Dziś obchodzimy 50. rocznicę wydarzeń marcowych '68 roku. Zapraszamy do przeczytania komentarza dra Pawła Stachowiaka, historyka z UAM.
– Bunt studencki, zapoczątkowany przez wiec na Uniwersytecie Warszawskim 8 marca 1968, przeniósł się do innych ośrodków akademickich. Był wśród nich również Poznań. Demonstracje studenckie rozpoczęły się we wtorek 12 marca i trwały do soboty 16 marca, ich kulminacją były brutalnie rozpędzone protesty, które rozegrały się w okolicach Placu Mickiewicza w środę 13 marca. Zgromadziło się tam wówczas ok. 3000 osób – mówi dr Paweł Stachowiak. – Protestowano przeciw brutalnemu potraktowaniu studentów warszawskich i kłamstwom prasy, odczytywano rezolucje, skandowano hasła i palono gazety. Reakcja władz była brutalna, interweniowały oddziały ZOMO, studenci byli ścigani po sąsiednich ulicach oraz w budynkach uniwersyteckich – Collegium Minus i Collegium Iuridicum. Represje, którymi objęto akademickie środowiska Poznania po zakończeniu protestów objęły liczne grono osób: zatrzymano ok. 220 osób, które przewożono na teren bazy ZOMO przy ul. Taborowej i tam poddawano „filtracji”. Spośród zatrzymanych, 48 osób postawiono przed Kolegiami Karno-Administracyjnymi i skazano na kary grzywny, niekiedy na kary aresztu. Toczyły się również postępowania przed Sądem Powiatowym w Poznaniu. W ich wyniku ok. 10 studentów skazano na kary 6-12 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Dotkliwe było relegowanie z uczelni większości studentów skazanych przez kolegia i sąd. Wielu studentów i pracowników postawiono przed Komisjami dyscyplinarnymi, otrzymali nagany, ale kilkanaście osób zostało również usuniętych z uczelni – przypomina dr Stachowiak.
Czytaj też: Na służbie u wielkiej poetki
– Czy poznański „Marzec” miał jakieś cechy szczególne w porównaniu do protestów w innych ośrodkach akademickich? Raczej nie. Przebieg, hasła, nagonka propagandowa i represje były podobne w całym kraju. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa epizody ukazujące pewną poznańską specyfikę. 13 marca liczna grupa demonstrantów przeszła spod auli UAM pod nieodległą siedzibę KW PZPR. Uczestnicy tego marszu bardzo starali się poruszać tylko po chodnikach i nie blokować ruchu ulicznego, apelowano o zachowanie porządku i niedrażnienie funkcjonariuszy milicji – mówi dr Stachowiak. – Podczas wszystkich aktów protestu wracały reminiscencje Czerwca 1956. List, który dotarł już 11 marca do siedziby KW PZPR, ostrzegał: „podobnie jak w 1956 r. cała tak zwana władza ludowa zniknie w ciągu jednego dnia w naszym mieście”. Później studenci nawiązywali wielokrotnie do czerwcowego buntu i wznosili hasła solidarności z robotnikami zakładów im. H. Cegielskiego.
- Poznański „Marzec” nie miał wyrazistego programu, nosił wiele cech spontaniczności i braku organizacji. Sprzeciw młodzieży był reakcją na brutalność działań aparatu represji oraz kłamstwa propagandy. Hasła jawnie antyustrojowe były raczej odosobnione, niekiedy krzyczano: „precz z Gomułką”, skandowano „demokracja” – zauważa dr Stachowiak. – Zdarzało się, że obok hymnu śpiewano również „Międzynarodówkę” a w ulotkach odcinano się od „syjonistów”, daleko było jeszcze do antykomunistycznej wyrazistości lat 80-ych. Brutalność władzy, kłamstwa propagandy, antyinteligencka nagonka, trącąca rasizmem retoryka, były jednak dla wielu młodych ludzi szokiem, który uwolnił ich od złudzeń i skierował na drogę bardziej konsekwentnego oporu. Efekt tego ujawnił się 12 lat później – podsumowuje dr Stachowiak.