Wkrótce kolegium elektorów dokona wyboru rektora spośród dwojga kandydatów zarejestrowanych i zgłoszonych przez radę uczelni 9 marca 2020 roku. To niezwykle ważny wybór, bo przecież rektorowi powierzony zostanie uniwersytet na następne cztery (a może osiem) lat. Dlatego tak ważne jest pytanie, jakimi cechami powinien wyróżniać się rektor i jakimi przesłankami powinniśmy się kierować, dokonując wyboru.
Rektorem tak dużej uczelni jak UAM powinna zostać osoba, która bardzo dobrze zna go od środka, jest świadoma zarówno jego mocnych, jak i słabszych stron. Taką wiedzę może mieć ktoś, kto pracuje na uniwersytecie od dawna, przeszedł w nim kolejne etapy kariery zawodowej, a przede wszystkim pełnił funkcje zarządcze – był dyrektorem instytutu, dziekanem wydziału, prorektorem. Taki życiorys wskazuje na bardzo istotny element w charakterystyce kandydata, jakim jest jego doświadczenie. Tylko bazując na wiedzy o uniwersytecie i doświadczeniu związanym z wieloletnią pracą na nim, kandydat może przedstawić wiarygodny program wyborczy. Program, który będzie możliwy do zrealizowania, a nie będzie jedynie katalogiem pobożnych życzeń. Program, który będzie uwzględniał rzeczywiste potrzeby pracowników, doktorantów i studentów uniwersytetu. Program, który będzie z jednej strony uwzględniał dotychczasowe osiągnięcia i zamierzenia pracowników uniwersytetu, a jednocześnie stymulował do rozwoju, stawiając śmiałe, ale i realistyczne zadania niezbędne do dalszego rozwoju, kreując dalekosiężne cele, kreśląc wizję przyszłości nie tylko na najbliższe cztery lata.
Kandydatka lub kandydat na stanowisko rektora musi odznaczać się określonymi cechami. Przede wszystkim powinien współpracować z ludźmi uniwersytetu – członkami wszystkich grup pracowniczych, doktorantami i studentami. Być otwartym na ich potrzeby – jak to się mówi: słuchać, co mówią, wsłuchiwać się w ich głos. Nie oznacza to, że ma zdobywać ich poparcie łatwymi, demagogicznymi zapewnieniami, zwłaszcza obietnicami gratyfikacji finansowych, lecz rzeczywiście rozumieć potrzeby pracowników, by w oparciu o ich oczekiwania kształtować przyszłość uczelni. Jednocześnie powinien pamiętać o złożonych deklaracjach i obietnicach – powinien dotrzymywać słowa. Swoją rolę winien widzieć jako ten, który ma pomagać, wspierać, doradzać, szukać najlepszych rozwiązań. Rola rektora jest bez wątpienia służebna wobec uniwersytetu i jego ludzi.
Funkcja rektora wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością, stąd cechować go winna powaga i rozwaga; chociaż nie powinien zwlekać z podejmowaniem decyzji, niemniej przed ich podjęciem powinien uzyskać potrzebne informacje. Nie powinien być porywczy, skłonny do połajanek i karcenia. Daleki jestem od wizji rektora, lansowanej w nowej ustawie prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, jako osoby mającej olbrzymią władzę, która nie potrzebuje wsparcia ze strony innych bądź korzystania z porad. Wręcz przeciwnie. Kierowanie uniwersytetem musi być oparte o dobrą współpracę z prorektorami, dziekanami, kadrą zarządczą administracji i jednocześnie z gremiami kolegialnymi, takimi jak senat, rada szkoły, rady szkół dziedzinowych, rady naukowe dyscyplin. Rektorowi bliska powinna być postawa zawarta w maksymie „primus inter pares”. A swoją przywódczą rolę winien kształtować w oparciu o szacunek, zaufanie i wiarygodność, a także autorytet, jakie zdobył w czasie dotychczasowej pracy. Wreszcie rektor winien zdawać sobie sprawę, że funkcja ta wiąże się z wieloma obowiązkami, całodniową pracą przez właściwie wszystkie dni tygodnia.
Pisząc te słowa, zastanawiam się, na ile sam takim rektorem jestem, a właściwie to już byłem. Nie dane jest mi poddać się Państwa ocenie w najtrafniejszy sposób – ubiegając się o reelekcję. Takie miałem plany cztery lata temu, ale „dura lex, sed lex”. Wiem jednak, że wywiązałem się z jeszcze jednego zadania rektora: przygotowania swojego następcy. Pamiętam słowa przepięknej laudacji wygłoszonej w dniu wyborów 4 kwietnia 2016 roku przez prof. Józefa Tomasza Pokrzywniaka, który rekomendował moją kandydaturę ówczesnemu kolegium elektorów. Ale Tomek był powiernikiem jeszcze jednej mojej obietnicy (wtedy naszej tajemnicy): że przygotuję ówczesną dziekan Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej do roli następnego po mnie rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z tej obietnicy się wywiązałem, chociaż to, czy tak ostatecznie się stanie, zależy od woli elektorów i społeczności naszego uniwersytetu.