolenie spod zaborów. Ten akt dziejowej sprawiedliwości nie był tylko skutkiem sprzyjającej sytuacji politycznej w ówczesnej Europie, był to nade wszystko owoc wytrwałego zmagania całego narodu o zachowanie tożsamości
i duchowej wolności.
Wielu synów Polski poświęcało tej sprawie swoje talenty, siły i wytężoną pracę. Liczni spośród nich ponosili trudy emigracji przymusowej. Wielu w końcu zapłaciło za wolność Ojczyzny najwyższą cenę, przelewając krew i oddając życie w kolejnych powstaniach, na różnych frontach wojennych.
Wszystkie te wysiłki ojcowie nasi opierali na nadziei, płynącej z głębokiej wiary
w pomoc Boga, który jest Panem dziejów ludzi i narodów. Ta wiara była oparciem również wtedy, gdy po odzyskaniu niepodległości trzeba było szukać jedności pomimo różnic, aby wspólnymi siłami odbudowywać kraj i bronić jego granic”.
Wolność bowiem nikomu nie może dostać się za darmo.
Wolność osobista Polaków w 1918 spleciona została z niepodległością państwową
i świadomością narodową fundowaną przez wojnę, ofiarę i śmierć. W takiej atmosferze pielęgnowanej przez rodziny i instytucje państwowe zabiegano niezwłocznie po przywróceniu suwerennego bytu państwowego o nową konstytucję, która ideowo miała nawiązywać do Konstytucji 3-Maja; nie tyle przez przywołanie przepisów szczegółowych, lecz odnowienie idei wolności „nieutraconej”. Państwo miało się legitymizować swym wielowiekowym trwaniem - jako wspólnota Polaków. W tak rozumianych dziejach niewola była tylko przykrym incydentem. Świadomość ta odbita została w słowach ułożonych przez Józefa Wybickiego, które chwytały i nadal chwytają za serce „Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy”.
Opresyjne działania obcych państw z „branką” i konsekwentnym wcielaniem Polaków do wrogich armii, które prowadziły krewniaków do walki przeciwko sobie, zastępowane były wspólnotą polskiej sprawy podnoszoną przez legionistów Piłsudskiego, „błękitną armię” i powstańców wielkopolskich.
Długie trwanie narodu i państwa oraz wspólna historia jest bowiem źródłem dumy. Pozwala zachowywać tożsamość i chronić się przed presją poglądów, że w Polsce musi być tak jak gdzieindziej. Pozwala stawić odpór tzw. „patriotyzmowi modernistycznemu”, którego celem jest ośmieszać hasła Bóg-Honor-Ojczyzna. Zamazywać podstawowe wartości; rodzina, Ojczyzna, Patriotyzm; budować wizję świata bez polityki i fundamentalnych dlań pojęć: wolność, solidarność, równość, sprawiedliwość, odpowiedzialność, …
Wolność ma bowiem swe granice. Arystoteles zrozumiał to idealnie: „…w państwach demokratycznych […] występuje zjawisko przeciwne ich interesowi, a przyczyną jego jest fałszywe zrozumienie pojęcia wolności. Dwie są mianowicie cechy, zdające się znamionować demokrację: panowanie większości i wolność. Otóż sprawiedliwość miałaby być równoznaczna z równością, a równość polega na tym, że wola ludu bezwzględnie rozstrzyga; wolność zaś miałaby się wyrażać tym, że każdy robi, co mu się podoba. Toteż w takich demokracjach żyje każdy jak chce i ‘wedle swego upodobania’ – jak mówił Eurypides. Ale przecież jest to zupełnie błędne. Nie należybowiem uważać tego za niewolę, lecz za wyzwolenie z niewoli, jeśli się żyje wedle ustroju”.
Tę fundamentalną myśl przyswoił europejskiemu Zachodowi Cyceron: „Res publica, res populi, populus autem non omnis hominum coetus, quoquo modo congregatus, sed coetus multitudinis, iuris consensu et utilitatis communione sociatus” (de rep. I 39). Republika jest sprawą ludu, lud nie jest jakimś tam przypadkowym zbiorowiskiem, lecz związkiem pewnej liczby osób, zjednoczonych w społeczność na podstawie prawa
i wspólnego pożytku. W naszym wypadku jest związkiem Polaków, którym wolność naprawdę nie może się dostać za darmo.
Wolność pozwoliła wreszcie ziścić starania o polskie szkolnictwo i marzenia o polskim uniwersytecie w Poznaniu. Świętując odzyskanie niepodległości w tej auli - zbudowanej dla potrzeb Koenigliche Akademie odczuwamy to szczególnie. Bowiem w statucie nadanym przez władze pruskie 4 listopada 1903 r. jej cel zdefiniowany został jednoznacznie: „Die Königliche Akademie zu Posen hat die Aufgabe, das deutsche Geistesleben in den Ostmarken durch Ihre Lehrtätigkeit und Ihre wissenschaftlichen Bestrebungen zu fördern.” (prf.1)
W tym sensie Uniwersytet Poznański (polski uniwersytet) stał się depozytariuszem polskiej wolności.
[1] A. Fiedler, Mój ojciec i dęby, Warszawa 1973, s. 172.
[2] „Kurier Poznański” nr 262, 14.11.1918, s. 2
[Z przemówienia Wojciecha Korfantego w Bazarze 12 listopada 1918 r.]
[3] Kartki z życia powstania wielkopolskiego, [w:] Wspomnienia powstańców wielkopolskich. Wybór i wstęp L. Tokarski i J. Ziołek, Poznań 1973, s. 72.